Spotkanie Roberta Kubicy z dość skromną grupką dziennikarzy parokrotnie przekładano. Czwartek w Mikołajkach miał być jeszcze dość luźnym dniem, który załogi poświęcały na opisanie sobotnich odcinków specjalnych. Niestety, ulewne deszcze rozmoczyły miękkie, szutrowe trasy i zapoznanie zostało przedłużone, a w przypadku jednej próby całkowicie przerwane. Samochody służące załogom do opisywania trasy, wyróżniające się żółtymi numerami na szybach, były ubłocone po dach i mocno pokiereszowane w grząskich koleinach.

Organizator zdecydował o przełożeniu części zapoznania na piątek, a także skrócił dwa sobotnie odcinki (Tałty i Baranowo). To jednak może nie wystarczyć – warunki są ekstremalnie ciężkie, o czym późnym wieczorem dość barwnie opowiadał Robert.

– Najpierw trzeba być pewnym, że się pojedzie, a później można sobie myśleć, gdzie się chce jechać. Trzeba też pojechać kwalifikacje, a do tego momentu jeszcze długa droga – odparł na moje pytanie o strategię dotyczącą wyboru pozycji startowych po piątkowym odcinku kwalifikacyjnym. – Mam nadzieję, że organizator pozwoli nam zapoznać się z odcinkami z pierwszego dnia w piątek rano, ponieważ pierwszy OS przejechałem tylko raz, za drugim razem był już nieprzejezdny. Następne dwa przejechaliśmy – o ile można to tak nazwać, bo pokonanie 10 kilometrów zajęło nam pół godziny i wcale nie dlatego, że tak chcieliśmy, tylko dlatego, że szybciej i sprawniej się nie dało.

Czy zatem w grę wchodzi wycofanie się z jazdy jeszcze przed startem? – To delikatny temat. Zobaczymy, jaka będzie pogoda i w jakim stanie będą oesy, wtedy zadecydujemy. Tak jak powiedziałem, jeśli odcinki będą wyglądały tak jak dzisiaj, to ja ze swojej strony wątpię, żebym się stawił na starcie pierwszego oesu. Mam nadzieję, że pogoda się poprawi, ponieważ jest to świetna okazja do startu w Polsce, przy polskich kibicach, ale gdyby warunki były takie jak dzisiaj, start kompletnie mija się z celem. Ja tutaj jestem w cudzysłowie gościnnie, nie są to moje mistrzostwa, ja się tu o nic nie ścigam, także nie ma sensu ryzykować.

Nawet skrócenie dwóch prób niewiele daje, bo warunki na niemal całej trasie są fatalne. Sobotnie odcinki liczą prawie 120 kilometrów, a tymczasem… – Sądzę, że z dzisiejszych prób [opisywanych dzisiaj, w czwartek – przyp. MS] do jazdy nadaje się 10 kilometrów dość twardej szutrowej drogi i 10 kilometrów asfaltowych łączników, które z reguły są prostymi lub zakrętami pokonywanymi przy pełnej prędkości – mówił Robert. – Reszta to bardziej walka o przetrwanie i jest to bardziej rajd przeprawowy niż rajd płaski. Takie są jednak rajdy i taka jest charakterystyka tych odcinków. Są bardzo miękkie i akurat spadło dużo deszczu. Zrobiło się bardzo dużo błota i automatycznie bardzo łatwo o głębokie koleiny.

– Ogólnie zapoznanie było bardzo trudne. Dzień miał być łatwym, miłym zapoznaniem z trzema oesami, ale mieliśmy dużo przygód. Dwa razy zepsuło nam się auto. Ogólnie bardziej walczyliśmy, żeby utrzymać się na drodze i przejechać te odcinki niż koncentrowaliśmy się na opisie i zapisywaniu drogi. Zwiedzałem parę razy rów na prostej przy 50 km/h i okazało się że pobocza są bardzo miękkie. Coś tam opisałem, ale bardziej była to walka o utrzymanie się na drodze przy 50 km/h niż opisywanie i skoncentrowanie się na robocie. Oczywiście jeśli ktoś tu jechał i zna te oesy, to nie ma tak dramatycznie, ale my jedziemy tu po raz pierwszy i musimy to jakoś opisać. Opisywanie prostych, gdzie co sto metrów auto jest spychane do rowu, bo są tak wysokie koleiny i jest tak dużo błota, ma mało wspólnego z prawdziwym opisywaniem odcinków. Zrobiłem 30-40% tego, co tak naprawdę można zrobić w jeden dzień zapoznania.

– Warunki na drogach są dramatyczne i jeśli tak będzie wyglądała trasa – a nie sądzę, żeby coś się poprawiło – to będzie to bardziej rajd przełajowy i na przetrwanie, niż na jeżdżenie. Jest bardzo niebezpiecznie i tak naprawdę w 90% trasa jest prawie nieprzejezdna dla aut osobowych, a co dopiero mówić tutaj o ściganiu.

– Ja mam małe doświadczenie i czegoś takiego nigdy nie widziałem, ale rozmawiałem z kierowcami, którzy startują od 20 lat i nigdy nie widzieli takich warunków. Z mojego doświadczenia wiem, że jak na zapoznaniu jest OK, to na rajdzie robi się trochę gorzej, a jak na zapoznaniu jest już bardzo źle, to na rajdzie może już być tylko gorzej. Gdyby przeschło, to na pewno byłoby lepiej, ale koleiny nadal pozostaną. Na prostych, w zależności od tego, ile aut przejechało i gdzie je rzuciło, robią się koleiny i z prostej robi się walka o przetrwanie. Dzisiaj jechaliśmy oczywiście nie rajdówką, ale autem przygotowanym do robienia zapoznania i po dwóch kilometrach pierwszego odcinka przy 40 km/h po prostu nas zepchnęło do rowu. Ciężko mi sobie wyobrazić, że można stanąć na starcie tego oesu i powiedzieć, przynajmniej w mojej sytuacji: „jadę i będę się starał jechać jak najlepiej”.

Jeśli Robert i Maciek Baran staną na starcie, to z pewnością rywale będą musieli się z nimi liczyć. Wielu kierowców uważa Kubicę za groźnego rywala, ale on sam jak zwykle tonuje oczekiwania, choć z uśmiechem nie powstrzymał się przed drobnym prztyczkiem w stronę niedawnych krytyków. – Jakby posłuchać niektórych sześć miesięcy temu, to by można coś innego wywnioskować – wypalił w odpowiedzi na stwierdzenie, że pochwały pod jego adresem nie są czystą kurtuazją, tylko świadczą o tym, że inni kierowcy doceniają jego postępy.

– Nie czuję się faworytem – mówi, już zupełnie na serio. – Jestem tutaj pierwszy raz i mam za sobą pięć startów na szutrze. To tak, jakbym zaprosił kolegów rajdowców na tor Monza na wyścigi i powiedziałbym, że to oni są faworytami. Sądzę, że na własnym podwórku, czyli tutaj na tych trasach jest dużo kierowców, którzy na pewno będą bardzo szybcy i bardzo dobrze znają charakterystykę rajdu oraz odcinki. Ja tu nie mam żadnych celów, chciałbym razem z Grupą LOTOS może nie zrobić prezent, ale pokazać się przed polską publicznością i przejechać rajd.

– Trochę mnie dziwi to nastawianie się w cudzysłowie na to, że trzeba być przede mną. Jest Bryan [Bouffier], jest [Craig] Breen, jest Jan [Kopecky] którzy na pewno są wyznacznikiem czołówki europejskiej, jest bardzo dużo kierowców z mistrzostw Polski, którzy znają bardzo dobrze charakterystykę rajdu i oesy, zawsze na własnym podwórku byli bardzo mocni. Tutaj nie po raz pierwszy przyjeżdża paru kierowców z zagranicy i na pewno będą mieli problemy z naszymi kierowcami z Polski. Dodatkowo też w tym roku chyba nikt – przynajmniej z czołówki – nie oszczędzał na testach i na wynajmie aut. Jest to chyba najlepiej obsadzony rajd, jeśli chodzi o samochody w mistrzostwach Europy. Nigdzie nie ma tak wielu aut czteronapędowych, szczególnie S2000, RRC czy R5. Jeśli chodzi o park maszyn, jest to na pewno bardzo mocna obsada. Tak jak powiedziałem, ta czołówka z mistrzostw Europy plus mistrzostw Polski plus Krzysztof Hołowczyc i [Zbigniew] Staniszewski na pewno będą bardzo mocni. Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem.

Na koniec jeszcze pytanie o charakterystykę wymienionych przez Roberta rajdówek. Jak to w końcu jest i które auto jest lepsze: RRC, świeże R5 czy może S2000? – Sądzę, że na wysokim poziomie liczy się każdy niuans – mówi i uchyla się od porównań. – Nie jeździłem autem R5, także nie mam co tutaj gdybać. Sądzę, że są plusy i minusy tego auta i nie wiem, czy jest więcej plusów, czy minusów, ponieważ nim nie jeździłem. Ja startuję Citroenem DS3 RRC i na razie mi to wystarcza. Opinie o autach, które jest lepsze, które jest gorsze, jakie są różnice – to pozostawię innym osobom. Swoje zdanie zatrzymam dla siebie, ponieważ jest to tylko moje zdanie, wyrobione za pomocą analiz, wyczucia i obserwacji. Tak jak mówię, mam bardzo małe doświadczenie w rajdach i może się nie znam…

Tak, z pewnością się nie zna… Trzymajmy kciuki za pogodę!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here