Zdobywając czwarty z rzędu tytuł mistrza świata, Sebastian Vettel prezentował elegancko nie jeden, lecz cztery palce.

Na pierwszy rzut oka wygląda na miłego, elokwentnego i wiecznie uśmiechniętego chłopaka z sąsiedztwa. Za kółkiem swojej wyścigowej maszyny zmienia się jednak w piekielnie szybkie zwierzę o instynkcie zabójcy, bezwzględnie dążące do celu (spytajcie Marka Webbera, on wie to najlepiej). Nieważne, czy chodzi o kolejne pole position, zwycięstwo, czy najlepsze okrążenie w wyścigu. W sumie nic dziwnego, ponieważ Sebastian Vettel doskonale zdaje sobie sprawę, że to jest jego czas, może cała epoka, więc głupio byłoby zaprzepaścić taką okazję.

Zbyt młody
Brak mi słów. Przejechałem metę i zebranie jakiejś sensownej kwestii zajęło mi całe wieki. To jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu – przyznawał Seb po zdobyciu swojej czwartej korony w Formule 1. Zaskakujące wyznanie jak na faceta słynącego z elokwencji, ale w końcu nie każdego dnia dołącza się do Juana Manuela Fangio i Michela Schumachera, do niedzieli jedynych kierowców, którzy cztery razy z rzędu sięgali po mistrzowskie laury w F1 („Schumi” nawet pięć). – Trudno znaleźć mi odpowiednią płaszczyznę. Jestem chyba zbyt młody, żeby zrozumieć, co to tak naprawdę znaczy – przyznał 26-letni fan Monty Pythona i The Beatles.

Sukcesu Vettela w Indiach można się było spodziewać, ponieważ seria jego zwycięstw trwa od wyścigu w belgijskim Spa. Pod New Delhi mistrz świata dał jednak popis, który idealnie oddaje skalę jego aktualnej dominacji. W kwalifikacjach znokautował rywali, podczas wyścigu dopełniając jedynie formalności. – Sebastian spisuje się znakomicie i obecnie nie ma równych sobie. Gdybym miał pokusić się o porównania, to umieściłbym go wśród takich sław jak Ayrton Senna i Alain Prost – skwitował osiągnięcia Vettela Niki Lauda.

Zawsze wyżej ceniłem Alonso, ale aktualnie to Sebastian jest numerem 1. Wystarczy spojrzeć na jego starty albo umiejętności kwalifikacyjne. On zawsze wyciska maksimum ze sprzętu i siebie. Przypomina mi w tym Ayrtona Sennę – stwierdził Gerhard Berger, który u boku legendy z São Paulo spędził trzy sezony w McLarenie. Vettela komplementują również rywale z toru. – Dzisiaj Sebastian zapisał swoje nazwisko wśród najlepszych kierowców w dziejach F1, obok Senny, Schumachera i całej reszty legend sportu – podkreślił Felipe Massa, a Fernando Alonso dodał: – Gratuluję mu klasy i osiągnięć. Liczby mówią wszystko.

Trochę inny palec
Dziś trudno w to uwierzyć, ale początek sezonu nie był dla Vettela spacerkiem po parku. W Australii „Głodna Heidi” (tak ochrzcił model RB9) dowiodła, że jest szybka, ale ma też duży apetyt na opony. W Malezji produkty Pirelli zeszły na dalszy plan, bo na pierwszy wypłynął zupełnie inny problem. Niemiec postanowił bowiem ujawnić bardziej mroczną stronę swojego jestestwa, wyrażającą się żądzą wygrywania za wszelką cenę, a przy okazji – jak sam wyjaśnił – ukarania swojego australijskiego kolegi za stare grzechy. – Jak wiemy, pomiędzy Markiem a Sebastianem była zadawniona uraza. I z punktu widzenia Seba, Malezja stanowiła mały rewanż – tłumaczył postępowanie mistrza świata na torze Sepang Adrian Newey.

Bez względu na kontekst całej sprawy, ignorując polecenie Multi 21 (nakazujące mu dotarcie do mety za Markiem Webberem) Vettel pokazał trochę inny palec niż zwykł to czynić po zdobyciu pole position, czy kolejnym zwycięstwie, nie tylko Australijczykowi. – To pokazuje, że w Red Bullu rządzi Vettel – skwitował całe zajście Flavio Briatore, który w podobnej sytuacji zachowałby się zupełnie inaczej niż Christian Horner.

Przełamywanie barier
To prawda, że za sukcesami Sebastiana stoi potężna machina Red Bulla z genialnym Adrianem Neweyem na czele, a zmiana charakterystyki opon Pirelli była mistrzom świata na rękę. Trzeba jednak podkreślić, że Vettel coraz więcej zawdzięcza po prostu sobie. Jego rozkwitający talent, przejawiający się rosnącą dojrzałością, pozwolił mu na wygranie wyścigów w Bahrajnie i Niemczech, gdzie za sprawą chwilowych słabości RB9 Sebastian z roli myśliwego przeobraził się w zwierzynę. W tym drugim przypadku pokazał przy okazji, że jest w stanie poradzić sobie z presją na własnym podwórku.

Wygląda również na to, że Vettel definitywnie zburzył dogmat polegający na założeniu, że nie radzi sobie z bezpośrednią walką na torze. W ostatnich miesiącach kilkakrotnie udowodnił, iż razie potrzeby potrafi rozprawić się z rywalem szybko i bezboleśnie. Znakomitym tego przykładem była Belgia, gdzie połknął Lewisa Hamiltona już na pierwszym okrążeniu, po ataku wyprowadzonym z Eau Rouge, choć miał na to cały wyścig i samochód o lata świetlne lepszy od swoich konkurentów. Na Spa Niemiec rozpoczął zresztą sekwencję sześciu kolejnych zwycięstw, którą będzie miał okazję kontynuować w Abu Zabi. I jeśli mu się powiedzie, dołączy do rekordzistów w tej kwestii – Alberto Ascariego i Michaela Schumachera.

Lepszy od Senny?
Nie ma żadnych wątpliwości, że Vettel już zapewnił sobie miejsce wśród największych gwiazd F1. Biorąc pod uwagę statystyki, więcej tytułów od aktualnego czempiona mają tylko Michael Schumacher (7) i Juan Manuel Fangio (5). Cztery korony, podobnie jak Seb, ma jeszcze Alain Prost. Wymieniany z kolei najczęściej jako numer jeden Ayrton Senna tylko trzykrotnie zdobywał czempionat. Biorąc pod uwagę wiek i osiągnięcia Vettela nieuchronnie nasuwa się pytanie, czy na naszych oczach rodzi się najlepszy kierowca wszech czasów? Bernie Ecclestone jest przekonany, że tak. – Nigdy się nie dowiemy, ile tytułów zdobyłby jeszcze Ayrton. Nie wykluczam jednak, że to Sebastian jest najlepszym kierowcą jakiego mieliśmy w F1 – oznajmił Anglik, przez cały czas pewnie pamiętając, że Vettel jest najlepszą wizytówką jego interesu.

Nieco inaczej widzi sprawę Fernando Alonso. – Opinie na ten temat są podzielone. Wielu wskazuje na Ayrtona, który zdobył jednak tylko trzy tytuły. Niektórzy sądzą, że najlepszy był Michael. Jeśli spojrzeć na liczby, powinien być numerem jeden, bo zdobył siedem tytułów i wygrał 91 wyścigów. W ostatnich latach Vettel był bliski perfekcji. Nadal wygrywa wszystko, jak leci, ale Lewis w pierwszym sezonie też był świetny, w drugim zdobył tytuł i na tym zakończył swoje wielkie sukcesy. Zobaczymy, jak Sebastian sobie poradzi, gdy nie będzie miał przewagi sprzętowej – znacząco podkreślił dwukrotny mistrz świata. Z Hiszpanem zgadza się Sir Jackie Stewart, trzykrotny mistrz F1. – Żeby pokazać, że jesteś najlepszy, musisz zdobyć tytuł nie dysponując topowym autem. Darzę Sebastiana ogromnym szacunkiem, ale bez Adriana Neweya nie byłoby w stanie osiągnąć tego, co mu się udało.

W tej akademickiej debacie każda ze stron ma swoje argumenty. Zwolennicy Vettela mogą do znudzenia rzucać rekordami swojego ulubieńca, z kolei przeciwnicy będą wyliczać, że po swoje tytuły Niemiec sięgał w aucie z innego świata, nie mając po drugiej stronie garażu rasowego rywala. W tej sytuacji warto na koniec oddać głos Adrianowi Neweyowi, jednemu z ojców sukcesów 26-latka. – Byłoby fantastycznie, gdyby Sebastian pobił rekordy Michaela, ale to nie musi oznaczać wielkości. Gdy rozmawiamy o najlepszych kierowcach w dziejach F1, padają nazwiska Ayrtona Senny, Jimego Clarka, Jackiego Stewarta, Emersona Fittipaldiego, oczywiście Michela Schumachera i Juana Manuela Fangio. A przecież większość z nich zdobyła jedynie część tego, co ma w dorobku Michael. Wielkość określają rzeczy, które trudno zdefiniować. Myślę jednak, że Sebastian jest na najlepszej drodze, aby znaleźć się wśród największych sław F1 – podsumował Newey.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here