W niezwykle napiętym harmonogramie Robert Kubica znalazł chwilę, by porozmawiać nie tylko o zakończonym właśnie sezonie DTM, ale też o aktualnej sytuacji związanej z decyzjami przed sezonem 2021. W miarę na świeżo, bo rozmawialiśmy w połowie zeszłego tygodnia – zanim Robert znów wskoczył na karuzelę związaną z Formułą 1 i pracowitą końcówką sezonu na Bliskim Wschodzie.
Do tematu DTM szerzej wrócę wkrótce, na pierwszy ogień gorące kwestie związane z planowaniem przyszłorocznych aktywności. Robert deklaruje, że następny sezon „musi” wyglądać inaczej jeśli chodzi o jego rozliczne aktywności, mówi o dwóch ciekawych projektach na horyzoncie (przy okazji komentuje kwestie wyścigów w USA czy Japonii…) i zdradza, że w sezonie 2020 miał startować w DTM w ekipie fabrycznej, ale wyszło tak jak wyszło…
Warto podkreślić, że ze względu na napięte harmonogramy, różne zadania i nakładające się na siebie kalendarze czasu i możliwości do pracy nad przyszłością wcale nie było tak dużo.
Zacznijmy właśnie od tego tematu – łączenie dwóch sezonów w jednym stało się jeszcze trudniejszym przedsięwzięciem po wybuchu pandemii i skondensowaniu wszystkich wydarzeń oraz obowiązków Roberta.
– Było wiadomo, że nie będzie to łatwe zadanie, ale pandemia i cała sytuacja, w której się znaleźliśmy, jeszcze bardziej skomplikowała i utrudniła wykonanie tego wszystkiego – potwierdza Robert. – Dla mnie sezon jeszcze się nie skończył i dopóki jestem w rytmie, to nie odczuwam zmęczenia i napiętego harmonogramu moich zadań. Myślę, że kiedy będzie można już się wyłączyć, po sezonie, to może się okazać, że przez długie tygodnie będę zbierał się do kupy [śmiech]! Nawet nie chodzi o odreagowanie, tylko o regenerację organizmu.
– Nie chodzi też o samą liczbę zawodów, ale też o skomplikowaną sytuację pomiędzy wydarzeniami – logistyka, samo docieranie na tor. Do tego dochodzą różne umowy, są kontrakty, które automatycznie niekoniecznie zostały wykonane w stu procentach, więc dzieje się dużo rzeczy dodatkowych, które odbierają trochę energii w tym trudnym okresie.
Myślę, że mój następny sezon będzie wyglądał trochę inaczej – i „musi” inaczej wyglądać.
Zastanawiam się, czy te długie tygodnie na regenerację w ogóle się znajdą… – Może się okazać, że tak – ale może się okazać, że nie – baaardzo w swoim stylu odpowiada Robert. – W tym pędzie nauczyłem się jednej rzeczy: wiesz, zdrowie mamy jedno i tak naprawdę wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że ja nie jestem w stanie trenować. Nie mówię tutaj o treningu w postaci jazdy samochodem Formuły 1 – tylko o trzymaniu formy, trenowaniu i robieniu rzeczy, które też mi są potrzebne, żeby wykonywać swoją pasję najlepiej jak potrafię i trzymać pewien standard. Wiadomo, że w tym okresie te rzeczy musiały pójść w odstawkę, ale są wciąż ważne – w przeciwnym razie normalnie nikt by ich nie robił.
– Dlatego myślę, że mój następny sezon będzie wyglądał trochę inaczej – i w cudzysłowie „musi” inaczej wyglądać. Nie wiemy, kiedy pandemia się skończy i nie mogę pozwolić na to, żebym znalazł się w takiej samej sytuacji. Nie mówię o samym jeżdżeniu na zawody, tylko chciałbym mieć czas na zadbanie o swoją formę fizyczną i odpoczynek, który na dłuższą metę też jest bardzo ważny. To nie jest tak, że chcę leżeć do góry brzuchem przez trzy tygodnie gdzieś daleko, ale trzeba zadbać o odpowiedni balans, o przygotowanie fizyczne i mentalne.
– Uważam, że w obecnych czasach naiwne jest planowanie roku nie myśląc o tym, co się dzieje. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy, ale na razie staram się patrzeć na wszystko przez pryzmat tego, co przeżyliśmy w tym roku i brać to pod uwagę przy podejmowaniu decyzji czy planowaniu.
Wiadomo, że jeśli miałbym dodatkowo robić coś innego, to nie wchodzi w grę jeżdżenie na 23 weekendy plus dodatkowe rzeczy. Na pewno nie chciałbym jeździć na wyścigi i spędzać czas na lotniskach tylko po to, żeby patrzeć w telewizor i na czasy okrążeń.
Wiadomo, że wyścigowe fotele w Formule 1 na sezon 2021 są zajęte, zresztą parę tygodni temu w naszej rozmowie na antenie Eleven Sports sam kierowca potwierdził, że na polach startowych go nie będzie. Orlen negocjuje warunki przyszłorocznej współpracy z Alfą Romeo, a częścią umowy naturalnie ma być Kubica. Jak on zapatruje się na pracę w tegorocznej roli, czy posada kierowcy rezerwowego i testowego jest wysoko na liście jego priorytetów?
– To zależy, w jakim stopniu i jak to ma wyglądać – mówi Kubica. – Wiadomo, że jeśli miałbym dodatkowo robić coś innego, to nie wchodzi w grę jeżdżenie na 23 weekendy plus dodatkowe rzeczy i to jest fakt, dlatego też wszystko jest proste, ale nie takie proste [śmiech]. To też nie jest tak, że może mi się coś podobać albo nie. Decyzja może zależeć od tego, co będę miał do roboty. Na pewno nie chciałbym jeździć na wyścigi i spędzać czas na lotniskach tylko po to, żeby patrzeć w telewizor i na czasy okrążeń.
Jak zatem mogą wyglądać jego zajęcia w sezonie 2021?
– Widzę na horyzoncie dwa projekty, które są ciekawe i mają coś w sobie – zdradza Robert. – Ale tak jak mówię, czasami trzeba sprawdzić, czy coś jest wykonalne. Nie zawsze jest tak, że robisz to, co chcesz – z reguły akurat to jest niewykonalne! Są jednak pewne kategorie, na które patrzę z zaciekawieniem i chęcią spróbowania swoich sił, podjęcia wyzwania.
Widzę na horyzoncie dwa projekty, które mają coś w sobie. Są pewne kategorie, na które patrzę z zaciekawieniem i chęcią spróbowania swoich sił, podjęcia wyzwania. Z jednej strony chciałbym móc powiedzieć że to jest dłuższy plan, na kilka sezonów, ale z drugiej strony wiem, że najprawdopodobniej tak nie będzie.
Czy mają to być długofalowe projekty, na wiele sezonów?
– Z jednej strony chciałbym móc ci powiedzieć że tak, to jest dłuższy plan, na kilka sezonów, ale z drugiej strony wiem, że najprawdopodobniej tak nie będzie. Tak jak mówię, jesteśmy w takiej sytuacji, że trzeba zadać sobie pytanie, czy jest sens robienia planów i podejmowania decyzji bardziej długoterminowych.
– W momencie, kiedy dla kierowcy Formuły 1 nie ma już w niej miejsca, to inne kategorie w motorsporcie są zupełnie inne. Niektóre mają coś, co cię zaciekawi, ale nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Kimi [Räikkönen] czy ja startowaliśmy w rajdach, a większość ludzi za to się nie bierze. Wszystko zależy też od chęci, od tego, jak duże wyzwanie chcesz mieć, jak bardzo coś cię nakręca i w którą stronę chcesz pójść. Fakt, ja miałem przerwy, ale gdyby moja kariera potoczyła się inaczej, to tak naprawdę ostatnie kilkanaście lat spędziłbym w Formule 1. Po takim okresie to jakby automatyczne, że potrzebujesz trochę czasu do podjęcia pewnych decyzji, chyba że od dłuższego czasu masz w głowie jakieś projekty. Jednak moja sytuacja sprzed kilku lat pokazuje też, że nie zawsze możesz planować zbyt daleko.
Ciekawe, czy Kubica rozważa w ogóle pójście w jakąś zupełnie nową stronę – coś, za co nigdy się nie zabierał, nawet testując…
– Pływakiem nie będę, rowerzystą też nie! – śmieje się Robert.
Dobra, ale ograniczając się do motorsportu: jeśli rajdy to terenowe, jeśli wyścigi to USA albo Japonia?
– Nie. Umówmy się, że japońska seria Super GT jest u mnie wysoko na liście i najprawdopodobniej gdybym mógł sobie wybierać, to byłaby w czołówce moich potencjalnych kierunków, ale myślę, że na dzisiaj jest to niewykonalne.
Może kiedyś?
– Dlatego mówię, że planowanie pewnych rzeczy czy tworzenie scenariuszy na kilka lat nie za bardzo ma sens. Trzeba też podkreślić, że jeśli kierowca rezerwowy jest potrzebny, to musi znaleźć się na miejscu. Jak widać nie wiadomo. Ten rok nam pokazał, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy będziesz potrzebny.
Jeśli zatem chodzi o możliwe scenariusze w seriach, z którymi Robert miał już kiedyś – mniej lub więcej – do czynienia, a jednocześnie warto pamiętać o logistyce przy okazji ewentualnych obowiązków związanych z pracą dla Alfy Romeo w Formule 1, to z kategorii na odpowiednio wysokim poziomie narzucają się dwie drogi.
Pierwsza jest lepiej znana Kubicy, natomiast wiąże się z całkowitą zmianą otoczenia – i jeśli już ją wybierać, to z myślą o długofalowym planie. Mowa oczywiście o rajdach i powrocie do WRC. Gdyby nie kolizja terminów, Robert poważnie rozważał start w ostatniej tegorocznej rundzie, ale niestety Rally Monza odbywa się w ten sam weekend, co drugi wyścig w Bahrajnie. Byłaby to świetna okazja do sprawdzenia się w nowej specyfikacji samochodu WRC, być może jako przetarcie przed ewentualnym powrotem.
Nie jest tak, że dwanaście miesięcy temu nie chciałem jeździć fabrycznym autem. Moja decyzja [o startach w DTM] była głównie podyktowana tym, że właśnie takim autem bym startował i byłbym kierowcą fabrycznym, ale niestety tak się nie stało – a to był mój priorytet.
Jak zaznaczył Robert w rozmowie z Eleven Sports, starty w WRC nie wchodzi w grę bez odpowiedniego przygotowania i wcześniejszego sprawdzenia się za kierownicą, a jeśli już do niego dojdzie, to w tym momencie nie będzie to pełny sezon startów. Ale kto wie, program składający się na przykład z sześciu-ośmiu rajdów (cały kalendarz liczy 12 rund) byłby dobrym wstępem do powrotu pełną gębą. Problem w tym, że tylko cztery rajdy nie pokrywają się z wyścigami Formuły 1 – ale oczywiście mówimy tu o aktualnej wersji kalendarzy.
Druga opcja zakładałyby pozostanie w świecie wyścigów i tutaj najciekawszą drogą zdają się być Długodystansowe Mistrzostwa Świata. Oczywiście w topowej kategorii szykuje się niezły bałagan – w miejsce LMP-1 pojawia się świeża kategoria LMH (Le Mans Hypercar) – ale nie jest to jedyne rozwiązanie. W kategorii LMP-2 prototypowe maszyny wystawiają prywatne zespoły, co w pewnych okolicznościach może mieć znaczenie.
No właśnie, czy przy planowaniu przyszłości Kubica bierze pod uwagę nie tylko to, co działo się w tym sezonie w DTM – z zespołem prywatnym – ale także kilka lat wcześniej, kiedy próbował podobnego scenariusza w WRC, z prywatną ekipą?
– To jest dłuższy i bardziej skomplikowany temat – mówi Robert. – Jasne, że chciałbym jeździć w zespole fabrycznym i nie martwić się o nic, tylko przyjeżdżać sobie na zawody – nawet bez kasku, bo kask przyjeżdża razem z zespołem. Jednak w pewnych sytuacjach jest to niewykonalne i nie jest tak, że dwanaście miesięcy temu nie chciałem jeździć fabrycznym autem. Moja decyzja [o startach w DTM] była głównie podyktowana tym, że właśnie takim autem bym startował i byłbym kierowcą fabrycznym, ale niestety tak się nie stało – a to był mój priorytet. Myślę zresztą, że ten sezon był właśnie konsekwencjami tego, co wydarzyło się dużo wcześniej.
Nie chciałbym przeciągać pewnych tematów zbyt długo, ponieważ wiem, że później z moją pasją jestem w stanie zejść z moich przemyśleń i ustaleń. W przerwie [między sezonami], kiedy brakuje ci pewnych rzeczy i jest to twoja pasja, to jesteś w stanie zacisnąć zęby i zrobić rzeczy, co do których parę miesięcy wcześniej miałeś inną wizję i obierałeś inny kierunek.
– Dlatego temat jest dużo bardziej skomplikowany, szczególnie dla osób, które nie znają się na motorsporcie. Albo wybierasz kategorię, w której nie ma aut fabrycznych i wsparcia producentów, albo nie – i wtedy z reguły jest konflikt, który wychodzi poza moją osobę, czyli konflikt partnerów, interesów.
Jak wyglądają zatem ramy czasowe, kiedy te wszystkie elementy będą poukładane?
– Ja mam w głowie bardzo dobrze poukładane i teraz trzeba zobaczyć, czy jest to wykonalne, czy nie. Nie chciałbym przeciągać pewnych tematów zbyt długo, ponieważ wiem, że później z moją pasją jestem w stanie zejść z moich przemyśleń i ustaleń. W przerwie [między sezonami], kiedy brakuje ci pewnych rzeczy i jest to twoja pasja, to jesteś w stanie zacisnąć zęby i zrobić rzeczy, co do których parę miesięcy wcześniej miałeś inną wizję i obierałeś inny kierunek.
Jednego przez te dwanaście miesięcy się nauczyłem. Po prostu trzeba podejmować decyzje, ale nie za wszelką cenę. Czyli jeśli masz coś robić, to rób to dobrze, a nie tylko po to, żeby za wszelką cenę to zrobić.
Mikołaj, jak to jest z testowaniem zupełnie nowych samochodów na 2022 rok? Pierwszy raz można nimi wyjechać na tor dopiero na przedsezonowych testach czy można wcześniej? Ostatnio była informacja że Ferrari przeszło testy zderzeniowe nosa do samochodu na 2022 rok. Takie testy w „normalnym” sezonie przeprowadza się w grudniu/styczniu i samochody już jeżdżą w lutym. Samochód na 2022 pierwotnie miał być już gotowy na 2021 i zespoły pewnie pod ten rok miały ustawiony cały harmonogram prac. Czy może się tak zdarzyć ze zespoły, przynajmniej te najbogatsze, będą miały już gotowy samochód np. w czerwcu i będą sobie go testowały na torze? Bo jeśli tak to posada trzeciego kierowcy w 2021 może być jedną z atrakcyjniejszych posad. No chyba że nie można tak wcześnie testować tych samochodów?
Prace nad samochodami na 2022 można rozpocząć dopiero 1 stycznia 2021. A testować na torze w ogóle nie będzie można, dopiero w ramach zimowych jazd przed 2022.
Ostatni akapit jest najwartościowszy i bije bezpośrednio do DTM i jazdy w prywatnym zespole i kto wie czy nie dalej. Mam nadzieję, że RK nie będzie musiał zaciskać zębów i tym razem.