Kwiat ma już na koncie jedno podium: drugą lokatę w Grand Prix Węgier 2015. Co jeszcze osiągnie w Formule 1?

Rosja ma już swój wyścig Formuły 1, ma też kierowcę – drugiego w historii, po Witaliju Pietrowie. Daniił Kwiat od pięciu lat, czyli od szesnastego roku życia, jest pod opiekuńczymi skrzydłami Red Bulla, który wyłowił go w pierwszym sezonie startów po kartingu i przeprowadził przez juniorskie serie aż do Formuły 1. Już w gokartach uwagę na młodego Rosjanina zwrócił jeszcze ktoś – i do tego jako pierwszy pokazał Kwiatowi samochód Formuły 1 z bliska. Robert Kubica dostrzegł w młodszym koledze siebie, a polsko-rosyjską historię prześledził rosyjski dziennikarz, mój dobry znajomy Oleg Karpow.

Drogi Roberta i Daniiła skrzyżowały się na początku 2009 roku na włoskich torach kartingowych, gdzie w zimowej przerwie między sezonami Kubica doglądał postępów założonej przez siebie ekipy RK Kart. W jej barwach startowali m.in. Karol Basz (który w ostatni weekend września zdobył mistrzostwo świata w kategorii KF) i Kevin Ceccon – obecnie w GP3, ale jeździł już w GP2 i testował z Toro Rosso w F1. Z kolei Kwiat zaliczał swój pierwszy sezon w kartingu na wysokim poziomie: w wieku 15 lat walczył wówczas w juniorskiej kategorii KF3, m.in. z Carlosem Sainzem, Nyckiem de Vriesem czy Raffaele Marciello.

Kwiat w sezonie 2009 ścigał się w juniorskiej kategorii KF3.
Kwiat w sezonie 2009 ścigał się w juniorskiej kategorii KF3.

– Nie ujmując umiejętnościom innych rosyjskich zawodników, moim zdaniem był najlepszym rosyjskim kierowcą, jakiego spotkałem – mówi Robert. – Pokazuje to w Formule 1 i bardzo cieszę się, że zdołał dostać się do F1. Moim zdaniem robi dobrą robotę, co z różnych powodów nie jest łatwe. Sądzę, że bardzo dobrze sobie radzi. Bardzo się cieszę, że dostał tę szansę, bo zasługiwał na nią. Bardzo poświęcał się wyścigom. Kiedy widzisz młodego człowieka, który jeździ w kartingu i jest głodny jazdy, to zawsze jest to bardzo dobry widok, bo to oznacza, że może dać z siebie więcej i bardzo się poświęca.

– Poznaliśmy się, kiedy miałem zespół w kartingu, a on startował już w międzynarodowych zawodach – wspomina Kubica. – Był już bardzo dobry. Widać było, że jest bardzo utalentowany. Tak jak mówię, niełatwo jest dostać się do F1, a jemu się udało i dobrze widzieć, że taki talent nie został zmarnowany. Dobrych kierowców jest wielu, ale trzeba znaleźć się we właściwym miejscu o właściwym czasie i wykorzystać szansę, co moim zdaniem wyszło mu bardzo dobrze.

– W 2009 roku jeździłem w kartingu, Robert zaczynał ze swoim zespołem – mówi z kolei Kwiat. – Tak się złożyło, że mój szef Angelo Morsicani był jego dobrym znajomym i Robert czasami przychodził do naszego namiotu. Jeździłem szybko, jego kierowcy nie mieli ze mną łatwo. Rozmawialiśmy ze sobą po włosku, o kartingu. Żartowaliśmy też razem, bo mój szef lubił żartować i Robert to także zabawny facet. Był dla mnie wzorem, jak ktoś z innej planety.

   

W kolejnym sezonie Kwiat jeździł już w Formule BMW i trafił do juniorskiego programu Red Bulla, więc Robert nie zdążył ściągnąć go do swojej ekipy. – Szukałem młodego kierowcy z talentem – mówi teraz. – Budowałem zespół po to, żeby zrobić dobrą robotę. Miałem polskiego kierowcę, Basza, i szukałem młodego kierowcy, który mógłby uzyskiwać wyniki i byłby obiecujący na przyszłość. Będąc kierowcą, łatwiej jest oceniać zawodników: kto może być dobry i jakie ma podejście, bo moim zdaniem długofalowo jest ważne właśnie podejście do sportu. Łatwiej je dostrzec u dzieciaków w wieku 13 czy 14 lat. Myślę, że ktoś o takim charakterze jak on może mieć większe szanse [na sukces] niż ktoś inny.

– Wygrałem zawody i w nagrodę firma Bridgestone zaprosiła mnie na testy F1 –wspomina Kwiat kolejne spotkanie z Robertem. – To były zimowe testy, [po przyjeździe na tor] spotkałem Roberta na parkingu. Poznał mnie i powiedział, że pokaże mi zespół. Po zakończeniu dnia poszedłem do BMW Sauber, Robert wprowadził mnie do garażu i pokazał cały samochód, kierownicę. To było jak sen, miałem wtedy 15 lat i pierwszy raz byłem w padoku F1.

– Zapamiętałem go jako bardzo otwartego człowieka. Po jego wypadku szanowałem jego prywatność i nie kontaktowałem się z nim, ale miło byłoby spotkać się kiedyś i porozmawiać. Moim zdaniem to jeden z najwspanialszych kierowców i miał pecha, że nie dostał nigdy takiego samochodu, na jaki zasługiwał. Był jednym z tych kierowców, o których mówi się, że są najlepsi – podsumowuje Kwiat.

Początki karier Roberta i Daniiła były uderzająco podobne: obaj w młodym wieku przenieśli się do Włoch. Tam poznali od podszewki wyścigowy świat i ukształtowali swoje charaktery, podporządkowując życie nastolatka zdobywaniu wiedzy i doświadczenia: także znajomości języków.

– Byłem bardzo młody, ale dla mnie nie było to wcale trudne – wspomina teraz Robert. – Właściwie to bardzo cieszyłem się z tej szansy i dla mnie to był jedyny sposób na starty i postępy w karierze. Wykorzystałem to, ale nie było to coś, co mi przeszkadzało albo bolało, to była przyjemność. Myślę, że to też uczy innej kultury i języków, bo w wyższych kategoriach wyścigowych dobrze jest znać więcej języków.

Dodaje, że kilka lat temu, widząc młodego Daniiła we Włoszech, przypomniała mu się jego własna historia: – Z jakiegoś powodu widziałem samego siebie: młodego człowieka z kraju, w którym motorsport nie jest popularny. On cieszył się tym co robił i był bardzo zrelaksowany, ale na torze dawał z siebie wszystko. Myślę, że pokazał później, że jest jednym z najlepszych i był wyznacznikiem w każdej kategorii wyścigowej.

Robert wie, co mówi: sam przeszedł trudną drogę. Nawet jeszcze trudniejszą, bo w przeciwieństwie do Daniiła nie miał za sobą potęgi juniorskiego programu mistrzowskiej ekipy. Potrafił sam przetrzeć szlak i może właśnie dzięki temu dobrze wie, jakich cech wypatrywać u młodych kierowców. Zobaczymy, czy to, co dostrzegł w młodym Kwiacie, doprowadzi Rosjanina do jeszcze większych sukcesów w drapieżnym świecie F1.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here