Pierwsze podium w doborowym towarzystwie i zasłużone gratulacje od najbardziej utytułowanego zawodnika w historii wyścigowych mistrzostw świata.

Od pierwszego podium Roberta Kubicy w Formule 1 mija właśnie osiem lat. W Parku Królewskim Monza polski kierowcy zszokował cały padok, finiszując za Michaelem Schumacherem i Kimim Räikkönenem. Zaskoczenie było olbrzymie! Ale na krótki wypad w przeszłość zapraszam nie tylko z powodu piorunującego występu naszego rodaka. W ten weekend na Monzy wydarzyło się bowiem dużo więcej.

Tak rodzą się gwiazdy!
Robert Kubica przebojem wdarł się do Formuły 1. W swoim trzecim starcie, zaledwie pięć tygodni po debiucie na Hungaroringu, 21-latek z Krakowa wskoczył na trzeci stopień podium. Przed nim znaleźli się tylko Michael Schumacher i Kimi Räikkönen. Tak rodzą się gwiazdy! A nowa była potrzebna, bo siedmiokrotny mistrz świata właśnie ogłosił przejście na emeryturę [choć potem wrócił z Mercedesem].

Ukarany Alonso
Sobota na Autodromo Nazionale upłynęła pod znakiem kuriozalnej kary, która spadła na Fernando Alonso. Sędziowie uznali, że pod koniec czasówki Hiszpan przeszkadzał Felipe Massie i powołując się na Artykuł 116b Regulaminu Sportowego skreślili jego trzy najlepsze czasy. W efekcie as Renault spadł z piątego na dziesiąte pole startowe. Zastanawiające, że lider generalki podpadł sędziom akurat na Monzy, w momencie, w którym ścigający go rywal z Ferrari tracił do niego już 12 punktów [zwycięstwo było wówczas warte 10 oczek]. Przypadek?

Nic dziwnego, że w padoku zawrzało. – W życiu nie spotkałem się z tak idiotyczną decyzją – dosadnie komentował decyzję sędziów Niki Lauda. Krytyki przedstawicielom FIA nie szczędził także Sir Jackie Stewart, choć Szkot czynił im wyrzuty w dużo bardziej elegancki sposób. – Myślę, że jego przewinienie jest wątpliwe, więc decyzja sędziów budzi zaniepokojenie. Dokładnie obejrzałem obraz i uważam, że karanie kogoś, kto jechał tak szybko jak tylko mógł jest po prostu absurdalne – podkreślał Szkot, dodając, że kara dla Alonso wzmacnia przekonanie, iż FIA faworyzuje ekipę Ferrari, a to szkodzi wizerunkowi Formuły 1.

Zostawmy jednak na boku polityczne przepychanki i zajmijmy się sportową stroną kwalifikacji. Pole position, pomimo błędu w szykanie Ascari, zdobył Räikkönen (1.21,484). – To nie było czyste okrążenie. Na Ascari przydarzył mi się „moment”, na szczęście kółko to wystarczyło do pierwszej pozycji – powiedział „Iceman” po pokonaniu Schumachera o włos, a konkretnie o dwie tysięczne sekundy. Co z Robertem? Polak był odrobinę rozczarowany siódmym czasem (1.22,258) i z wielkimi nadziejami czekał na wyścig. – Zepsułem swoje ostatnie kółko. Na Lesmo 1 pojechałem za szeroko, pobrudziłem opony i w Lesmo 2 wpadłem w poślizg – przyznawał. Ostatecznie Kubica zyskał jedną lokatę na starcie, kosztem Alonso.

Gra o podium
Sobotnie zamieszanie wokół Hiszpana nieprzyjemnie zmąciło atmosferę w padoku Parku Królewskiego, więc w niedzielne popołudnie oczekiwano fajerwerków. Na szczęście pierwszoplanowi aktorzy utrzymali nerwy na wodzy i kibice zgromadzeni na legendarnym włoskim torze obejrzeli fantastyczny spektakl.

Zaczęło się od rewelacyjnego startu w wykonaniu Roberta Kubicy. W sprincie do pierwszej szykany krakowianin zyskał dwie lokaty, wyprzedzając po prawej zaciekle broniącego się Massę, a chwilę później bezlitośnie wykorzystał potknięcie Nicka Heidfelda i przebił się na trzecie miejsce!

Mimo spłaszczonej opony i większego zapasu paliwa Kubica utrzymał się przed Felipe Massą, a gdy Räikkönen i Schumacher zaliczyli pierwszą wizytę w alei serwisowej, nasz rodak został liderem! Przez pięć kółek samochód z numerem 17 otwierał stawkę. Po jego zjeździe prowadzenie objął Michael Schumacher, który w trakcie pierwszej rundy pit stopów ograł taktycznie Kimiego Räikkönena, czyli swojego następcę w Maranello.

W drugiej części wyścigu Robert ścigał się z Massą i Alonso. Na 41 okrążeniu Kubica i Alonso jednocześnie wpadli do boksów. Mechanicy ekipy Renault uwinęli się trochę szybciej niż ich koledzy z BMW Saubera, więc panowie opuszczali aleję serwisową tuż obok siebie. Hiszpan wygrał sprint do szykany, lecz krótko cieszył się trzecią pozycją, bo dziesięć rund przed metą silnik Renault wyzionął ducha, gubiąc przedtem mnóstwo oleju.

Polak odzyskał miejsce na podium, wykazując się przy okazji świetną oceną sytuacji. – Po drugim serwisie znalazłem się za Fernando, ale potem zobaczyłem ciągnący się za nim dym. Zjechałem na prawą stronę toru, żeby uniknąć rozlanego na torze oleju. Massa pojechał normalnie, wypadł z toru i musiał zmienić opony – zaznaczał Robert, wyjaśniając jednocześnie przyczyny kłopotów Brazylijczyka. Na metę wpadł trzeci, 26 sekund za zwycięskim Michaelem Schumacherem.

Jestem trochę zaskoczony – przyznawał Kubica w trakcie konferencji prasowej. – Wyścig był trudny. W pierwszym zakręcie zablokowałem przednie koła, spłaszczyłem oponę i musiałem zmagać się z wibracjami. Potem przyszło mi walczyć z Massą i Alonso. Dublowani kierowcy także nie ułatwiali mi zadania. Gdy Massa wpadł w kłopoty, uwierzyłem, że trzecie miejsce jest w zasięgu.

Addio, Michael!
Popis Kubicy zszedł na trochę dalszy plan ze względu na Michaela Schumachera, który potwierdził na Monzy to, o czym plotkowano od pewnego czasu – wraz z końcem sezonu Niemiec przechodzi na emeryturę. – To był mój ostatni wyścig na Monzy [wtedy nie mógł wiedzieć o romansie z Mercedesem). Wspólnie z zespołem zdecydowaliśmy, że po sezonie zakończę karierę – oznajmił po swoim 90. triumfie w F1 siedmiokrotny mistrz świata. Tuż obok miał Kimiego Räikkönena, czyli tego, który we włoskich sercach będzie musiał wypełnić lukę po nim.

To jest wyjątkowy dzień, nie tylko ze względu na mistrzostwa świata, ale nawet bardziej z powodu tego, co stanie się potem. Było na ten temat wiele dyskusji i wszystkim fanom należy się wyjaśnienie. Przykro mi, że to zajęło tyle czasu, czekałem jednakże na odpowiedni moment – oświadczył Michael. – To był nadzwyczajny okres. Uwielbiam wszystkie jego momenty, dobre i złe. W szczególności chcę podziękować mojej rodzinie. Ojcu, nieżyjącej już mamie, żonie i dzieciom. Bez ich wsparcia to wszystko nie byłoby możliwe. Decyzja zapadła po Indianapolis – sprecyzował 37-letni weteran.

Schumacher z pewnością będzie chciał zabrać ze sobą „jedynkę”. Po sukcesie w Monza sprawa jest jak najbardziej otwarta, tym bardziej, że w samochodzie Alonso zawiódł silnik. Zapowiada się emocjonująca końcówka, bo przewaga Hiszpana na trzy rundy przed końcem sezonu stopniała do dwóch punktów. – To zwycięstwo jest bardzo ważne. Znaleźliśmy się czele tabeli konstruktorów, a w klasyfikacji kierowców nie jesteśmy już zdani na naszych rywali – mówił pięciokrotny zdobywca Gran Premio d’Italia.

Karty zostały rozdane?
Z punktu widzenia Fernando Alonso i ekipy Renault wyścig zakończył się w najgorszy możliwy sposób. Schumacher zgarnął komplet punktów, Alonso nic. Zawiódł silnik, lecz problemy zaczęły się w sobotę, gdy sędziowie uznali, że Hiszpan blokował Massę. – Jestem sportowcem. Kocham sport, uwielbiam fanów, ale Formuła 1 nie jest już dla mnie sportem – gorzko komentował urzędujący mistrz świata. Flavio Briatore przy okazji napytał sobie biedy, mówiąc telewizji RAI, że mistrzostwa świata już rozstrzygnięto. – Oni postanowili przyznać tytuł Schumacherowi – rzucił Włoch pod adresem FIA. Później usiłował tłumaczyć się żartem, jednak Max Mosley zapowiedział wszczęcie dochodzenia.

Bilans mistrzów świata na Monzy zamknął się zatem pięcioma punktami za czwartą lokatę Giancarlo Fisichelli. Alonso mógł być trzeci, lecz w jego samochodzie eksplodowała jednostka napędowa. – Startując z dziesiątej pozycji, musiałem trochę mocniej eksploatować silnik. Mogę tylko dodać, że ten wyścig rozstrzygnął się w sobotnie popołudnie, poza torem – powiedział z żalem w głosie Hiszpan [który, jak wiadomo, jednak zdobył drugi z rzędu mistrzowski tytuł – w GP Japonii to Schumacherowi nie wytrzymał silnik…]

Trzy starty wystarczyły naszemu rodakowi do zdobycia pierwszego podium. Warto też zaznaczyć, że Kubica w tym wyścigu prowadził. Robert, szacunek…

Gdy Massa wpadł w kłopoty, uwierzyłem, że trzecie miejsce jest w zasięgu – przyznawał Robert po wyścigu.

Po swoim 90. zwycięstwie w F1 Michael Schumacher ogłosił, że wraz końcem sezonu kończy karierę.

Ten wyścig rozstrzygnął się w sobotnie popołudnie, poza torem – stwierdził bez ogródek ukarany po czasówce za „blokowanie” Massy Alonso.

Kimi Räikkönen zdobył na Monzy pole position, ale prowadził jedynie do pierwszej serii pit stopów. Ostatecznie przegrał z Schumacherem. Na otarcie łez pozostało mu najszybsze okrążenie wyścigu.

Nick Heidfeld na tle Kubicy wypadł na Monzy blado. Niemiec finiszował dopiero na 8 pozycji. Nie poprawiło to pewnie jego samopoczucia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here