Walka o miejsca na podium w Grand Prix Europy pokazała, jak to fajnie jest mieć w zespole szybkiego partnera. Sebastian Vettel nie musiał za bardzo przejmować się poczynaniami Fernando Alonso, bo ten miał pełne ręce roboty w rywalizacji z Markiem Webberem.
Niestety, Hiszpan nie mógł za bardzo liczyć na asystę i pomoc ze strony Felipe Massy. Popisy Brazylijczyka skończyły się po pierwszym dohamowaniu, gdzie po wykonaniu rakietowego startu drugi kierowca Ferrari próbował odebrać pozycję Webberowi. Mądry atak od zewnętrznej w wykonaniu Alonso pozwolił mu jednak awansować na trzecie miejsce. Massa próbował się jeszcze trzymać czołowej grupki, ale po dość późnym zjeździe na pierwszą zmianę opon całkowicie stracił kontakt z pierwszą trójką i spadł za Lewisa Hamiltona.
W grze o podium pozostało zatem trzech uczestników. Po pierwszej rundzie wizyt w boksach, na szesnastym okrążeniu Vettel miał 2,4 sekundy przewagi nad Webberem, który z kolei wyprzedzał Alonso o półtorej sekundy. Pięć kółek później Hiszpan poradził sobie z rywalem na dohamowaniu do Zakrętu 12. Tracił po tym manewrze niecałe trzy sekundy do lidera i w tym momencie rozpoczął się fascynujący spektakl, podkreślający możliwości całej pierwszej trójki. Vettel, pozbawiony ochronnej tarczy w postaci zespołowego kolegi, nie miał wyboru i podkręcił tempo. Alonso próbował go ścigać, a Webber chciał utrzymać się jak najbliżej tylnego skrzydła Ferrari, aby spróbować szczęścia przy drugiej zmianie ogumienia.
Udało się – na 28. okrążeniu Australijczyk zanurkował do boksu i „podciął” Alonso wcześniejszą zmianą na kolejny komplet miękkich opon. Ferrari skopiowało manewr rundę później, ale to już nie wystarczyło – potencjał świeżego ogumienia na okrążeniu wyjazdowym został wykorzystany i Webber znów znalazł się przed rywalem.
Zjazd na drugą zmianę kół był momentem, w którym Ferrari musiało zareagować na manewr Webbera. Nawet gdyby Hiszpan był w stanie regularnie zbliżać się do Vettela, i tak trzeba było „pokryć” strategię drugiego kierowcy Red Bulla. Nie mógł nawet spróbować wywrzeć większej presji na liderze i sprawdzić, czy w przypadku Vettela gwałtowne załamanie formy opon nie nastąpiłoby wcześniej niż w jego Ferrari. Zjazd Australijczyka niejako wymusił zmianę ogumienia u Alonso, dzięki czemu Vettel mógł spokojnie i bez stresu zjechać na swój pit stop okrążenie później.
Kolejne dziesięć okrążeń było pokazem niezwykle równej i szybkiej jazdy całej trójki. W okolicach 40. okrążenia Vettel zaczął zyskiwać trochę więcej nad goniącym go duetem i wtedy Webber zdecydował się na ostatnią zmianę kół – na twardszą mieszankę „pośrednią”. Czasy sektorów na okrążeniu wyjazdowym pokazały jednak, że zużyte miękkie ogumienie w samochodach Vettela i Alonso pozwala uzyskiwać minimalnie lepsze czasy. Decyzja Australijczyka, która zresztą jego własnym zdaniem pozbawiła go szans na drugą lokatę, okazała się zatem przedwczesna. Czasy okrążeń Vettela na tym etapie wyścigu pokazywały, że miękkie opony są jeszcze w całkiem niezłej formie.
Perfekcyjnie wykorzystał to Alonso, który zamiast myśleć o zagrożeniu Vettelowi, musiał się skupić na wywalczeniu drugiej pozycji. Trzy okrążenia więcej na miękkich oponach wystarczyły – tym razem Webberowi nie udało się „podciąć” Hiszpana i taktyczna walka dobiegła końca. Wcześniejsze treningi pokazały, że na twardszych oponach Ferrari spisuje się gorzej od Red Bulla, zatem gdyby nie błąd taktyczny Australijczyka, Alonso miałby problem z odzyskaniem drugiej lokaty w walce na torze. Oczywiście późniejszy defekt skrzyni biegów w Red Bullu nie był czymś, co brano pod uwagę przy podejmowaniu decyzji strategicznych.
Biorąc pod uwagę radość Alonso po zdobyciu drugiego miejsca można śmiało wątpić, czy kierowca Ferrari byłby w stanie powalczyć z Vettelem, gdyby nie toczone przez cały wyścig potyczki z jego zespołowym kolegą. Tempo mistrza świata bywało momentami fenomenalne i trudno było nie odnieść wrażenia, że mimo niewielkich różnic czasowych w czołówce, Sebastian spokojnie kontroluje wyścig. Osobiście bardzo się cieszę, że mimo wprowadzonych przez FIA korekt w przepisach, których celem wydawało się być przede wszystkim spowolnienie Red Bulla, mistrz świata i tak kolejny raz pokazał palec. Nudzie na torach mówimy zdecydowane „nie”, ale nie można zmieniać przepisów w trakcie gry tylko po to, aby stworzyć warunki do bardziej zaciętej rywalizacji.
Zastanawiam się tylko, czy humor w austriackiej ekipie byłby równie różowy, gdyby w niedzielne popołudnie na ulicach Walencji w kokpitach Ferrari zasiadło dwóch kierowców kalibru Alonso, potrafiących krzyżować szyki Red Bullom. Wówczas Webber nie miałby takiego łatwego życia w roli „wabika taktycznego” na Hiszpana. Cóż, pofantazjować można, ale prawdą jest, że dwóch (w miarę posłusznych) kierowców podobnie wysokiej klasy w jednym zespole może ze sobą ładnie współpracować. Niekoniecznie zresztą za swoją pełną wiedzą i aprobatą: wystarczy, że będą słuchać swoich inżynierów wyścigowych.