Tym z Was, którzy są rozczarowani faktem, że Sebastian Vettel zapewnił już sobie mistrzowski tytuł, chciałbym podsunąć pomysł kibicowania kierowcy Red Bulla w drodze po kilka rekordów, które może jeszcze w tym sezonie wywalczyć. Pal licho ciekawą walkę o drugie miejsce w punktacji: skupmy się na tym, co najmłodszy w historii podwójny mistrz świata (plus posiadacz jeszcze kilku rekordów w kategorii „najmłodszy”) może osiągnąć w tym roku.
Przed weekendem w Korei Vettel ma na koncie dziewięć wygranych w piętnastu startach. Na rekord pod względem liczby triumfów w sezonie nie ma już szans, może co najwyżej wyrównać osiągnięcie Michaela Schumachera z sezonu 2004. Niemiec, startujący wówczas w Ferrari, w drodze po swój siódmy i jak dotąd ostatni tytuł mistrzowski zwyciężył w 13 Grand Prix podczas sezonu składającego się z osiemnastu wyścigów (Vettel ma o jedną próbę więcej).
Lepiej wygląda sytuacja w klasyfikacji wygranych czasówek. W sobotnie popołudnia Red Bull jest w tym sezonie niepokonany, a wewnętrzną walkę rozstrzyga na swoją korzyść Vettel. Mark Webber tylko trzykrotnie ruszał do wyścigu z pierwszego pola, zatem dla jego zespołowego partnera pozostaje aż 12 pole position. Vettel może zakończyć sezon z szesnastoma triumfami w kwalifikacjach i pobić tym samym rekord Nigela Mansella. Anglik w swoim mistrzowskim sezonie 1992 ustawiał swojego Williamsa na pierwszym polu startowym w czternastu spośród szesnastu Grand Prix.
Na pobicie czeka jeszcze jeden rekord należący do Schumachera. W sezonie 2002 Michael stawał na podium w każdym z 17 rozegranych wyścigów. Po Grand Prix Japonii Vettel ma na koncie czternaście finiszy w pierwszej trójce. Pod względem skuteczności osiągnięcia „Schumiego” już nie przebije: czwarta lokata w GP Niemiec 2011 oznacza, że Vettel na pewno nie będzie miał stuprocentowej średniej jeśli chodzi o kończenie wyścigów na podium. Za to pod względem liczby miejsc na podium może swojego starszego rodaka przeskoczyć.
Jeśli chodzi o statystyki z całej kariery, za sprawą młodego wieku i wciąż niewielkiej liczby startów kierowca Red Bulla w wielu kategoriach zajmuje odległe pozycje. Wszystko jest jednak kwestią czasu i kolejnych sezonów za kierownicą szybkiego samochodu. Z dziewiętnastoma wygranymi Grand Prix zajmuje 13. pozycję na liście wszech czasów, przedzielając Mikę Häkkinena (20) i Kimiego Räikkönena (18). Spośród obecnych kierowców lepsze statystyki mają tylko Fernando Alonso (27) i oczywiście Michael Schumacher (91).
Mistrz świata wypada lepiej w zestawieniu zdobywców pole position: 27 wygranych czasówek daje mu siódmą pozycję, za Michaelem Schumacherem (68), Ayrtonem Senną (65), Jimem Clarkiem i Alainem Prostem (po 33), Nigelem Mansellem (32) i Juanem Manuelem Fangio (29). Jeśli natomiast chodzi o miejsca na podium, Vettel z trzydziestoma trzema na koncie dzieli 22. pozycję z m.in. Felipe Massą. Spośród aktywnych kierowców lepszymi osiągnięciami mogą się pochwalić Lewis Hamilton i Jenson Button (po 40), Rubens Barrichello (68), Alonso (71) i Schumacher (154).
Trzeba jednak pamiętać o tym, że Niemiec ma na koncie stosunkowo niewiele startów w Formule 1. Jak dotąd wystartował w 77 wyścigach, co daje mu 81. lokatę na liście najbardziej doświadczonych kierowców Grand Prix. Co ciekawe, stosunek liczby wygranych do liczby startów daje mu średnią 24,68% – wydaje się, że wygranie prawie jednej czwartej Grand Prix, w których się wystartowało, jest sukcesem, ale wystarcza to dopiero do dziesiątego miejsca na liście wszech czasów. Najlepszą skutecznością popisał się pięciokrotny mistrz świata Juan Manuel Fangio, który w latach 50. zeszłego stulecia wygrał 24 wyścigi spośród 52, w których wystartował: imponująca średnia 46,15%.
Jeśli ktoś z Was nie zamierza emocjonować się pogonią Vettela za kolejnymi rekordami i nie potrafi już się cieszyć emocjami w sezonie, który wyłonił mistrza już na początku października, cztery rundy przed zakończeniem mistrzostw świata, niech przypomni sobie sezon 2002. Michael Schumacher zapewnił sobie tytuł już w jedenastym wyścigu. Wygrana w Grand Prix Francji dała mu bezpieczną przewagę nad Juanem Pablo Montoyą, który w pozostałych do końca zmagań sześciu startach nie byłby już w stanie odrobić ponad 60 punktów straty do kierowcy Ferrari. Zawody na Magny-Cours rozegrano 21 lipca 2002 roku. To dopiero była nuda…