Po 2727 dniach Robert Kubica wrócił za kierownicę samochodu Formuły 1 podczas oficjalnego weekendu Grand Prix. Jego występ w pierwszej piątkowej sesji na Circuit de Barcelona-Catalunya spotkał się ze zrozumiałym zainteresowaniem całego wyścigowego świata. Mimo że tegoroczny Williams FW41 jest koszmarnym samochodem i frajdy z jazdy nie było, Robert był zadowolony ze swojej postawy w niełatwych warunkach.

Oto pełny zapis rozmowy z dziennikarzami, podczas której Robert bardzo ciekawie i obrazowo opowiadał o tym, jak radzi sobie w kokpicie, o swoich emocjach – a raczej ich braku – oraz o trudnym zadaniu, jakim jest prowadzenie i próby poprawy tegorocznego Williamsa.

Kolejny krok we właściwym kierunku? Jak się czułeś, wracając [za kierownicę] podczas weekendu Grand Prix?
Szczerze mówiąc, czułem się mniej więcej tak samo, jak za każdym innym razem. Właściwie czułem mniejsze emocje i to dobrze, bo to oznacza, że staje się to bardziej naturalne po długim okresie poza sportem. Ostatecznie trudno powiedzieć, żeby to był przyjemny dzień, bo balans naszego samochodu był bardzo zły i jazda była bardzo trudna, więc ciężko było o dobre wrażenia. Mimo to jestem zadowolony z sesji i tego, jak zareagowałem na trudne warunki i trudny balans. Brzmi dziwnie, że można być zadowolonym z P19, ale właściwie jestem zadowolony.

Czułeś emocje, wracając po siedmiu latach przerwy do jazdy podczas wyścigowego weekendu?
Tak jak powiedziałem, czułem większe emocje w zeszłym roku, kiedy wsiadałem po raz pierwszy [po przerwie] do samochodu. Co prawda nie jeżdżę często, ale to już szósty, siódmy czy ósmy raz w samochodzie F1 i wszystko staje się bardziej naturalne. To dobrze. Każdy sportowiec, niezależnie od dyscypliny, jeśli coś robi, to robi to naturalnie. Daje to większy komfort, pozwala lepiej wszystko robić. Szczerze mówiąc, spodziewałem się większych emocji. Kiedy odpalają silnik i wyjeżdżasz z garażu, to moja praca wygląda już zawsze tak samo. Czy to piątkowy trening, czy testy, zadaniem jest dostarczenie dobrych informacji zwrotnych, jak najszybsze osiągnięcie dobrego tempa. Nie wiem, ile czasu już minęło, ostatni raz jeździłem tu dwa miesiące temu, ponad dwa miesiące temu. Nie jest to łatwe, bo rzeczy się zmieniają, warunki są inne, ale sądzę, że dobrze sobie poradziłem i jestem zadowolony.

Może to, jak jeżdżę teraz, po prostu wystarczy. Wiem, że wygląda to inaczej niż dziesięć lat temu i inaczej niż robią to inni. Jednak wynik jest prawdopodobnie taki sam lub prawie taki sam.

Wiadomo, że nie możemy wczytywać się za bardzo w czasy z treningów, ale byłeś wyraźnie szybszy od zespołowego partnera. Ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?
Nie.

Dlaczego? To było osiem dziesiątych na takich samych oponach, ostatecznie 1,2 sekundy.
Ponieważ znam moją wartość. Nie muszę patrzeć na czasy okrążeń. To proste, chociaż może brzmieć dziwnie. Wiem, jak to jest ważne. Ludzie często zapominają, że motorsport jest sportem. Wszyscy sportowcy trenują, ćwiczą tak często jak to możliwe. Wiem, że jeśli dostałbym szansę jeżdżenia samochodem co weekend, jak stały kierowca wyścigowy, to pole do poprawy byłoby jeszcze większe. Widziałem to podczas zimowych testów, kiedy wskoczyłem [do kokpitu] po dwóch miesiącach – i teraz też to dostrzegłem, że ostatecznie jeśli czegoś brakuje, to tylko kwestia tego, że robię to co dwa miesiące. Jeśli w ogóle czegoś brakuje.

Bardzo podziwiamy to, co osiągnąłeś, wracając do Formuły 1. To inspirująca historia – tym bardziej kiedy widzimy obraz z kamery pokładowej i to, jak operujesz kierownicą. Wygląda na to, że nie praktycznie używasz prawej ręki do kierowania, może do pomocy w nawrotach. Możesz nam wyjaśnić, jak prowadzisz samochód w ten sposób?
Tak, jak pozwala mi na to moje ciało i moje ograniczenia. Po wypadku odkryłem, że do przejazdu samochodem drogowym wokół ronda niepotrzebne jest chwytanie kierownicy, możesz wykorzystać do tego tarcie. Formuła 1 to nie samochód drogowy, ale byłem także w szkole, gdzie dają ci do ręki ptaka i musisz go trzymać tak, żeby nie odleciał, ale nie możesz tego robić za mocno, żeby się nie wystraszył. Tak samo musisz trzymać kierownicę. Kiedy ścigałem się dawniej, pewnego razu w Malezji, podczas jednego z pierwszych weekendów w sezonie 2006, na przekazie z kamery było widać, że na kierownicy mam trzy otwarte palce. Pamiętam, że inżynierowie byli w szoku i pytali, dlaczego [tak robię]. Powiedziałem, że nie wiem, może niepotrzebna jest cała siła – tylko tyle, żeby wystarczyło. Może to, jak jeżdżę teraz, po prostu wystarczy. W przeciwnym razie nie byłoby mnie tutaj, w przeciwnym razie nie dostałbym tej szansy, nie testowałbym w zeszłym roku i nie planowałbym na środę przejechania 160 okrążeń samochodem Formuły 1. Wiem, że wygląda to inaczej niż dziesięć lat temu i inaczej niż robią to inni. Jednak wynik jest prawdopodobnie taki sam lub prawie taki sam.

Doceniam tę szansę, dzięki niej żyję moją pasją, bo poza tym, że jestem kierowcą wyścigowym – chociaż nie ścigam się ale czuję się kierowcą wyścigowym – czuję pasję do tego sportu. Nie chodzi tylko o samo jeżdżenie, ale o pracę z zespołem, próbę zrozumienia Formuły 1 z różnych perspektyw, z różnych technicznych punktów widzenia.

Na podstawie twoich odczuć z kokpitu, jaki jest podstawowy problem z samochodem?
Taki sam, jak trzy miesiące temu.

Czyli?
Myślę, że nie jestem odpowiednią osobą, by wchodzić tu w szczegóły. Sądzę, że dobrze wiemy, gdzie jest słaba strona naszego samochodu. Dobrze, że rozpoczęliśmy projekt, który powinien pomóc nam lepiej to zrozumieć, poprawić sytuację i oby całkowicie ją rozwiązać. Ale zdecydowanie nie jest to kwestia jednego dnia, jednego miesiąca. Prawdopodobnie potrwa to nawet dłużej. Musimy być cierpliwi. Cud się nie wydarzy. Będą lepsze tory dla nas, tak jak [było w] Baku. Przed przyjazdem do Barcelony spodziewałem się trudnej sytuacji, ale pierwszy trening był właściwie jeszcze trudniejszy niż się spodziewaliśmy. Teraz postaramy się pomóc naszym kierowcom podstawowym w poprawieniu balansu, przynajmniej żeby ułatwić im jazdę. Osiągi to już osobna historia. Musimy uporać się z głównymi problemami, by zacząć myśleć o osiągach i próbach wydobywania maksimum z tego, co mamy.

Czyli realistycznie rzecz biorąc, mówimy o lipcu?
Nie wiem. Zależy. Wiele będzie zależało… W Formule 1 sytuacja może bardzo szybko się zmienić, może być gorzej albo lepiej. Jeśli chodzi o zmiany na gorsze, to chyba jesteśmy już w dość trudnej sytuacji, więc ciężko, żeby zrobiło się jeszcze trudniej. Ale musimy jakoś zrozumieć, że jesteśmy w takiej sytuacji. Ten samochód prawdopodobnie ma braki w kilku obszarach, ale musimy dopilnować, byśmy mogli znaleźć się w lepszej sytuacji – my, kierowcy. Dziś rano byliśmy wolni, ale poza tym prawie nie dało się utrzymać samochodu w torze. Musimy to zmienić, żeby ułatwić życie naszym kierowcom.

Sportowcy uwielbiają rywalizację, czy nie brakuje ci tego?
Brakuje mi rywalizacji, ale dla mnie rywalizacja to nie pierwszy trening czy testy, ale obecność na polach startowych w niedzielę. Brakuje mi tego, ale kiedy jesteś poza [Formułą 1] przez tak długi czas, to przyzwyczajasz się i nie musisz o tym myśleć. W przeciwnym razie miałbyś to cały czas w głowie.

Ale teraz, kiedy już prawie tam jesteś, myślisz o tym?
„Prawie” w tym przypadku robi dużą różnicę. Szczerze mówiąc, bardziej skupiam się na mojej pracy i na szansie, którą mam. Nie patrzę na to tak, że powinienem tam być. Jestem zadowolony z tego, co osiągam.

Czy to metoda na to, żeby iść naprzód?
Cóż, gdybym nie próbował [iść naprzód], to nie byłoby mnie tutaj. Ostatecznie doceniam tę szansę, dzięki niej żyję moją pasją, bo poza tym, że jestem kierowcą wyścigowym – chociaż nie ścigam się ale czuję się kierowcą wyścigowym – czuję pasję do tego sportu. Nie chodzi tylko o samo jeżdżenie, ale o pracę z zespołem, próbę zrozumienia Formuły 1 z różnych perspektyw, z różnych technicznych punktów widzenia – których często nie widzisz jako kierowca wyścigowy, bo skupiasz się na swojej podstawowej pracy. Trzeba znaleźć kompromis. Każdy moment naszego życia jest pewnego rodzaju balansem, a ja jestem zadowolony z tego, co mam. Nie myślę o tym, co i jeśli stanie się w przyszłości. „Jeśli” – to inna historia. Nie rozmawiamy tutaj o „jeśli”, rozmawiamy o tym, co dzieje się teraz, o prawdziwej historii.

W przeszłości stawałem na podium i cieszyłem się mniej niż z wyścigu, w którym zająłem dziewiątą pozycję.

Możesz jakoś porównać dzisiejszą pracę do tego, co robiłeś z BMW Sauber w 2006 roku, czy to zupełnie inna sprawa?
Inna. Także nasz podstawowy cel teraz jest inny. Zmagamy się z problemami, nie pracujemy nad osiągami. Nasze osiągi zależą w dużym stopniu od charakterystyki toru i od wpływu naszych ograniczeń. To na pewno nie pomaga. Sprawy są tak poważne, że czasami zmieniasz ustawienia i zamiast poprawy czy pogorszenia samochodu jedziesz szybciej albo wolniej, ale nie zdajesz sobie sprawy z tego, że coś się zmieniło, bo dominuje coś innego.

Biorąc pod uwagę aktualne osiągi samochodu i hipotetycznie zakładając, że mógłbyś ścigać się w niedzielę, czy czerpałbyś z tego radość, będąc z tyłu stawki?
[Długa przerwa] Cóż… Cóż… Cóż… Czasami ścigasz się nie o pozycję, ale dla własnej satysfakcji i wiedzy, że wykonałeś dobrą robotę. W przeszłości stawałem na podium i cieszyłem się mniej niż z wyścigu, w którym zająłem dziewiątą pozycję. To jedna sprawa. Na pewno do radości z jazdy potrzebujesz samochodu, który ci pasuje, pasuje twojemu stylowi jazdy, który daje margines do jazdy. Niestety, teraz często jesteśmy w sytuacji, w której krążymy po torze, ale nie prowadzimy samochodu. To nie jest radość, to jest ciężka praca. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale znalezienie się cztery sekundy za czołówką było ciężką pracą. Trudniejszą, niż walka o jedną czy dwie dziesiąte sekundy i ryzyko, że zmarnujesz okrążenie, ale wtedy wiesz, że podejmujesz ryzyko i to ty jesteś panem sytuacji. W naszej sytuacji często nie wiesz, co się [za chwilę] wydarzy, dopóki to się nie wydarzy. Musisz reagować na to, co robi samochód. To trudne zadanie.

Co dalej?
Dalej? Co mamy dalej? Lunch! W środę testuję, mamy dość obszerny program przy zrozumieniu pewnych obszarów samochodu. Cieszę się, że będę mógł to robić, ale mam nadzieję, że balans będzie lepszy niż dzisiaj. W przeciwnym razie to będzie długi dzień.

13 KOMENTARZE

  1. Partia pokera na najwyższym poziomie- w puli dużo , przeciwnicy zdenerwowani – wchodzić-przebijać-pasować?, a wszystkie karty jeszcze nie odkryte. Czapki z głów.
    Forza P. Robercie – na fotel wyścigowy – oby jak najszybciej.
    Życzę : sponsorów, sponsorów, sponsorów … , bo kibice są.

  2. Pytanie o prawą rękę daje jednocześnie odpowiedź, dlaczego Renault i Williams boją się powierzyć Robertowi auto na cały sezon. Czy kierując w ten sposób da się w ostatniej chwili uniknąć auta jak zrobił to Gasly w Baku, gdy jego kolega z zespołu jechał bardzo wolno?

      • Sam mówił że w WRC jest łatwiej bo w środku auta jest przestrzeń i może całym ramieniem sobie pomagać. Tutaj w ciasnym kokpicie potrzeba jest rotacja, której niestety nie ma i to jest głównym problemem. Moje komentarze nie są przeciwko Robertowi, szacun za to gdzie się znajduje i jaki ma chart ducha, ale w milionie tych euforycznych tekstów, spójrzmy z innej strony. Moim zdaniem o pelnoetatowa jazdę będzie trudno i chyba to nie nastąpi ale jak będzie inaczej to będę pierwszym który to odszczeka.

    • Zgaduje, ze w krytycznej sytuacji gdy Robert bedzie cos zmienial lewa reka na pokretlach kierownicy, to bedzie w stanie prawa nieprecyzyjnie szarpnac.

  3. Nie wymyślajmy historii o ręce. I co by było gdyby… A co by było gdyby Gasly się trochę zagapił? Albo miał słaby refleks, był nie wyspany, kierownica by się wyśliznęła… Wszystko jest możliwe. A skoro Robert jedzie to znaczy, że wszystko jest ok. Wszystko idzie w dobrym kierunku dla niego i nas jako kibiców. Co trzeba zrobić, żeby przekonać wiecznych malkontentów??? Przecież chłopak wrócił z tamtego świata, tyle lat nie jeździł, a dzisiaj wsiada do bolidu i jedzie na poziomie zawodników, którzy ścigają się regularnie. To jest niesamowite!

  4. Mam nadzieje ze za kulisami idzie z obozu Kubicy zupelnie inny przekaz.

    Bo takie bajanie ze jest szczesliwy bo sie moze przejechac raz na pol roku kiepska bryka i zupelne przemilczenie tego ze sie jest o kilka klas lepszym od pay driverow nie napawa optymizmem.

    Na przyklad, do wymiany natychmiast jest Romek Drzaca Raczka w Haasie ale Stainer moglby chciec glodnego, zdeterminowanego Kubice, ktory az sie wyrywa by udowodnic ze jest najlepszy. Kubica, ktoremu jest dobrze byc rezerwowym w najgorszym teamie jest zupelnie nieatrakcyjny.

  5. @Hihi
    nie do końca wiem o czym prawisz…
    to że dla Ciebie bicie piany i wypowiadanie się na tematy marketingu w F1 są super ale myślę, że mało wiesz na ten temat – nie to abym ja wiedział więcej – tylko po co wypowiadać się na tematy na które prawdę znają tylko nieliczni i na pewno nikt z nas tutaj…?

    • Wiem malo, ale wiem tyle:

      – zasada ‘malo mowic, duzo robic’ jest dobra, ale pod warunkiem ze efekty tego robienia sa widoczne
      – fani Kubicy zdaja sie wierzyc ze decydenci w F1 maja jakas tajemna, nadludzka umiejetnosc obiektywnej oceny mozliwosci wszystkich kierowcow i nie posilkuja sie bynajmniej zadnymi opiniami / publikacjami
      – Kubica sam stwierdzil ze zna ludzi, ktorzy daliby mu szanse… ale ich juz w F1 nie ma
      – ogolna opinia ekspertow jest ze w Abu Zabi rzeczywiscie miala miejsce czasowka o fotel i ze Robert byl rzeczywiscie wolniejszy od ruskiego klauna (Williams i entourage $$ o tym grzmialy a z obozu Kubicy nigdy nie bylo dementi)
      – po kazdym przejezdzie Kubicy, Paddy Lowe umniejsza jego szybkosci a Kubica mu przytakuje
      – Kubica rozpowiada jak mu dobrze w roli rezerwowego (ergo to szczyt jego mozliwosci)
      – itd.

      I jak ma sie ktorys z bossow F1 wychylic i dac mu szanse? Latwiej by bylo, gdyby Kubica grzmial ze jest gotowy, ze jest rownie szybki (badz szybszy) niz przed wypadkiem, ze zgodzil sie pomoc Williamsowi ale to ewidentnie za malo, a dziennikarzom podrzucac by podbijali jak jest szybszy od $$ i £$.

  6. Przez te wszystkie lata po wypadku, zawsze oglądając stare filmy z udziałem Kubicy bardzo cierpiałem. Sama myśl o tym co mogłoby się stać gdyby nie to zdarzenie, powodowało ścisk w gardle.
    Oczywiście to nic w porównaniu co przeszedł RK, ale powodowało, że czułem się potwornie przybity.
    Gdybym miał grać w teatrze i płakać na zamówienie, to wystarczyło przywołać tę myśl.
    Dziś jest inaczej. Doceniam to co się teraz dzieje. Japa mi się bardzo cieszy.
    Nie wiem co będzie, ale gratuluję ci Robert tego co zrobiłeś. Kibicować Ci będę do grobowej deski.
    Forza RK

Skomentuj krrr Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here