Sebastian Vettel nie tylko zmierza pewnie po drugi tytuł. Może pobić w tym sezonie także kilka rekordów.

Kibice Ferrari mogą czuć się zawiedzeni czwartą pozycją startową Fernando Alonso – wszak rok temu zdobył tu pole position, wygrał wyścig i uzyskał najlepszy czas okrążenia – ale wyścig o Grand Prix Włoch może przynieść ogromne wyścigowe emocje. Popatrzmy…

W drodze po kolejne rekordy
Czy ktoś jest w stanie powstrzymać tego człowieka? Sebastian Vettel po raz dziesiąty w tym sezonie startuje z pole position i razem z trzema czasówkami wygranymi przez Marka Webbera oznacza to, że Red Bull utrzymuje stuprocentową dominację. Pobicie kilku rekordów zdaje się być na wyciągnięcie ręki: w 1988 roku McLareny w rękach Alaina Prosta i Ayrtona Senny (przeważnie Senny, bo Prost wygrał „tylko” dwie czasówki) stawały na pierwszym polu startowym 15 razy w szesnastu wyścigach i jedynie Gerhard Berger (Ferrari) przełamał na Silverstone ich hegemonię. Indywidualnie rekord należy do Nigela Mansella, który w mistrzowskim sezonie 1992 tylko dwa razy znalazł pogromcę w kwalifikacjach: w Kanadzie triumfował Senna, a na Węgrzech Riccardo Patrese. Williams wyrównał wówczas osiągnięcie McLarena, ale teraz pogodzić ich może Red Bull. Vettel na pobicie rekordu 14 pole position Mansella będzie miał o trzy próby więcej, bo o tyle dłuższy jest tegoroczny kalendarz.

Jednak, co podkreślił Jenson Button, start z pole position na Monzy nie jest w tym sezonie aż tak ważny. Anglik uważa co prawda, że nawet z dwiema strefami DRS wyprzedzanie nie będzie proste (zwłaszcza przed szykaną Ascari, gdzie jest wąsko, a dohamowanie jest mniejsze niż po prostej startowej), ale z pewnością okazja do dwukrotnego otwarcia skrzydła na jednym okrążeniu ułatwi zadanie atakującym kierowcom.

Vettel będzie musiał jeszcze przetrwać start i liczyć na to, że w ciągu dwóch pierwszych okrążeń, kiedy nie można korzystać z DRS, odskoczy na przynajmniej sekundę od najbliższego rywala. Tempo kwalifikacyjne pokazało, że jest to możliwe, ale nie wiadomo, jak kształtować się będą różnice w prędkości przy obciążeniu paliwem. Rywale uważają, że końcowe przełożenia w skrzyni biegów mistrzowskiego Red Bulla ustawione są krócej, bo na przekazach z kamery pokładowej widać było, że na prostych odcinkach toru dość długo jedzie na odcięciu, nie mogąc się już bardziej rozpędzać. Zdaniem Pata Fry’a z Ferrari, Vettel na odcięciu obrotów pokonuje odcinek 400-500 metrów przed hamowaniem. Inni w tym czasie mogą się jeszcze rozpędzać…

Wracając jeszcze do startu i pierwszego zakrętu. Pisałem wczoraj o temperamencie Hamiltona, który być może – tak jak zresztą miało to miejsce rok temu w tym samym miejscu – będzie chciał za wszelką cenę przebić się do przodu. W sumie poza poprawą wizerunku dyżurnego ryzykanta w Formule 1 nie ma nic do stracenia, a Vettel ma taką przewagę w mistrzostwach, że nie musi ciułać punktów i uważać na rywali. Może być zatem ciekawie, a gdzie dwóch się bije, tam – nie po raz pierwszy w tym roku – skorzystać może Button. Nie mówiąc już o Fernando Alonso czy Marku Webberze.

Co tym razem stało się z Webberem?
Skoro jesteśmy już przy Australijczyku… Po obu stronach garażu Red Bulla zastanawiano się, czy w Q3 opony będą lepiej pracować na pierwszym, czy na drugim mierzonym okrążeniu. Obaj kierowcy mieli w zapasie wystarczającą liczbę kompletów „żółtych” Pirelli, a słuszną decyzję przeprowadzenia „rozpoznania walką” podjął jedynie Vettel. Webber brał sporą część winy na siebie, ale chyba niepotrzebnie – pewnie przy bardziej harmonijnej współpracy między obiema stronami garażu można byłoby podjąć bardziej trafną decyzję.

Zastanawia fakt, że już po pierwszym przejeździe Vettela, kiedy sam kierowca stwierdził, że ogumienie dobrze pracuje na pierwszym okrążeniu (potwierdziła to taktyka przy drugim wyjeździe, kiedy zaplanowano dla niego tylko jedno kółko), w przypadku Webbera ekipa pozostała przy planie wykonania dwóch okrążeń. Skoro gumy lepiej pracują na pierwszym kółku, to po co zabierać na pokład dodatkowy balast w postaci paliwa na jeszcze jedną rundę? Do tego doszły jeszcze problemy z KERS, które częściej dopadają auta z numerem 2 na dziobie, i obraz kolejnej porażki Australijczyka jest kompletny. Może za to dla odmiany uda mu się nie stracić kilku pozycji na starcie, jak to często ma w zwyczaju?

Miękkie czy pośrednie?
Na ciekawą strategię dotyczącą doboru opon zdecydował się Mercedes. Nico Rosberg wyjechał w Q3 na twardszych oponach i zgodnie z regulaminem wystartuje na nich do wyścigu. Otwartą kwestię strategii ma Bruno Senna, który nie przejechał w finale pomiarowego okrążenia i może dowolnie wybrać mieszankę. Czy jednak jest się nad czym zastanawiać? Miękkie Pirelli mają według prognoz włoskiej firmy wystarczyć na przejechanie 20 okrążeń. Twardsze są na początku wolniejsze o około 0,8 sekundy na kółku, więc większego sensu w „odwróceniu” strategii nie ma.

Możliwe, że Rosberg i ci, którzy zdecydują się na start na pośrednim ogumieniu, podejmą próbę jazdy na jedną zmianę, ale wolniejsze tempo w pierwszej fazie wyścigu i konieczność przejechania ponad 30 okrążeń przed zmianą na miękkie może przekreślić szansę na dobry wynik. Nie zapominajmy przy okazji, że rok temu sprytna strategia i przejechanie niemal całego dystansu na jednym komplecie Bridgestone’ów pomogło Vettelowi w zdobyciu czwartej pozycji – poza wygraną z Toro Rosso w 2008 roku był to najlepszy wynik mistrza świata na Monzy. Jednak charakterystyka tegorocznego ogumienia jest zupełnie inna i na powtórkę scenariusza z sezonu 2010 nie ma co liczyć.

Dawnych wspomnień czar
Dwie strefy DRS z jednej strony nie budzą mojego entuzjazmu (ogólnie „sztuczne” wyprzedzanie jakoś od samego początku sezonu za bardzo mi się nie podoba…), ale z drugiej może dzięki temu wyścig będzie przypominał klasyki z przełomu lat 60./70. ubiegłego stulecia. Na pozbawionej szykan Monzy ubogie w rozwiązania aerodynamiczne samochody biły rekordy w liczbie zmian pozycji na okrążeniu czy dystansie całego wyścigu, a różnice na mecie po przejechaniu całego wyścigu liczono w setnych częściach sekundy.

W 1971 roku pierwszą piątkę na mecie Grand Prix Włoch dzieliło 0,61 sekundy. Peter Gethin pokonał Ronniego Petersona o 0,01 sekundy, Francois Cevert stracił do zwycięzcy 0,09 sekundy, a tuż (dosłownie!) za podium finiszowali Mike Hailwood (strata 0,12 sekundy) i Howden Ganley (strata 0,61 sekundy). Dwa lata wcześniej Jackie Stewart wygrał z przewagą 0,08 sekundy nad Jochenem Rindtem, 0,17 sekundy nad Jean-Pierre’em Beltoise’em i 0,19 sekundy nad Bruce’em McLarenem.

Jeśli jutrzejszy wyścig będzie w podobny sposób trzymał w napięciu do ostatnich metrów, to będę w stanie pogodzić się z przydatnością systemu DRS. Nawet nie będzie mnie za bardzo obchodziło to, kto zwycięsko wyjdzie z tak zaciętej walki. Byleby tylko do niej doszło.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here