Wygląda na to, że zmiana dostawcy jednostek napędowych nie tylko Red Bullowi nie zaszkodziła, ale wręcz wyszła na zdrowie. Nastroje w ekipie są tak optymistyczne, że Helmut Marko zapowiada „walkę o co najmniej pięć zwycięstw”. Poprzeczka została zawieszona wysoko. Czy aby nie za wysoko?

Red Bull rozpoczyna nową erę i liczy na to, że z pomocą japońskiej firmy prędzej czy później nawiąże do sukcesów z czasów, gdy z Sebastianem Vettelem kosił tytuł za tytułem. Jako że w F1 tak ambitne zamierzenia wymagają czasu, cierpliwość będzie w cenie. Nie tylko u Maksa Verstappena, mającego poprowadzić zespół Christiana Hornera do sukcesów. – Przez ostatnie pięć lat brakującym składnikiem był silnik. Wierzymy, że za sprawą Hondy znowu będzie on w naszym posiadaniu – podkreślił Horner.

Mając na podorędziu Adriana Neweya można snuć wielkie plany, aczkolwiek bez względu na to, ile geniuszu znalazło się w DNA modelu RB15, kluczową sprawą dla ich realizacji będzie jakość silników Hondy. Bez konkurencyjnej i niezawodnej jednostki napędowej trudno nawet myśleć o rywalizacji z gigantami F1.

Póki co, Red Bull celebruje nowy związek, który poza uwolnieniem się z mocno toksycznej relacji z Renault, znajduje bezpośrednie przełożenie na stronę sportową i biznesową. Wejście do kręgu ekip fabrycznych zapewnia określone przywileje i daje wpływ na pracę silnikowego partnera. To jedna sprawa. Druga, że stajnia Hornera nie musi już wykładać 25 milionów euro rocznie za silniki „gorszego sortu”. Teraz dostaje jednostki napędowe za darmo, a ponadto może liczyć na wsparcie finansowe. Z punktu widzenia obu firm najważniejsze jest jednak to, żeby w ślad za tym poszły wyniki. Symptomy świadczące o tym, że napędzany silnikiem Hondy model RB15 może być całkiem konkurencyjny, były pod Barceloną dosyć czytelne, na ich weryfikację musimy jednak jeszcze chwilę poczekać.

Trudne dojrzewanie
W składzie nie ma już Daniela Ricciardo, który doszedł do wniosku, że klimat Red Bulla mu nie służy. Bezsprzecznie osłabia to siłę rażenia zespołu, gdyż Pierre Gasly nie jest kierowcą tego samego kalibru. Rola 23-letniego Francuza jest jasna i nie należy oczekiwać w tej kwestii żadnych niespodzianek. Ciężar i przywilej walki spocznie na barkach Maksa.

Mam wrażenie, że zimą najczęściej używanym przez Hornera i Marko słowem w kontekście Verstappena była „dojrzałość”. – Max rozumie, że gdy nie może wygrać, musi zdobywać punkty. W przeciwnym razie nie zdobędzie tytułu. Odbyliśmy kilka rozmów i myślę, że jego podejście już się zmieniło – podkreślał Helmut. – Max jest tym, którego Lewis i Sebastian obawiają się najbardziej. Ewoluował, nabrał doświadczenia, dojrzał – to już Christian.

Czy tak faktycznie będzie, czy to tylko zaklinanie rzeczywistości, przekonamy się już wkrótce. W poprzednim roku można było odnieść wrażenie, że w F1 ścigało się dwóch Verstappenów. Ten pierwszy popełniał błędy jak na zawołanie, popadając w coraz to większe tarapaty. Po Monako Max zaczął jeździć o niebo lepiej. Nie oznacza to, że całkowicie spuścił z tonu. Co to, to nie – ale liczba jego przygód spadła. Po wakacjach do zwycięstwa w Austrii dorzucił triumf w Meksyku, zaliczając jeszcze osiem (nie licząc wcześniejszej Hiszpanii) wizyt na niższych stopniach podium. W Brazylii mógł wygrać, cóż jednak z tego, skoro wdał się w bijatykę ze zdublowanym Estebanem Oconem, dając swoim najzagorzalszym krytykom, zarzucającym mu niedostatki wyścigowej inteligencji, argument do ręki.

Wyższy poziom
Czy Max wyciągnął z tej lekcji odpowiednie wnioski i zaczął myśleć innymi kategoriami? Mistrzowskimi? Nikt chyba nie wątpi, że 21-latek jest cholernie utalentowanym, pewnym siebie i aktualnie być może najszybszym kierowcą w F1. Nie boi się bezpośredniej walki, swoją bezkompromisowością doprowadza rywali do szaleństwa, a instynkt zabójcy czuć od niego na odległość. Można zachwycać się jego niebywałymi umiejętnościami – tyle tylko, że to nie wszystko.

Verstappen musi zrozumieć, że – jak mawiał Alain Prost – „najszybszy nie zawsze znaczy najlepszy”, że zwyciężanie rodzi się w głowie, a ryzykiem trzeba nauczyć się żonglować. Opanowanie tej sztuki pozwala wejść na wyższy poziom. Jeżeli Verstappenowi uda się to zrobić i nabierze mistrzowskiego sznytu, może być trudny do zatrzymania. Swoją drogą ciekawego materiału do analizy porównawczej powinien nam dostarczyć Charles Leclerc, dla którego będzie to pierwszy sezon w topowej ekipie.

Znaki zapytania
W konfiguracji Red Bull-Honda-Verstappen najwięcej znaków zapytania generuje układ napędowy, któremu – co tu dużo mówić – jeszcze daleko do silników Ferrari czy Mercedesa. Wywodząca swoje korzenie w koncepcji z końca 2017 roku jednostka nie nastręczała podczas testów szczególnych problemów. Nie wiemy natomiast, czy wbrew krążącym pogłoskom udało się ją odkręcić (choćby na ścieżce testowej) na pełną moc. Pod Barceloną Horner wprawdzie zaprzeczał, jakoby problem wibracji w ogóle istniał, ale temat żyje własnym życiem.

Kontynuując temat Hondy, warto jeszcze wspomnieć, że Japończycy zerwali współpracę z zajmującą się symulacjami układów napędowych firmą AVL, z którą półtora roku wcześniej rozstało się Ferrari. Decyzję tłumaczono niezadowoleniem ze świadczonych usług, aczkolwiek warto pamiętać o tym, że Red Bull wydał krocie (wymienia się kwoty od 15 do 30 milionów euro) na własną wirtualną ścieżkę testową.

Trudno przed zgaszeniem czerwonych świateł w Melbourne spekulować, czy czerwony byk okaże się czarnym koniem mistrzostw świata. Honda nie należy jeszcze do silnikowej ekstraklasy, ale w połączeniu z potencjałem Red Bulla i talentem Verstappena może powstać piorunująca mieszanka. Zwłaszcza, że jeśli chodzi o rozwój samochodu w trakcie sezonu zespołowi z Milton Keynes dotrzymuje kroku jedynie Mercedes. Dla F1 byłoby wspaniale, gdyby ekipa Hornera z miejsca weszła do gry o najwyższe laury. Coś mi jednak mówi, że to będzie wymagało czasu.

Testy
Przedsezonowe przygotowania, szczególnie ich krytyczna faza, nie przebiegły tak, jakby Red Bull sobie tego życzył. Jak na złość, przedostatniego dnia Gasly popełnił koszmarny błąd na wejściu w szybki zakręt Campsa i roztrzaskał RB15 w najnowszej specyfikacji aerodynamicznej (była to zresztą druga kraksa Francuza podczas testów na Circuit de Barcelona-Catalunya). W garażu ekipy Christiana Hornera inżynierom i mechanikom pękały serca na myśl o tym, że nie mają pod ręką kontenera zapasowych części. Jak się okazało, miało to wpływ na piątkowe prace Verstappena, ponieważ szwankująca skrzynia biegów (wymieniona) ograniczyła jego program do 29 okrążeń i nie dane było nam zobaczyć szybkiego przejazdu z użyciem najbardziej miękkiej mieszanki.

Analizy sugerują, że Red Bull skrócił dystans do swoich najgroźniejszych rywali. Trudno przesądzać, ile on obecnie wynosi, ale mówi się o 0,3 sekundy straty do Ferrari w trybie wyścigowym. W kwalifikacjach może to być więcej, bo w tej kwestii Honda miała największe zaległości.

W przeciwieństwie do Mercedesa, ekipa Hornera wybrała metodę drobnych kroczków. Znaczy to ni mniej ni więcej, że stopniowo dorzucała do pakietu kolejne części, sprawdzając ich przydatność. Pamiętając o skłonnościach Neweya do trzymania asa w rękawie, nie będę zdziwiony, jeśli w Melbourne zobaczymy coś jeszcze.

Jak RB15 zachowuje się w akcji? Wygląda na to, że posiada imponującą przyczepność, jest stabilny na hamowaniu i ma bardzo mocny przód, pozwalający na wrzucanie go w zakręty. Takie niuanse pozwalają ekipie z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Problemy? W trakcie testów okazało się, że upakowanie jednostki napędowej jest trochę zbyt agresywne i wymaga wprowadzenia drobnych korekt. Toyoharu Tanabe zapewniał jednak, że to „nic wielkiego” i „nie ma podstaw do obaw”. Niepokój inżynierów Red Bulla budzi za to skrzynia biegów RB15. Pod Barceloną element ten okazał się wyjątkowo chimeryczny. – Nie jest to najspokojniejszy elementy naszego samochodu – zdradził Guillaume Rocquelin.

Aston Martin Red Bull Racing
Szef zespołu: Christian Horner
Dyrektor techniczny: Adrian Newey
Miejsce w 2018: 3.
Punkty w 2018: 419
Najlepsza lokata w 2018: 1. (4 razy)
Tytuły wśród konstruktorów: 4

Red Bull słynie ze świetnych nadwozi i wydaje się, że RB15 nie zburzy tego obrazu. Jeśli Honda dostosuje do tego poziom swojej jednostki napędowej (niekoniecznie w tym sezonie), możemy spodziewać się dużych rzeczy. Z Maksem Verstappenem w składzie to pewne.

#33 Max Verstappen
21 lat
Zwycięstwa: 5
Najlepsze pole startowe: 2.
Podia: 22
Punkty: 670
Najlepsza pozycja w mistrzostwach: 4. (2018)
Miejsce w 2018: 4.

Max to niewątpliwy talent, materiał na mistrza świata. Powakacyjna część zeszłego sezonu w jego wykonaniu była bardzo dobra. Lepiej spisał się tylko Lewis Hamilton. Verstappen nie kryje swoich ambicji i liczy na to, że Honda pomoże mu w ich realizacji.

#10 Pierre Gasly
23 lata
Najlepsze miejsce na mecie: 4.
Najlepsze pole startowe: 5.
Punkty: 29
Najlepsza pozycja w mistrzostwach: 15. (2018)
Miejsce w 2018: 15.

W Toro Rosso Gasly radził sobie naprawdę przyzwoicie. Odejście Daniela Ricciardo otworzyło przed nim szansę na awans do Red Bulla. Trochę wymuszony. Pytanie, czy Francuz udźwignie znacznie większą presję?

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here