Gdyby tak zamienić się w muchę i usiąść obok Toto Wolffa w garażu Mercedesa, zajrzeć do pokoju odpraw i posłuchać rozmów kierowców z inżynierami, wlecieć do tajnych pomieszczeń siedziby zespołu i podpatrzeć, jak pracuje najnowocześniejszy symulator… Cóż, wystarczy sięgnąć po książkę „Mercedes. Za kulisami teamu F1”, której premierę Wydawnictwo SQN zaplanowało na 4 czerwca.

Jej autor uzyskał bezprecedensowy dostęp do jednej z największych ekip F1 i zabiera nas za kulisy tej ogromnej organizacji. Co jeszcze ciekawsze, Mercedesa od kuchni poznajemy w chwilach poważnego kryzysu, czyli w trudnym sezonie 2023.

Matt Whyman na półtora roku praktycznie został członkiem zespołu Mercedes. Poznał go od podszewki – od Toto Wolffa i kierowców przez Jamesa Allisona i Andrew Shovlina czy inżynierów średniego szczebla po ludzi odpowiedzialnych za sprawne funkcjonowanie zespołu na torze. Technicy z garażu, specjaliści od elektroniki czy ludzie, z którymi jako dziennikarz i reporter sam mam kontakt praktycznie codziennie na torze – odpowiedzialni za kontakty z mediami Rosa Herrero Venegas, Adam McDaid czy ich szef Bradley Lord, od którego zresztą dostałem podczas zeszłorocznego weekendu w Las Vegas angielskie wydanie tej książki.

Autor z bliska poznał pracę w wielu obszarach zespołu wyścigowego. Spędzał czas na torze – w garażu, pomieszczeniach inżynierów, salkach odpraw. Odwiedzał fabrykę – pokazano mu nawet symulator, pozwolono przysłuchiwać się odprawom i spotkaniom.

Na kartkach tej książki oprowadza nas po kulisach zespołu Formuły 1. Sam nie jest człowiekiem zaznajomionym z realiami naszego sportu – kiedyś pisał porady w czasopiśmie dla nastolatków, później zajął się powieściami dla tej samej grupy wiekowej oraz tworzeniem książek jako współautor (m.in. z Garethem Southgate’em czy Billym Connollym). Stąd miejscami szczegółowe opisy rzeczy, które dla nas są dobrze znanymi podstawami – za to tajniki F1 stają się bardziej zrozumiałe dla czytelników z mniej wtajemniczonych kręgów. Dlatego jest to bardziej zaleta niż wada.

Whyman spędził z Mercedesem trudny okres, od stycznia 2023 roku do połowy sezonu 2024. Więcej upadków niż wzlotów, trudności z adaptacją do nowych regulaminów technicznych, wewnętrzne kryzysy i frustracje – to chyba ciekawsze i bardziej inspirujące historie niż litania bezproblemowych sukcesów z poprzednich lat. Zwłaszcza, że autor zagląda do wszystkich zakamarków zespołu, przedstawia składających się na wspólny wysiłek wielu ludzi, o których zazwyczaj nie słyszymy.

To świetna podróż do wnętrza ogromnej i skomplikowanej organizacji, jaką jest zespół F1. Oczywiście żadnych kontrowersji tu nie znajdziecie – taka jest cena tworzenia książki wspólnie z ekipą, której działania się opisuje – ale za to Whyman otrzymał bezprecedensowy dostęp za kulisy, które bardzo sprawnie nam przedstawia.

Jak zwykle w przypadku książek wydawanych na naszym rynku przez Wydawnictwo SQN, miałem przyjemność zadbać o stronę merytoryczną przekładu na język polski. Zdradzę Wam w sekrecie, że nasze wersje bywają lepsze od oryginałów… Chociaż tym razem autor naprawdę się starał, żeby nie pomieszać żadnych faktów – w przeciwieństwie do… A, i tak nie zgadniecie! Tak czy inaczej – polecam, fajnie zajrzeć tam, gdzie dostęp mają tylko nieliczni.

KSIĄŻKĘ MOŻNA ZAMÓWIĆ POD TYM LINKIEM.
• rabat od ceny okładkowej
• wysyłka jeszcze przed premierą – czytasz jako pierwszy!
• atrakcyjne pakiety z innymi książkami i gadżetami dla fanów F1

„Mercedes. Za kulisami teamu F1”
Autor Matt Whyman, tytuł oryginału „Inside Mercedes F1. Life in the Fast Lane”
Wydawnictwo Sine Qua Non
416 stron, oprawa miękka
Cena 54,99 zł

Na zachętę jeszcze fragmenty rozdziału, w którym Matt Whyman odwiedza fabrykę w Brackley i symulator, w którym ciężko pracuje Mick Schumacher:

Mick Schumacher zaraz będzie się ścigał. Pierwsze przejazdy zamierza pokonać w t-shircie i krótkich spodenkach. Ponadto ma przy sobie telefon komórkowy, gdyby było do zabicia trochę czasu na polach startowych albo w pułapce żwirowej. Wygląda zupełnie zwyczajnie, a mimo to praca Micka Schumachera jako kierowcy rezerwowego Mercedesa może zadecydować o tym, jak samochody tego zespołu zaprezentują się podczas nadchodzącego Grand Prix Wielkiej Brytanii.

Jest piątkowe popołudnie, dochodzi piąta. Właśnie dołączyłem do 24-letniego niemieckiego kierowcy i kilku inżynierów do spraw osiągów w pozbawionym okien budynku przemysłowym na terenie fabryki Mercedesa w Brackley. To tam znajduje się symulator.

[…]

Załoga symulatora może wnieść wartościowy wkład w osiągi także w trakcie samego weekendu wyścigowego. Dziś wieczorem, dzięki danym zebranym podczas FP1 i FP2 na Silverstone, Schumacher i jego inżynierowie będą wykonywać przejazdy na podstawie tych informacji i szukać ułamków sekund, a może nawet jeszcze większych zysków.

[…]

Gdy roleta zostaje podniesiona, patrzę przez okno w dół głębokiej komory. Tam, w stłumionym oświetleniu, stoi coś, co wygląda na gigantyczną mechaniczną bestię. Cała przestrzeń jest otoczona olbrzymimi ekranami o wysokości trzech metrów. Zapewniają widok dookolny, przy czym na razie wszystkie pokazują granatowy ekran ładowania. Padająca z nich poświata oświetla postać Micka Schumachera. Zaczynam rozumieć, co się tam dzieje, dopiero w momencie, gdy ten sadowi się w centrum całego tego systemu. Gdybym nie wiedział, że to symulator wyścigowy, mógłbym pomyśleć, że Mick to jakieś innowacyjne źródło energii.

[…]

– Mick, interesuje nas okrążenie na poziomie 1:29,2.

Mistrzem tej wieczornej ceremonii jest Russell Paddon, inżynier do spraw osiągów i symulacji. Gdy kończy podawać rezerwowemu kierowcy zespołu docelowy czas okrążenia, wraca do wklepywania poleceń z klawiatury.

[…]

Gdy my tu sobie rozmawiamy, Schumacher uzyskuje czas okrążenia różniący się od zadanego ledwie o kilka setnych sekundy. Na kilku okrążeniach jeszcze bardziej tę różnicę niweluje. To uderzający popis jego umiejętności i precyzji za kierownicą.

[…]

Dzisiaj ludzie w symulatorze dostali bardzo konkretne zadanie: mają sprawdzić, czy tempo na okrążeniu wyjazdowym i wynikająca z niego temperatura opon przekładają się na szybkie kółko, które będzie tak ważne jutro, w kwalifikacjach. Przez kolejne godziny Schumacher i inżynierowie pracują w sesjach po sześć okrążeń, sprawdzają i analizują liczne scenariusze. Za każdym razem zmieniają różne czynniki, takie jak prędkość na okrążeniu wyjazdowym, prześwit bolidu czy temperatura nawierzchni, by najlepiej zrozumieć, w jaki sposób należy nazajutrz przygotować opony do jakże ważnego okrążenia pomiarowego w kwalifikacjach. Paddon i jego ludzie nie ograniczają się jednak do tego konkretnego zadania, które dostali od ekipy na torze – sprawdzają również różne korekty ustawień pod kątem dopieszczania balansu i prowadzenia.

– Nie informujemy Micka o tym, jakie wprowadziliśmy zmiany – mówi mi między kolejnymi przejazdami, gdy bolid Schumachera jest przywracany na stałe miejsce na torze, kilka zakrętów przed linią startu. – Chcemy, żeby sam z siebie wychwycił zmianę zachowania samochodu.

Obserwowanie czasów sektorów na ekranie i wsłuchiwanie się w informacje zwrotne płynące od kierowcy to wciągające doświadczenie. Przyglądam się właśnie optymalizacji osiągów, która ma miejsce pomimo faktu, że prawdziwe samochody stoją przykryte płachtą w garażu. Mniej więcej co godzinę Schumacher robi sobie przerwę i dołącza do nas w pomieszczeniu kontrolnym. W okolicach północy ma nabite dobrze ponad 100 okrążeń wirtualnego toru, czyli dwukrotnie więcej niż Russell i Hamilton będą mieli do pokonania we właściwym wyścigu. Li mówi, że muszą wziąć pod uwagę dodatkowy czynnik w postaci zmęczenia kierowcy, a ja kątem oka zerkam na Schumachera, który wyciąga ramiona i prostuje plecy. Paddon mówi mu, że może sobie zrobić dłuższą przerwę. Gdy Schumacher pyta dlaczego, inżynier do spraw osiągów i symulacji przedstawia zaskakujące wyjaśnienie.

– Nie słyszałeś o pluskwie milenijnej?

– Nie – mówi Schumacher, wzruszając ramionami, a ja od razu myślę, jaki jest młody.

Paddon pokrótce streszcza mu historię obaw, które pojawiły się pod koniec XX wieku. Upowszechniło się wówczas przekonanie, że systemy komputerowe nie poradzą sobie ze zmianą daty wyrażoną we wszystkich czterech cyfrach, z roku 1999 na 2000. Co prawda ostatecznie nic się nie wydarzyło, ale Paddon spędza kilka minut na edukowaniu Schumachera i jednoczesnym śmianiu się z ówczesnych obaw.

– Ale do rzeczy… nasz symulator boryka się z własną wersją tego samego problemu – stwierdza na koniec. – Jeśli będziemy jeździć o północy, system się wysypie.

Rozbawienie malujące się dotąd na twarzy młodego Niemca przechodzi w niedowierzanie.

– Naprawdę?

– Nasz symulator został postawiony na czterech serwerach, znajdujących się piętro niżej – opowiada Paddon, zapewniwszy kierowcę, że ten problem da się łatwo obejść. – Serwery te odpowiadają za ECU [komputer sterujący silnikiem – przyp. aut.], samochód, opony i platformę symulującą ruch. Istnieje jeszcze piąty serwer, obsługujący rendering toru, ale ten jest dostarczany przez firmę zewnętrzną. Gdy o północy korzystamy z komputera, coś dziwnego dzieje się ze znacznikiem czasu serwera obsługującego tor, co oznacza, że przestaje się on komunikować z naszymi serwerami.

Gdy trwa reset systemu, ostatnie minuty piątku przechodzą w pierwsze minuty soboty. Czasu jest w sam raz, by w pomieszczeniu kontrolnym zdążyły wybrzmieć wszystkie żarty. Mick Schumacher wraca do komory, by dokończyć swoją robotę. Spędza tam kolejne dwie godziny. Można porównać go do ludzkiej wtyczki, bez której wart wiele milionów dolarów komputer nie jest w stanie wykonać swojej pracy. Gdy wreszcie kończymy, a Paddon bierze się do pisania rekomendacji, które jego koledzy na torze będą przeglądać podczas śniadania, młody Niemiec delektuje się świeżym powietrzem przed budynkiem.

Teoretycznie rzecz ujmując, Schumacher właśnie pokonał w trybie wyścigowym niemal 600 kilometrów. Dzięki temu inżynierowie w symulatorze ustalili, że zmniejszając tempo na okrążeniu wyjazdowym i zwiększając o kilka milimetrów prześwit samochodu, można doprowadzić opony do temperatury maksymalizującej przyczepność, a więc również osiągi bolidu. Obaj wychodzimy z budynku symulatora, po czym nasze drogi się rozchodzą. Na odchodne mówię jeszcze Schumacherowi, że mam nadzieję, iż nie będzie miał problemu z zaśnięciem z powodu nadmiaru emocji. Potem patrzę, jak wsiada do swojego samochodu i odjeżdża.

Ledwie dociera do szlabanu, a już jest to największy rzeczywisty dystans, jaki pokonał tej nocy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here