Na fali telewizyjnych wspomnień najlepszych wyścigów z udziałem Roberta Kubicy zapraszam do lektury podsumowania Grand Prix Australii 2010, które przygotowałem dla dziennika „Rzeczpospolita”.
__

W pełnym emocji wyścigu na ulicznym torze w Melbourne Robert Kubica zachował zimną krew i po bezbłędnej jeździe wpadł na metę na drugiej pozycji. Kierowca Renault uległ tylko mistrzowi świata Jensonowi Buttonowi.

Po przeraźliwie nudnym wyścigu w Bahrajnie zawody w Parku Alberta przyniosły ukojenie dla kibiców, którzy martwili się brakiem akcji na torach Formuły 1. W Melbourne nie zabrakło kolizji, efektownych pościgów i pojedynków, pechowych defektów, majstersztyków i wpadek taktycznych oraz triumfu kierowców, na których przed wyścigiem nikt nie stawiał.

Decydujący wpływ na rozstrzygnięcia w drugiej tegorocznej rundzie mistrzostw świata miała mżawka, która kwadrans przed startem przeszła nad Parkiem Alberta. Dwudziestu czterech kierowców rozpoczęło niedzielną rywalizację na mokrej nawierzchni. Nie od dziś wiadomo, że na śliskim torze opanowanie maszyny o mocy grubo przekraczającej 750 koni mechanicznych nie jest łatwym zadaniem, nawet dla herosów wyścigowych zmagań. Zimną krew i stalowe nerwy zachowali nieliczni – w tym Kubica, który po atomowym starcie z dziewiątej pozycji jeszcze przed pierwszym hamowaniem wyprzedził dwóch rywali.

Świetnie z piątej pozycji wystrzelił także Felipe Massa, który wpadł w pierwszy zakręt na drugiej pozycji, pomiędzy kierowcami Red Bulla. Za nimi rozpętał się chaos z udziałem trzech mistrzów świata. Michael Schumacher zaatakował od zewnętrznej Fernando Alonso. Kierowca Ferrari zjechał w prawo i trafił wprost pod koła Jensona Buttona. Czerwony samochód Hiszpana zawirował po torze, uderzając w Mercedesa Schumachera.

Na zamieszaniu najwięcej skorzystał Kubica, który przebił się na czwarte miejsce. Alonso i Schumacher spadli na koniec stawki. Dwa zakręty później panowanie nad pozbawionym w wyniku kolizji przedniego skrzydła Sauberem nie zapanował Kamui Kobayashi. Biało-grafitowy samochód niczym bezwładny pocisk wpadł w składające się w trzeci zakręt wyścigówki Sébastiena Buemiego i Nico Hülkenberga. Sędziowie wysłali do akcji samochód bezpieczeństwa, aby porządkowi mogli posprzątać rozbite auta.

Rywalizację wznowiono po kilku okrążeniach. Tor przesychał coraz bardziej, a pierwszym odważnym, który zdecydował się na zmianę opon, był jadący na siódmej pozycji Button. Późniejszy zwycięzca tuż po wyjeździe z pasa serwisowego bezradnie ślizgał się na gładkim ogumieniu, odwiedzając nawet pobocze na trzecim zakręcie. Opony szybko się jednak rozgrzały i dobre czasy Anglika zasygnalizowały pozostałym, że trzeba także zjechać na zmianę. Dzięki błyskawicznej, trwającej niespełna 5 sekund wymianie wszystkich czterech kół, Kubica wyjechał na tor przed Massą. Z przodu taktycy Red Bulla najwyraźniej zaspali i ściągnęli swoich kierowców jedno (Vettel) i dwa (Webber) okrążenia po czołówce.

Vettel utrzymał co prawda prowadzenie, ale jego australijski kolega z ekipy stracił dużo czasu na dodatkowym okrążeniu z przegrzewającymi się oponami deszczowymi i wrócił na tor na szóstej pozycji. Tymczasem Button wykorzystał swoje rozgrzane ogumienie i wyprzedził Kubicę. Pasjonującą walkę o piątą lokatę toczył jadący niezbyt szybkim tempem Massa, desperacko broniący pozycji przed Webberem, Lewisem Hamiltonem i odrabiającym straty z pierwszego okrążenia Alonso. Mimo drobnej kolizji z Webberem zwycięsko z zażartej rywalizacji wyszedł Hamilton. Anglik jechał jak w transie i rzucił się w pogoń za Kubicą, który z kolei nie mógł utrzymać dystansu do Buttona. Mistrz świata przejął prowadzenie, kiedy Red Bull prowadzącego Vettela wylądował na poboczu. – Skończyły się hamulce – meldował przez radio Niemiec. Dwa tygodnie temu w Bahrajnie zwycięstwa pozbawiła go wadliwa świeca zapłonowa, teraz w drodze po wygraną zatrzymała go pęknięta tarcza hamulcowa.

Button spokojnie kontrolował przebieg wyścigu, a za nim Kubica musiał się bronić przed atakami dużo szybszego Hamiltona. Po kilku okrążeniach spędzonych z nosem pod tylnym skrzydłem samochodu Polaka, bezradny kierowca McLarena zjechał na pas serwisowy po nowy komplet ogumienia. Do pierwszej czwórki awansowali obaj kierowcy Ferrari i w końcówce Kubica miał lusterka wypełnione czerwienią samochodu Massy. Wytrzymał jednak presję i dowiózł do mety pierwsze w tym sezonie punkty, które po dwóch wyścigach dają mu szóstą lokatę w mistrzostwach świata. Polak traci 19 punktów do wciąż prowadzącego Alonso, który po wspaniałej pogoni z końca stawki dojechał do mety tuż za podium. W porównaniu z nim blado wypadł Schumacher, który zdobył zaledwie punkcik za dziesiąte miejsce.

Po wyścigu Hamilton nie szczędził słów krytyki pod adresem swojej strategii – pierwsza czwórka dojechała do mety na jednym komplecie gładkich opon, a były mistrz świata wykonał dodatkowy zjazd do boksu. W końcówce dogonił co prawda walczący o drugą lokatę tercet, ale kolejna kolizja z równie szybkim Webberem (także dwa razy zmieniał opony) zepchnęła go na szóstą lokatę. Trudno o większy kontrast: taktyczny majstersztyk z wczesną zmianą opon otworzył Buttonowi drogę do pierwszego zwycięstwa w barwach McLarena, a jego partner z zespołu po dodatkowym zjeździe do boksu stracił szansę na podium.

Po wyścigu Kubica nie ukrywał, że w normalnych warunkach nie miałby szans na walkę z czołówką. Najszybsze są wciąż samochody Red Bulla, ale Vettel i Webber ani razu nie stanęli jeszcze na podium i zdobyli łącznie tyle punktów, ile Kubica. Za tydzień Polak powalczy o kolejne punkty na torze Sepang. Na długich łukach malezyjskiego toru kiepska aerodynamika samochodu Renault może oznaczać, że strata do czołówki będzie większa, ale inżynierowie już zapowiadają nowy pakiet modyfikacji, mający poprawić aerodynamikę w Renault R30.

ROBERT KUBICA PO WYŚCIGU:
Jak ułożył się twój wyścig po fantastycznym starcie i awansie z 9. miejsca na czwarte?
Nie było łatwo, musieliśmy zmagać się z dogrzewaniem opon. Kiedy zobaczyliśmy, że Jenson uzyskuje dobre czasy na slickach, zjechaliśmy od razu na zmianę opon. Nasi mechanicy wykonali fantastyczną robotę i w alei serwisowej wyprzedziłem Felipe. Jenson był jednak dużo szybszy, miał już rozgrzane opony. Był bardzo szybki na prostych, a ja nie byłem pewien warunków na pierwszym okrążeniu na slickach. Trudno było zatem bronić się przed Jensonem.

Czy od początku zakładałeś tylko jedną zmianę opon?
Najpierw myślałem, że będziemy zjeżdżać jeszcze raz. Potem zużycie ogumienia bardzo wzrosło i zapytałem przez radio, czy planujemy jeszcze jeden zjazd. Powiedzieli mi, że jeśli się uda, to nie zjeżdżamy. Zadbałem więc bardziej o opony. Z drugiej strony mocno atakował mnie Lewis. Szybko mnie dogonił, a potem… nie wiem, zdecydował się zjechać. Potem dopadł mnie Felipe i musiałem dbać o opony, ale także utrzymywać dobrą prędkość i dowieźć drugie miejsce do mety.

To twój pierwszy ukończony wyścig w Melbourne i od razu podium…
Niestety, Australia nigdy nie była dla mnie szczęśliwa. Co roku byłem bardzo szybki i w dwóch poprzednich wyścigach mogłem skończyć na podium, ale dwa wypadki przekreśliły te szanse.

Czy jesteś zaskoczony drugą pozycją?
Po tym, co działo się wczoraj, to tak. Przed sezonem, chyba po dwóch testach, zadzwoniłem do mojego przyjaciela i powiedziałem: „Myślę, że w Australii możliwe będzie podium”. To było dwa miesiące temu. Oczywiście chcieliśmy zdobyć miejsce na podium dzięki naszej szybkości. Wczoraj przekonaliśmy się, że nasze tempo znacznie odstaje od czołówki, ale w tym dziwnym wyścigu byliśmy w stanie nadrobić wiele pozycji i zająć drugie miejsce.

Trudno było utrzymywać za sobą Massę?
Większe zagrożenie stanowił Hamilton. Był o wiele szybszy ode mnie. Wiedziałem jednak, że jeśli nie popełnię błędu, to będzie mu ciężko mnie wyprzedzić. Byłem zaskoczony, kiedy Hamilton zjechał do boksu. Najpierw pomyślałem, że dostał karę, bo zjazd do boksu w tym momencie wydawał mi się dziwny. Dobrze się złożyło, bo mogłem skupić się na oszczędzaniu opon. Jechałem swoim tempem i nie musiałem koncentrować się na patrzeniu w lusterka i blokowaniu go. To znacznie ułatwiło mi wyścig. Musiałem oszczędzać opony. Felipe szybko mnie dogonił, ale wiedziałem, że samochody z tyłu będą miały jeszcze większe problemy z ogumieniem. Dobrałem zatem takie tempo, które uważałem za rozsądne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here