Debiutant w stawce nigdy nie ma łatwo, ale dzięki współpracy z Ferrari ekipa Haas może w tym sezonie pozytywnie zaskoczyć.

Zespół Haas zaliczył bardzo udaną pierwszą turę testów w Barcelonie, wykonując m.in. pierwszą pełną symulację wyścigu. To godny uwagi wyczyn, bo jak świetnie wiemy, nie wszyscy debiutanci w ostatnich latach byli w stanie pracować na tak solidnym poziomie już podczas pierwszych testów. Pomijając nawet przypadek poprzedniej ekipy rodem z USA, która nawet nie stanęła do rywalizacji, los świeżych ekip z sezonu 2010 wcale nie był różowy. Jak to zresztą przypomniał ostatnio Karun Chandhok, ówczesny kierowca HRT, jego zespół składał samochody dopiero w Bahrajnie, w garażach przed pierwszym wyścigiem sezonu.

Oczywiście w dużej mierze zasługą porządnego startu jest rozciągnięta do granic możliwości współpraca z Ferrari: poza układem napędowym Scuderia dostarcza wszystko, co nie jest objęte restrykcjami (zresztą złagodzonymi w ostatnim czasie). Projekt i budowę nadwozia powierzono włoskiej Dallarze. Gene Haas zna smak sukcesu z amerykańskich wyścigów – tam jego zespół dwa razy wygrywał mistrzostwa NASCAR – ale świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że w Formule 1 tak różowo nie będzie.

Do tego druga tura testów rozpoczęła się od serii awarii: we wtorek Esteban Gutiérrez przejechał tylko 23 okrążenia z powodu awarii elektryki, a nazajutrz utknął w garażu po pojedynczym okrążeniu instalacyjnym (tym razem zawiniła turbosprężarka, która z powodu zbyt wysokich obrotów musiała zostać prewencyjnie wymieniona).

– Oczywiście to frustrujące, ale mamy za sobą bardzo udaną pierwszą turę testów. Wszyscy chyba byli przekonani, że czekają nas same problemy i awarie – mówi Haas i przyznaje, że Formuła 1 to jednak ogromny kontrast z wyścigami, w które angażował się do tej pory.

– Nie jesteśmy już w Karolinie Północnej [tam swoją siedzibę ma ekipa Stewart-Haas Racing] – śmieje się Amerykanin. – Już to zrozumiałem, poziom Formuły 1 jest fascynujący. Nawet wielu kibiców nie zdaje sobie z tego sprawy, jak skomplikowane i wyrafinowane są te samochody. Ja też nie wiedziałem na przykład, jak trudna jest praca z układem hamulcowym i w jak wąskim oknie wszystko musi operować.

– Rzuciliśmy się na głęboką wodę, ale to jedyny sposób – podsumowuje właściciel najmłodszej ekipy w stawce. Jak dotąd przebieg testów wskazuje na to, że walka w środku stawki może być w tym roku wyjątkowo zacięta, a oprócz doświadczonych ekip pokroju Saubera czy Toro Rosso oraz uznanej marki Renault będzie się w niej liczył także nowicjusz. Mimo serii awarii – bo wiadomo, że lepiej z nimi walczyć podczas testów niż później w wyścigach. Można chyba obstawiać, że Haas nie zakończy sezonu z zerowym dorobkiem punktowym.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here