Jak stwierdził pewien komentator wyścigów: „Bruno Senna jest podobny do swojego wuja, zwłaszcza w kasku”. Moim zdaniem na tym podobieństwa się nie kończą...

Nigdy nie spotkałem Ayrtona Senny, ale mój przyjaciel, który miał to szczęście, powiedział mi po tegorocznej prezentacji Lotus Renault, że dostrzegł w jego siostrzeńcu coś, co przypomina mu tragicznie zmarłego mistrza. Początkowo chciałem go wyśmiać, ale…

Przyznam szczerze, że przez cały pierwszy sezon startów Brunona Senny w Formule 1, nie wspominając już o dwóch latach w GP2 (uwieńczonych wicemistrzostwem serii w 2008 roku), nie zwracałem większej uwagi na Brazylijczyka. Był dla mnie kolejnym posiadaczem znanego nazwiska, który swoimi wyczynami na torze nie zdradzał żadnych przebłysków wiążących go z wielkim przodkiem. Porównajcie sobie w myślach Nelsinho Piqueta czy Nico Rosberga z ich ojcami – ba, nawet Damona Hilla czy Jacques’a Villeneuve’a – a zrozumiecie moje nastawienie. Uwaga mojego przyjaciela coś jednak zmieniła i już kilka dni po tamtej prezentacji, podczas bolesnych ze względu na brak Roberta Kubicy testów w Jerez de la Frontera podczas pierwszej dłuższej pogawędki z Brunonem uświadomiłem sobie, że drzemie w nim coś niezwykłego. Coś, co kolejny raz poczułem w ostatni weekend lipca na Hungaroringu.

W czwartkowe popołudnie Lotus Renault tradycyjnie zorganizował sesję wywiadów ze swoimi kierowcami. Tym razem do etatowego duetu ze zrozumiałych względów dołączył Senna, który nazajutrz miał po raz pierwszy zasiąść w kokpicie czarno-złotego samochodu podczas oficjalnego weekendu Grand Prix. W ciągu 30 minut miałem okazję posłuchać kolejno Nicka Heidfelda, Witalija Pietrowa i właśnie Senny. Tak jak napisałem na wstępie, żadnego porównania z Ayrtonem nie mam i mieć nie mogę, ale w siostrzeńcu trzykrotnego mistrza świata jednak coś drzemie…

Na pierwszy ogień poszedł Nick. Rozmowa z nim dostarcza tylu emocji, co wpatrywanie się w ekran kontrolny telewizora z brakiem sygnału antenowego. Mimika twarzy w stylu byłego premiera Waldemara Pawlaka (podobno wśród sejmowych dziennikarzy miał ksywkę „portret pamięciowy”), przewidywalne odpowiedzi i zero emocji. Pietrow zrzucił już co prawda zeszłoroczną maskę stresu w obliczu dziennikarzy, ale nadal w rozmowie przypomina wystraszonego ucznia, a nie kierowcę Formuły 1. Najczęściej powtarzane zwroty: „nie wiem” i „trudno powiedzieć”. Rutyna.

Wreszcie przychodzi czas na Sennę. Podchodzi do stolika i głośno rzuca „cześć”, z pewnością siebie godną co najmniej zwycięzcy Grand Prix. W rozmowie jest rzeczowy, ale uśmiecha się i aż kipi emocjami związanymi z nadchodzącym występem. Słuchając pytań, wpatruje się głęboko rozmówcy w oczy i tak samo odpowiada. Nie zezuje na ekran telewizora jak Pietrow, nie patrzy zmęczonym, bladym wzrokiem Heidfelda. Spojrzenie jego ciemnych oczu ma w sobie coś elektryzującego. Z przejęciem opowiada o czekającym go wyzwaniu, nie rzucając jednocześnie pustych obietnic. Wie, że po jednym treningu nie zostanie bohaterem, ale dla niego półtorej godziny jazdy po Hungaroringu jest wielkim przeżyciem i potrafi to przekazać nie tylko słowami, ale także charyzmatycznym zachowaniem i mową ciała.

– Jeśli myślicie, że jestem szybki, to poczekajcie na mojego siostrzeńca – powiedział kiedyś Ayrton. Niestety, ta przepowiednia nigdy się już nie spełni, bo po tragicznej śmierci mistrza młody Bruno pod naciskiem rodziny na długo wziął rozbrat z wyścigami samochodowymi. Dziesięć lat to prawdziwa przepaść – zwłaszcza w wieku, w którym młody zawodnik się rozwija i szlifuje swój talent. Tego czasu nie da się już odzyskać. Na marne poszły treningi w gokarcie na torze zbudowanym na posiadłości Ayrtona, pod jego czujnym okiem. Patrząc w oczy Brunona i słuchając jego pewnego siebie głosu można tylko żałować, że jego talent przez długą, kluczową dekadę nie mógł być rozwijany. Z przykrością dochodzę do wniosku, że w sporcie wyścigowym czeka go już tylko los rzemieślnika – ale z duszą artysty.

Cieszę się natomiast, że – jeśli wierzyć dziennikarzom italiaracing.net, których pamiętam z czasów startów Roberta Kubicy w Formule 3 czy World Series by Renault i zawsze ich podziwiałem za świetny dostęp do informacji z serii juniorskich – Bruno Senna będzie miał w tym sezonie jeszcze przynajmniej dwie okazje do pojeżdżenia R31 w piątkowych treningach, w Belgii i we Włoszech. Nie chciałbym tu zabrzmieć jak jeden z brytyjskich dziennikarzy, który kilka lat temu przekonywał swoich czytelników, że Adam Carroll zasługuje na miejsce w Formule 1 tylko za sam trud i starania, ale mam nadzieję, że Senna taką szansę jeszcze dostanie. Jak mało kto potrafi zarażać swoją pasją, którą bez wątpienia odziedziczył po wybitnym wuju.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here