Przed Kubą Giermaziakiem pracowity rok: trzymamy kciuki nie tylko za poprawę pozycji w mistrzostwach Porsche Supercup, ale także za zapowiadane testy w Formule 1.

Sobotnia Gala Mistrzów Sportu przyniosła pozytywne wieści dla kibiców sportów motorowych w Polsce. Ósme miejsce Jarosława Hampela w Plebiscycie Przeglądu Sportowego i TVP oraz przyznanie nagrody „Odkrycie Roku” Kubie Giermaziakowi to miłe jaskółki, które – miejmy nadzieję – zwiastują nadejście wiosny, jeśli chodzi o postrzeganie „silnikowych” dyscyplin sportu w masowej świadomości polskich kibiców. Do wszelkiego rodzaju konkursów czy plebiscytów tego typu należy zawsze podchodzić z pewnym dystansem – czy możliwe jest porównanie sukcesu w nieporównywalnych dyscyplinach sportu? – niemniej jednak wyniki zawsze są pewnym wykładnikiem popularności danego sportowca.

Choć „nasi” kierowcy rajdowi czy żużlowcy mają na koncie szereg międzynarodowych sukcesów, lista tych, którym udało się opuścić Galę Mistrzów Sportu ze statuetką za pierwsze miejsce jest bardzo krótka: w 1967 roku laur najlepszego polskiego sportowca zdobył rajdowy mistrz Europy Sobiesław Zasada, w 1999 roku triumfował Tomasz Gollob, a trzy lata temu, ku zaskoczeniu samych organizatorów i w cieniu kontrowersji – wszak „przyjęło się”, że w roku olimpijskim zwyciężają medaliści Igrzysk – nagrodę za pierwsze miejsce otrzymał Robert Kubica.

Ironizując, może to i lepiej, że Giermaziaka zabrakło w pierwszej dziesiątce – w końcu czym jest trzecia lokata w Porsche Supercup? Być może dla masowego kibica nie znaczy to wiele, ale fakt jest taki, że pod nieobecność naszego jedynego kierowcy Formuły 1 mamy na międzynarodowych torach zawodnika, którego wyników nie trzeba się wstydzić – ba, triumfy w najszybszym markowym pucharze świata, startującym niejako w cieniu zmagań F1, mogą być powodem do dumy. Zwłaszcza na naszym przaśnym wyścigowym rynku takie osiągnięcia zasługują na uznanie i myślę, że jak najbardziej na miejscu jest zacytowanie podziękowań Kuby dla jego sponsora – Orlenu, który wreszcie w odważny sposób postarał się zaistnieć na wyścigowej arenie, pomagając przy okazji młodemu, utalentowanemu kierowcy.

Odbierając nagrodę „Odkrycie Roku” Kuba potwierdził, że w tym roku zaliczy testy w Formule 1. Trzymam za to kciuki, choć przestrzegam przed rzucaniem się zbyt szybko na głęboką wodę – czasami pośpiech może przeszkodzić, choć jasne jest, że gdy pojawia się taka szansa, młody kierowca chce ją jak najszybciej wykorzystać.

Wyścigi są oczywiście najbliższe mojemu sercu, ale nie znaczy to, że nie doceniam osiągnięcia Jarosława Hampela – trzecie miejsce w cyklu Grand Prix i trzeci z rzędu triumf w Drużynowym Pucharze Świata (wraz z kolegami, których opiekun Marek Cieślak otrzymał w tegorocznym Plebiscycie nagrodę dla „Trenera Roku”) zasługują na uznanie i pozostaje mieć nadzieję, że w sezonie 2012 sukcesów naszych kierowców na dwóch i czterech kołach będzie jeszcze więcej, a w pierwszej dziesiątce na Gali Mistrzów pojawi się więcej „silnikowych” nazwisk – choćby Krzysztof Hołowczyc, który zmierza po życiowy wynik w Rajdzie Dakar.

W ramach pigułki wspomnieniowej przytoczę jeszcze wszystkich sportowców z benzyną we krwi, którzy dostąpili zaszczytu znalezienia się w najlepszej dziesiątce. Co ciekawe, już podczas pierwszej edycji Plebiscytu Przeglądu Sportowego w 1926 roku (co zrozumiałe, TVP nie była współorganizatorem… 😉 ) w czołówce znalazł się motocyklista Henryk Choiński, który zajął szóstą lokatę. Po wojnie dwa razy z rzędu wśród najlepszych znalazł się żużlowiec Alfred Smoczyk (czwarte miejsce w 1949 roku i siódme rok później).

Po trwającej ponad piętnaście lat posusze o wyścigowo-rajdowych dyscyplinach przypomnieli Zasada (4. miejsce w 1966 roku, wygrana rok później, szóste miejsce w 1968 roku, taka sama lokata w 1971 i 1978 roku) i żużlowcy: Antoni Woryna (7. w 1966 roku), Edward Jancarz (9. w 1969 roku), Paweł Waloszek (7. w 1970 roku), Jerzy Szczakiel, który mimo zdobycia pierwszego tytułu indywidualnego mistrza świata dla Polski w sezonie 1973 uległ w Plebiscycie kolarzom Ryszardowi Szurkowskiemu i Stanisławowi Szoździe, oraz Zenon Plech (7. lokata w 1979 roku).

Lata 80. były istną pustynią, za to od 1993 roku atak na plebiscytową pierwszą dziesiątkę przypuścił Tomasz Gollob. Ósma lokata w 1993 roku, siódma rok później, szósta w 1997 roku, trzecia w 1998 roku i wreszcie triumf w 1999 roku, poparty siódmym miejscem w 2001 roku i powrotem do czołówki w ostatnich latach: siódma pozycja w 2009 roku i druga rok temu, kiedy uległ jedynie Justynie Kowalczyk, trzykrotnej już triumfatorce Plebiscytu. Rajdową jaskółką był w tym okresie Krzysztof Hołowczyc, który po zdobyciu tytułu mistrza Europy otrzymał statuetkę za siódme miejsce na Gali Mistrzów po sezonie 1997.

Jeśli chodzi o liczbę statuetek za miejsca w pierwszej dziesiątce, Gollob jest zdecydowanym liderem – z ośmioma na koncie wyprzedza Zasadę (pięć) i Kubicę (cztery – poza triumfem w 2008 roku także 9. lokata w 2005 roku, druga w 2006 i szósta w 2007). Warto jednak wspomnieć o jeszcze jednym sportowcu, który w walce o swoje sukcesy także korzystał z ryczącego silnika – Waldemar Marszałek, sześciokrotny mistrz świata (jako pierwszy zawodnik w historii zdobył trzy tytuły z rzędu) i czterokrotny mistrz Europy w sporcie motorowodnym, siedem razy trafiał do pierwszej dziesiątki (szóste miejsce w 1979 roku, siódme w 1980, trzecie w 1983, siódme w 1984, dziewiąte w 1989, piąte w 1993 i wreszcie szóste w 1994). Tradycje rodzinne kontynuuje jego syn Bartłomiej Marszałek, który w sezonie 2011 ścigał się w motorowodnej Formule 1 – królewskiej kategorii wyścigów na wodzie. Może też kiedyś znajdzie się w czołówce zestawienia „najlepszych polskich sportowców”…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here