Legenda o pochodzeniu charakterystycznego dla Mercedesów srebrnego koloru funkcjonuje i ma się dobrze, ale czy prawda rzeczywiście wyglądała tak romantycznie? Nic na to nie wskazuje, ale również nic nie stoi na przeszkodzie, by kultywować opowieść z połowy lat 30. ubiegłego wieku – skoro sama firma trzyma się tej wersji. A jak mogło być naprawdę?

Przypomnijmy najpierw obowiązującą wersję. W wyścigowej prehistorii wyścigowe maszyny były malowane w barwy przypisane do danego kraju. Włosi mieli kolor czerwony, Brytyjczycy zielony (słynny British Racing Green), Francuzi niebieski, a Niemcy biały. Jeśli kogoś to zaciekawi, barwy Polski to biała górna część nadwozia i czerwona dolna.

Mit o narodzinach „Srebrnych Strzał” głosi, że w czerwcu 1934 roku przed wyścigiem Eifelrennen na Nürburgringu okazało się, że białe Mercedesy W25 nie spełniają nowo narzuconego limitu masy, ustalonego na maksymalnym poziomie 750 kilogramów. Aby zrzucić jeden kilogram, zdrapano farbę i Manfred von Brauchitsch oraz Luigi Fagioli (na zdjęciu powyżej) ruszyli do wyścigu maszynami o naturalnych, srebrnych barwach nadwozia. Taką historię w swoich wspomnieniach przedstawił szef ekipy Mercedes, Alfred Neubauer.

Von Brauchitsch wygrał niemal trzygodzinny wyścig z przewagą ponad minuty nad Hansem Stuckiem z ekipy Auto Union – głównego rywala Mercedesa nie tylko o wyścigowe sukcesy, ale także o hojne, rządowe dotacje III Rzeszy na rozwój motorsportu. Postanowiono zatem zachować szczęśliwe barwy w kolejnych wyścigach.

Opowieść Neubauera, mówiąc kolokwialnie, nie trzyma się jednak kupy. Eifelrennen w sezonie 1934 był wyścigiem rozgrywanym według zasad Formuły Libre, a więc bez ograniczeń dotyczących masy. Nie trzeba było zatem na gwałt szukać rozwiązania, by Mercedesy mogły w nim wystartować. Zwłaszcza, że w treningach do poprzedniego wyścigu – na torze AVUS, gdzie ostatecznie nie wystartowały z powodu kłopotów z układem paliwowym – występowały w srebrnych barwach. Podobnie zresztą jak maszyny Auto Union – zatem narodziny srebrnego koloru jako nowych wyścigowych barw Niemiec dopiero podczas pamiętnego Eifelrennen wydają się naciągane.

Zawody na Nürburgringu odbyły się 3 czerwca, a już 1 marca tego samego roku Mercedes w informacji dla dziennikarzy pisał o swoim modelu W25 jako o „Srebrnej Strzale”. Mało tego – historycy nie mieli większych trudności z dotarciem do radiowego komentarza z wyścigu na torze AVUS w maju 1932 roku, podczas którego komentator opisał Mercedesa SSKL, prowadzonego przez von Brauchitscha, słowami „Srebrna Strzała”.

Doświadczeni i szanowani historycy – jak Eberhard Reuss, autor m.in. książki o wymownym tytule „Hitler’s Motor Racing Battles: The Silver Arrows Under the Swastika” (zresztą mimowolnej drugoplanowej bohaterki jednego z moich słynnych zdjęć z choinką…) – mieli twardy orzech do zgryzienia w dyskusjach… z koncernem DaimlerChrysler. W obronie legendy niemiecka firma zorganizowała nawet specjalistyczne badania i analizy wszelkich dostępnych materiałów. Okazało się jednak, że nieliczne zachowane fotografie z Eifelrennen 1934 – m.in. fotografa węgierskiego pochodzenia, Zoltána Glassa – które mogą poświadczać legendę Neubauera, zostały poprzerabiane…

Przyjmuje się zatem, że w opowieści powszechnie szanowanego szefa ekipy Mercedes (pełniącego tę funkcję także po wojnie, w zdominowanych przez „Srebrne Strzały” sezonach 1954 i 1955) tkwi ziarno prawdy, ale przeniesione w czasie. Niewykluczone, że historia ze zdrapywaniem białej farby wydarzyła się naprawdę, ale co najmniej kilka lat wcześniej, przy okazji innego wyścigu i w zupełnie innych okolicznościach.

Legenda trzyma się jednak na tyle mocno, że w ten weekend posłużyła współczesnej ekipie Mercedes do zaprezentowania efektownej wersji kolorystycznej współczesnych modeli W10. „Zdrapka” ma nawiązywać do wydarzeń sprzed 85 lat – niech tak będzie, nawet jeśli z szacunku do historii wypada tę rocznicę traktować umownie.

5 KOMENTARZE

Skomentuj Marcel Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here