Vettel może jutro wygrać po raz trzeci z rzędu w Walencji. Wiele będzie zależało od startu i taktyki.

Mistrz świata pozostaje niepokonany na ulicznym torze w Walencji – w sobotnich kwalifikacjach Sebastian Vettel powtórzył sukces z lat 2010 i 2011, zdobywając pierwsze pole startowe w Grand Prix Europy. Christian Horner nie omieszkał podkreślić, że ten wyczyn stawia mistrza świata na równi z Jimem Clarkiem i Alainem Prostem – cała trójka ma po 33 pole position w karierze. Szef Red Bulla dumnie zauważył, że Vettel ma dopiero 24 lata, ale jakoś nie dodał, że Clark wygrał 33 czasówki w 72 startach, a jego podopieczny potrzebował do tego 89 wyścigów.

Mniejsza o statystykę – zdumiewające było to, w jaki sposób Vettel wyciągnął z kapelusza parę dziesiątych sekundy w finałowej odsłonie kwalifikacji. Przyznał potem, że w Q1 i Q2 zespół nie mógł odnaleźć właściwego balansu, a biorąc pod uwagę fakt, że przepisy parku zamkniętego obowiązują od momentu rozpoczęcia czasówki, pole do manewrów było niewielkie i w zasadzie ograniczało się do modyfikacji kąta nachylenia przedniego skrzydła oraz manipulowania ciśnieniem w oponach. W każdym razie różnica 0,324 sekundy do Lewisa Hamiltona wygląda imponująco i stawia Vettela w doskonałej sytuacji przed jutrzejszą Grand Prix Europy, chociaż sam zwycięzca kwalifikacji podkreśla, że łatwiej jest przewidzieć wyniki meczów piłkarskich niż kolejność w wyścigu.

Największym zagrożeniem – co podkreślają chociażby kierowcy McLarena – może być duet Lotusa. Romain Grosjean i Kimi Räikkönen ruszają z czwartego i piątego pola, a ich sprzymierzeńcem są nie tylko upalne warunki, ale także wyścigowe tempo czarnych samochodów. Co ciekawe, Francuz stwierdził po czasówce, że nie dało się wyciągnąć o wiele więcej z jego auta – tyle, że błąd w środkowym sektorze na jego najszybszym okrążeniu kosztował go mniej więcej 0,3 sekundy.

Największe emocje przyniosła chyba druga faza czasówki, co zresztą potwierdzają wyniki. Siódmy w zestawieniu Pastor Maldonado stracił do najszybszego w tej sesji Grosjeana tylko 0,1 sekundy. Pierwsza dziesiątka zmieściła się w 0,214 sekundy, jedenasty Fernando Alonso przegrał z Kamuim Kobayashim awans do Q3 o 0,004 sekundy, a trzynasty w zestawieniu Felipe Massa był wolniejszy od Grosjeana o 0,291 sekundy. Imponujący występ zaliczył Heikki Kovalainen – fan polskiej reprezentacji piłkarskiej zostawił za sobą obu kierowców Toro Rosso.

Niestety, niedzielny wyścig może nie być aż tak interesujący. Czarne prognozy snują przede wszystkim ci, którzy kwalifikacje nie poszły za dobrze – jak chociażby autor dziewiątego czasu Jenson Button czy największy pechowiec Mark Webber. Australijczyk przejechał w sobotę zaledwie cztery pomiarowe okrążenia – jedno w porannym treningu i trzy w kwalifikacjach, kiedy nie działał system DRS w jego samochodzie. Rano mechanicy musieli uporać się z awarią hamulców w jego RB8, a w czasówce powtórzyły się kłopoty z hydrauliką, które dopadły Webbera już w pierwszym piątkowym treningu: najpierw pojawiły się problemy z redukcją biegów, a potem posłuszeństwa odmówił DRS. Na jednym okrążeniu Valencia Street Circuit ruchome skrzydło daje około 1,3 sekundy, więc łatwo wyliczyć, że gdyby nie awaria, Australijczyk nie zakończyłby jazdy już po Q1.

Button i Webber zgodnie twierdzą, że odrabianie strat na hiszpańskim torze jest praktycznie niemożliwe. Kierowca Red Bulla podkreśla, że da się tu jechać tylko jedną linią jazdy, bo na całej szerokości nawierzchnia jest bardzo brudna. Z kolei Button jest zdania, że jedynie kierowcy Lotusa będą mieli szansę na zyskanie pozycji w wyścigu.

Inżynierowie Pirelli przewidują, że czołówka zastosuje taktykę dwóch zjazdów do boksu. Według wyliczeń miękkie opony mogą wystarczyć na 16-18 okrążeń, a pośrednie na 20-22 kółka (w tym miejscu powinien się pojawić przypis: nie dotyczy Sergio Péreza). Zawody liczą 57 rund, a niektóre samochody – na przykład Williams startującego z trzeciego pola Pastora Maldonado – lepiej się spisują na twardszym ogumieniu, zatem w wyścigu możemy się spodziewać różnych, być może kreatywnych podejść do taktyki.

Sytuacja z GP Kanady raczej się jednak nie powtórzy, co wyjaśniał podczas konferencji prasowej Sebastian Vettel. – Tam mieliśmy inne opony i już w piątek widzieliśmy, że nie zużywają się za bardzo – przypomniał zdobywca pole position. – W niedzielę niektórzy to potwierdzili, jadąc na jeden pit stop. Lewis wybrał dobrze, my akurat źle, ale tutaj powinno być inaczej. Mamy do przejechania mniej okrążeń, opony też są inne, podobnie jak tor i warunki.

Przy obieraniu taktyki istotne też będą możliwości poszczególnych zespołów. Ferrari po najgorszym od GP Australii występie w kwalifikacjach pociesza się dwoma świeżymi zestawami miękkiego ogumienia dla obu kierowców. Z kolei Hamilton ma w jednym ze swoich kompletów miękkich Pirelli mocno przytartą oponę – skutek zablokowania prawego przedniego koła na dohamowaniu w Q2. Vettel i pozostali kierowcy, którzy znaleźli się w czołówce, nie mają ani jednego nowego zestawu z miękką mieszanką.

Jutro przekonamy się, czy Grand Prix Walencji może być ciekawym wyścigiem. Jeśli tak, to będzie oznaczało, że w tym roku Pirelli zrobiło wszystko, żeby zapewnić nieprzewidywalną, atrakcyjna rywalizację. Tradycyjnie zapraszam Was do śledzenia profilu SokolimOkiem na Facebooku, gdzie publikujemy krótkie informacje, zdjęcia i wypowiedzi kierowców. Sprawdzone wielokrotnie: dostęp nie wymaga logowania, a nawet posiadania konta na Facebooku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here