Pożegnanie z Imolą wypadło godnie – za nami intrygująca, pełna zwrotów akcji niedziela. Właśnie o coś takiego powinno chodzić w Formule 1: wyścig na granicy jednego lub dwóch pit stopów, ze strategiczną rozgrywką, w którym każde nieprzewidziane zdarzenie może wywrócić sytuację do góry nogami. A do tego możliwość walki na torze – wyprzedzanie, które nie jest automatycznym, prostym atakiem z DRS, tylko wymaga solidnej pracy nad atakowanym rywalem.
Max Verstappen zapewnił sobie zwycięstwo skutecznym atakiem w pierwszym zakręcie, a McLaren nie miał argumentów, by tempem lub strategią powstrzymać mistrza świata przed wygraniem wyścigu numer 400 w historii Red Bulla.
W Miami nawet McLaren był zaskoczony przewagą w upalnych warunkach, na Imoli tempo Red Bulla było niespodzianką dla obu stron, wspominali o tym właściwie zgodnie Andrea Stella i Christian Horner. Przy zbliżonej temperaturze nawierzchni decydującą różnicą była oczywiście charakterystyka toru oraz obciążeń tylnych opon. Imola to więcej szybkich zakrętów, w których Red Bull czuje się lepiej, a także mniejsze wymagania w zakresie trakcji na wyjściach z wolnych partii – to pomaga w zarządzaniu tylnymi oponami.
Red Bull nie dał się nabrać na próbę podcięcia ze strony Oscara Piastriego, a Lando Norris stracił na początku zbyt dużo czasu za George’em Russellem. Wirtualna neutralizacja w idealnym dla Verstappena momencie oczywiście pomogła, ale nie była decydująca. Kluczem była wywalczona tuż po starcie pozycja na torze, tempo oraz komfort jazdy w czystym powietrzu.
Piastri w brudnym powietrzu zmęczył opony, co też przyczyniło się do zmiany strategii na dwa postoje. Wyjechał w tłoku, Red Bull nie połknął przynęty i było po zawodach. Inna strategia w McLarenie, czyli użycie Norrisa jako przynęty, nie miało sensu – Oscar miał opony w gorszym stanie i był blisko za Verstappenem, Lando nie stanowił żadnego zagrożenia, jeśli chodzi o potencjalne podcięcie.
Idealnym potwierdzeniem wspominanych na początku zwrotów akcji była sytuacja w Ferrari. Charles Leclerc dał sygnał do zjazdów tych kierowców, którzy zdecydowali się na dwa postoje – początkowo świetnie na tym wyszedł, bo podciął kilku rywali. Scuderia wciągnęła w pułapkę Astona Martina i częściowo Williamsa (Carlos Sainz). Wzlot przeszedł w upadek, gdy pojawiła się wirtualna neutralizacja, a gwoździem do trumny okazała się pełna interwencja samochodu bezpieczeństwa. Po awarii przepustnicy w samochodzie Andrei Kimiego Antonellego kierowcy jadący na dwa pit stopy nie mieli już w zapasie świeżych opon, musieli zostać na używanych. Piastri i Leclerc nie utrzymali swoich pozycji, do przodu przebił się za to Lewis Hamilton – rozradowany po wyścigu, bo wreszcie mógł powalczyć o dobry wynik.
Ciekawych wątków w tym wyścigu nie brakowało, a najważniejsza dla kibiców jest sytuacja w mistrzostwach świata. Nie mam tu na myśli jedynie aktualnej klasyfikacji, w której Verstappen traci tylko dziewięć punktów do Norrisa i 22 do Piastriego. Chodzi też o formę dwóch najmocniejszych zespołów – McLaren nie może już spać spokojnie, mając takich przeciwników.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here