Lewis Hamilton powetował sobie niepowodzenie z Australii: tym razem na drodze do sukcesu nie stanęła już przepalona gumowa izolacja wokół świecy zapłonowej i kierowca Mercedesa w ósmej próbie odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w Grand Prix Malezji. Perfekcyjnie rozegrał wyścig i nie pozostawił żadnych złudzeń co do tego, kto najbardziej zasłużył na 25 punktów na Sepang. – Dziś był po prostu lepszy – stwierdził drugi na mecie Nico Rosberg, który bardziej musiał dbać o obronę pozycji przed Sebastianem Vettelem, niż myśleć o walce z zespołowym partnerem.

Mercedes odniósł pierwsze podwójne zwycięstwo w „nowożytnej” historii startów fabrycznej ekipy w Formule 1 – poprzednio dokonali tego na pożegnanie z mistrzostwami świata, w Grand Prix Włoch 1955. Na Monzy triumfował Juan Manuel Fangio przed Piero Taruffim. Trzeci był Eugenio Castellotti w Ferrari, ale teraz finisz na podium jest dla Scuderii poza zasięgiem – zamiast podgryzać Red Bulla i Mercedesa, Fernando Alonso musiał się trochę napocić, żeby objechać Nico Hülkenberga w Force India. – Mam o jeden punkt mniej od Hamiltona i o dziewięć więcej od Vettela – pociesza się Hiszpan, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że pod względem tempa Ferrari jest znów w tyle.

Podczas Grand Prix Malezji realizatorzy transmisji TV zafundowali kibicom nową atrakcję: grafiki pokazujące w czasie rzeczywistym ilość wykorzystanego paliwa w samochodach czołówki. Niewielu obserwatorów, ekscytujących się na przykład dużo mniejszym zużyciem w samochodach Williamsa, zwróciło uwagę na fakt, że wartości procentowe odnosiły się do maksymalnego limitu 100 kilogramów paliwa na cały wyścig. Tymczasem niektóre zespoły skorzystały z niższego spalania na torze Sepang i zatankowały mniej benzyny przed startem, licząc na przewagę wynikającą z niższej wagi. Do wskazań z nowej grafiki FOM trzeba zatem podchodzić z dystansem.

Taki krok rozważał Mercedes, ale ostatecznie postanowiono nie ryzykować i okazało się, że w przypadku Rosberga nie było to konieczne. Z kolei Hamilton zaprezentował coś, w co wątpiło sporo osób (w tym ja): umiejętność analitycznego podejścia i szybkiego dostosowania się do sytuacji. – Podczas długich przejazdów w piątek jechaliśmy z Nico podobnym tempem, ale on mógł przejechać o jedno okrążenie więcej – mówił zwycięzca. – Dzięki tym przejazdom bardzo dużo się nauczyłem i mogłem się poprawić. Nauka to jedna rzecz, a inną sprawą jest wcielenie jej w życie. Dzisiaj się udało.

Hamilton, który jest bez wątpienia szybszym kierowcą w duecie Mercedesa, wytrącił Rosbergowi z rąk wszystkie atuty. Wiadomo, że prędkości nie da się nauczyć w jeden dzień – za to Lewis pokazał, że błyskawicznie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji i wykorzystać to, co może podpatrzeć u zespołowego partnera.

Suche wyniki wskazują na to, że wyścig w Malezji był dla Mercedesa spacerkiem, ale nowy wicelider punktacji nie ma złudzeń co do tego, że Red Bull już niedługo zacznie mocniej naciskać. Na razie „Srebrne Strzały” cieszą się z przewagi mocy, która według niektórych źródeł sięga nawet 80 koni mechanicznych. Pod płaszczykiem prac nad niezawodnością Renault może jednak wprowadzać zmiany w jednostkach napędowych – minusem będzie jedynie to, że pozostali producenci muszą otrzymać szczegółowe informacje na temat modyfikacji.

Oglądałem wskazania GPS i w łukach [Red Bulle] są dokładnie tak samo szybkie jak my. Nie mam wątpliwości, że Renault poprawi silnik [jednostkę napędową] i wtedy obejrzycie bardzo zacięte wyścigi między nimi i nami – powiedział Hamilton. Na razie może się cieszyć z przewagi sprzętowej, ale wkrótce Vettel i Daniel Ricciardo mogą zacząć stawiać bardziej zacięty opór.

Ci, którzy narzekają na brak walki o czołowe pozycje, powinni przyjrzeć się temu, co działo się za plecami kierowców Mercedesa. Ricciardo bardzo ładnie rozegrał start (choć najlepszym refleksem, na granicy falstartu, popisał się Vettel) i pierwsze zakręty. Jadący na dwa postoje Hülkenberg toczył „korespondencyjny” pojedynek z Alonso – a taktyka Ferrari powodowała reakcję łańcuchową w czołówce. Zjazd Hiszpana wywoływał w odstępach jednego okrążenia pit stopy jadących przed nim Ricciardo, Vettela, Rosberga i Hamiltona – normalna reakcja na próbę „podcięcia” strategii wcześniejszą zmianą opon na świeższe.

Przy drugim postoju Alonso, kiedy już było jasne, że Hülkenberg próbuje jechać na dwa pit stopy, założono Hiszpanowi twarde ogumienie – po to, aby w końcówce kierowca Ferrari miał przewagę nad rywalem, zmuszonym do jazdy na zużytej twardej mieszance. Tak samo postąpił Red Bull w przypadku Ricciardo, choć oczywiście Australijczyk nie mógł już z tego skorzystać.

Klątwa „drugiego” Red Bulla
Błąd mechanika przy trzecim zjeździe okazał się bardzo kosztowny w skutkach: Ricciardo zostanie cofnięty o 10 pól startowych w Bahrajnie. To pokłosie zeszłorocznego incydentu, także z udziałem Red Bulla, w którym poszkodowany został operator kamery, uderzony źle dokręconym kołem. Wiem, że dla wielu z Was ukaranie kierowcy jest pozbawione sensu, ale z bezpieczeństwem nie ma żartów i nakładanie samych kar finansowych na zespół niewiele by zmieniło.

Jeśli chodzi o sam incydent, mechanik z kluczem zorientował się, że nakrętka została źle dokręcona i chciał ją „dobić”, ale przed drugim przyłożeniem klucz pneumatyczny przestawił się już w tryb odkręcania i jego zabieg przyniósł odwrotny skutek… Klątwa drugiego kierowcy Red Bulla?

Podczas wyścigu sędziowie nałożyli także dwie nowe kary: 5-sekundowy postój na stanowisku serwisowym przed rozpoczęciem prac przy samochodzie. Otrzymali je Kevin Magnussen i Jules Bianchi – moim zdaniem w obu przypadkach było to mocno dyskusyjne. Kierowca McLarena dostał karę za uszkodzenie skrzydłem prawej tylnej opony w samochodzie Kimiego Räikkönena, ale tak naprawdę młody Duńczyk niewiele mógł zrobić, żeby zapobiec zawadzeniu o koło rywala, zjeżdżającego mu przed nosem do wewnętrznej.

Z kolei Bianchi na hamowaniu do Zakrętu 4 na pierwszym okrążeniu miał już przebitą tylną oponę (winowajcą był Jean-Eric Vergne) i z tego powodu nie zdołał opanować auta, obrócił się i wpadł na Pastora Maldonado. Magnussen i Bianchi otrzymali dodatkowo po dwa punkty karne – tak samo jak Valtteri Bottas za blokowanie Ricciardo w Q2.

Napięcia w Grove
Wreszcie temat poleceń zespołowych w Williamsie: na początku wyścigu Bottas posłuchał inżyniera, który zabronił mu atakowania Felipe Massy. Brazylijczyk utknął za uszkodzonym McLarenem Magnussena i chociaż Valtteri czuł, że może wyprzedzić ich obu, posłusznie trzymał się radiowych wytycznych.

W końcówce stawką było szóste miejsce, okupowane przez Jensona Buttona. Znów Massa jechał z przodu i zespół postanowił dać szansę Bottasowi – na świeższych oponach. Felipe, choć dodatkowo zmagał się ze zbyt wysoką temperaturą silnika, nie przepuścił zespołowego partnera. Jeśli można mieć o coś pretensje do zespołu, to tylko o sformułowanie użyte przez inżyniera wyścigowego Massy.

Tyle, że znów wielu obserwatorów zapomina o tym, że w eter puszczane są tylko nieliczne wycinki rozmów radiowych, nierzadko z opóźnieniem. Felipe zignorował kilka komunikatów, w których mowa była o stanie opon, strategii i tym podobnych rzeczach. Z kolei Valtteri zachował się lojalnie do samego końca, bo dwa okrążenia przed końcem zameldował, że może skutecznie zaatakować Massę i spytał o pozwolenie – nie otrzymał go, bo byłoby już za późno, żeby wyprzedzić także Buttona. Fin posłuchał zespołu i nie atakował już partnera.

Spotkałem się już z opiniami, że skoro Bottas był szybszy od Massy, to powinien był go wyprzedzić. Tak, tylko odpowiedzialny zawodnik, jakim niewątpliwie jest Valtteri, nie będzie stawiał wszystkiego na jedną kartę i atakował zespołowego partnera tak jak każdego innego rywala. Wiem, że wielu kibicom nie podobają się polecenia zespołowe w Formule 1 i sam bym wolał, żeby walka toczyła się jedynie między kierowcami na torze, ale mimo wszystko jest to sport zespołowy. Interesy ekip są najważniejsze, bo gdyby nie one, to zawodnicy mogliby sobie powalczyć co najwyżej na PlayStation. Mamy w stawce 11 zespołów, z czego większość zresztą ledwo przędzie, a kierowców na poziomie nie gorszym od najsłabszego aktualnego zawodnika można od ręki wymienić przynajmniej stu. Dostrzegacie, kto tu rozdaje karty? Zresztą polecenia zespołowe są starsze od samej Formuły 1 i walka z wiatrakami nic tu nie da – i tak wolę, jak wszystko odbywa się jawnie, a nie jak za czasów oficjalnego zakazu team orders.

Na sam koniec proponuję Wam jeszcze jeden stały element wyścigowych podsumowań, który znacznie ułatwi mi późniejsze układanie „not za styl” na półmetku i na końcu sezonu. W tym sezonie będę na bieżąco oceniał postawę wszystkich kierowców w dziesięciostopniowej skali, oczywiście z zachowaniem pełnej subiektywności. Noty z krótkim komentarzem znajdziecie w podsumowaniach każdego weekendu, a na początek oczywiście podwójna porcja, razem z zaległą Australią.

NOTY ZA STYL: GP MALEZJI 2014
Vettel: 8
W zasadzie więcej nie dało się zrobić, choć w czasówce było bardzo blisko do pole position. Notę wypada też obniżyć za start i pierwsze okrążenie, bo mógł napsuć krwi Rosbergowi.

Ricciardo: 7
Tym razem wyraźnie słabsze kwalifikacje, za to świetny pokaz na starcie i pierwszych okrążeniach. Recepty na Vettela jednak nie miał, nie mówiąc już o Mercedesach.

Hamilton: 10
Komentarz chyba zbędny. Absolutna dominacja i spokój w drodze po 23. zwycięstwo w karierze. Więcej nie dało się zrobić.

Rosberg: 8
Druga z rzędu porażka w kwalifikacjach – nie tylko z zespołowym partnerem, ale też z Red Bullem. Solidna rehabilitacja w wyścigu.

Alonso : 8
Więcej chyba nie dało się ugrać. Bez dramatu, ale i bez szału.

Räikkönen: 6
Znów wyraźnie słabszy weekend niż zespołowego kolegi. Dalsza pozycja startowa oznaczała kłopoty po starcie, z których się już nie wygrzebał.

Grosjean: 7
Ukończenie wyścigu, do tego tuż za punktowaną dziesiątką, powinno w przypadku Lotusa oznaczać maksymalną notę. Nie przesadzajmy jednak, trzeba odjąć punkty za błąd taktyczny w Q2. W wyścigu raczej anonimowo.

Maldonado: 5
Ugrzęźnięcie w Q1 zrzucił na kraksę Ericssona, ale wcześniej miał ponad kwadrans na uzyskanie bezpiecznego czasu. Kolejny bezbarwny, urozmaicony defektami weekend – bez przebłysków.

Button: 7
Błąd taktyczny w Q3 i kolejna porażka z nowicjuszem Magnussenem. W wyścigu najsłabsze tempo spośród wszystkich użytkowników Mercedesa. Na plus defensywna jazda i wynik lepszy niż forma.

Magnussen: 6
Plus za kwalifikacje i tempo w drugiej fazie wyścigu, ale nie równoważy to minusa za kolizję z Räikkönenem. Nie widziałem w niej 100% winy Kevina, ale można było jej uniknąć.

Hülkenberg: 9
Kolejny występ, w którym niewiele brakowało do ideału. Wyższą notę dostałby tylko za podium, ale nawet piąta lokata zdaje się wykraczać poza możliwości samochodu Force India.

Pérez: 5
Nie wystartował w wyścigu po awarii oprogramowania skrzyni biegów, ale postawa z treningów i kwalifikacji (znów wyraźna porażka z Nico) nie napawają optymizmem przed resztą sezonu – i kariery.

Sutil: 4
Anonimowy wyścig zakończony defektem, poprzedzony beznadziejnymi kwalifikacjami. Rozumiem, że Sauber ma „nadwagę”, ale wiele ekip zmaga się z podobnym problemem. Odpadnięcie w Q1 – bez komentarza.

Gutiérrez: 6
Całkiem solidny występ na tle bardziej doświadczonego zespołowego partnera: lepsze kwalifikacje, wyścig już na zbliżonym poziomie.

Vergne : 7
Znów błysnął w kwalifikacjach i wszedł do Q3, ale na tle dużo młodszego zespołowego partnera można wymagać więcej niż niecałych 0,3 sekundy. Problem z silnikiem na starcie nie usprawiedliwia jego roli w bałaganie na pierwszym okrążeniu.

Kwiat: 8
Drugi raz z rzędu młody Rosjanin melduje się w punktowanej dziesiątce. Australia była pierwszą jaskółką, tu mamy potwierdzenie: mogą być z niego ludzie.

Massa: 7
Przez cały wyścig słabo radził sobie z McLarenami (najpierw z Magnussenem, potem z Buttonem). Szybszy od zespołowego partnera w kwalifikacjach, ale w niedzielę został negatywnym bohaterem.

Bottas: 7
Kwalifikacyjna porażka z Massą i kara za blokowanie Ricciardo obniżają notę. Niezłe tempo w wyścigu.

Bianchi: 6
Niezłe kwalifikacje, ale wyścig skończony niedługo po starcie: zamieszanie, za które otrzymał karę, niekoniecznie było jego winą, ale sędziowie uznali inaczej.

Chilton: 5
Śrubuje rekord w dojeżdżaniu do mety z rzędu, ale jakoś brakuje przy tym fajerwerków. Tym razem wolniejszy od Bianchiego w czasówce.

Kobayashi: 8
Właśnie po to Caterham zatrudnił Kobayashiego. Słabiutkie auto przewijało się w okolicach 10. miejsca, a finisz na 13. pozycji nie oddaje jego postawy – do tego w piątek przejechał tylko 5 okrążeń.

Ericsson: 6
Pierwszy ukończony wyścig w karierze, do tego przed mistrzem dojeżdżania do mety, Chiltonem. Notę obniżają kwalifikacje i kraksa pod koniec Q1 po głupim błędzie”.

ZALEGŁE NOTY ZA STYL: GP AUSTRALII 2014
Vettel: 6
Ricciardo: 9
Hamilton: 9
Rosberg: 9
Alonso: 7
Räikkönen: 5
Grosjean: 6
Maldonado: 5
Button: 6
Magnussen: 10
Hülkenberg: 7
Pérez: 4
Sutil: 6
Gutiérrez: 4
Vergne : 8
Kwiat: 9
Massa: 6
Bottas: 7
Bianchi: 5
Chilton: 6
Kobayashi: 7
Ericsson: 6

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here