Strażacy z Maranello musieli pomiędzy Brazylią i Abu Zabi zagasić kolejny pożar. Ja nie mam wątpliwości, kto bardziej nabroił na Interlagos. Obaj zawodnicy Scuderii mają w tym sezonie swoje za uszami, ale po pierwsze więcej należy wymagać od Sebastiana Vettela – jako kierowcy o znacznie większym doświadczeniu, pomijając już zimowe „namaszczenie” go na lidera ekipy – a po drugie to on zjechał w lewo, zawadzając o samochód Charles’a Leclerca.

Widziałem rzekome dowody na to, że kierowca z Monako odbijał w prawo (skręcona kierownica na zamrożonym obrazku z kamery pokładowej), ale proponuję zobaczyć nagranie – jedzie na wprost, a ruchy kierownicą wynikają z nierówności na torze. Równie dobrze mogę zaprezentować ujęcie, na którym widać, jak kierowcy Williamsa walczą z Ferrari albo Mercedesem.

Przekaz płynący z Maranello jest oczywiście jasny: pełna harmonia, kierowcy świetnie dogadują się ze sobą i oczywiście nie można dopuszczać w przyszłości do powtórek tak głupich sytuacji. Nie jest to jednak pierwszy tegoroczny problem na linii między obiema stronami garażu. Zakładam, że nie ostatni w historii współpracy tych zawodników – ale z punktu widzenia Ferrari najlepsze w tym wszystkim jest to, że do kolizji doszło jeszcze w tym sezonie. Lepiej mieć to za sobą i odbyć wszystkie trudne rozmowy w sytuacji, w której nie toczy się żadna walka o ważne cele w mistrzostwach. Na Interlagos ucierpieli przede wszystkim sami kierowcy, pozwalając Maksowi Verstappenowi na przejęcie trzeciej lokaty w mistrzostwach. Zresztą dlatego Scuderia pozwoliła im na walkę – co generalnie okazało się błędem.

– Sebastian mógł nie zjeżdżać tak bardzo w lewo, a ja mogłem bardziej się postarać, żeby uniknąć go, kiedy zjeżdżał w lewo – mówił Leclerc w Abu Zabi. Chwilę później, w odpowiedzi na kolejne pytanie podczas konferencji prasowej, wymienił właśnie Brazylię jako swój najgorszy wyścig w sezonie. Na drugim miejscu podał Monako – i na tym poprzestał, mimo że poproszono go o pierwszą piątkę najgorszych wyścigów.

Vettel nie mógł opowiedzieć swojej wersji zdarzeń, bo z powodu narodzin trzeciego dziecka nie przybył do Abu Zabi na czas. Warto jednak zwrócić uwagę, jak subtelnie Leclerc daje do zrozumienia, kto tu bardziej napsocił. Z Vettelem rozmawiał przez telefon, a z Mattią Binotto rozmówił się podczas wizyty w symulatorze.

– Odbyliśmy indywidualne rozmowy w obrębie naszej trójki – przyznaje szef Ferrari. – Moim zdaniem rozumieją, że to, co się wydarzyło, jest nie do zaakceptowania. Wiemy, jak zostawić to za sobą.

Binotto stara się także podkreślić dobre relacje wewnątrz ekipy. – Prawda jest taka, że dobrze razem się bawią, podoba im się dobra i harmonijna współpraca – mówi. – Możecie myśleć, że są skonfliktowani na torze, ale tak nie jest. Na przykład pamiętam, jak po kontrowersjach z Rosji razem siedzieliśmy w restauracji w Japonii, dobrze się bawiąc. Zabierali sobie telefony [Leclerc i Vettel], żeby zobaczyć, jakie mają zdjęcia.

Jeśli tak jest w rzeczywistości, to sądzę, że balans jest tu po niewłaściwej stronie. Zespół traci punkty i wyniki przez dwóch doskonale bawiących się ze sobą kierowców, ale lepiej by było, gdyby zawodnicy byli skuteczni – a prywatnie mogą sobie drzeć koty do woli. Nic bowiem z tej harmonii nie wynika i lepiej dla Ferrari, gdyby w sezonie 2020 to się zmieniło.

2 KOMENTARZE

  1. Nic się nie zmieni, nie bądźmy naiwni. Sebastian ma podrażnione ambicje i nie umie przegrywać, jak każdy Niemiec, który walczył o tytuły. Schumacher miał swoje brudne gierki jak specjalne parkowanie w Monako albo Rosberg, który rzuca czapeczkami w GP USA mimo, że przegrał ten wyscig w wyniku swojego błędu. W Austrii zapomniał skręcić. Vettel to samo, łamanie ustalonych zasad jak Malezja 2013 czy Rosja 2019 czy wielokrotnie puszczone nerwy – niszczenie wag FIA czy przeklinanie na Charliego…

  2. Już pora najwyższa, by fotel Vettela
    Przestał być w końcu fotelem lidera
    Gdy na stacji paliw opodal L’Eclerca
    Promocja jest i konkurencja wymięka
    ;p

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here