Jak się okazuje, w Belgii nie potrzeba deszczu, żeby kibice obejrzeli prawdziwy dreszczowiec. Wygrał co prawda faworyzowany Nico Rosberg, ale za jego plecami działy się naprawdę niesamowite rzeczy. Zaczęło się od starcia kierowców Ferrari z Maksem Verstappenem, potem doszło do groźnie wyglądającej kraksy Kevina Magnussena (szczęśliwie bez większych konsekwencji) i kolejnej awantury z udziałem Verstappena, która rozgrzała do czerwoności nie tylko Kimiego Räikkönena.

Daniel Ricciardo i Lewis Hamilton ze spokojem przyglądali się z kolei, jak wykrwawiają się ich rywale. Australijczyk po raz trzeci z rzędu stanął na podium – podobnie jak w Niemczech na jego drugim stopniu, natomiast aktualny mistrz świata na trzecim. Anglik, który w Belgii zdecydował się na serię taktycznych wymian podzespołów jednostki napędowej, miał ogromne powody do zadowolenia, ograniczając do minimum straty do kolegi z Mercedesa. Znakomicie zaprezentował się także Fernando Alonso. Hiszpan (po kolejnej awarii jednostki napędowej) rozpoczynał rywalizację z ostatniej pozycji, udało mu się jednak uniknąć zamieszania po starcie i dzięki połączeniu rozsądnej jazdy z odpowiednią strategią finiszował w Spa na siódmej pozycji.

Kraksa wisiała w powietrzu
Zacznijmy jednak od tego, dla którego na Spa ściągnęło najwięcej kibiców – Maksa Verstappena. Holenderscy kibice przybyli do Belgii licząc na znakomity występ swojego nowego idola, mam jednak wrażenie, że nie o tego rodzaju popisy im chodziło. Holender po raz kolejny ostro zszargał nerwy kilku osób z padoku, przed wszystkim Räikkönena, który po wyścigu za incydent z 13. okrążenia nie zostawił na Holendrze suchej nitki.

– To nie jest w porządku, że muszę wciskać hamulec, ponieważ ktoś wjeżdża mi pod koła, gdy usiłuję go wyprzedzić, jadąc na pełnym gazie. Gdybym tego nie zrobił, doszłoby do groźnej kraksy – komentował „Iceman” popisy Verstappena. – Kolizja wisiała w powietrzu. Sędziowie nie zareagowali, wygląda zatem na to, że wszystko jest w porządku. Jestem ciekaw, kto będzie winien, kiedy dojdzie do kraksy. Miejmy nadzieję, że nie jest potrzebne nieszczęście, żeby to stało się dla wszystkich jasne. Ostra walka jest jak najbardziej w porządku, coś takiego nie.

Wniosków brak
Co na to wywołany do tablicy Verstappen? – Broniłem swojej pozycji. Jeżeli komuś się to nie podoba, to jego problem – stwierdził Max, najwyraźniej przyjmując, że najlepszą obroną jest atak. – To niedorzeczne. Nie zamierzałem łatwo sprzedawać skóry, zwłaszcza po tym, co Kimi i Seb wykonali w pierwszym zakręcie – dodawał Holender, sugerując, że jego zachowanie stanowiło konsekwencję kolizji, do której doszło tuż po starcie. – Najpierw skręcił we mnie Kimi, potem w nas obu skręcił Sebastian. Zniszczeniu uległo przednie skrzydło i podłoga mojego samochodu, co skutkowało utratą docisku i szybszym zużyciem opon. Dawałem jednak z siebie wszystko, a kibice byli wspaniali – podkreślał.

O ile za incydent w pierwszym zakręcie Max rzeczywiście nie ponosi odpowiedzialności, o tyle jego zachowanie zarówno w trakcie pojedynku z Räikkönenem, jak i po nim było niedopuszczalne. Ktoś powinien z Maksem poważnie porozmawiać, ponieważ jego zachowanie zaczyna być niebezpieczne dla innych. Zwłaszcza, że kilka kontrowersyjnych sytuacji z jego udziałem mieliśmy już okazję oglądać.

Lauda idzie do Josa
Nie można tolerować tego rodzaju zachowań tylko dlatego, że Verstappen na zadatki na przyszłą gwiazdę Formuły 1. Przede wszystkim dla jego własnego dobra. W przeciwnym razie któregoś dnia miliony wydane na poprawę standardów bezpieczeństwa mogą okazać się inwestycją wyrzuconą w błoto. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.

Za wychowywanie Maksa z miejsca postanowił wziąć się Niki Lauda. – Jestem na niego wściekły. Nie zachowuje się właściwie. Idę porozmawiać z jego ojcem – stwierdził trzykrotny mistrz świata, zapytany o recenzję wyczynów 18-letniej gwiazdy Red Bulla.

Jak Senna?
Nieco inne spojrzenie na całą sprawę ma Toto Wolff. – Jego postawa jest dla mnie krzepiąca. Jest młodzieńcem, którego lubię. Nie zna strachu, do wszystkich podchodzi bez zbędnego respektu. Przypomina mi wielkich kierowców – Lewisa, Ayrtona – stwierdził szef Mercedesa. – Niektórzy zaczną się dwa razy zastanawiać, jak go wyprzedzić. FIA go nie ukarała, jedyne co go spotkało, to nieprzyjemności podczas odprawy dla kierowców. Boję się tylko, że pewnego dnia wyląduje na murze. Jego postawa jest krzepiąca, ale i niebezpieczna.

Zastanawiam się, czy Wolff naprawdę tak uważa, czy jego wypowiedź należy rozpatrywać bardziej w kategoriach czystej polityki. Nie wiem, czy Toto przypadkiem nie próbuje upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu. Z jednej strony, podkreślając jak znakomitym i walecznym kierowca jest Verstappen, zyskuje jego sympatię i zarabia punkty, które w przyszłości mogą zaowocować ściągnięciem Holendra do Mercedesa. Z drugiej trochę zabezpiecza sobie tyły, na wypadek gdyby jego kierowcy zaczęli z Maksem przegrywać. Pożyjemy, zobaczymy. Do myślenia daje z pewnością to, że Christian Horner nie był zachwycony komentarzami Wolffa.

Małym kosztem
Przy Maksie Verstappenie Lewis Hamilton wypadł w Belgii niczym anioł. Mistrz świata rozpoczął weekend w Belgii, zdając sobie sprawę, że czeka go cała seria kar za taktyczną wymianę różnych podzespołów jednostki napędowej. W tej sytuacji musiał myśleć przede wszystkim o ograniczeniu strat i wywiązał się z tego zadania znakomicie. Pojechał bardzo mądrze i z przedostatniej pozycji wspiął się na najniższy stopień podium.

Czy była szansa na więcej? Wydaje się, że nawet, gdyby Mercedes założył mu na ostatnią zmianę komplet miękkich opon (miał jeszcze jeden świeży zestaw, a ponieważ startował na pośrednich, regulaminowi stało się zadość), pogoń za Ricciardo raczej nie przyniosłaby powodzenia. Biorąc zresztą pod uwagę wszystkie okoliczności, Lewis nie ma powodów do narzekania. Nie tylko zminimalizował straty, ale w dosyć gładki sposób pozbył się spędzającego mu sen z powiek problemu dotyczącego jednostek napędowych. Poza tym za kilka dni będzie miał znakomitą okazję, żeby powetować sobie te niedogodności.

Nie widział Kimiego
Dla odmiany Sebastian Vettel nie ma powodów do radości. Pierwsza od wyścigu w Baku okazja na pokonanie kierowców Red Bulla przeszła mu bowiem koła nosa. Na usprawiedliwienie Niemca trzeba jednak zaznaczyć, że po świetnym starcie miał prawo nie widzieć tego, co w pierwszym zakręcie dzieje się za jego plecami. – Wystartowałem najlepiej z całej trójki. Byłym z przodu i nie widziałem Kimiego, ponieważ był w martwym polu. Zostawiłem mu miejsce, nie spodziewałem się jednak, że będzie tam jeszcze Max – wyjaśniał czterokrotny mistrz świata, rozczarowany szóstą lokatą. Co interesujące, tym razem Seb nie narzekał jednak na zły los. – Nie jesteśmy w przedszkolu, nie jesteśmy tutaj, żeby ronić łzy. To mógł być dla nas znakomity wyścig, nie udało się. Czasami tak się zdarza – zakończył.

Straconej szansy zawsze szkoda, tym bardziej, że Ferrari nie ma ich ostatnio zbyt wiele, a Red Bull dzięki świetnej postawie Ricciardo znowu zwiększył swoją przewagę w mistrzostwach świata. Presja rośnie, zwłaszcza, że Kimi ostatnio wypada lepiej niż Seb. Szansa na rehabilitację już za kilka dni w świątyni Ferrari. Ciekawe czy Włosi zgotuje wyjątkowe powitanie tylko swoim kierowcom, czy również Maksowi?

Sukcesy i porażki
Kolejny udany weekend zaliczyła za to ekipa Force India, który opuszcza Spa w znakomitym nastroju. Dzięki czwartej pozycji Nico Hülkenberga i piątej Sergio Péreza zespół z Silverstone odebrał bowiem Williamsowi czwartą lokatę w generalce. Stajnia Sir Franka Williamsa po raz kolejny popisała się szokującą strategią, rujnując szanse Valtteriego Bottasa na coś więcej niż ósma lokata. Pod koniec wyścigu Fin usiłować jeszcze ścigać Fernando Alonso, lecz bezskutecznie. Na otarcie łez pozostaje mu fakt, że przynajmniej zdołał uciec Räikkönenowi, co nie powiodło się Felipe Massie.

Jenson Button przejechał wprawdzie jedynie kilkaset metrów, ponieważ padł ofiarą Pascala Wehrleina, ale konto punktowe McLarena zwiększył za to Alonso. Hiszpan wywalczył sześć oczek za siódme miejsce, co pozwoliło ekipie z Woking wyprzedzić w klasyfikacji konstruktorów Scuderię Toro Rosso. Jak na wielokrotnych mistrzów świata sukces może niewielki (jak to w ogóle brzmi?), a jednak cieszy.

19 KOMENTARZE

  1. To ja może zacznę… Niezbyt odkrywczo, ale jednak: co do kolizji w pierwszym zakręcie wina ewidentnie Vettela, dociął bardzo wcześnie do wewnątrz i jego tłumaczenia nie brzmią dla mnie przekonująco – nawet gdyby VES nie było po wewnętrznej, to Kimi i tak musiałby salwować się ucieczką do wewnątrz. VET nie był na moje oko (jeszcze) na tyle z przodu, by pozwalać sobie na takie ścinanie La Source. Inna sprawa, że tak jak lubię VES i kibicuję mu, tak zgadzam się również w pełni z jego starszymi kolegami – taki manewr, wykonywany po raz kolejny i to przy 340 km/h jest jakąś masakrą. Widać wyraźnie na onboardzie z auta RAI, jak VES „się czai”, po czym znów w ostatniej chwili zmienia tor jazdy 🙁 Zasłanianie się twierdzeniem o obronie pozycji uważam za bardzo słabe. Z pozostałych przygód: szkoda Buttona, mógł być dublet w punktach. Na koniec atmosfera w pokoju kierowców jak zwykle serdeczna i pełna ciepła 😛 😀

  2. Myślę podobnie jak nie tak samo,Max pozwala sobie na dużo więcej… każdy inny kierowca dostał by dziś karę 5-10 sek. , lub przejazd przez aleje serwisową.
    Najbardziej poszkodowany dzisiaj to Kimi, jest w gazie zgadzam się że jedzie zdecydowanie lepiej od Seba aczkolwiek błędy się trafiają wszystkim…Ale Kimi potwierdza że zasłużył na miejsce w SF, tu naprawdę nikt inny nie dał by tyle co on.A Seb no cóż trzyma poziom ale błędy jego trochę kosztują więcej niż kolegi i przyjaciela.
    Seb mógł to inaczej rozegrać po starcie, jestem wręcz pewien że juz przeprosił Kimiego i zespół , bo winy Kimiego i Maxa tu nie było.
    A co do Maxa , to już jest głośno we wszystkich ekipach po dzisiejszym GP i tego już nie można zamieść pod dywan…Rozmowy będą i mam nadzieję że mu to pomoże bo w dodatku jest wyjątkowo bezczelny wręcz zachowuje się głupkowato…wiek tu nie ma znaczenia.Myślenie nie boli.

  3. No wiesz…. Niby jak Verstappen miał przejechac pierwszy zakret, zamykany juz przez Raikonena…? Grosjean swego czasu wiecej myslal mimo wszystko….

  4. Max tuż przed punktem hamowania był za Kimim, a tak jak on zrobił, to na starcie zawsze można zrobić, zahamować o 1 metr później i liczyć na szczęście. Nie jechali obok siebie, wcisnął się na hamowaniu. Jakby schował się a Kimiego byłby na 4 miejscu i mógłby walczyć a tak, sam sobie przeszkodził. Te późniejsze jego obrony to głupota, trzeba się pogodzić z tym, że ktoś z tyłu jest szybszy. Max stosuje strategię jaką mają ludzie w wyścigach online w grach… zapomina o realnym świecie. Wiele razy komentuje, ze dla mnie system Halo to głupota a jak ktoś się boi, to nich przestanie startować w F1. Ale głupoty nie ma co tolerować, wypadek przy 300km/h przez głupi manewr innego kierowcy to co innego. Od głupoty nigdy tak bolidów nie zabezpieczą, aby zawsze kierowcy wychodzili z tego cało. W ogóle co do fenomenu Maxa, proponuje spojrzeć jego manewr np.: w Austrii na starcie. Wyprzedził Daniela tak samo, na „ślepo” wciskając się na hamowaniu na przedostatnim zakręcie. Wszystko ok, tylko, że przez to nie zmieścił się w torze i na wyjściu wyjechał 4 kołami poza tor. Dla mnie powinna być wtedy kara. Masz atakować tak i hamować podczas tego ataku tak, aby się zmieścić w torze. Tak to jadąc szerzej możesz później zahamować niż zamierzający jechać prawidłowo atakowany Ricciardo. Max z Formuły 1 robi świat ścigania jaki uświadczymy w grach komputerowych. Kimi mógł tak wjechać w Verstappena jak Pascal w Buttona, tylko, że przy znacznie większej prędkości.

    • Właśnie , tylko że rozwalił cały wyścig Kimiemu….
      Druga sprawa to kara dla Maxa być powinna …. 5-10 sek doliczone lub przejazd przez aleje serwisową.Trzeba go utemperować bo naprawdę wydarzy się tragedia…
      Jest młody ma duże plecy w F1 i czuje to że może pozwolić sobie na więcej, ale nie zdaje sobie sprawy że za chwilę walnie w kogoś albo w coś i skończy się przygoda z F1 raz na zawsze…Naprawdę RB musi zareagować póki czas!

  5. W pierwszym łuku technicznie nie była to wina Josa… eee… Maksa, ale pytanko pozostaje, gdzie jego rozum? Czego się spodziewał po wejściu na trzeciego w zakręt, gdzie na jako tako prawidłowej trajektorii zmieści się tylko jeden samochód? Ciekawe, czy nauki takie, jak kończenie poza punktami wyścigu, w którym był front row, dotrą do niego zanim będzie jakieś nieszczęście?

    A wg mnie ten wyścig udowodnił dwie rzeczy: 1. RBR ma rację, wyszukując i sponsorując takie talenty bez sponsorów, jak Max. 2. FIA ma rację, wprowadzając dolny limit wieku, żeby w F1 nie szalały szczyliki z silnym poczuciem nieśmiertelności.

  6. Jest jeszcze jedno ….. wypowiedzi Maxa po wyścigu … że Ferrari popsuło mu wyścig i potem chciał się zemścić…
    To jest niedopuszczalne! Człowiek ma problemy psychiczne, i nie powinien absolutnie startować w F1.
    Z zemsty pozabija siebie i innych…
    Strach się bać !
    Lauda ma świętą racje … jak najszybciej do psychiatry w dzisiejszych czasach to żaden wstyd!

  7. Mi osobiście styl Maxa w defensywie bardzo się podoba. Nie łamiąc przepisów jest w stanie tak prowadzić bolid, że blokuje zdecydowanie więcej miejsca niż wynika to z szerokości bolidu. Nie jest test pierwszym, który tak się broni. Podobnie robili choćby Kubica czy Kovalainen. Najbardziej zaimponował mi broniąc się przed Rosbergiem w Kanadzie tego roku. Oczywiście obnażył też braki w umiejętnościach wyprzedzania Rosberga ale i tak należą mu się za tamten wyścig brawa. Zgadzam się jednak z tym, że często przekracza granice, szczególnie gdy puszczają mu nerwy. Jeżeli się nie zabije po drodze to ochłonie i dojrzeje, a wtedy nie będzie stwarzał niebezpieczeństwa na torze. Pytanie tylko, czy warto dawać mu czas na dojrzewanie narażając ludzkie życie? Cóż, według mnie za wcześnie pojawił się w F1.

    • Tyle, że Robert ustawiał samochód w odpowiednim miejscu jeszcze przed właściwym manewrem przeciwnika (po prostu myślał za siebie i za tego z tyłu, i to szybciej niż tamten). Max co prawda prawidłowo spodziewa się pewnych manewrów ze strony opozycji, ale za późno reaguje, bo czeka aż wypatrzy atak w lusterkach. Wychodzi z tego jazda na chama, chociaż nie wydaje mi się, żeby Max był taką szują jak MSC. Ale to się jeszcze zobaczy.

  8. @ PrzemKo
    Jeśli chodziło ci o Michaela Schumachera, to zastanów się co i o kim piszesz – szujo i debilu…
    #keepfightingmichael

    • To, że z Michaelem jest kiepsko i wszyscy (normalni) dobrze mu życzą, nie zmienia faktu, jak on się zachowywał na torze. Już tam pomijam próbę zabicia Barichello w czasie „drugiej” kariery, czy drobiazgi w rodzaju torpedowania kwalifikacji po wykręceniu dobrego czasu. Alę przypomnę tylko, że on został zdyskwalifikowany z całego sezonu 97. Całego. Wszystkie punkty poszły do lasu. I był bohaterem 3 z 15 największych skandali w historii F1.

      Tak, że dobrze wiem, o kim piszę, kolego. Szkoda tylko, że sam MSC ma raczej małe szanse na jakieś dojście do ładu z niektórymi swoimi wyczynami (a zdążyli to zrobić nawet Prost z Senną, czy Rossi z Biaggim). Wielka szkoda.

      • Może i wiesz, o kim piszesz, ale nie potrafisz tego robić w sposób kulturalny. SZUJO!
        To, że z Michaelem jest kiepsko i wszyscy (normalni) dobrze mu życzą, nie zmienia faktu, że wszyscy normalni mogą wyrażać swoje opinie bez używania słów wulgarnych. Przyznasz chyba, że 7 (SIC!) KROTNY MISTRZ ŚWIATA na to zasługuje. A poza tym, to jak niżej.
        Człowieku! Nie nazywaj mnie kolegą, bo z uwagi na twoją kulturę lub raczej jej brak, i na słowa jakich używasz w dyskusji, nie będę twoim kolegą. Dla mnie jesteś osobą w kategorii „impropre au duel”. I to tyle.
        Michael Schumacher SWOIMI osiągnięciami broni się sam, nawet w śpiączce, nie potrzebuje obrońców mojego pokroju, by bronić GO przed takimi nędzami jak ty – „Ecce homo”. Trzeba tylko walczyć z chamstwem czy głupotą.
        Co do sędziów i dyskwalifikacji, to większość z nich jest „angolami” (tzn. poddanymi królowej brytyjskiej). I karzą prawie wszystkich poza swoimi. Felipe Massa dostał karę za kolizję z Hamiltonem w Indiach GP 2011. Karzącym był niespełniony kierowca Johnny Herbert, któremu – notabene – Michael Schumacher złamał karierę. Nawet David Coulthard, który używając twoich argumentów, próbował zabić!!! MSCH w GP Belgii w 1998 roku, twierdził, że sędziowanie pokroju Herberta i kara dla Massy, to GRUBE nieporozumienie. To samo dotyczy kar od Mansella czy jemu podobnych, którzy karali Schumachera, Rosberga czy Vettela za to, za co sędziowie nie karali Hilla, Hamiltona czy pupila F1 – Maxa V. To inny temat. Echhh… Sędziowie…
        Z opiniami jest jak z dziurami w dupie, każdy ma swoją. Tylko bez chamstwa, i mam nadzieję kiedyś… bez głupich kar.

        • Co się tak emocjonujesz? To, że Schumacher był na torze szują i chamem wie każdy normalny kibic F1. Dla niektórych (w tym widzę dla Ciebie) moralnie dyskusyjne jest natomiast używanie tego typu określeń w jego obecnej sytuacji. Dla mnie nie jest. Był chamem i szują. I tyle. Był świetnym kierowcą i te jego 7 tytułów to rzeczywiście niesamowite osiągnięcie. Ale czy osiągnięcie sportowe? Bo czy można nazwać prawdziwym sportowcem człowieka, który naraża życie przeciwnika? Nie popadajmy w paranoję. Niech wszechobecna poprawność polityczna nie odbiera nam możliwości wyrażania własnych opinii. Zwłaszcza tych polegających na „prawdziwej moralności”. Schumi nie postępował moralnie, a ja mam się teraz martwić czy nie zostanę moralnie potępiony za niemoralne obrażanie go, kiedy leży w śpiączce? No ludzie, litości. Mógł myśleć, kiedy był kierowcą F1. Teraz ma taką opinię, na jaką zasłużył.
          PS. Pewnie imigrantów też chcesz przyjmować.

          • Wcale się nie emocjonuję, bo nie ma czym.
            No pojęcie normalności, to mamy na pewno inne.
            Dla mnie nie był „na torze szują i chamem”. I tyle.
            Wypowiedziałeś się. Opinia taka, że hej! Zmieni postrzeganie MSCH w świecie F1. Szuja i cham.
            No ludzie, litości.

            Jak pisałem wcześniej, z opiniami jak z dziurami w dupie, każdy ma swoją.

            Był kontrowersyjny, robił dziwne czy złe rzeczy na torze, za co był słusznie lub niesłusznie karany, podobnie jak inni. Ale to jeszcze daleko od określeń szuja i cham, przynajmniej dla mnie.

            Nic nie pisałem – CZŁOWIEKU – o wszechobecnej poprawności politycznej, moralności (o śpiączce TYLKO tle, że nawet, jego stanie „SWOIMI osiągnięciami broni się sam, nawet w śpiączce”), więc w żaden sposób, nigdzie nie pisałem, że „wszechobecna poprawność polityczna odbiera nam możliwości wyrażania własnych opinii” nawet takich jak twoje.
            Obiecuję sobie, że postaram się nie komentować więcej wpisów, opinii. To bez sensu, lepiej pójść do lasu czy popływać, wino wypić.

            PS. Dyskusyjne, to jest wdawanie się w rozważania o moralności z mechanikiem. Monty Python by tego nie wymyślił. Bez obrazy, taki żart, ironia taka 😉

Skomentuj Gie Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here