Robert Kubica podczas spotkania z dziennikarzami na Rajdzie Azorów obszernie opowiadał o różnicach pomiędzy jazdą na szutrze i asfalcie oraz wyzwaniach towarzyszącym nowej przygodzie z rajdami. Zdradził też przyczynę wypadku z Rajdu Wysp Kanaryjskich…

Polski kierowca od początku regularnych startów w rajdach powtarza, jak istotne jest zdobywanie doświadczenia i praca nad odpowiednim opisywaniem trasy. To ostatnie jest dużym wyzwaniem: praktycznie każdy rajd w tym roku jest dla niego nowy, a bardziej doświadczeni rywale mogą się opierać na przeżyciach z poprzednich lat, a także wykorzystywać notatki czy nagrania z kamer pokładowych w przypadku odcinków, które są powtarzane.

Rajdy to bardzo skomplikowany sport, ważny jest zwłaszcza opis i doświadczenie – to tak naprawdę jest decydujące – kolejny raz podkreśla Robert. – Opis mogę poprawiać, doświadczenie muszę zdobywać. Jedynym sposobem na zdobywanie doświadczenia w rajdach jest startowanie w nich. Oczywiście takie jest zadanie na ten rok: zdobywanie doświadczenia, nauka na każdym rajdzie i każdym odcinku. Na pewno jest wiele do nauki, zwłaszcza na szutrze – ale też na asfalcie. Praktycznie każdy rajd będzie dla mnie nowy. To mnie stawia w niekorzystnej sytuacji. Kiedy przyjeżdżasz na nowy rajd, masz dwa przejazdy zapoznawcze, a potem musisz już jechać rajdowym tempem. Na tym tle przewagę mają doświadczeni kierowcy, którzy już opisywali te odcinki. Wiedzą, jaki tor jazdy obierać i gdzie jest przyczepność. Zwłaszcza na szutrze poziom przyczepności bardzo się zmienia i trudno jest to ocenić, jeśli wcześniej się danego rajdu nie jechało.

Osobna kwestią, do której Robert także musi przywyknąć, jest właśnie jazda po luźnej nawierzchni. Pierwsze starty pokazały, że także na szutrze Polak potrafi sobie radzić, ale czy rywalizacja „na miękkim” wymaga zmian w stylu jazdy?

Zmiany to nie jest dobre słowo – mówi Kubica. – Na pewno jest inaczej, bo ja przez całe życie jeździłem na asfalcie. Na szutrze trzeba wszystko przewidywać. Samochód jest inaczej ustawiony, bardziej miękko. Przechyla się o wiele bardziej. Trzeba o wiele wcześniej skręcać kierownicą niż na asfalcie, bo auto później reaguje na ruch, później skręca i się przechyla. Ważne jest wyczucie, przewidywanie i dokładne zrozumienie tego, co samochód zrobi. Nie jest to łatwe, zwłaszcza przy pierwszych przejazdach odcinków, kiedy nie jest się pewnym opisu i poziomu przyczepności, który zmienia się częściej niż na asfalcie. Bez doświadczenia trudno jest to wzrokowo ocenić. Na asfalcie jest łatwiej, bo różnice są niewielkie – chyba, że na nawierzchni jest błoto czy kurz. Gdy jest czysto, łatwiej jest ocenić przyczepność. Na szutrze trzeba też pilnować wyjeżdżonej linii, poza nią przyczepność jest o wiele mniejsza. Szuter z pewnością ma jeszcze dla mnie kilka lekcji na przyszłość, ale bardzo mi się to podoba.

Jak zatem wygląda to od strony wymagań fizycznych, tak istotnych w świetle aktualnego stanu zdrowia kierowcy? Czy jest trudniej niż na asfalcie? – Nie jest trudniej, jest inaczej – uważa Robert. – Muszę wykonywać więcej korekt, a ruchy kierownicą są o wiele szybsze i bardziej agresywne niż na asfalcie. Na asfalcie trzeba jechać czysto, a na szutrze jest wiele rzeczy, które mogą cię zaskoczyć. Trzeba się bardziej nakręcić kierownicą, ale jej ruch jest lżejszy, bo przyczepność jest mniejsza – z jednej strony jest więc łatwiej, z drugiej trudniej. Jechaliśmy bardzo długie odcinki w Portugalii, na przykład 52 kilometry. Szczerze przyznam, że byłem zaskoczony na mecie, bo spodziewałem się, że będzie się bardziej dłużyć w samochodzie. I tak to było 35 minut jazdy, więc dość długo – ale kiedy jest się przyzwyczajonym do jazdy w wyścigach Formuły 1, trwających godzinę i 45 czy 50 minut, to 35 minut jest w sumie normalne. Byłem zadowolony z mojej formy fizycznej, zwłaszcza z ręki – mieliśmy trochę problemów z hydrauliką i przez pięć odcinków jechałem z ręczną zmianą biegów. Niestety, kiedy nasz system się psuje, zmiana jest o wiele cięższa niż normalnie, więc to był dobry sprawdzian dla mojej ręki. Chciałem właśnie to sprawdzić – przekonać się, że jestem w stanie przejeżdżać długie odcinki i dość mocno obciążać rękę. To pozytywne, ale jest jedynie potwierdzeniem tego, co wiedziałem. Niestety, moim największym ograniczeniem jest ruchomość, a nie siła – muszę to poprawić, co z kolei nie będzie łatwe. To wyzwanie, rajdy to też duże wyzwanie – tak samo jak moja rehabilitacja.

Wspomniana przez Roberta rehabilitacja, trwająca już ponad dwa lata, to bardzo ciężki okres w życiu kierowcy. – Na pewno to największe wyzwanie w moim życiu – potwierdza. – Odniosłem poważne obrażenia, przede wszystkim ramienia, ale praktycznie całej prawej strony ciała – począwszy od stóp i kończąc na barku. Jakieś 80% jest już naprawione, pozostałe 20% nadal mnie ogranicza – to moja ręka i dłoń, tu mam duże ograniczenia. Przetrwałem trudny okres i różne etapy w ostatnich dwóch latach, ale nigdy nie straciłem motywacji i celu, którym jest powrót do uprawiania sportu na wysokim poziomie. W tym roku program startów w ERC i WRC zdecydowanie pozwala mi nadrobić zaległości po trudnym okresie. Cieszę się tym i to jest najważniejsze.

Co zatem z Formułą 1? – Nie wiem. Dopóki nie będzie jasno wiadomo, że na pewno jest to niemożliwe, to będę dawał z siebie wszystko. Co każde kilka miesięcy posuwam się do przodu. Droga wciąż jest długa, jest wiele do zrobienia i być może nigdy nie wrócę do F1, ale dopóki nie jest to wiadome na 100%, to będę robił wszystko, co mogę. Rajdy w tym roku mogą mi pomóc – to najlepsza okazja do zajęcia się czymś, trenowania i rywalizacji na wysokim poziomie.

Start na Azorach to trzeci duży rajd Roberta w tym sezonie. W debiucie za kierownicą Citroena DS3 RRC Polak wyraźnie prowadził w Rajdzie Wysp Kanaryjskich, ale po wypadku nie dojechał do mety. – Popełniłem błąd – przyznaje otwarcie Polak. – Źle zrozumiałem komendę. Wcześniej jeździłem z włoskim opisem i korzystałem ze zwrotów, które zmieniłem na polski, ale brzmiały praktycznie tak samo. Spodziewałem się [odległości] 150 metrów, to był ślepy zakręt i kiedy go zobaczyłem było już za późno, bo zamiast 150 metrów to było 50 metrów. To była ciężka lekcja, ale rajdy to dość trudny sport, bo często drobny błąd może bardzo drogo kosztować i właśnie tak było na Wyspach Kanaryjskich.

Debiut w mistrzostwach świata, na szutrach w Portugalii, też był trudny, ale zakończył się bardziej pozytywnie: – Weekend w Portugalii był dla nas skomplikowany. Ogólnie jestem usatysfakcjonowany naszym tempem i jazdą. Nie jest łatwo wystartować w nowym rajdzie, na nowych odcinkach bez doświadczenia na szutrze. Było dużo rzeczy do nauki i wiele rzeczy mnie podczas rajdu zaskoczyło, ale to normalne przy ograniczonym doświadczeniu. Tydzień wcześniej po raz pierwszy jechałem szutrowy odcinek w Fafe. Poza dwoma dniami testów na szutrze z Citroenem we Francji nie jeździłem po takiej nawierzchni. Było ciężko. Nie mieliśmy pecha, w motorsporcie coś takiego nie istnieje, ale popełniliśmy kilka błędów i mieliśmy trochę problemów technicznych z samochodem. Ogólnie weekend był dość trudny. Kiedy jechaliśmy bez problemów, czasy były całkiem dobre. Zaskoczyła mnie moja forma i tempo, które prezentowałem od samego początku rajdu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here