Po trzech tygodniach przerwy kierowcy Formuły 1 wracają do pracy. Siedemnasta runda mistrzostw świata zostanie rozegrana w Stanach Zjednoczonych na leżącym pod Austin obiekcie Circuit of The Americas. Zapraszam na tradycyjny zestaw ciekawostek.

Sporty motorowe w Stanach Zjednoczonych mają długą i bogatą historię, o wiele lat wyprzedzającą narodziny Formuły 1 oraz wyścigowych mistrzostw świata. Pierwszy wyścig z cyklu Grand Prix rozegrano w USA już w 1908 roku, czyli zaledwie dwa lata po inauguracji tego rodzaju zawodów we Francji. Kierowcy ścigali się na 40-kilometrowej pętli w Savannah, a triumfatorem został jadący Fiatem Louis Wagner.

Rok później swoje podwoje otworzył Indianapolis Motor Speedway, na którym w 1911 roku odbył się pierwszy wyścig z cyklu Indianapolis 500. Pierwszym zwycięzcą słynnej pięćsetki okazał się Ray Harroun. Jako ciekawostkę dodajmy, że Amerykanin dosiadający samochodu Marmon Wasp pokonał dystans z zawrotną prędkością sięgającą 120 km/h, zarabiając przy okazji 14 250 dolarów.

Od 1950 roku tor Indianapolis widniał w kalendarzu wyścigowych mistrzostw świata, ale prawda jest taka, że ekipy Formuły 1 z Europy szerokim łukiem omijały owal w stanie Indiana. Pomimo tego na IMS odbyło się aż jedenaście wyścigów zaliczanych do światowego czempionatu, co sprawiło, że na liście zwycięzców rund MŚ znalazły się tak egzotyczne dla europejskich kibiców nazwiska jak Bill Vukovich, Troy Ruttman czy Sam Hanks.

Ponieważ eksperyment z Indy 500 nie wypalił, F1 szukała innej lokalizacji w Stanach Zjednoczonych. Z pomocą przeszedł urodzony w Rosji Alec Ulmann, który stał za organizacją pierwszego wyścigu o Grand Prix USA. Kończąca sezon 1959 runda odbyła się 12 grudnia na torze Sebring. Na najwyższym stopniu podium stanął Bruce McLaren, lecz bohaterem dnia okazał się czwarty na mecie Jack Brabham, który zapewnił sobie tytuł mistrza świata. Australijczykowi tuż przed metą skończyło się paliwo i przez kilkaset metrów pchał swojego Coopera, zadając sobie w myślach pytanie, dlaczego prosta startowa musi biec delikatnie pod górę…

http://www.youtube.com/watch?v=5FXgBbxsE6Q

W kolejnym sezonie wyścig przeniesiono do Kalifornii na tor Riverside, gdzie najlepszy okazał się jadący Lotusem 18 Stirling Moss. Ale tutaj F1 też nie zagrzała miejsca. Od 1961 roku korzystano bowiem z leżącego w stanie Nowy Jork obiektu Watkins Glen, na którym ścigano się do 1980 roku.

Cztery lata wcześniej na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych zorganizowano konkurencyjny wyścig na ulicznej pętli w Long Beach, którą użytkowano przez osiem sezonów. W latach 80. i na początku lat 90. F1 gościła w USA jeszcze na trzech innych obiektach biegnących ulicami amerykańskich miast – Detroit, Dallas i Phoenix. W przypadku żadnego z tych wyścigów nie można było jednak mówić o jakimś spektakularnym sukcesie. Wręcz przeciwnie, w oczach amerykańskich kibiców F1 coraz bardziej traciła na znaczeniu.

Nic dziwnego, że przez kilka kolejnych lat cyrk Berniego Ecclestone’a omijał USA. Sytuację miał zmienić powrót F1 na Indianapolis Motor Speedway. Z myślą o specyfice cyklu Grand Prix przygotowano pętlę wykorzystującą część owalu oraz sekcję drogową w jego wnętrzu. Początki przyniosły wielki sukces. Wydawało się, że F1 wreszcie obrała właściwy kurs. Niestety, niepowodzenie przyszło szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Gwoździem do trumny okazała się farsa z 2005 roku, stanowiąca jaskrawy przykład braku współpracy środowiska F1 w obliczu kryzysu wywołanego kłopotami firmy Michelin. W rezultacie w 2007 roku po raz ostatni ścigano się na torze Indianapolis. Powrót do Stanów Zjednoczonych nastąpił dopiero pięć lat później, już w Austin, gdzie powstał Circuit of The Americas.

***

W sumie w Stanach Zjednoczonych odbyły się aż 64 wyścigi zaliczane do mistrzostw świata, z wykorzystaniem dziesięciu torów (Indianapolis, Watkins Glen, Phoenix, Riverside, Sebring, Dallas, Detroit, Las Vegas, Long Beach, Circuit of The Americas). Sęk jednak w tym, że odbywały się one pod różnymi szyldami – zarówno GP USA, jak i Dallas, Detroit, Las Vegas (a właściwie Caesars Palace), USA Wschód (Watkins Glen), USA Zachód (Long Beach) oraz Indianapolis 500.

Najwięcej zwycięstw w Stanach Zjednoczonych mają na swoich kontach Ayrton Senna i  Michael Schumacher, którzy wygrywali po pięć razy (pierwszy z nich w Detroit w latach 1986-1988 oraz w Phoenix 1990-1991, natomiast drugi na Indianapolis w sezonach 2000, 2003-2006).

Na amerykańskich obiektach Senna miał świetną okazję do połączenia swoich dwóch wielkich atutów – szybkości kwalifikacyjnej oraz umiejętności jazdy na ulicznych torach, co zaowocowało pięcioma wygranymi czasówkami (Detroit 1985-1986, 1988, Phoenix 1989, 1991). „Schumi” może się z kolei poszczycić czterema pole position na Indianapolis (2000-2002, 2006).

Niemiec wygrywa za to zestawienie kilometrów przejechanych na czele wyścigów w USA (1417 km). Senna jest trzeci (1102), a dzieli ich Jackie Stewart (1128).

Zliczając wszystkie wyścigi F1 rozegrane w Stanach Zjednoczonych w ramach mistrzostw świata, Ferrari i McLaren dzielą rekord zwycięstw – obie ekipy triumfowały po 12 razy, Lotus wygrywał z kolei 11-krotnie.

Amerykanie mogą się pochwalić dwoma mistrzami świata Formuły 1. Pierwszym z nich był Phil Hill, który w 1961 roku sięgnął po tytuł jeżdżąc Ferrari 156, a drugim 17 lat później Mario Andretti, dosiadający niesamowitego Lotusa 79. Szkoda tylko, że nie widać ich następców…

W Formule 1 funkcjonowało kilka amerykańskich ekip, z których część święciła nawet drobne sukcesy. Jedną z nich była zorganizowana wokół Dana Gurneya stajnia Eagle (1966-1968, w 1969 roku w Kanadzie model T1G wystawił John Maryon), a dwa kolejne to Penske (1974-1977) i Shadow (1973-1980). Co ciekawe, każdy z tych zespołów wygrał po jednym wyścigu F1 (Eagle z Danem Gurneyem GP Belgii 1967, Penske z Johnem Watsonem GP Austrii 1976, a Shadow z Alanem Jonesem GP Austrii 1977). Można się naturalnie upierać, że najwięcej zwycięstw ma na koncie Kurtis Kraft, ale nie licząc pojedynczego występu Rodgera Warda w GP USA 1959, pojazdy konstruowane przez zespół Franka Kurtisa startowały wyłącznie na Indianapolis, gdzie czołówka F1 się nie stawiała.

Wśród amerykańskich ekip, które większych sukcesów w F1 nie odniosły, można wymienić zespoły Parnelli (sezony 1974-1976) czy Team Haas (1985-1986, zbieżność nazw z aktualnie szykującym się do debiutu zespołem jest przypadkowa). Z kolei im mniej wspomnimy o US F1, tym lepiej…

Od 2012 roku w użyciu jest położony pod Austin w stanie Teksas Circuit of The Americas. W pracach nad przygotowaniem pętli mierzącej 5,513 m i liczącej 20 zakrętów brał udział etatowy architekt F1 Hermann Tilke.

W trakcie wyścigu kierowcy pokonują 56 okrążeń, a zatem 308,405 km. Rekordzistą toru jest Sebastian Vettel, który w 2012 roku pokonał jedno okrążenie w 1.39,347. Kwalifikacyjny rekord również należy do Niemca – przed dwoma laty Vettel zdobył pole position czasem 1.35,657. Circuit of The Americas posiada dwie strefy DRS – pierwszą na najdłuższym odcinku pokonywanym z gazem w podłodze, a drugą na prostej startowej.

Amerykańskie hity F1
1983 – Dublet McLarena
Po czasówce nastroje w ekipie McLarena były minorowe. Kwalifikacyjne opony firmy Michelin, z których korzystali John Watson i Niki Lauda, kompletnie nie dotrzymywały kroku produktom Goodyeara i Pirelli. Najlepiej świadczy o tym 4-sekundowa przepaść dzieląca ich od najlepszego w czasówce Patricka Tambaya. Ile można sobie obiecywać po starcie z 22. i 23. pozycji?
Niewiele, w niedzielę karta się jednak odwróciła i opony Michelin pozwoliły Watsonowi oraz Laudzie ustrzelić podwójne zwycięstwo. Ale zacznijmy od początku. Po starcie kierowcy McLarena nie szarżowali, lecz stopniowo pięli się w górę stawki, gdy ich rywale zaczęli odwiedzać aleję serwisową. Po 28 okrążeniach Lauda był trzeci, Watson czwarty. Pięć kółek później panowie zmienili się miejscami i ruszyli w pościg za prowadzącą dwójką. Na 44 rundzie Watson i Lauda wykorzystali błąd Riccardo Patrese, zrzucając Włocha na czwarte miejsce. Przed nimi znajdował się już tylko Jacques Laffite, którego dopadły kłopoty z oponami. W tej sytuacji Watson i Lauda nie mieli żadnych problemów, żeby połknąć Francuza i pomknąć po dublet dla McLarena.

http://www.youtube.com/watch?v=MRQSkkXc7gI

1984 – Sztuka przetrwania
Po zwycięstwach w Kanadzie i Detroit Nelson Piquet przybył do Dallas w roli głównego faworyta do zwycięstwa. Szybko się jednak okazało, że prognozy te nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, co najlepiej pokazały kwalifikacje, które przyniosły Brazylijczykowi dopiero 12. pozycję startową.
Organizatorzy mieli inny problem. Pod wpływem panującego upału zaczął bowiem rozpadać się asfalt. Zastanawiano się nawet nad odwołaniem wyścigu, ostatecznie doszedł on jednak do skutku. Po starcie prowadził Nigel Mansell, za którym jechali Elio de Angelis i Derek Warwick. Na czwartym kółku Anglik przesunął się na drugie miejsce, po czym przypuścił atak na lidera, wpadając w poślizg i kończąc na barierach. Na 14 kółku Rosberg wskoczył na trzecią, a pięć kółek później na drugą pozycję. Na chwilę spadł za Alaina Prosta, lecz Francuz popełnił błąd i Fin odzyskał drugie miejsce. Na 36 okrążeniu Keke wyszedł na prowadzenie, ponieważ opony w Lotusie Mansella przestały trzymać. Do gry powrócił za to Prost, który wyprzedził Rosberga. Na 57 rundzie Francuz zaparkował jednak swojego McLarena pod murkiem i Fin odzyskał fotel lidera.

http://www.youtube.com/watch?v=bql9m6FV-XU

Nigel Mansell na finiszu przeżył to samo co Jack Brabham w 1959 roku na Sebring. Potężnie zbudowany Anglik nie zdołał jednak dopchać swojego Lotusa do mety i zemdlał w teksańskim upale.

1985-1991 – W królestwie Senny
Ayrton Senna znakomicie czuł się na ulicznych torach w Stanach Zjednoczonych. Jego przewaga nad rywalami była szczególnie przytłaczająca podczas kwalifikacji. Podglądanie Brazylijczyka atakującego z milimetrową precyzją kolejne zakręty zapewniało niesamowite wrażenia. To były pokazy mistrzowskiego panowania nad tańczącą w limicie maszyną. Przykłady? W 1985 roku w Detroit Brazylijczyk zdemolował swoim Lotusem konkurencję, sięgając po pole position z przewagą 1,198 sekundy. Cztery lata później na ulicach Phoenix, już w McLarenie, zmiótł Alaina Prosta, wygrywając czasówkę różnicą 1,409 sekundy. Z kolei w 1991 roku, także w Phoenix, ograł Francuza o 1,121 sekundy.
W sumie w ciągu siedmiu lat Senna na amerykańskich torach pięciokrotnie zdobywał pole position (poza wymienionymi wyżej jeszcze w 1986 i 1988) i wygrał pięć wyścigów (1986-1988 i 1990-1991). Zdecydowanie miał na to papiery.

1990 – Alesi pokazał pazur
Wyścig na torze Phoenix w 1990 roku miał sensacyjny przebieg, natomiast jego perełką okazał się pojedynek Jeana Alesiego z Ayrtonem Senną. Francuz startował z P4, ale w pierwszy zakręt wjechał jako lider, zostawiając za sobą startującego z pole position Gerharda Bergera. Senna rozprawił się tymczasem z Andreą de Cesarisem, a gdy Berger wylądował w oponach, przejął drugą lokatę, ruszając w pościg za liderem. Brazylijczyk zaatakował na 34 okrążeniu po wewnętrznej prawego zakrętu na końcu Jefferson Street, lecz zostawił otwarte drzwi i w „dwójce” dostał kontrę. Kółko później powtórzył swój manewr, tym razem staranniej pilnując miejsca po wewnętrznej kolejnego zakrętu. Pomimo tego Alesi usiłował kontry, ale Senna zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

2001 – Ostatnie zwycięstwo Häkkinena
Wielka szkoda, że Mika Häkkinen tak szybko stracił serce do ścigania się w Formule 1. Ale cóż, Fin podjął taką decyzję, zawieszając kask na kołku w wieku zaledwie 33 lat. Michael Schumacher, dla którego Häkkinen przez lata był największym wyzwaniem, mógł odetchnąć z ulgą.
„Latający Fin” pożegnał się z F1 w wielkim stylu. W swoim przedostatnim starcie sięgnął bowiem po zwycięstwo na torze Indianapolis. Nie przeszkodziło mu nawet to, że stracił drugą pozycję startową za to, że podczas porannej rozgrzewki opuścił aleję serwisową przy czerwonym świetle. Sędziowie nie przyjęli tłumaczeń Fina i skreślili jego najlepszy czas z kwalifikacji, relegując go na czwarte miejsce.
Po starcie Mika spadł o jeszcze jedną lokatę, ale popisał się pokerową zagrywką i w przeciwieństwie do swoich rywali zdecydował się na jeden pit stop. W końcówce zbliżał się do niego Rubens Barrichello, lecz z tyłu Ferrari pojawił się dym i Brazylijczyk musiał odpuścić (ostatecznie zakończył występ piruetem). W tej sytuacji Häkkinen odniósł swoje 20. – i jak się okazało – ostatnie zwycięstwo w F1.

2002 – Zadośćuczynienie
0,011 sekundy – taką różnicą Michael Schumacher przegrał z Rubensem Barrichello wyścig na torze Indianapolis w 2002 roku (była to zresztą najmniejsza różnica pomiędzy zwycięzcą a drugim kierowcą na mecie od kiedy zaczęto mierzyć czas z dokładnością do trzech miejsc po przecinku). Prowadzący od startu Niemiec kilkaset metrów przed metą odpuścił i jego brazylijski kolega zrównał się z nim, a następnie przeciął metę o włos przed pięciokrotnym (wówczas) mistrzem świata. Miało to być swego rodzaju zadośćuczynienie za skandal z A1-Ringu, gdzie Barrichello musiał Schumacherowi oddać zwycięstwo.

2005 – Farsa
Skandal związany ze startem zaledwie sześciu samochodów w wyścigu na Indianapolis w 2005 roku na jakiś czas zszargał reputację F1 w USA. Wszystko przez to, że FIA i zespoły nie zdołały wypracować kompromisu, który zapewniłby start całej stawki. Nic dziwnego, że rozczarowani widzowie zażądali od promotora imprezy Tony’ego George’a zwrotu pieniędzy.
Skąd cała awantura? Okazało się, że opony firmy Michelin nie wytrzymują przeciążeń w pokonywanym pełnym gazem Zakręcie 13. Problem z niekontrolowanym zużyciem ogumienia doprowadził do poważnej kraksy Ralfa Schumachera. Francuzi ściągnęli inną specyfikację opon, ale okazało się, że w niczym nie zmieniło to sytuacji.

W korespondencji do FIA przedstawiciele Michelina stwierdzili, że jeśli samochody nie zostaną w Zakręcie 13 spowolnione, opony nie wytrzymają więcej niż 10 okrążeń. W odpowiedzi Charlie Whiting wyraził zdziwienie, że Francuzi nie przywieźli odpowiedniego ogumienia i zasugerował, żeby ekipy korzystające z francuskich opon wyznaczyły swoim kierowcom bezpieczną prędkość w feralnym zakręcie. Wykluczył również zmiany w konfiguracji toru i podkreślił, że propozycje Michelina są niesprawiedliwe w stosunku do zespołów korzystających z opon Bridgestone’a.
Próby kompromisu podjęte w niedzielę również spełzły na niczym. Szefujący ekipie Ferrari Jean Todt sprzeciwił się pomysłowi ustawienia szykany w „trzynastce”, na zmianę układu pętli nie wyraził zgody również Max Mosley. W związku z tym ekipy Michelina zaproponowały szereg rozwiązań, które umożliwiłyby zorganizowanie wyścigu w pełnym składzie (m.in. rundę nie zaliczaną do mistrzostw świata). Żaden z pomysłów nie doczekał się jednak realizacji.
W tej sytuacji po okrążeniu rozgrzewkowym wszystkie zespoły korzystające z francuskich opon zjechały do alei serwisowej, kończąc występ. Na starcie stanęły tylko trzy ekipy związane z firmą Bridgestone. Rejterada konkurencji pozwoliła na odniesienie zwycięstwa (zresztą jedynego w sezonie) Michaelowi Schumacherowi, który na podium pojawił się przed zdegustowaną amerykańską publicznością w towarzystwie Rubensa Barrichello i Tiago Monteiro.

2007 – Wojna w McLarenie
Coraz bardziej napięte relacje pomiędzy kierowcami McLarena zaowocowały poważnym zgrzytem w Indianapolis. W kwalifikacjach Lewis Hamilton zatankował nieco mniej paliwa (na jedno okrążenie mniej) i sprzątnął Fernando Alonso pole position sprzed nosa.
W niedzielę napięcie było wyczuwalne w powietrzu. Hiszpan cierpliwie czekał jednak na właściwą okazję. Na 38 kółku wreszcie dostrzegł szansę. Hamiltona przystopowali maruderzy z Tonio Liuzzim na czele i na prostej Alonso zrównał się z Hamiltonem. Anglik pozostał jednak po wewnętrznej i utrzymał prowadzenie. Na kolejnym okrążeniu Alonso zamanifestował swoje niezadowolenie, zjeżdżając aż pod stanowisko dowodzenia McLarena, gdzie z wściekłością wymachiwał ręką. – Na 38 rundzie dzielił nas jeden, może dwa centymetry. Było blisko, ale tu trudno się wyprzedza. Miałem tylko jedną szansę, więc to był koniec – wyjaśnił przyczyny porażki Hiszpan.

2012 – Po pięciu latach
Powrót Formuły 1 do Stanów Zjednoczonych okazał się szczęśliwy dla Lewisa Hamiltona, który pięć lat wcześniej triumfował na torze Indianapolis po bijatyce z Fernando Alonso. Tym razem Anglika czekała rywalizacja z kierowcami Red Bulla.
Kwalifikacje przyniosły kierowcy McLarena drugą lokatę, za Sebastianem Vettelem. Start ze śliskiej strony toru sprawił, że Hamilton spadł jeszcze za Marka Webbera, ale już na 4 okrążeniu odzyskał drugie miejsce. Pościg za Vettelem nie był łatwy i po drodze Anglik mocno się poirytował radiowymi podpowiedziami zespołu. – Nie mówcie do mnie, gdy jestem w strefie DRS – strofował ekipę Lewis. Stopniowo redukował jednak swoją stratę i od 36 rundy mistrz świata musiał pilnować lusterek. Atak nastąpił w trakcie 42 kółka. Przed strefą DRS obaj panowie dublowali Naraina Karthikeyana, co pozwoliło Hamiltonowi znaleźć się tuż za Vettelem i wyprzedzić go na najdłuższej prostej. – Pokonanie Sebastiana i Red Bulla nie jest łatwe, ale dzisiaj udało się nam to zrobić – cieszył się Lewis po swoim 21. zwycięstwie w F1.

Grand Prix USA 2013 w pigułce 
Pole position: Sebastian Vettel (Red Bull-Renault) – 1.36,338
Najwyższa prędkość w kwalifikacjach: Paul di Resta (Force India-Mercedes) 314,3 km/h
Najwyższa prędkość w wyścigu: Jenson Button (McLaren-Mercedes) 314,9 km/h
Wyniki wyścigu:
1. Sebastian Vettel (Red Bull-Renault) 1:39.17,148
2. Romain Grosjean (Lotus-Renault) +6,284
3. Mark Webber (Red Bull-Renault) +8,396
Liczba pit stopów zwycięzcy: 1 (27 okr.)
Najkrótszy pit stop: Mark Webber (Red Bull-Renault) 23,537 – 28 okr.
Liderzy: 1-27 Vettel, 28-29 Grosjean, 30-56 Vettel
Najszybsze okrążenie: Sebastian Vettel (Red Bull-Renault) 1.39,856 (198,754 km/h) – 54 okr.

Pierwszą GP Stanów Zjednoczonych zorganizowano w 1959 roku na wytyczonym na lotnisku torze Sebring. W zamykającym sezon wyścigu zwyciężył Bruce McLaren, natomiast tytuł powędrował w ręce czwartego na mecie Jacka Brabhama.

Czerwone Ferrari? Nie zawsze. W dwóch kończących sezon 1964 wyścigach (Stany Zjednoczone i Meksyk) włoska stajnia wystawiła niebiesko-białe samochody pod szyldem North American Racing Team. Właśnie w takich barwach John Surtees sięgnął w Meksyku po tytuł.

W 1977 roku Mario Andretti za kierownicą Lotusa 78 wygrał w Long Beach swój trzeci wyścig w F1. Nie byłoby w tym może nic szczególnego, gdyby nie fakt, że było to pierwsze zwycięstwo samochodu wykorzystującego efekt przypowierzchniowy, który „przyklejał” samochód do toru, pozwalając na szybsze pokonywanie zakrętów.

W latach 1981-1982 sezon F1 kończył się wyścigiem na parkingu przed hotelem Caesars Palace w Las Vegas. W obu przypadkach runda wyłoniła mistrza świata – w 1981 roku został nim piąty na mecie Nelson Piquet. Brazylijczyk o 1 punkt pokonał Carlosa Reutemanna, który w Las Vegas poniósł kompletną klęskę. Wygrał Alan Jones, dla którego był to ostatni triumf w F1.

Rok później po tytuł na parkingu sięgnął Keke Rosberg. Fin także był piąty i zakończył rywalizację z 5-punktową przewagą nad Didierem Pironim (nie ścigał się od kraksy w Niemczech, która zakończyła jego karierę w F1) i Johnem Watsonem. W tym przypadku oglądaliśmy zwycięstwo Michele Alboreto, dla którego był to pierwszy z pięciu triumfów w F1. Rok później w Detroit Włoch zapewnił ekipie Tyrrell jej ostatnie zwycięstwo w Formule 1.

Po kraksie w Kanadzie (2007) Robert Kubica nie mógł wystartować w GP USA. Jego miejsce jednorazowo zajął Sebastian Vettel, który w debiucie wywalczył 8 miejsce, zdobywając 1 punkt.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here