Pięć lat temu deszcz na Monzy ułatwił Sebastianowi Vettelowi odniesienie pierwszego zwycięstwa w Formule 1, za kierownicą świetnie spisującego się na mokrym torze samochodu Toro Rosso. Tym razem zanosi się na to, że kaprysy pogody mogą być jedynym czynnikiem, który powstrzyma go przed wygraniem Grand Prix Włoch po raz trzeci w karierze. W suchych warunkach Niemiec nie powinien mieć w niedzielę żadnych rywali, a ulubieniec lokalnej publiczności Fernando Alonso może co najwyżej liczyć na drugą lokatę. Szampana mrożą raczej w Red Bullu, w Ferrari skupiają się na składaniu wyczerpujących wyjaśnień słynnemu markizowi…

Vettel podkreślał po czasówce, że historycznie rzecz biorąc najszybszy tor w kalendarzu nigdy nie sprzyjał charakterystyce samochodów Red Bulla. Przewaga konstrukcji Adriana Neweya zawsze wynikała z aerodynamiki, która na Monzy nie odgrywa tak istotnej roli jak osiągi silnika. Rzut oka na dane z sobotnich kwalifikacji pozwala się jednak przekonać, że w tym roku Vettel nie musi się na tym torze nikogo bać. Uzyskał najlepsze czasy we wszystkich trzech sektorach, a do tego odczyty z punktów pomiaru prędkości świadczą o tym, że także pod tym względem Red Bull nieźle sobie radzi. Co prawda w głównym punkcie pomiaru – 212 metrów przed pierwszym zakrętem – Vettel uzyskał dopiero 15. wynik (336,1 km/h, a najszybszy Daniel Ricciardo miał tutaj 340,1 km/h), ale np. na końcu pierwszego sektora, przed hamowaniem do szykany Roggia, szybsi od niego byli tylko kierowcy Toro Rosso. W punkcie kończącym drugi sektor – przed hamowaniem do Ascari – zdobywca pole position był już zdecydowanie najszybszy. Z kolei na linii mety miał dziesiąty wynik (312,5 km/h wobec 317,7 km/h najszybszego w tym miejscu Ricciardo).

Wyniki pomiarów przed Ascari i na linii mety to w dużej mierze zasługa najważniejszego oręża Red Bulla, czyli przyczepności generowanej w zakrętach. Większa prędkość w Lesmo 2 i Parabolice pozwala także na rozwinięcie wyższych prędkości na prostych – co prawda niektórzy rywale odrabiają część strat na długiej prostej startowej (między linią mety i pomiarem prędkości przed pierwszym zakrętem dużo zyskują np. kierowcy Mercedesa), ale nie na tyle, aby marzyć o zagrożeniu Red Bullowi nawet na prostych. Dobrze to ujął w piątek Romain Grosjean: kierowca Lotusa słusznie zauważył, że przewaga docisku płynąca przede wszystkim z dyfuzora i podłogi pozwala kierowcom Red Bulla na zastosowanie płaskich skrzydeł znacznie redukujących opór – a rywale muszą mieć nieco większy kąt, żeby utrzymać docisk w Lesmo czy Parabolice na rozsądnym poziomie.

Mówiąc w skrócie, w niedzielę nikt nie powinien zagrozić Vettelowi. Ferrari trochę pokpiło sprawę z „holowaniem” Alonso w tunelu aerodynamicznym za Felipe Massą, który z kolei wykorzystał jadącego przed nim Marka Webbera i pokonał lidera ekipy o jedną setną sekundy. Wicelider punktacji pozwolił sobie na parę sarkastycznych komentarzy przez radio, pod adresem „geniuszy” z zespołu, ale po czasówce został szybko spacyfikowany i pokusił się nawet o określenie piątej pozycji startowej mianem „dobrej”. Nikt się jednak nie spodziewał, że najszybszym samochodem z silnikiem Ferrari będzie Sauber Nico Hülkenberga… Tak czy inaczej, Alonso może liczyć na trzecią, w zależności od sprzęgła Webbera nawet drugą pozycję – co z tego, skoro za Vettelem.

Rok temu startujący z 12. pola Sergio Pérez zdobył dla Saubera drugie miejsce, stosując „odwróconą” strategię – teraz dżokera w postaci startu na twardej mieszance mają Kimi Räikkönen (koniec jazdy już po Q2 nie był dla niego żadną niespodzianką) oraz Lewis Hamilton, który padł ofiarą blokowania ze strony Adriana Sutila oraz zmagał się z uszkodzoną na początku kwalifikacji podłogą. Pewnie zyskają po kilka pozycji, ale o podium raczej nie powalczą – nie mówiąc już o zwycięstwie. Oczywiście jest za wcześnie na dzielenie skóry na niedźwiedziu, ale jeśli Vettel dowiezie w niedzielę pierwszą pozycję do mety, to wraz z końcem europejskiej części sezonu zgaśnie nadzieja Ferrari, Lotusa czy Mercedesa – lider punktacji będzie mógł sobie odpuścić dwa wyścigi, a i tak nikt go nie dogoni w punktacji.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here