Po drugim w historii sprincie kwalifikacyjnym na Monzy widzę (aż) trzy pozytywne rzeczy. Pierwsza i najważniejsza pojawiła się już po historycznym debiucie tego formatu na Silverstone – jeśli sprinty od sezonu 2022 zadomowią się w krajobrazie Formuły 1, to będą rozgrywane tylko podczas wybranych weekendów Grand Prix. Jako urozmaicenie mistrzostw jeszcze ujdą, ale gdyby miały wejść na stałe, we wszystkich rundach, to byłbym zdecydowanie przeciw.
Drugi plus jest taki, że Formuła 1 stara się na spokojnie przeanalizować ten pomysł, sprawdzając go w boju na różnych torach. Nie ma tu odgórnie narzuconego scenariusza, w myśl którego sprinty miałyby z automatu stać się obowiązującym formatem. Oczywiście nie da się oprzeć wrażeniu, że władze sportu forsują nowy format i skupiają się tylko na plusach, wypowiadając się przeważnie w samych superlatywach o „sprinterskich” weekendach. W pełni się zgadzam ze stwierdzeniem, że każdy dzień zyskuje sportowe znaczenie, ale z drugiej strony pozostaje parę spraw do uporządkowania – jak oficjalne przyznawanie pole position zwycięzcy sprintu czy nakładanie kar za silniki na starcie do niedzielnej Grand Prix. Widzę to tak, że najpierw ktoś wpadł na pomysł wprowadzenia sprintów, a dopiero później pojawiły się kwestie, które należy rozwiązać (na przykład park zamknięty, mało ciekawy drugi trening czy wspomniane kary i nazewnictwo – na Monzy pole position zdobył kierowca, który był trzeci w kwalifikacjach i drugi w sprincie kwalifikacyjnym…).
Trzecia pozytywna rzecz odnosi się konkretnie do sprintu na Monzy. Mimo że widowisko poza samym początkiem było odarte z emocji – trudno się dziwić, skoro wyprzedzanie nie jest tu proste, a kierowcy mają więcej do stracenia niż zyskania – to jednak sam start i chaotyczne pierwsze okrążenie przyniosły zmiany w kolejności startowej. Stracili Lewis Hamilton i Pierre Gasly, zyskali kierowcy McLarena czy Ferrari – i przede wszystkim Max Verstappen. Lider mistrzostw nigdy wcześniej nie stał nawet na podium w Grand Prix Włoch, a przebieg sprintu i kara dla Valtteriego Bottasa otwierają przed nim drogę do zwycięstwa. Oczywiście kluczowa robota jeszcze jest do wykonania, ale jakoś inaczej patrzy się na Hamiltona na czwartym polu startowym – za szybkimi na prostych McLarenami – niż obok siebie w pierwszym rzędzie. Lewis zawalił start… o dwa milimetry. Jak sam mówił, o tyle się pomylił przy puszczaniu sprzęgła i tylne koła wpadły w uślizg.
Dodajmy do tej mieszanki przebijających się z ostatniego rzędu Gasly’ego i Bottasa, a otrzymamy ciekawe składniki potencjalnie interesującego wyścigu. Z wyliczeń Pirelli wynika, że wszyscy postarają się pojechać na jeden pit stop, startując na pośredniej lub miękkiej mieszance. W obu przypadkach można uniknąć twardych opon, ale warto też pamiętać, że podczas takiego weekendu zespoły mają niewiele danych na temat długich przejazdów. Po części nadrabia się to podczas sprintu, ale dane dotyczące degradacji mogą być mylące – zapas paliwa wynosi zaledwie jedną trzecią tego, co samochody zabierają na pokład w niedzielę.
Siedem samochodów wystartowało do sprintu na miękkiej mieszance – duety McLarena, Alpine i Astona Martina oraz Yuki Tsunoda. Ekipa AlphaTauri jako jedyna miała szansę na porównanie dwóch rodzajów ogumienia, ale nic z tego nie wyszło, bo Gasly odpadł już na pierwszym okrążeniu. Kilkaset metrów dalej Tsunoda zawadził przednim kołem o tylne koło Roberta Kubicy, wyrzucając Alfę Romeo na pobocze. Przed wejściem w Roggię polski kierowca slalomem wyprzedzał asekuracyjnie jadących rywali, ale ostatecznie akcja z dużym potencjałem na najlepszy manewr całego wyścigu skończyła się w żwirze – z którego Kubica jakimś cudem się wygrzebał i z uszkodzoną podłogą zdołał dojechać do mety przed Mickiem Schumacherem. Wymiana uszkodzonych elementów przed wyścigiem jest oczywiście dozwolona.
Wracając do rywalizacji w czołówce, mniej możliwości strategicznych i Bottas na końcu stawki to oczywiście kiepska wiadomość dla Hamiltona – zanim pomyśli o walce z Verstappenem, będzie musiał uporać się z dwoma McLarenami. A w pierwszej czy drugiej szykanie sporo może się wydarzyć…
Ustawienie na starcie do Grand Prix Włoch: 1. Verstappen; 2. Ricciardo; 3. Norris; 4. Hamilton; 5. Leclerc; 6. Sainz; 7. Giovinazzi; 8. Pérez; 9. Stroll; 10. Alonso; 11. Vettel; 12. Ocon; 13. Latifi; 14. Russell; 15. Tsunoda; 16. Mazepin; 17. Kubica; 18. Schumacher; 19. Gasly; 20. Bottas.