Wbrew moim przypuszczeniom wygląda na to, że dwanaście ekip Formuły 1 doszło do porozumienia i sytuacja wokół dyfuzorów wreszcie zostanie raz na zawsze (tzn. do końca sezonu) wyklarowana. Dzięki ostatniemu zagraniu FIA, czyli zrzuceniu odpowiedzialności za decyzję na zespoły, tak czy inaczej do tego by doszło. Pozostawała tylko kwestia: dmuchamy, czy nie?

Mimo pierwotnego wahania ze strony Ferrari i Saubera, prawdopodobnie od Grand Prix Niemiec przepisy wrócą do stanu z Grand Prix Europy. Zmiana mapowania silnika pomiędzy kwalifikacjami i wyścigiem zostanie utrzymana, natomiast przepustnica przy odpuszczonym gazie będzie mogła być otwarta nawet na sto procent. Na tym chciałbym już zakończyć dywagacje wokół tej sprawy, choć przy okazji podzielę się jeszcze jedną refleksją.

Przeróżne zależności pomiędzy zespołami Formuły 1 (współpraca technologiczna, korzystanie z takich samych silników itp.) sprawiają, że światek Grand Prix zdaje się być podzielony wzorem organizacji przestępczych, dzielących swoje wpływy pomiędzy poszczególne dzielnice wielkich miast. Wiadomo, że w rewirze innego gangu lepiej jest nie rozrabiać. Poszczególne organizacje współpracują ze sobą i walczą z innymi gangami, podobnie jest też w Formule 1. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie prac nad jednogłośnym porozumieniem w sprawie utrzymania „dmuchanych” dyfuzorów.

Wydaje się, że Ferrari skorzysta na tym najbardziej, więc logiczny wydawał się ich sprzeciw (takowy nastąpił, ale najwyraźniej w imię dobra całego sportu ostatecznie został wycofany). Włosi dostarczają silniki Sauberowi, więc sojusz tych dwóch gangów – przepraszam, ekip – jest logiczny. Jednostki Ferrari są także w samochodach Toro Rosso, ale siostrzany team Red Bull Racing z pewnością nie wystąpi przeciw „głównemu” zespołowi austriackiego koncernu, któremu akurat nie zależy na ograniczeniu stopnia otwarcia przepustnicy przy ujętym gazie.

Oczekiwano sprzeciwu ze strony użytkowników Coswortha, ale przyjrzyjmy się bliżej tym zespołom. HRT korzysta teraz z zastrzyku finansowego z Red Bulla za umieszczenie w kokpicie Daniela Ricciardo (kasa to nie wszystko, bo dziennikarze i kibice bardziej się interesują poczynaniami potencjalnej przyszłej gwiazdy niż hinduskiego emeryta), więc też nie będzie głosować przeciwko mistrzom świata. Virgin rozpoczął współpracę z McLarenem, a ten zespół też woli większą dowolność w wykorzystywaniu technologii wspomagających pracę dyfuzora. Williams dopiero co podpisał kontrakt z Renault, więc tutaj też mogło dojść do pewnych nacisków ze strony francuskiego producenta. Inne ekipy środka stawki? Force India też tańczy jak im Mercedes zagra, a Lotus (ten zielony) wszak też korzysta z jednostek Renault.

Na szczęście w odróżnieniu od świata przestępczego, gangi w Formule 1 czasami zdają się działać we wspólnym, dobrze pojętym interesie. W tym przypadku najlepszym rozwiązaniem było jak najszybsze zamknięcie całej sprawy, zakończenie wszelkich spekulacji oraz sporów i zamiecenie pod dywan śmieci, które na głowy zrzuciła im FIA. Teraz Federacja może z radością zaakceptować osiągnięte przez zespoły porozumienie. Tylko po co w takim razie w tym sporcie władza, która nie jest w stanie rozsądnie tworzyć i egzekwować przepisy?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here