Kapryśna pogoda w piątek i tylko jeden suchy trening (w sobotę) mocno skomplikowały ekipom przygotowania do kluczowych części weekendu w Austin – sprawiając, że walka o pozycje startowe przyniosła olbrzymie emocje. Ostatecznie zwycięsko wyszedł z tej batalii Lewis Hamilton, który dosłownie o włos pokonał duet Ferrari. Dzisiaj 33-latek stanie przed szansą na zdobycie swojego piątego tytułu mistrza świata, a tym samym zrównanie się z legendarnym Juanem Manuelem Fangio.

Warunkiem jest zwiększenie o osiem punktów przewagi nad Sebastianem Vettelem, który po karze za zbyt szybką jazdę przy czerwonych flagach w pierwszym treningu wystartuje z piątej pozycji. Scenariuszy jest zatem kilka, choć ten idealny dla Lewisa zakłada jego piątą z rzędu w Austin i co najwyżej trzecią pozycję Seba. Czy dzisiaj zobaczymy decydujące starcie w walce o tytuł wśród kierowców? Ze względu na dramaturgię mistrzostw świata byłoby lepiej, gdyby koronacja została odłożona, ale Toto Wolff zapowiedział, że zrobi wszystko, żeby Hamilton dopiął swego już w Stanach Zjednoczonych.

Pod ścianą
Dawno nie mieliśmy w F1 aż tak zaciętej walki o pole position. Różnice pomiędzy najlepszą trójką wyniosły zaledwie 0,070 sekundy. Od Q2 na twarzy Wolffa malowała się niepewność i tak pozostało do końca sesji, bo czerwoni przeżyli na torze w Teksasie swego rodzaju renesans, odzyskując zgubioną ostatnio szybkość. Pytanie oczywiście, na ile wpłynęły na to okoliczności, a na ile praca włoskiej ekipy, której celem była poprawa zachowania SF71H w wolnych zakrętach?

Na razie wróćmy jednak do kwalifikacji, w których Kimi Räikkönen i Sebastian Vettel postawili Lewisowi Hamiltonowi wysokie wymagania. Tym razem Anglik nie mógł zadowolić się pierwszym okrążeniem w Q3, został bowiem przez rywali postawiony pod ścianą. Na ostatnim kółku wycisnął ze siebie i Srebrnej Strzały czas 1.32,237, po raz dziewiąty w sezonie sięgając po pole position. Było jednak naprawdę gorąco, gdyż jego przewaga nad Sebastianem wyniosła zaledwie 0,061, natomiast nad Kimim 0,070 sekundy.

– Wiedziałem, że będzie między nami ostra walka. Cieszę się, że udało mi się poprawić, ponieważ zdobycie pierwszej pozycji startowej było bardzo istotne – podkreślił Lewis, który jednak dziś nie może być pewny swego. Wczoraj Ferrari błysnęło formą, budząc w szeregach Mercedesa niepokój.

– Jestem zadowolony z kwalifikacji, ale moje myśli krążą wokół wyścigu. Trochę brakuje nam prędkości na prostych [Raikkonen 327,8 km/h, Vettel 326,1 km/h, Hamilton 323,8 km/h), więc trudno będzie się bronić. Trochę mnie to niepokoi. Zawsze powtarzałem, że nie można ich skreślać – przyznał Wolff.

Ambicja i honor
Minimalna przegrana mocno rozsierdziła Vettela, któremu nie tylko ze względów ambicjonalnych zależało na pokonaniu Anglika. Wisząca nad nim kara za zbyt szybką jazdę pod czerwoną flagą w pierwszym treningu oznaczała, że Niemiec na pole position nie miał szans, ale przynajmniej znalazłby się dzisiaj nie za, lecz przed Danielem Ricciardo. Rekord w pierwszym sektorze nie pomógł, ponieważ dwa kolejne należały do Lewisa i skończyło się drugim czasem. Kiedy usłyszał, jak niewiele zabrakło do szczęścia, soczyście zaklął przed radio, potem już spokojniej, choć nie kryjąc żalu, powiedział: – Było tak blisko. Zawsze szkoda, gdy przygrywa się tak małą różnicą. Sześć setnych…

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że wczoraj Ferrari miało nieco szybszy samochód niż Mercedes, co stanowiło pewnego rodzaju niespodziankę. – Biorąc pod uwagę to, ile traciliśmy w ostatnich rundach, jestem pozytywnie zaskoczony – oznajmił Vettel. Poza renesansem Ferrari (miejmy nadzieję, że nie chwilowym), budujące dla Vettela jest niewątpliwie również to, że nie będzie miał przed sobą Maksa Verstappena, z którym mają po Japonii na pieńku.

Niewątpliwie jednak szkoda, że Vettel w tak niefrasobliwy sposób złapał karę w pierwszym treningu, bowiem dzisiaj mielibyśmy dwóch kandydatów do tytułu mistrza świata w pierwszej linii. Start z piątej pozycji nie wyklucza oczywiście podium, ale czy Seb zdoła włączyć się do walki o zwycięstwo, to już trudno przewidzieć. Pewne jest natomiast, że „da z siebie wszystko” i to niezależnie od tego, czy startujący na ultramiękkich oponach, a zatem mający po starcie pewną przewagę „Iceman” wyciągnie w jego kierunku pomocną dłoń, czy też nie. To już jest bowiem gra o honor.

Pudło Bottasa
O pozytywnym zaskoczeniu już było, to teraz czas na drugą stronę medalu. Valtteri Bottas, bo o nim mowa, nie był zachwycony swoim wczorajszym występem. Trudno się zresztą dziwić, bo Fin okazał się jedynym kierowcą z najlepszej czwórki, któremu nie udało się znacząco poprawić czasu na drugim kółku w trzeciej części kwalifikacji.

Lewis znalazł 0,3 sekundy, Sebastian podobnie. W przypadku Valtteriego skończyło się na siedmiu setnych, w związku z czym wypadł z walki o trzy najlepsze lokaty. – Nie mogłem w drugiej próbie znaleźć przyczepności. Musimy przyjrzeć się danym, czy aby na pewno udało nam się wstrzelić w okno pracy ultramiękkich opon – wyjaśniał Bottas, ciągle czekający na pierwsze tegoroczne zwycięstwo.

Zdziwiony
Ricciardo o zwycięstwie nie myśli, za to o podium, na którym nie oglądaliśmy go od maja, jak najbardziej. Co prawda wyścigowe tempo Red Bulla zawsze jest lepsze niż kwalifikacyjne, ale należy liczyć się z tym, że przynajmniej część przewagi Mercedesa i Ferrari z czasówki ocaleje. Szanse Australijczyka mogłyby wzrosnąć, gdyby faworytom przytrafiły się jakieś problemy z oponami, nie będziemy się jednak teraz zabawiać w spekulacje.

Póki co, Dany może cieszyć się pierwszym od Monako kwalifikacyjnym triumfem na Maksem Verstappenem. W Q1 wykręcił bowiem lepszy czas niż jego młodszy kolega. Musimy jednak w tej konfrontacji wziąć poprawkę na to, że 21-letni Holender napytał sobie biedy, rujnując zawieszenie i półoś prawego tylnego koła po szarży na brutalnych – jak to określił Christian Horner – tarkach znajdujących się po zewnętrznej Zakrętu 15.

Verstappen był mocno zdziwiony swoją przygodą. – Zawsze wykorzystywałem ten krawężnik, gdyż otwiera on lekko zakręt, pozwalając na szybszą jazdę. To nie są nowe tarki, znajdują się tam drugi rok, więc jestem nieco zaskoczony. Wszyscy jechali tam w ten sposób [nie wszyscy, o czym za chwilę], lecz tylko ja wpadłem w tarapaty – tłumaczył Verstappen. Wcześniej zapewnił sobie czas gwarantujący mu awans do Q2, uszkodzenia skróciły jednak jego dzień.

Przezorny Ricciardo
Dzisiaj poinformowano jeszcze o wymianie skrzyni biegów, przez którą Max spadł z trzynastej na osiemnastą pozycję. Wcześniej zarobił dwie lokaty kosztem kierowców Toro Rosso, którzy w piątek otrzymali nowe podzespoły jednostki napędowej (silniki, turbo, MGU-H i MGU-K), w związku z czym rozpoczną wyścig z końca stawki. Wygląda na to, że Max będzie mieć ręce pełne roboty, aczkolwiek realnym celem powinny być punkty w okolicach szóstej pozycji.

I jeszcze obiecane słówko na temat tego, że „wszyscy jeździli po krawężniku w Zakręcie 15”. Otóż nie – co więcej, nie robił tego Daniel Ricciardo. – Widziałem w sobotnim treningu, jak niektórzy mkną po tej tarce i Max był jednym z nich – oznajmił Australijczyk. – Przed kwalifikacjami spojrzałem na dane, żeby zobaczyć, jak wpływa taki przejazd na samochód. Mój inżynier poradził mi, żebym trzymał się od nich z daleka – dodał. Jak widać, zapobiegliwość w pełni się opłaciła.

Złapać rytm
Ciekawie zapowiada się walka w środku stawki. Na jej czele po kwalifikacjach znajduje się Esteban Ocon (1.34,145), który w pobitym polu zostawił Nico Hülkenberga i Romaina Grosjeana. Różnice dzielące całą trójkę były jednak minimalne, bo wyniosły 0,1 sekundy. Niewiele więcej stracił Charles Leclerc, który w Q3 wykonał tylko jedno szybkie okrążenie i okazało się ono gorsze o niemal 0,2 sekundy niż to z Q2. Wielka szkoda, bo wydaje się, że w zasięgu 21-latka mogło być nawet szóste miejsce.

Być może kierowca Saubera, dysponujący na Q3 tylko jednym świeżym kompletem ultramiękkich opon, powinien był przejechać kółko na starym zestawie, żeby wejść w odpowiedni rytm. Tak się jednak nie stało, ale dziś przed nim i tak poważne zadanie – odrobienie strat do Scuderii Toro Rosso. Pierre Gasly i Brendon Hartley startują z końca stawki, więc po wyścigu Sauber może przejąć ósmą pozycję w generalce.

Górą Francuzi?
O punkty, ale i pieniądze z puli nagród za pozycję w mistrzostwach światowa konstruktorów powalczą dzisiaj również kierowcy Renault i Hassa. Francuska ekipa ma w zapasie już tylko osiem punktów nad amerykańskim satelitą Ferrari. Co gorsza, od pewnego czasu znajduje się w odwrocie, Austin może jednak przynieść jakąś odmianę. Tak to przynajmniej wygląda po kwalifikacjach, w których górą było Renault – Hülkenberg pokonał Grosjeana, natomiast Carlos Sainz znalazł się przed Kevinem Magnussenem.

Hiszpan przegrał z zespołowym partnerem walkę o awans do Q3 o dwie tysięczne sekundy i jest pierwszym kierowcą, który może dowolnie wybrać opony na start. – Zwykle to jest atut, tym razem trudno powiedzieć – sucho stwierdził Carlos.

Force India ściga się w klasyfikacji konstruktorów z McLarenem, za to Sergio Pérez walczy o miano najlepszego z reszty w tabeli kierowców. Po Japonii Meksykanin zrównał się w punktacji (po 53) z Magnussenem i Hülkenbergiem, ale dzięki trzeciej pozycji z Azerbejdżanu wyszedł na siódmą lokatę. W rywalizacji tej należy jeszcze wziąć pod uwagę Ocona, który traci do wspomnianej wyżej trójki zaledwie 4 oczka, a dzisiaj znajduje się najwyżej na polach startowych. Na papierze w grze pozostaje jeszcze Fernando Alonso (50 punktów), dynamika rozwoju McLarena nie pozwala chyba jednak na snucie zbyt wielkich nadziei.

Więcej pytań niż odpowiedzi
Ricciardo powiedział po piątku, że ze względu na perturbacje pogodowe wyścig może okazać się loterią i miał sporo racji. Wczoraj tylko niektóre zagadki zostały rozwiązane, mnóstwo pytań pozostało jednak bez odpowiedzi. Kto najlepiej wstrzelił się z ustawieniami? Jakie będą warunki? O ile cieplej zrobi się w Austin? Na jakie mieszanki postawić? Jaką wybrać strategię? Co z degradacją? Pytania mnożą się, nie do końca nawet wiadomo, czy podawane przez Pirelli różnice w osiągach pomiędzy ultra- i supermiękką mieszanką faktycznie wynoszą 0,5 sekundy na okrążeniu.

Jakieś znacznie może mieć to, że po stronie Ferrari jest drobna przewaga nad Mercedesem, jeśli chodzi o opony dostępne na wyścig. Vettel dysponuje bowiem jednym, natomiast Räikkönen aż dwoma świeżymi kompletami ogumienia z czerwonym paskiem.

– Wyścig zapowiada się ciekawie, bo nikt nie wie, jak spiszą się opony – stwierdził Kimi, czyli jedyny kierowca z pierwszej trójki, który na starcie skorzysta z najbardziej miękkiej mieszanki. Czy zdoła wykorzystać tę przewagę? – Spróbujemy powalczyć. Do stracenia jest niewiele. Ważny będzie oczywiście start – podkreślił Fin, którego strategicznym celem na pierwsze kilkaset metrów powinno być znalezienie recepty na Hamiltona.

1 KOMENTARZ

  1. Jak dla mnie to krawężniki powinny być na każdym zakręcie (ewentualnie całkowicie zlikwidować tarki i przywrócić żwir). To oduczyłoby jazdy na skróty i każdy wyjazd poza tor byłby karą. Obecnie to wygląda śmiesznie: mogę wyjechać poza tor z gazem w podłodze na zewnętrzną (I zyskac tym samym przewagę) ale ścinając zakręt już dostaję karę (mimo że sytuacja identyczna do ww.). Może w ogóle powiedzmy kierowcom gdzie jest start i meta A najlepsza linię wyścigowa niech sobie sami wyznacza?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here