Imprezował z Kimim Räikkönenem i Michaelem Schumacherem. Płatał figle „Icemanowi”, który – jak się okazuje – potrafi odpłacić pięknym za nadobne. Musiał prosić jednego z kierowców McLarena o pożyczkę na pokrycie szkód wyrządzonych przez bandę pijanych mechaników w samochodzie z wypożyczalni.

Wspomnienia mechanika McLarena odsłaniają zupełnie inne, nieznane z ekranu telewizora czy internetu oblicze Formuły 1. Książka „Mechanik. Kulisy padoku Formuły 1 i tajemnice rywalizacji” ukaże się 18 lipca nakładem Wydawnictwa SQN. Rusza właśnie przedsprzedaż pod patronatem Sokolim Okiem.

Przedsprzedaż książki „Mechanik. Kulisy padoku Formuły 1 i tajemnice rywalizacji”
oszczędzasz ponad 10 zł przy zakupie jednej książki
• otrzymujesz brelok gratis
dostajesz dodatkowy, rosnący rabat przy dodaniu do koszyka kolejnych pozycji o motoryzacji (nawet 20%!)

Książki szukaj również na empik.com, a od 18 lipca w salonach Empik w całej Polsce.

Rzadko się zdarza, by o swojej pracy w padoku opowiadał ktoś spoza pierwszej linii frontu. Na rynku nie brakuje autobiografii kierowców czy szefów zespołów, ale równie pasjonujące – o ile nie bardziej – bywa życie wielu często bezimiennych ludzi, którzy tworzą żywą tkankę tego sportu.

Marc Priestley, ze względu na nazwisko od czasów szkoły zwany „Elvisem”, spędził prawie dekadę w garażu i fabryce McLarena, w roli mechanika. Jeśli miałbym określić jednym słowem spisane przez niego wspomnienia z tych czasów, pewnie byłby to przymiotnik „bezkompromisowe”. Jeśli mógłbym użyć dwóch słów, pewnie byłby to zwrot „bez cenzury”.

Szczera i napisana ze swadą historia zaskoczy chyba każdego fana Formuły 1. Niektórzy będą w szoku, czytając opowieści o alkoholowych imprezach mechaników, nierzadko także z udziałem kierowców. Brutalne, koszarowe żarty, niszczenie mienia, pojawianie się w garażu niemal prosto z całonocnej libacji – ale też ciężka praca przy najwspanialszych maszynach wyścigowych świata. Inni będą zdumieni, jak często ta praca odbywa w oparach czystego absurdu. Osuszanie wynajętym helikopterem toru, by sprawdzić nowe skrzydło w stabilnych warunkach. Przytykanie stetoskopu do węża maszyny tankującej, by ułamek sekundy wcześniej wychwycić zakończenie tankowania. Iście kosmiczne kombinezony chłodzące, w których nie sposób było się swobodnie poruszać. Pozostając w tematyce odzieżowej, typowe raczej dla niemowlaków jednoczęściowe body, które uniemożliwiały skorzystanie z toalety. Praca w lśniącym, ale kompletnie niepraktycznym McLaren Technology Centre.

„Elvis” był świadkiem najbardziej burzliwych wydarzeń początku XXI wieku. Wizerunkowa wpadka całej Formuły 1 na Indianapolis podczas Grand Prix USA 2005. Wielka afera szpiegowska z udziałem McLarena i Ferrari dwa lata później. Implozja McLarena, który nie wytrzymał bratobójczej, politycznej walki dwóch kierowców w sezonie 2007. Wreszcie mistrzowski rok 2008 i triumf Lewisa Hamiltona, który z zaciekawionego, sympatycznego i onieśmielonego młodzieńca zmienił się na przestrzeni kilku miesięcy w wyrachowanego, niezamierzającego integrować się z byle kim gwiazdora kierownicy.

Żywo, z polotem spisane przeżycia od zupełnie nowej strony przedstawiają takie postacie z padoku, jak Rona Dennisa czy wspomnianych kierowców – Räikkönena, Hamiltona albo Fernando Alonso, który w przedziwnej próbie zjednania sobie mechaników i inżynierów McLarena wręczał im koperty z gotówką…

Co tu dużo mówić, oto kolejna pozycja obowiązkowa w Waszych biblioteczkach. Na zachętę, jeden z wielu fragmentów wspomnień „Elvisa” na temat Kimiego Räikkönena:

Po zakończeniu sezonu 2005 Kimi zabrał całą naszą ekipę prywatnym odrzutowcem do Laponii na tygodniową sesję picia i ujeżdżania skuterów śnieżnych w temperaturze -28 stopni Celsjusza. Wynajął dla nas i kilku swoich znajomych sporą dziesięciopokojową rezydencję wraz kompleksową obsługą kuchni i personelem sprzątającym. Ostatniego dnia tego wyjazdu zatrzymaliśmy się na jedną noc w Helsinkach. Mieliśmy okazję spotkać się z jego rodzicami, co pozwoliło nam lepiej zrozumieć fundamenty jego osobowości, a także zerknąć do jego olbrzymiego prywatnego garażu. Rodziców Kimiego poznałem już wcześniej, ale dotychczas spotykaliśmy się zawsze w kontekście zawodowym i nigdy wcześniej nie miałem okazji z nimi dłużej porozmawiać. Tym razem zostaliśmy przywitani jak rodzina.

Tata Kimiego okazał się wspaniałym facetem. Był wielki, dumny i odrobinę onieśmielający, ale bardzo dla nas uprzejmy. Z wielką radością oprowadzał nas po garażu, który należałoby raczej nazwać hangarem lotniczym. Stało tam pełno zabawek dla dużych chłopców, od wielkiego terenowego Hummera po malutkie gokarty, motocykle crossowe czy skutery śnieżne. Stał tam nawet jeden z naszych starych bolidów McLaren F1. Tata Kimiego z dumą pokazał nam też swoją czerwoną skrzynkę z narzędziami.

– Pogrzebcie w szufladach – zachęcał nas. Znaleźliśmy tam idealnie uporządkowane i wypolerowane profesjonalne narzędzia, jak w McLarenie. Zachwycaliśmy się przez chwilę jego zdolnościami organizacyjnymi, ale potem pokazał nam gestem kolejną szufladę. Tam już nie było narzędzi. W podobnym porządku leżały w niej różne rodzaje wódki.

– To skrzynia z narzędziami prawdziwego mężczyzny – stwierdził, po czym mrugnął okiem i porozumiewawczo poklepał nas po plecach, wychodząc z garażu.

Mama Kimiego była typową mamą – bardzo ją polubiłem. Gdy później podjęliśmy spontaniczną decyzję, że idziemy zwiedzać nocne kluby, pożegnała nas w drzwiach i powiedziała Kimiemu, żeby na siebie uważał. Z miasta wróciliśmy o czwartej nad ranem, a ona ciągle na nas czekała. Nie poszła spać, bo wiedziała, że wcześnie rano mamy lot powrotny do Anglii i martwiła się, że możemy na niego nie zdążyć. Wszyscy dostaliśmy po filiżance herbaty, a potem mama Kimiego zadbała, żeby żaden z nas nie przysnął, żeby każdy wsiadł do taksówki i dotarł na czas na lotnisko.

Oczywiście gościnność i hojność Kimiego musiała wypaść blado w porównaniu z tym, jakie pożegnanie zgotowaliśmy mu w McLarenie. Gdy ktoś odchodził z naszego zespołu po dłuższym okresie reprezentowania jego barw, mieliśmy w zwyczaju po ostatnim wyścigu naruszać jego nietykalność fizyczną. Zazwyczaj przybierało to koszmarnie upokarzającą formę i często miało miejsce na oczach wszystkich ludzi pracujących w alei serwisowej. Widywałem ludzi przywiązanych do stanowiska dowodzenia i obrzucanych resztkami jedzenia, specjalnie zbieranymi w tym celu przez cały tydzień. Innych maczano w cieczach, które nigdy nie powinny być publicznie widziane poza ciałem człowieka. Pewnego razu obserwowałem z przerażeniem, jak jeden mechanik został podpalony, by można go było ugasić olbrzymią gaśnicą pianową, którą mamy na wypadek pożaru podczas pitstopu.

Jakie pożegnanie „Elvis” zgotował Kimiemu z okazji odejścia z McLarena? I jak wyglądała zemsta Kimiego? Zajrzyjcie do książki!

„Mechanik. Kulisy padoku Formuły 1 i tajemnice rywalizacji”
Autor: Marc „Elvis” Priestley
Tytuł oryginału: „The Mechanic: The Secret World of the F1 Pitlane”
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 18 lipca 2018
Cena okładkowa: 39,99 zł
Liczba stron: 320+8

3 KOMENTARZE

  1. Wynurzenia angielskiego ćwoka. Resztki jedzenia… ciecze ustrojowe… Błagam. A potem się dziwią, że młodzież upodabnia się do bydła.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here