Max Verstappen powtarzał po wyścigu w Austin, że jego manewry na torze, w walce z Lando Norrisem, były zgodne z wytycznymi, którymi posługują się sędziowie przy ocenie incydentów. W Meksyku dwa starcia tego samego duetu przyniosły podwójną karę dla mistrza świata – bo w obu Max postąpił wbrew słynnym wytycznym.
Norris podczas ataku od zewnętrznej w Zakręcie 4 spełnił warunki, by to był „jego zakręt” – zrównał się z atakowanym samochodem przy wierzchołku. Został jednak wywieziony poza tor, a Verstappen zarobił w ten sposób pierwszą dziesięciosekundową karę. Chwilę później zapracował na drugą: atakował od zewnętrznej przed Zakrętem 8 i co prawda wywalczył sobie „prawo do zakrętu”, zrównując się z Norrisem, ale następnie nie zmieścił się w torze – a wytyczne jasno tego wymagają. Stąd druga kara, za zyskanie trwałej przewagi po wyjeździe poza tor. Oba przewinienia były bezdyskusyjne, oczywiście w myśl aktualnych wytycznych.
Dla Verstappena najważniejszy był jednak brak tempa w tym wyścigu – szóste miejsce to było maksimum, nie był w stanie zagrozić walczącym pomiędzy sobą Mercedesom. Z drugiej strony Norris nie wygrał, do czego zresztą przyczynił się czas, stracony za Red Bullem w pierwszej fazie wyścigu. Fruwający na twardych oponach McLaren był po pit stopie już za daleko za pewnie prowadzącym Carlosem Sainzem i wicelider punktacji mógł jedynie zmusić do błędu Charles’a Leclerca, odbierając mu drugą pozycję.
Norris wciąż ma do odrobienia po około 12 punktów na wyścigowy weekend, co nawet w połączeniu z wiszącą nad Verstappenem karą silnikową wydaje się mało realne. Więcej emocji mamy oczywiście w klasyfikacji konstruktorów – tam Red Bull spadł na trzecie miejsce i właściwie nie liczy się już w walce. Ferrari po kolejnej solidnej zdobyczy traci do McLarena 29 punktów i wyprzedza Red Bulla o 25.
Pięć wyścigów temu Scuderia traciła 34 punkty do McLarena i 64 do Red Bulla… Poprawki z Monzy sprawdzają się najwyraźniej w każdych warunkach, a obaj kierowcy ekipy z Maranello jeżdżą w miarę równo – nawet jeśli Leclerc, jak sam przyznaje, niezbyt dobrze radzi sobie z kwalifikacjami na torze o niskiej przyczepności.
Równej formy po obu stronach garażu nie ma oczywiście w Red Bullu. Koszmarny występ Sergio Péreza przed własną publicznością to kolejny kamyczek do ogródka Meksykanina. Włodarze Red Bulla zdają się tracić cierpliwość i w padoku pojawiają się już pogłoski o „opcji atomowej”. Christian Horner zajął się po wyścigu nie tylko analizą telemetrii Norrisa – dowodząc, iż na feralnym okrążeniu kierowca McLarena wjeżdżał w Zakręt 4 szybciej niż na swoim najszybszym okrążeniu w wyścigu – ale także zasugerował, że weekend w Brazylii może być ostatnią szansą dla Péreza. Trudno oprzeć się wrażeniu, że na taki scenariusz liczy Liam Lawson, broniąc jak lew pozycji w starciu z „Checo” (później przepuścił Verstappena praktycznie bez walki).
Dramatyczne wydarzenia na torze, w czołówce i dalszych rejonach stawki, nie powinny nam jednak przesłonić fantastycznego występu Sainza. Odchodzący do Williamsa kierowca miał ten weekend pod kontrolą, a szczególnie dobrze oglądało się jego walkę z dawnym zespołowym kolegą z Toro Rosso. Carlos oddał pozycję, kiedy było to konieczne, a gdy tylko nadarzyła się okazja, wyprowadził precyzyjny atak, wykorzystując rozładowaną baterię w samochodzie Verstappena. Zbudowana następnie przewaga wystarczyła, by kontrolować sytuację do samego końca. Właśnie takie występy mogą pomóc w wywalczeniu przez Ferrari pierwszego tytułu wśród konstruktorów od 2008 roku. McLaren czeka jeszcze dłużej – od sezonu 1998 – a patrząc na coraz bardziej wyrównaną formę czerwonych oraz pomarańczowych samochodów, ostatnie cztery rundy tegorocznych zmagań (w tym dwie sprinterskie) zapowiadają się pasjonująco.
Za to pasonujacy nie byl komentarz do wyscigu na viaplay. Panowie sie pogubili.
W razie gdyby Checo dostał wolne, to Lawsona zastąpi Hadjar? 🙂
„Halo, Daniel? Słuchaj, sprawa jest…” 😉
W sumie dobre pytanie, a sprawa jest raczej skomplikowana – bo RBR chce mieć Colapinto. W idealnym scenariuszu udałoby się go posadzić za Péreza już w Las Vegas, a jeśli to się nie uda, to wsadzanie Lawsona na trzy wyścigi po to, żeby z początkiem 2025 cofnąć go do Minardi, nie miałoby sensu. Wygląda zatem na to, że jeśli nie uda się wyciągnąć Colapinto już teraz, to Pérez dokończy sezon. A biorąc pod uwagę walkę Minardi z Haasem o miliony, wsadzanie Hadjara od Las Vegas jest słabym pomysłem.