Maria de Villota odniosła poważne obrażenia w pechowym wypadku podczas testów na prostej.

Maria de Villota czekała na ten dzień od dawna. Dla zawodniczki, która nigdy nie startowała w wyższych kategoriach od Formuły 3000 (jeden start w serii Euro, w sezonie 2008) czy Formuły Superleague (lata 2009-2011), nawet test na prostej we współczesnym samochodzie Formuły 1 był dużym przeżyciem. Niestety, skończyło się w szpitalu.

Zespół Marussia chciał wykorzystać test na prostym odcinku pasa startowego lotniska w Duxford do sprawdzenia pierwszych w tym sezonie poważnym poprawek aerodynamicznych. Jednocześnie była to okazja dla de Villoty – w myśl najnowszych wzorców ze świata polityki można chyba ją nazwać „kierowcą testową”. W dobie ograniczeń związanych z testami trudno o nabijanie kilometrów za kółkiem i Hiszpanka chciała skorzystać z okazji, aby przynajmniej zapoznać się z samochodem.

Podczas powrotu na stanowisko serwisowe po pierwszym, instalacyjnym przejeździe, samochód de Villoty nagle przyspieszył i wbił się pod tylną część naczepy do transportu wyścigówek. Według świadków tuż przed gwałtownym przyspieszeniem auto jechało z prędkością około 30 km/h. Hiszpanka z urazami twarzy i głowy została odwieziona do szpitala, a personel karetki przekazał, że obrażenia zagrażają jej życiu. Zespół Marussia potwierdził, że do wypadku doszło około 9:15 czasu lokalnego (10:15 w Polsce), a w wydanym kilka godzin później oświadczeniu poinformował, że de Villota odzyskała przytomność, a personel oddziału urazowego szpitala Addenbrooke w Cambridge zajmuje się badaniami i kolejne informacje pojawią się dopiero po ich ukończeniu.

Samochody Formuły 1 zapewniają kierowcom coraz wyższy poziom bezpieczeństwa, czego świadectwem był chociażby wypadek Roberta Kubicy w Grand Prix Kanady 2007. Niestety, los pisze czasami bardzo dziwne scenariusze i trzeba przyznać, że taki incydent, do jakiego doszło w Duxford, bardzo trudno byłoby przewidzieć i Hiszpanka może mówić o dużym pechu.

De Villota niemal rok temu zaliczyła jeden dzień testowy za kierownicą Renault R29 na torze Paul Ricard, po czym jej menedżer zapowiedział starania o angaż w roli kierowcy testowego. Część padoku przyjęła to z przymrużeniem oka, miejscami z nutką ironii, ale faktem jest, że przed sezonem 2012 ogłoszono podpisanie kontraktu pomiędzy Hiszpanką i zespołem Marussia. Kobiet o wiek się nie pyta, ale z 32 wiosnami na karku i zerowym dorobkiem w seriach juniorskich trudno było ją postrzegać inaczej niż maskotkę zespołu. Dzień testów na prostej to dla mechaników rutynowo spędzone godziny, ale dla córki byłego kierowcy F1 Emilio de Villoty byłoby to ogromne przeżycie. Niestety, skończyło się w taki sposób.

Nieznane są jeszcze przyczyny tego incydentu, ale magazyn „Racecar Engineering” podejrzewa, że swoją rolę odegrał brak doświadczenia Hiszpanki, być może zaskoczonej gwałtowną aktywacją systemu zapobiegającego zgaśnięciu silnika, który w krytycznych momentach automatycznie podnosi obroty. Na razie są to jednak czyste spekulacje. Swoją drogą trudno podejrzewać zawodniczkę, żeby popełniła taki koszmarny w skutkach błąd, jadąc z żółwią prędkością.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here