Lewis Hamilton modli się o deszcz. W poprzednich trzech startach w Kanadzie trzy razy zdobywał pole position, teraz zaryzykował deszczowe ustawienia.

Biorąc pod uwagę niedawną historię występów McLarena (zwłaszcza Lewisa Hamiltona) na torze w Montrealu, to właśnie kierowców ekipy z Woking wielu – także i ja – stawiało w roli faworytów do powstrzymania Red Bulla z Sebastianem Vettelem za kierownicą. Mocny silnik Mercedesa i efektywny KERS, jakże przydatne na długich prostych Circuit Gilles Villeneuve, miały zapewnić im przewagę nad napędzanym słabszym silnikiem Renault autem mistrza świata, którego przewaga aerodynamiczna nie miała się gdzie przydać.

Wyniki kwalifikacji mogą być dla McLarena zimnym prysznicem, ale ekipa Whitmarsha najwyraźniej liczy na dosłowny prysznic w dniu wyścigu. Ptaszki ćwierkają, że srebrne auta Hamiltona i Buttona ustawiono z myślą o zapowiadanych opadach deszczu. Jeśli prognoza będzie równie trafna jak ta na sobotę, to chłopcy mogą zapomnieć o podium. Ale jeśli faktycznie popada…

Piąte i siódme pole startowe to nie jest szczyt marzeń, ale gdyby deszczowa prognoza miała się sprawdzić, to McLaren może okazać się czarnym koniem niedzielnej rywalizacji. Nawet jeśli Fernando Alonso się myli i inżynierowie z Woking wcale nie ustawili aut pod kątem deszczu, to na mokrym torze wyniki kwalifikacji mają mniejsze znaczenie niż w przypadku suchego wyścigu. Pamiętajmy, że jeszcze nie ścigano się na bieżnikowanych oponach Pirelli i poza normalnymi dla takiej pogody niewiadomymi i dużym wyzwaniem w postaci utrzymania wyścigówek w ryzach pomiędzy nie wybaczającymi błędów barierami w Montrealu, niewiadomą będzie także forma ogumienia. Nawet mimo zakazu stosowania DRS w takich warunkach, wyścig może być pasjonujący.

Chyba, że faktycznie McLareny ustawione są „na deszcz”. Z jednej strony większość kierowców – także Robert Kubica – utrzymuje, że przy obecnych przepisach parku zamkniętego, uniemożliwiających poważniejsze zmiany ustawień pomiędzy czasówką a wyścigiem, nikt już nie idzie w kierunku ustawień stricte deszczowych, ale z drugiej ustawienie nieco większego docisku przy dużym prawdopodobieństwie opadów nie jest złym rozwiązaniem.

Jeśli McLaren faktycznie zdecydował się na takie rozwiązanie – nieznaczne podniesienie prześwitu aby zapobiec zjawisku aquaplaningu, zwiększenie kąta nachylenia tylnego skrzydła (przednie można regulować, mimo przepisów parku zamkniętego), zastosowanie bardziej miękkich sprężyn – to muszą być albo stuprocentowo przekonani, że faktycznie będzie padać, albo mają specjalne układy z lokalnymi bóstwami Irokezów czy Algonkinów. Wyniki Hamiltona i Buttona sugerują, że oba auta mogą być ustawione w podobny sposób, a przy choćby cieniu wątpliwości można było „wpuścić” jednego kierowcę w deszczowe ustawienia, a drugie auto skonfigurować pod suchy tor.

Nie byłaby to pierwsza zagrywka tego typu w historii McLarena. W Grand Prix Wielkiej Brytanii 2008, kiedy Robert Kubica nie poradził sobie ze zbyt nisko ustawionym BMW Sauberem i wyleciał z toru, Hamilton z dziecinną łatwością radził sobie z głębokimi kałużami i choć później on i zespół zarzekali się, że auto było ustawione całkowicie pod suchy tor, nikt trzeźwy w to nie uwierzył…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here