Najstarszy wyścigowy maraton świata swoją sławą wyjechał daleko poza grono maniaków motoryzacji. Chyba każdemu kiedyś obiło się o uszy, że raz do roku gdzieś we Francji kierowcy walczą w całodobowym wyścigu.

Kilkunastokilometrowa pętla wykorzystująca zwykłe drogi pod niespełna 150-tysięcznym miasteczkiem Le Mans od prawie 100 lat rozpala wyobraźnię mistrzów kierownicy, a o prestiż zwycięzcy morderczego maratonu walczą największe sportowe marki. O 24h Le Mans nakręcono więcej porządnych filmów fabularnych niż o Formule 1 – wart wzmianki w kontekście królowej motorsportu jest właściwie tylko obraz „Grand Prix” Johna Frankenheimera z 1966 roku. Natomiast całodobowemu maratonowi poświęcono kilka wielkich produkcji, a w jednej z nich Steve McQueen wygłosił słynne stwierdzenie: – Wyścigi to życie. Wszystko, co dzieje się przedtem lub później, to tylko oczekiwanie.

Jest to trudne do opisania wyzwanie. W całodobowej rywalizacji bierze udział 60 samochodów, w każdym zmieniają się trzej kierowcy – a maszyny podzielone są na kilka klas, znacznie różniących się osiągami. Czołówka musi lawirować między wolniejszymi maszynami, które też walczą między sobą. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, a w miarę upływu czasu rośnie zmęczenie. Te zmagania są ostatecznym testem wytrzymałości dla ludzi i sprzętu, trzeba też podejmować trafne decyzje strategiczne. Wśród kierowców mamy zarówno zawodowców, jak i zamożnych dżentelmenów – rzecz jasna o odpowiednich umiejętnościach, ale nie na takim poziomie, jak najlepsi. Czarowi 24-godzinnych zmagań ulegają także aktorzy czy inne postaci z pierwszych stron gazet.

Steve McQueen jako Michael Delaney w słynnym filmie „Le Mans” z 1971 roku.

Aktorzy i piłkarze
Startowali tu bramkarz reprezentacji Francji, mistrz świata i Europy Fabien Barthez, perkusista Pink Floyd Nick Mason – aż pięciokrotnie, zdobywając drugie i trzecie miejsce w swojej klasie – czy Mark Thatcher. Syn brytyjskiej premier dwukrotnie nie ukończył wyścigu, za to w padoku poznał ludzi, którzy namówili go do startu w Rajdzie Dakar. Tam jego załoga zgubiła się na pustyni, a w dwudniowych, na szczęście skutecznych poszukiwaniach wykorzystano lotnictwo i wojsko trzech krajów.

Wracając do Le Mans, więcej sukcesów odnosili aktorzy: Paul Newman był w składzie ekipy, która w 1979 roku zajęła drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Niedawno swych sił próbował Patrick Dempsey, który przez krótki czas miał nawet wspólny zespół wyścigowy z Alessandro del Piero – włoskim napastnikiem, który w przegranym przez Italię finale Euro 2000 wszedł z ławki i nie zdołał pokonać Bartheza. Teraz chrapkę na start w słynnym maratonie ma Michael Fassbender, zdobywający już doświadczenie w European Le Mans Series.

Najsłynniejsza aktorska przygoda z 24h Le Mans była jednak zasługą wspomnianego McQueena, który sam planował start w 1970 roku, podczas realizacji słynnego filmu „Le Mans”. Zmiennikiem gwiazdora Hollywood miał być Jackie Stewart – wówczas u szczytu kariery w Formule 1, która przyniosła mu trzy mistrzowskie tytuły. Na start McQueena zgody nie wyrazili ubezpieczyciele, ale naszpikowane kamerami Porsche z inną załogą zajęło w wyścigu… dziewiąte miejsce i drugie w klasie, mimo częstszych zjazdów do boksów w celu wymiany taśm filmowych. Na użyczenie swoich samochodów nie zgodził się Enzo Ferrari, bo scenariusz przewidywał triumf Porsche nad włoskimi maszynami – zresztą właśnie tak wyglądał układ sił w ówczesnej stawce.

Ford GT40 wygrał cztery edycje 24h Le Mans, a narodził się jako owoc konfliktu Forda i Ferrari.

Ford kontra Ferrari
Uparty Włoch przyczynił się także do innego przełomowego momentu w dziejach 24h Le Mans. Kiedy w latach 60. jego firmę chciał kupić Ford, dumny „Il Commendatore” w ostatniej chwili zerwał negocjacje, bo chciał zachować kontrolę nad swoim zespołem wyścigowym. Amerykanie postanowili go upokorzyć właśnie w Le Mans i stworzyli słynnego Forda GT40, który wygrał cztery edycje z rzędu – kończąc w ten sposób passę sześciu triumfów Ferrari.

Tę rywalizację przypomina nakręcony dwa lata temu film „Le Mans ’66” (zwany także „Ford kontra Ferrari”), w którym z potęgą Ferrari rozprawiają się Christian Bale i Matt Damon. Do listy filmowych przebojów z wątkami 24-godzinnego wyścigu wypada jeszcze dodać „Kobietę i mężczyznę” z 1966 roku – tu grający główną rolę Jean-Louis Trintignant może poszczycić się wyjątkowymi koneksjami rodzinnymi. Jego wujek Maurice Trintignant wygrał 24h Le Mans w 1954 roku, a później dwukrotnie triumfował w Grand Prix Monako w Formule 1.

Te dwa wyścigi oraz zawody Indianapolis 500 składają się na wyjątkową potrójną koronę motorsportu. W całej historii zdobył ją tylko jeden kierowca: dwukrotny mistrz F1 Graham Hill, który w latach 60. aż pięć razy wygrywał GP Monako, w 1966 roku triumfował na amerykańskim owalu, a w 1972 roku zwyciężył w 24h Le Mans. Jego zmiennikiem był Henri Pescarolo, rekordzista pod względem startów w swym rodzimym maratonie – mierzył się z nim aż 33 razy, odnosząc cztery triumfy.

„Bentley Boys” wygrywali 24h Le Mans w końcówce lat 20. minionego stulecia.

Bentley, Jaguar, Porsche…
Skoro o zwycięstwach mowa, listę rekordzistów wśród producentów czyta się z zapartym tchem. Dziewiętnaście wygranych Porsche, trzynaście Audi. Ferrari „tylko” z dziewięcioma, ale to i tak o dwa więcej niż Jaguar i o trzy niż Bentley – zwyciężający zarówno przed wojną, gdy pięć razy (cztery z rzędu) niepokonani byli dżentelmeni zwani „Bentley Boys”, jak i w 2003 roku. Od trzech lat w Le Mans rządzi Toyota, ale spory w tym wkład braku konkurencji: żaden inny wielki producent nie przygotowuje samochodów w najważniejszej, najszybszej kategorii.

Wśród kierowców Tom Kristensen zasłużył sobie na tytuł „Mr Le Mans” aż dziewięcioma zwycięstwami, w tym sześcioma z rzędu od 2000 do 2005 roku – głównie w barwach Audi. Pięć razy w latach 70. i 80. wygrywał Derek Bell, który w tegorocznej edycji zasiada za kierownicą samochodu sędziowskiego, prowadzącego stawkę na okrążeniu rozgrzewkowym.

Sześć triumfów ma na koncie Jacky Ickx, który walnie przyczynił się do zakończenia jednej z wieloletnich tradycji 24h Le Mans. Przez długie lata na sygnał startu kierowcy jadący na pierwszej zmianie przebiegali w poprzek prostej startowej do zaparkowanych po jej drugiej stronie samochodów, wskakiwali do kokpitów i ruszali do akcji – często odkładając zapięcie pasów na później. Dzięki temu zwyczajowi firma Porsche zaczęła instalować stacyjki swoich (także drogowych) samochodów po lewej stronie kierownicy, ułatwiając szybkie uruchomienie silnika wskakującemu do środka zawodnikowi. W 1969 roku na znak protestu Ickx przeszedł do swojego samochodu spacerkiem, na pierwszym okrążeniu jeden z kierowców doznał w wypadku śmiertelnych obrażeń, bo nie zapiął pasów – i rok później zawodnicy siedzieli już w samochodach, gdy starter dawał znak do rozpoczęcia zmagań. Od sezonu 1971 stosuje się znany do dziś start lotny.

Dan Gurney i słynna butelka szampana.

Triumfy i tragedie
Inna zapoczątkowana w Le Mans tradycja jest znaczne przyjemniejsza – Dan Gurney po zwycięstwie w 1967 roku potrząsnął otrzymanym na podium szampanem i spontanicznie zaczął pryskać dookoła. Od tamtej pory alkoholowy prysznic jest nieodłącznym elementem świętowania wyścigowych sukcesów.

Le Mans to nie tylko triumfy, ale też okrutne tragedie. W 1955 roku doszło tu do najgorszej katastrofy w historii wyścigów. Pierre Boullin, startujący pod przybranym nazwiskiem Levegh, na skutek koszmarnego nieporozumienia najechał na tył innego samochodu na prostej startowej. Jego Mercedes wpadł w trybuny, a w ogniu i pod rozrzuconymi szczątkami maszyny zginęło ponad 80 osób oraz sam kierowca. Wiele krajów wprowadziło wtedy zakaz organizacji wyścigów – w Szwajcarii uchylono go dopiero kilka lat temu.

Trzy lata przed tragiczną śmiercią Levegh próbował samodzielnie przejechać cały dystans wyścigu. Prowadził z przewagą czterech okrążeń, gdy w ostatniej godzinie walki w jego Talbocie poddał się silnik – być może zmęczony Francuz po prostu przegapił zmianę biegu. Jedynym śmiałkiem, który ukończył 24h Le Mans bez zmiennika, pozostaje Eddie Hall – ósmy na mecie w 1950 roku. W tym samym sezonie i rok wcześniej zwycięzcy – Luigi Chinetti (1949) i Louis Rosier (1950) – oddali swoim zmiennikom po około pół godziny za kierownicą. Jeszcze w latach 80. w kokpitach zmieniało się dwóch kierowców, a teraz każda załoga składa się z trzech zawodników.

Ekipa Inter Europol Competition startuje w 24h Le Mans po raz trzeci, ale dopiero teraz mają właściwy sprzęt: Ligiera zastąpiła Oreca.

Polskie akcenty
W Polsce już „za Gierka”, w siermiężnych latach 70., na fali filmu z McQueenem, telewizja pokazywała relacje z 24h Le Mans, śledzone nad Wisłą z zapartym tchem, niczym lądowanie na Księżycu. Jednak w samej historii wyścigu polskich akcentów było jak na lekarstwo. Przed wojną dwa starty zaliczył Stanisław Czaykowski, ale hrabia urodził się w Hadze, gdy Polski nie było na mapie, następnie służył w armii francuskiej i poza nazwiskiem oraz przodkami miał z Polską niewiele wspólnego.

Dopiero w 2015 roku na starcie stanął Kuba Giermaziak, mimo pożaru samochodu docierając do mety na siódmej pozycji w swojej klasie. Od dwóch lat w 24h Le Mans bierze udział polski zespół Inter Europol Competition, ale dopiero w tym sezonie dysponują takim samochodem, jak czołowe ekipy w kategorii LMP2. Barwy mieszczącej się pod Warszawą ekipy reprezentują Kuba Śmiechowski, znany z sukcesów w USA Renger van der Zande oraz mający już na koncie podium w Le Mans Alex Brundle, syn znanego kierowcy F1 Martina Brundle’a.

Robert Kubica i ekipa WRT debiutują w 24h Le Mans.

Polscy kibice trzymać też będą kciuki za maszynę zespołu WRT, także rywalizującą w LMP2, czyli drugiej najszybszej kategorii. W niej swój debiut w 24h Le Mans zalicza Robert Kubica. – Podchodzę do tego wyzwania z chłodną głową: z jednej strony z dużą determinacją, a z drugiej realistycznie i z ogromnym szacunkiem – mówił przed wyprawą do Le Mans.

Szacunek to dobre słowo, bo 24h Le Mans jest wyjątkowym wydarzeniem nie tylko w kontekście historii i wyścigowego dziedzictwa, ale także wyzwania dla uczestników. Prawdziwy sprawdzian wytrzymałości i szybkości rusza w sobotę o 16:00.

Artykuł ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”.

3 KOMENTARZE

  1. …wart wzmianki w kontekście królowej motorsportu jest właściwie tylko obraz „Grand Prix”(…) A „Rush” (Wyścig), no i oczywiście „Senna” Asifa Kapadii, ale to już dokumentalny.

Skomentuj BM Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here