Zespół Ferrari oficjalnie potwierdza, że Charles Leclerc pozostanie w Maranello przez kolejne pięć lat, co najmniej do końca sezonu 2024. Jest to jasna sugestia ze strony kierownictwa Scuderii: właśnie w tym kierowcy widzą długoterminową przyszłość i to on ma być gwarantem stabilności – krótkoterminowo najwyraźniej także numerem jeden.

Już w pierwszym sezonie spędzonym w czerwonych barwach 22-letni kierowca zademonstrował nieprzeciętną szybkość i właściwe nastawienie psychiczne w dopiero drugim roku startów w Formule 1. Owszem, popełniał błędy, ale w przekroju całego sezonu to on był szybszym i bardziej regularnym kierowcą Scuderii – mając obok siebie czterokrotnego mistrza świata, który już całkiem nieźle zadomowił się w Maranello.

Nic dziwnego, że Ferrari chce na dłużej związać się z Leclerkiem – zastanawiać może jedynie długość ogłoszonego dziś kontraktu, ale to po prostu potwierdza, jak ważną rolę ma on odegrać w planach Scuderii. Wiadomo, że prędzej czy później nadejdzie moment rozstania z Sebastianem Vettelem i wówczas niezależnie od tego, czy do Maranello trafi doświadczony as konkurencyjnej ekipy, czy kolejny wychowanek Akademii Kierowców Ferrari – ciągłość i pewność w kokpicie jest zagwarantowana.

– Bardzo się cieszę, że zostaję w Scuderii Ferrari – skomentował kierowca. – Poprzedni sezon, spędzony w najwybitniejszym zespole Formuły 1, był dla mnie wymarzonym rokiem. Nie mogę doczekać się jeszcze głębszych relacji z zespołem po intensywnym i ekscytującym sezonie 2019. Chętnie przekonam się, co kryje przyszłość i czekam na rozpoczęcie kolejnego sezonu.

– Z każdym wyścigiem zakończonego sezonu stawało się coraz bardziej oczywiste, że chcemy przedłużyć umowę z Charles’em – dodaje Mattia Binotto, szef Ferrari. – Ta decyzja oznacza, że spędzi z nami kolejne pięć sezonów. Charles i Scuderia mają przed sobą pewną przyszłość razem. Charles należy do naszej rodziny od 2016 roku i jesteśmy więcej niż dumni z wyników, które osiągamy z naszą Akademią. Dlatego bardzo cieszy nas możliwość ogłoszenia, że spędzi z nami wiele kolejnych lat i jestem pewny, że razem napiszemy wiele nowych stron w historii „Wierzgającego Konika”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here