Model 3D pozwala efektownie zaprezentować projekt oklejenia.

W głosowaniu rajdowych kibiców na najlepiej wyglądającą rajdówkę w sezonie 2015 zdecydowanie wygrał Ford Fiesta WRC Roberta Kubicy. Zastanawiacie się, jak powstaje malowanie rajdowego auta? Ile w tym fantazji (i czyjej?), a ile szablonów i norm, które hamują kreatywność grafików? Tajniki projektowania zdradzają Wam bracia Rafał i Tomasz Bambot, którzy stoją nie tylko za zwycięskim projektem w głosowaniu fanów, ale też za wieloma innymi pomysłami na oklejenie samochodu Roberta. Nie wszystkie zostały zrealizowane, więc to niepowtarzalna okazja, by zerknąć na koncepcje, które pozostały w wirtualnych szufladach twórców.

Poza chęcią pokazania Wam warsztatu projektantów to jeden z powodów, dla których razem z Rafałem i Tomaszem przygotowaliśmy ten materiał. – Warto pokazywać to, co trafiło do szuflady – mówi Rafał. – Cztery lata temu Tomek zrobił na potrzeby pewnego magazynu zdjęcia Porsche 912, które ostatecznie trafiły do szuflady. Niedawno przypomniał sobie o nich, wyciągnął je i opublikował na Facebooku. Po dwóch tygodniach trafiły na globalny portal Porsche i pojawiły się w różnych mediach, jak na przykład GT Spirit.

Wszystko na jutro
Tyle tytułem wstępu, oddajmy głos braciom i zacznijmy od czasu, który trzeba poświęcić na przygotowanie projektu oklejenia. Jak to w życiu bywa, nic nie jest niemożliwe i w sytuacjach ekstremalnych można śmiało spodziewać się cudów, chociaż bywa też (ale rzadko!), że komfort czasowy jest dość duży. Z natchnieniem i pomysłem też bywa różnie…

– To zależy od samochodu, czasami popatrzysz na auto i od razu wpada ci do głowy pomysł – mówi Rafał. – Pięć minut i jest koncepcja. Z drugiej strony może się okazać, że kształt samochodu jest taki, że co by się na niego nie włożyło, to będzie słabo. Wtedy trzeba pomyśleć dłużej.

– Na Citroena [DS3 RRC z sezon 2013] mieliśmy 6 miesięcy – zdradza Tomasz. – Zlecenie dostaliśmy w końcówce października, a jeszcze w marcu, tuż przed pierwszym startem w WRC-2, robiliśmy poprawki. Ostatecznie to oklejenie i tak nie poszło.

– To, że mieliśmy na to sześć miesięcy, to nie znaczy, że robiliśmy to przez sześć miesięcy. Pracowaliśmy na zasadzie: na kiedy trzeba to oddać? Na za tydzień. To robimy – doprecyzowuje Rafał.

– Zawsze jest wszystko na jutro – półżartem dorzuca Tomasz. – Tak jak z szarą Fiestą. Oklejenie zrobiliśmy z piątku na poniedziałek.

Rafał jednak wyjaśnia: – Pierwszy projekt, który powstał w dwa dni, nie jest tym samym, który jeździł na samochodzie w tym sezonie.

Zaczynamy od czystej kartki
Jak zatem wygląda projektowanie od kuchni? – Od zespołu dostajemy rzuty samochodu: przód, tył, bok – zaczyna opowieść Tomasz. – Tyle, że one nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością i wystarczają do zaprojektowania malowania, ale nie do zbudowania modelu 3D. Zawsze chcemy mieć taki model, żeby Robert i sponsorzy mogli obracać samochód i obejrzeć go z każdej strony. Szukamy na własną rękę, we wszystkich zakamarkach internetu, dobrych rzutów samochodu rajdowego i sami budujemy model. To około dwa i pół tygodnia pracy, potem ubieramy model w tekstury i wrzucamy projekt przygotowany na szablonie 2D.

– Okazuje się, że schematy malowania zaprojektowane w 2D nie robią takiego wrażenia, jak gotowe i zrenderowane w 3D – wtrąca Rafał. – Przed Rajdem Polski 2014 przygotowaliśmy projekt tylko w 2D i jak wiadomo nie został on przyjęty. Później w wolnej chwili zrobiliśmy model 3D i nagle okazało się, że malowanie robi wielkie wrażenie.

Wracając do pierwszego etapu projektowania i podziału pracy między braćmi… – Zawsze zaczynamy od czystej kartki – mówi Tomasz. – To, co dostajemy od zespołu, drukujemy na kilkunastu wielkich arkuszach. Siadamy i zaczynamy rysować.

– Obaj pracujemy nad ogólną koncepcją, bazgroleniem i decydowaniem, jak ma finalnie wyglądać projekt. Zdarzają się spory – szczerze przyznaje Rafał. – Jak mamy koncept, to siadamy do komputerów i zaczyna się etap bezmyślnej roboty. Nakładamy barwy i trzeba tylko pilnować tego, co się narysowało na kartce. Później Tomek robi model 3D, na koniec projekt 2D w formie pliku PDF idzie do zespołu i tam jest robiony w skali 1:1. Tną folię i nakładają na samochód. Mimo że Włosi mieli sformatowane wszystko jeden do jednego, to nie przeszkodziło im to w stwierdzeniu, że po co mają wycinać zaokrąglone krawędzie, skoro łatwiej jest przyciąć na prosto? I tak zmodyfikowali nasz projekt. Trzy czwarte całej pracy pochłania produkcja: nakładanie, przenoszenie, kwestie techniczne.

Praca w Wigilię
– Kwestie techniczne: Robert zasugerował, żeby dach nie był czarny, bo wtedy samochód szybciej się nagrzewa. Tutaj chrom zdawał egzamin. Żadnych skomplikowanych elementów graficznych na kancie auta przed tylnym kołem, bo kamienie i tak obedrą ten fragment do skóry – wylicza Tomasz. – Przed Rajdem Monte Carlo 2014 dostałem informację, że projekt musi zostać zmieniony, bo jeśli nie przesunę logotypów niżej pod lusterkiem, to nie zmieści się logotyp rajdu oraz numer startowy i Robert nie zostanie dopuszczony do startu. W Monte Carlo tak pojechał, ale przed następnym rajdem przyszła informacja od FIA, że musimy wszystko przesunąć w dół.

Stała gotowość do wprowadzania poprawek, nawet o przedziwnych porach i w dni uważane w naszym kręgu kulturowym za wolne od pracy, to nieodłączny element projektowania. – Kiedy projektowaliśmy Citroena, to sponsor nie był jeszcze znany i zaczynaliśmy od dowolnej kolorystyki – wspomina Tomek. – Po drodze akurat była Wigilia, a my pracowaliśmy dalej, bo potencjalnego sponsora – z kraju, w którym Święta wypadają kiedy indziej – to nie obchodziło i chcieli mieć kolejne wersje. Do tego cały czas trzeba być przygotowanym na drobne poprawki, za każdym razem ktoś może chcieć zaprezentować się na samochodzie Roberta.

Mat pasuje do kierowcy
Nie chodzi o szach-mat (może też pasuje?), tylko o matowy odcień na projekcie, który zwyciężył w ankiecie WRC. To pomysł braci Bambot, chociaż jego wdrożenie nie odbyło się od razu. – Matowy kolor, z którym Robert jeździł w sezonie 2015 zaproponowaliśmy mu dwa lata temu – wspomina Tomasz. – Naszym pomysłem zawsze był ciemny mat i odblask. To pasuje do charakteru kierowcy. Wydaje mi się, że takie barwy są poważne w porównaniu do kolorowych, infantylnych projektów innych rajdówek. Taki projekt fajnie wpisuje się w to, co robi: szybko jeździ i nie poddaje się.

– Dodaliśmy odblaski, bo nigdy przedtem tego nie było – zdradza Rafał. – Zostaliśmy jednak znienawidzeni przez fotografów, którzy nie byli w stanie zrobić dobrego zdjęcia takiej rajdówki.

– W sezonie 2014 odblaski miały być szczątkowe – mówi Tomasz. – Dlaczego ten samochód tak wyglądał? Nasz matowy projekt na sezon 2014, który widać na ilustracji, nie spodobał się Robertowi. Stwierdził, że chce przełożyć barwy z Citroena na Fiestę. To odbyło się praktycznie w ciągu kilku godzin, a odblaski pozostały. Podczas sezonu przygotowaliśmy alternatywę, bo na Rajd Portugalii miał być face lifting Fiesty. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Zawsze przygotowujemy alternatywy, nie dajemy jednego projektu do oceny. Z kolei pojedynczy bazowy szablon możemy edytować kolorystycznie, dopracowywać z dnia na dzień. Zmiana koloru nie jest żadnym problemem i my zawsze chcemy coś zasugerować, ale ciężko się przebić przez kilka firm i ludzi, z których wszyscy chcą decydować, jak to ma wyglądać.

Sponsorska układanka
Projekt artystyczny trzeba jeszcze pogodzić z wymaganiami sponsorów i partnerów. Poza względami estetycznymi, trzeba jeszcze przestrzegać wielu wytycznych. – Są wymogi związane z polem ochronnym logotypów, z księgą znaku, oczywiście musi być na nie przeznaczona konkretne, wykupiona przez sponsora powierzchnia – wylicza Rafał. – Najpierw przedstawiamy koncepcję od strony czysto artystycznej, a potem spływają informacje odnośnie sponsorów. Projekt jest odsyłany do osób decyzyjnych u sponsorów.

– Z każdym sponsorem pracuje się indywidualnie – dorzuca Tomasz. – Każdy ma swoje wymagania: teraz w przypadku Roberta były wymagania Lotosu, że logotyp ma być już na białym tle, a nie na chromie. Azoty też miały swoje wymagania, Pirelli mogliśmy rozmieścić dowolnie. Firmy wybierają też wersję swoich logotypów: monochromatyczną albo kolorową. Robimy szybkie rendery, które pokazują rozmieszczenie logotypów sponsorów i w przypadku ostatniej Fiesty było ich ponad trzysta. Krótki render zajmuje jakieś 3-5 minut. Normalny render to około pół godziny na jeden rzut, całkowity czas jest liczony w godzinach.

– Więcej roboty rzemieślniczej, a nie artystycznej – krótko podsumowuje Rafał.

Ile sztuki w projekcie?
Gdzie zatem przebiega granica pomiędzy rzemiosłem i sztuką, ile jest kreatywności projektantów w ostatecznej wersji oklejenia, która wyjeżdża na odcinki specjalne?

– Zawsze w pomyśle zostaje 100% naszej kreatywności – mówi Rafał i po chwili dodaje. – Kreatywności… oraz cwaniactwa. Ostateczny projekt, zaakceptowany przez wszystkich, miał jaśniejszą szarą folię, bo Robert chciał jaśniejszy szary. Zrobiliśmy taką wizualizację, ale i tak do oklejenia auta podaliśmy numer ciemniejszego szarego.

– Z kreatywnością to jest tak, że budujesz coś z klocków, ktoś przychodzi, rąbie te klocki na kawałki i każe ci zbudować coś nowego. Zawsze budowniczym jesteś ty, ale budujesz dotąd, aż zbudujesz – dodaje Tomasz.

I jeszcze Rafał: – Albo słyszysz od sponsorów „Nie podoba nam się, zmieńcie to”. Dobrze, to co mamy zmienić? „Nie wiemy, zróbcie tak, żeby było dobrze”. Często jest tak, że po pierwszym projekcie zataczasz ogromny krąg przez różne poprawki i wracasz do punktu wyjścia.

Krążenie tak naprawdę odbywa się bez przerwy, bo na dobrą sprawę projekt nigdy nie jest zakończony. – Może tego nie widać, ale cały czas wprowadzane są zmiany i samochód z początku sezonu jest zupełnie inny niż na końcu – mówi Tomasz. – Zmieniają się kształty niektórych elementów, dodajemy nowe. Folia się zużywa, trzeba nakleić nową i to jest dobry moment, żeby zmodyfikować projekt. Dochodzą nowi sponsorzy i trzeba ich logotypy odpowiednio umieścić, pamiętając o polu ochronnym danego sponsora. Kiedy Robert jeździł w M-Sporcie, to mieliśmy wpływ na kolor felg, w prywatnym zespole odgórnie narzucono kolor biały. Trzeba wziąć pod uwagę to, że te samochody jeżdżą też po normalnych drogach i nie możemy na przykład zakleić świateł.

Od F1 przez WRC do F1?
Oklejenia rajdówek Roberta to jedyny projekt tego typu, który Rafał i Tomasz mają w swoim portfolio. Jednak obaj od wielu lat działają przede wszystkim na motoryzacyjnym polu. – To jest chyba jedyna wdzięczna dziedzina, gdzie indziej się odnajdziemy? Projektowanie klocków dla dzieci? – pyta retorycznie Rafał. – Interesujemy się motoryzacją, chyba bardziej Formułą 1 niż WRC. Siłą rzeczy przeszliśmy na pole, na którym akurat działa Robert.

– W latach 2006-2007 przygotowywaliśmy grafiki ilustrujące zagadnienia z Formuły 1 dla firmy Allianz – kontynuuje Tomasz. – Allianz robił to zawsze zewnętrznie, my zabraliśmy się za to jako pierwsi w Polsce. Później zespół BMW Sauber potrzebował ilustracji samochodu F1 i kiedy przygotowaliśmy projekt 2D, oni byli przekonani, że to model trójwymiarowy. Kiedy Robert startował w Formule 1, my robiliśmy wszystko, co dało się robić w Polsce. Później zaprojektowaliśmy identyfikację wizualną zespołu motorowodnej F1, gdzie kierowcą miał być Bartek Marszałek. Teraz pracujemy też ze zwycięzcą Rajdu Dakar Rafałem Sonikiem czy motocyklistą Adrianem Paskiem. Mamy cel: zrobić coś w Formule 1. Teraz jesteśmy na przedostatnim szczeblu.

Walka z kanonem
– Przy okazji projektowania oklejenia poznajemy wszystko o danym sporcie. Kupiłem pakiet TV z relacjami z rajdów WRC, żeby oglądać swój projekt, bo dopiero to przekonuje mnie, czy jest dobry – przyznaje Tomasz. – Ostatecznie stwierdziliśmy to dopiero na Rajdzie Polski, widząc go na żywo. Fajne jest to, że na samochodzie nie ma bezpiecznych miejsc: jeśli masz jakiś ważny element oklejenia, który chcesz umieścić na rajdówce, na przykład orła, to nie ma miejsca, w którym będzie stuprocentowo bezpieczny. Nie ma też co sugerować się kolorystyką, że projekt ładnie będzie wyglądał na śniegu czy na asfalcie, bo samochody jeżdżą po różnych nawierzchniach. Ogólnie mamy duże pole do popisu. Dużo osób zakłada, że rajdówka musi być w stylu innych rajdówek.

– Jest pewien kanon. Nienawidzę tego określenia: „Nawet jak samochód stoi, to ma wyglądać, jakby jechał” – mówi Rafał. – W Fieście nie zrobiliśmy wiele: daliśmy jej kolor i podkreśliliśmy rzeczy, które są fajne. Na dobrą sprawę uwypukliliśmy elementy nadwozia, które tworzą całą bryłę i były naturalnymi miejscami do zastosowania innego koloru. Prosty przykład kanonów, które nie zmieniają się niezależnie od tego, czy są dobre, czy są złe: M-Sport zajął drugie miejsce w ankiecie WRC nie dlatego, że był innowacyjny, tylko był nawiązaniem do samochodu, którym kiedyś ktoś jeździł. To tak, jakby okleić teraz samochód w barwy Gulf, Martini albo Marlboro i wszyscy padną z wrażenia. A to prosta klasyka. Inny przykład, z Formuły 1: samochody ze schodkami na nosie, które nikomu się nie podobały, ale jak ktoś zrobił oklejenie Jaguara czy Marlboro, to było już pięknie. W WRC teraz Hyundai nie jest oklejony jak auto, które nawet jak stoi, to wygląda, jakby jechało. Koncept nie jest tak dynamiczny, jest oszczędny w formę, ale ładny.

– To jest nasz koncept z zeszłego roku – wtrąca Tomasz. – Pomarańcz, biel i szary połączony z ich przewodnim błękitem. To też wygląda ładnie. Jeśli chodzi o nasz projekt z tego sezonu, to pokaż mi jakąkolwiek rajdową Fiestę sprzed 2015 roku, która ma oklejone oba pionowe wsporniki tylnego skrzydła. Wszyscy mieli tylko boki. U nas kolorystyka samochodu wynika z barw Roberta, RK Kart. Lusterka miały być pomarańczowe, ale Włosi powiedzieli, że nie da się zrobić. Za trudne.

Zielony Jaguar i budżetowy Brawn
Jak bracia oceniają to, co możemy oglądać na torach Formuły 1? – Dobrze wygląda Mercedes, kiedyś McLareny wyglądały dobrze – wylicza Rafał. – Chrom jest sterylny, to dobrze pasuje do Formuły 1 i niekoniecznie do WRC. Niebiesko-żółty Sauber to krok wstecz. Ferrari jest nudne jak co roku, ale tam nie da się niczego wymyślić, pewnych rzeczy nie przeskoczysz.

– Za pomocą oklejenia możesz zatuszować wady albo podkreślić ładny kształt – zauważa Tomasz.

– Dobrym przykładem jest Polo WRC: czarne elementy na poszerzeniu błotników, które wyglądają jak wloty – podsuwa przykład Rafał.

– Zespół Force India ukrył nos w kształcie penisa, stosując czarną barwę – mówi Tomasz. – To ewidentnie przemyślane zabiegi: skoro nie można wpłynąć na kształt auta, to walczymy kolorem. Z kolei jasny kolor na samochodzie eksponuje kształt. W sumie nie jest łatwo, bo ogólnie rzecz biorąc samochód Formuły 1 musi być reklamą, która ładnie wygląda. Każde auto to jeżdżąca powierzchnia reklamowa. Docelowo na wygląd auta zwraca uwagę tylko Red Bull, który zaczął podobać się dziewczynom po tym, jak weszło Infiniti i fiolet. Brawn był obrzydliwy, budżetowa wersja. Dla mnie najładniejszy był zielony Jaguar. Ogólnie wszystkie samochody są stonowane i sam fakt, że projekt istnieje na samochodzie Formuły 1, daje ogromny plus do wyglądu. Nawet świńskie d*py wyglądałyby ładnie.

Jak bracia podchodzą do zwycięstwa swojego projektu w ankiecie wśród kibiców WRC? – Super, miło w jakiś sposób – mówi Rafał. – To pamiątka, mogę pokazać synowi na YouTube, że jedzie samochód z moim projektem.

– Dla mnie to było nijakie. Tak jakby ktoś powiedział „no spoko”. To nic nie zmienia – twierdzi z kolei Tomasz. – Fajnie, że jak pojechaliśmy na Rajd Polski, to widzieliśmy Renault Mégane oklejone jak Fiesta Roberta. Jakiś pasjonat sobie zrobił!

– Projekt musi być prosty do wymiany, trzeba to mieć z tyłu głowy. Nawet po obcierce, bez wymiany części samochodu, zrywają element i naklejają nowy – dodaje Rafał.

– Nie ma co udziwniać, wygrywają proste rzeczy. Prostota jest najlepsza, tylko zawsze trzeba bardzo się napracować, żeby ją osiągnąć – puentuje Tomasz. A ostatecznie decyzję i tak podejmuje Robert…

10 KOMENTARZE

  1. Fajna sprawa, no i świetny artykuł, a właściwie wywiad. Nie wiedziałem że Polacy robią takie rzeczy na poziomie światowym. Teraz pora na F1!

  2. Panowie, miło Was poznać. Gratuluję koncepcji malowania, bardzo miło mnie zaskoczyła a jeszcze milej, że znad Wisły:)

Skomentuj Polo Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here