Formuła 1 hucznie rozpoczyna obchody 75-lecia mistrzostw świata. Na inaugurację sezonu 2025 zorganizowano pierwszą w historii wspólną prezentację wszystkich zespołów.

W londyńskiej O2 Arena piętnaście tysięcy osobistości z padoku oraz kibiców, którzy mieli szczęście i zdążyli kupić bilety – rozeszły się w kilkanaście minut, niczym na wielkie koncerty słynnych artystów – przez dwie godziny podziwiało występy oraz prezentacje tegorocznych barw wszystkich zespołów.

– Może to wydawać się dziwne, że zebraliśmy się tu po to, żeby zobaczyć samochody w takich samych kolorach, jak w zeszłym roku, ale Take That wzięli już zaliczkę – żartował prowadzący imprezę komik Jack Whitehall. Miał trochę racji, bo właściwie tylko ekipa Racing Bulls zaprezentowała zupełnie nowy, biały projekt swojej maszyny, ale żywiołowo reagująca publiczność spędziła niezapomniane dwie godziny, podziwiając nie tylko efektowne pokazy artystyczne i występy znanych artystów. Jedynie w dwóch zespołach – McLarenie i Astonie Martinie – pozostawiono taki sam skład kierowców, zatem w wielu przypadkach była to pierwsza okazja, by zobaczyć swojego ulubionego zawodnika w nowych barwach. Do tego dochodzi imponująca grupa aż sześciu kierowców, którzy zaliczą pierwszy pełny sezon startów w królowej motorsportu.

Zadbano także o nawiązania do bogatej historii wyścigów, przypominano słynne postacie oraz dzieje ich rywalizacji. Uczczono pamięć Enzo Ferrariego – tego dnia przypadała właśnie 127. rocznica jednej z największych legend motoryzacji i wyścigów. Na sali nie brakowało ludzi, którzy zdążyli poznać go osobiście czy nawet jeździć w prowadzonym przez niego zespole. Wśród gości znaleźli się wybitni zawodnicy, tacy mistrzowie świata, jak Mario Andretti, Jackie Stewart, Emerson Fittipaldi, Nigel Mansell, Damon Hill czy Mika Häkkinen. Mansell, który co prawda swój jedyny tytuł wywalczył w barwach Williamsa, ale jeździł też w Scuderii i nawet zwyciężył w swoim pierwszym starcie w czerwieni, spodziewa się sukcesów w wykonaniu włoskiej legendy, do której przechodzi wszak siedmiokrotny mistrz świata, Lewis Hamilton. – Moja rada dla Lewisa? Wygrać pierwszy wyścig, potem będzie już z górki – żartował w kuluarach Mansell, zwany „Il Leone” przez pełnych pasji włoskich tifosi.

Właśnie prezentacja Ferrari spotkała się z ogromnym aplauzem londyńskiej publiczności, najwyraźniej nie tylko ze względu na magnetyzm Hamiltona. Co zrozumiałe, fetowano także innych ulubieńców brytyjskich kibiców, na czele z broniącym tytułu wśród konstruktorów McLarenem, który w tym sezonie celuje w oba mistrzowskie laury, a także Mercedesem, gdzie u boku George’a Russella zajmuje młodziutki Andrea Kimi Antonelli. Włoch także został ciepło przyjęty przez fanów, w odróżnieniu do dominującej do niedawna ekipy Red Bull. Jej szef Christian Horner przy wejściu na scenę usłyszał buczenie, chłodno reagowano także na czterokrotnego czempiona Maksa Verstappena. Jakby przewidując takie zachowanie, zespół w swoim występie – każda ekipa na własną rękę planowała zagospodarowanie niespełna dziesięciu minut na swoją prezentację – nie przewidział przemowy w wykonaniu obrońcy tytułu.

Z dezaprobatą zareagowano także na wzmiankę o władzach sportu, Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Pod wodzą prezesa Mohammeda bin Sulayema nie cieszy się ona, łagodnie mówiąc, uznaniem pośród kibiców czy nawet zawodników. Oliwy do ognia dolewają tak pozbawione sensu inicjatywy, jak karanie kierowców za niepoprawne wypowiedzi. Wcześniej, podczas sesji wywiadów z dziennikarzami, poproszony o komentarz na ten temat Verstappen stwierdził, że nie będzie się wypowiadał, bo zostałby za to ukarany. Taka riposta z pewnością spodobałaby się publiczności podczas prezentacji, ale powszechne stanowisko wygłosił inny znakomity gość, z nieco innej branży. – To są sportowcy na najwyższym poziomie, pozwólmy im wyrażać emocje – powiedział Gordon Ramsay, przepytywany na żywo przez prowadzącego uroczystość. – Pędzą 300 km/h, więc jeśli g**no…

Dokończyć nie zdołał, bo Whitehall odsunął mikrofon i półżartem rzucił, że za rok słynny szef kuchni nie dostanie już zaproszenia. Ramsay nie musi się jednak obawiać, bo wiele wskazuje na to, że tegoroczna impreza pozostanie jedyną w swoim rodzaju. Na sezon 2026 wszystkie zespoły muszą przygotować zupełnie nowe samochody, w myśl kompletnie przemodelowanych regulaminów technicznych, i z pewnością każda ekipa będzie chciała skupić uwagę na sobie, organizując tradycyjną prezentację. – Trudno jest nam nawet ustalić, jaki mamy aktualnie dzień tygodnia, a co dopiero uzgodnić wspólny termin i harmonogram wydarzenia – żartował Horner. Trochę się jednak pomylił, bo w jednej kwestii cały świat Formuły 1 mówi zgodnym głosem: sezon 2025, w którym z powodu wspomnianej rewolucji technicznej projektanci będą spędzali czas głównie nad przyszłorocznymi konstrukcjami, zapowiada się na bardzo wyrównany. Tak właśnie wyglądała końcówka zeszłorocznych zmagań i wszystko wskazuje na to, że również w tej kampanii będziemy świadkami zaciętej rywalizacji.

Nie musimy długo czekać na pierwszy sprawdzian możliwości poszczególnych samochodów. Co prawda sezon rusza dopiero w połowie marca, ale jedyna sesja zimowych testów odbędzie się już w ostatnie trzy dni lutego. Wiemy już, w jakich barwach wystąpią główni aktorzy tegorocznego widowiska, a ich maszyny oraz pierwsze sygnały na temat tempa poznamy na torze w Bahrajnie.

ARTYKUŁ OPUBLIKOWANY W DZIENNIKU „RZECZPOSPOLITA”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here