– Synu, za moich czasów tośmy śmigali... – Keke nie spuszcza czujnego ojcowskiego oka z syna i jego kariery.

Wasze komentarze pod tekstem o Bruno Sennie zachęciły mnie do poświęcenia kolejnego wpisu Nico Rosbergowi, o którym napisałem, że nie reprezentuje poziomu swojego ojca, mistrza świata z sezonu 1982. Swoją drogą nikt nie podważył podobnych uwag na temat Jacques’a Villeneuve’a czy Damona Hilla…

Sukcesy Keke Rosberga przypadły na lata, kiedy na dywan wchodziłem po drabinie i nie dane mi było „przeżywanie na żywo” jego dokonań. Co prawda Fin mistrzowski tytuł zdobył nieco psim swędem, wygrywając jeden wyścig w koszmarnym sezonie 1982, w którym świat Formuły 1 opłakiwał tragiczną śmierć Gilles’a Villeneuve’a, a jego kolega z Ferrari Didier Pironi cudem uszedł z życiem z makabrycznego wypadku na Hockenheim, niemniej jednak kilka innych wyczynów wąsatego Fina potwierdzało jego niewątpliwą klasę i odwagę graniczącą z brawurą. Takie rzeczy się zapamiętuje.

Wygrana w potwornym upale na przypominającym betonowy labirynt torze Dallas w 1984 roku czy słynne okrążenie kwalifikacyjne na Silverstone rok później, kiedy za kierownicą mocarnego Williamsa z turbodoładowanym silnikiem Hondy pobił rekord średniej prędkości, przeszły do historii Formuły 1. Jego rekord z 1985 roku utrzymał się przez 17 lat, a pobił go dopiero Juan Pablo Montoya podczas kwalifikacji do Grand Prix Włoch 2002, w Williamsie BMW z zupełnie innej epoki technologicznej.

W lipcowe popołudnie nawierzchnia brytyjskiego toru przesychała po piątkowych opadach, a kiedy Rosberg pędził po pole position, znów zaczęło kropić. Z lewej przedniej opony jego Williamsa powoli uchodziło powietrze, ale nieustraszony Fin zdawał się zupełnie tym nie przejmować. Biało-żółto-niebieski samochód niczym pocisk mknął po dawnym lotnisku Royal Air Force. Oszałamiający spektakl trwał nieco ponad minutę: stopery zatrzymały się na wyniku 1.05,591, co przy ówczesnej konfiguracji Silverstone oznaczało średnią prędkość 258,983 km/h – w pozbawionym elektroniki samochodzie z ręczną skrzynią biegów, którego aerodynamika była w porównaniu z obecnymi wynalazkami mocno prymitywna. Rosberg poprawił czas pole position z sezonu 1983 (kiedy poprzednio Grand Prix Wielkiej Brytanii odbywało się na Silverstone, rok wcześniej ścigano się na Brands Hatch) aż o cztery sekundy. Siedemnaście lat później Montoya uzyskał na superszybkiej Monzy średnią prędkość lepszą o niecały jeden kilometr na godzinę…

Rosberg Senior słynął nie tylko z graniczących z szaleństwem popisów za kierownicą trudnych do opanowania turbodoładowanych maszyn. Po zdobyciu mistrzowskiego tytułu w 1982 roku, żądnych rozmowy z mistrzem fińskich dziennikarzy zbył w prostych, żołnierskich słowach. Przez kilka poprzednich sezonów ciężko pracował na miejsce w Formule 1, podróżując po Europie własnym autem i holując wyścigówkę na przyczepie. Wówczas żurnaliści nie interesowali się jego startami, więc po wywalczeniu mistrzostwa świata odpłacił im pięknym za nadobne. – Nie mam wam teraz nic do powiedzenia – miał powiedzieć dziennikarzom.

Brutalna szczerość Fina objawiała się także w innych sytuacjach. Po wygranej w Dallas stwierdził, że Nigel Mansell bronił się przed jego atakami w „niedopuszczalny i idiotyczny” sposób. Przed ostatnim w karierze startem w Grand Prix, w Adelajdzie w 1986 roku, jego zespołowy kolega z McLarena Alain Prost walczył o tytuł z duetem Wiliamsa: Nelsonem Piquetem i Nigelem Mansellem. – Pomogę ci – krótko i węzłowato oświadczył Francuzowi. Co prawda obietnicy nie był w stanie zrealizować, bo ostatni start w F1 zakończył z przebitą oponą na poboczu, ale był to kolejny dowód na jego bezpretensjonalny, szczery i otwarty sposób bycia. Do tego palił jak smok i po wyścigu nie stronił od kropelki czegoś mocniejszego – jednym słowem, takich ludzi się nie zapomina. Trzeba też pamiętać, że kariera jego syna to w dużej mierze zasługa Keke.

Przejdźmy zatem do Nico. Potraficie wymienić wyczyn Niemca (już nie Fina, choć pamiętam, że w pierwszym roku startów w Formule 3 Euro Series, a więc w sezonie 2003, startował jeszcze pod białą flagą z niebieskim krzyżem), który na długo zapadnie w pamięci kibiców? Najlepszy czas okrążenia w debiutanckim starcie w Bahrajnie (po tym, jak w pierwszym zakręcie urwał przednie skrzydło i spowodował piruet Nicka Heidfelda)? Utrata prowadzenia w deszczowej GP Chin 2010, kiedy wylądował na poboczu? Błąd w GP Singapuru 2009, gdy przy wyjeździe z pasa serwisowego nie opanował auta i przejechał białą linię, przez co stracił drugą lokatę? – To było bardzo głupie z mojej strony i drogo nas kosztowało – przyznał samokrytycznie.

Powszechnie panuje opinia, że Nico jest jednym z najbardziej niedocenianych kierowców w stawce. W dużej mierze to zasługa startów w jednym zespole z Michaelem Schumacherem i wynik rywalizacji wewnątrz ekipy Mercedesa, ale regularne niszczenie starego lisa w wieku przedemerytalnym to jedyne warte odnotowania osiągnięcie w liczącej już 100 startów karierze Nico w Formule 1.

Wypada jeszcze wspomnieć o słynnych pojedynkach w kartingu, które Nico toczył z Lewisem Hamiltonem i Robertem Kubicą. Wielka trójka po latach spotkała się w Formule 1, ale Rosberg nie jest postrzegany w padokowym światku jako zawodnik kalibru Brytyjczyka czy Polaka. Losy ich rywalizacji w wyścigowym przedszkolu układały się różnie i nie można tu zapominać o bohaterze pierwszej części tego tekstu. Papa Keke od początku aktywnie wspierał rozwój swojego syna i z dobrego źródła słyszałem historię o tym, jak sfrustrowany lepszymi wynikami Kubicy, z którym Rosberg Junior startował w jednej ekipie, urządził awanturę szefowi zespołu i oskarżył go o faworyzowanie Polaka. Swoje po części wywalczył, bo chłopakom zamieniono silniki. Tyle, że Robert na silnikach Nico był cały czas szybki, a Nico wszystkie motory pozacierał, próbując dorównać mu tempa.

Opiekuńczy Keke przeprowadził zresztą syna przez większość juniorskich kategorii: w Formule BMW i Formule 3 Euro Series Nico startował w „rodzinnym” zespole, założonym przez ojca. Pewnie dzięki temu było mu łatwiej przetrwać w brutalnym świecie motorsportu, w którym wielu młodych kierowców nie miało takiego szczęścia. Wracając jeszcze do tercetu Rosberg-Hamilton-Kubica, wiecie który z nich zdobył kartingowe mistrzostwo Europy w kategorii ICA w 1999 roku? Wszyscy zmieścili się w pierwszej piątce, ale żaden z nich nie stanął na najwyższym stopniu podium. Hamilton był drugi, Rosberg czwarty, a Kubica piąty. Wygrał Reinhard Kofler, o którym słuch obecnie zaginął. Być może Austriak, dokładnie o jeden dzień starszy od Roberta Kubicy, osiągnąłby w Formule 1 coś więcej niż należący do Nico Rosberga rekord zdobytych punktów bez odniesienia ani jednego zwycięstwa (odebrany po tegorocznej GP Niemiec Nickowi Heidfeldowi). Coś mi mówi, że to nie tylko zasługa zmienionej w zeszłym sezonie punktacji, a gdyby losy Koflera potoczyły się inaczej, to wielka trójka rywali z czasów kartingu mogłaby mieć dziś inny skład…

A dlaczego „Britney”? Tuż po starcie GP Brazylii 2006 w kolizji dwóch Williamsów auto Rosberga straciło przednie, a samochód Marka Webbera tylne skrzydło. Obaj jak najszybciej chcieli dotrzeć na stanowisko serwisowe, a zespół przez radio informował Australijczyka, że jako pierwszy obsłużony zostanie Nico, bo wymiana nosa trwa krócej. Patrick Head osobiście nakazał Webberowi przepuszczenie zespołowego kolegi. – Już w porządku stary, Britney walnął w ścianę – odpowiedział Mark po tym, jak Rosberg nie opanował uszkodzonego samochodu i wylądował na poboczu. Przydomek świetnie się przyjął wśród rywali z toru.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here