Nawet na odludnej plaży w bananowej republice na drugim końcu świata kierowca Formuły 1 może się spodziewać wizyty komisji antydopingowej.

Kierowcy Formuły 1 korzystają z zasłużonej przerwy i logiczne jest, że większość gwiazd tego sportu starannie chroni swoją prywatność i nie zdradza miejsca wakacyjnego pobytu. Jednak żaden etatowy zawodnik mistrzostw świata nie może całkowicie zaszyć się w jakiejś pustelni. Komisja Medyczna FIA musi mieć dokładne informacje na temat miejsca ich pobytu. Te wymagania zostały przypomniane w specjalnym piśmie rozesłanym do zespołów przed rozpoczęciem wakacyjnej przerwy.

Każdy z dwudziestu czterech kierowców zarejestrowanych w puli zawodników na sezon 2011 musi zgłosić do FIA swoje miejsce zamieszkania, regularnie wykonywane zajęcia oraz na każdy dzień roku wyznaczyć 60-minutowy okres przypadający pomiędzy godziną 6 i 23 – po to, aby komisja antydopingowa mogła dowolnego dnia przeprowadzić test na obecność niedozwolonych środków w organizmie.

Komisarze FIA przypominają w piśmie, że nieobecność we wskazanym miejscu podczas okresu 60 minut na test antydopingowy albo nieprzekazanie do FIA kompletnych i precyzyjnych informacji na temat miejsca pobytu w każdym dniu roku są wykroczeniem przeciwko procedurze kontrolnej. Trzy takie wykroczenia w przeciągu 18 miesięcy od popełnienia pierwszego z nich automatycznie skutkują przynajmniej roczną dyskwalifikacją zawodnika. W przypadku nagłej zmiany planów kierowca może powiadomić FIA nawet na pół godziny przed rozpoczęciem wyznaczonego 60-minutowego okresu. Komisja Medyczna ostrzega jednak, że trzykrotne złamanie procedury kontrolnej może się dość łatwo przydarzyć i prosi zespoły o przypomnienie zawodnikom, jak istotne jest poważne i systematyczne podejście do przekazywania informacji na temat swojego miejsca pobytu.

Raz do roku kilku losowo wybranych kierowców poddaje się testowi antydopingowemu podczas jednego z weekendów Grand Prix. Opisana wyżej procedura służy kontrolowaniu zawodników w czasie wolnym i nie jest jedynie papierową groźbą: jeden z zawodników opowiadał mi o wizycie kontrolerów we własnym domu, bladym świtem – bo podanie najwcześniejszej pory gwarantowało, że kierowca nie zapomni o możliwości wizyty ekipy z probówką na mocz i np. nie pojedzie w tym czasie na zakupy.

Należy podkreślić, że ze względu na swoją specyfikę Formuła 1 nie jest dyscypliną, w której „koksowanie się” na wzór kolarzy, sprinterów czy ciężarowców może przynieść jakiekolwiek wymierne efekty w postaci poprawy wyników. Chodzi raczej o wykrywanie środków poprawiających koncentrację czy też upewnienie się, że w czasie wolnym nikt nie zażywa substancji „rozrywkowych”, które mogą mieć negatywny wpływ na reakcje organizmu podczas wyścigów. W przypadku kierowców Formuły 1 takich sytuacji nie było, ale popatrzymy na przypadki z innych serii.

Przed dziewięcioma laty „wpadł” Tomas Enge, pierwszy kierowca F1 z krajów Europy Wschodniej. Czech zaliczył trzy starty w ekipie Prosta pod koniec sezonu 2001, ale po likwidacji zespołu i braku innych miejsc w F1 wrócił do rywalizacji w Formule 3000 (poprzedniczka GP2). Szło mu świetnie, ale po zwycięstwie na Hungaroringu w jego organizmie wykryto związki THC, pochodzące z marihuany lub haszyszu. Menedżer kierowcy z Liberca, Antonin Charouz, tłumaczył mediom, że jego podopieczny mógł nawdychać się dymu w jakiejś dyskotece. Enge stracił punkty za wygraną na Węgrzech i w klasyfikacji sezonu spadł z pierwszego miejsca na trzecie.

Więcej przypadków odnotowano w kraju rządzonym niegdyś przez prezydenta, który za młodu „trawkę” palił, ale się nie zaciągał. Włodarze serii NASCAR bardzo ostro podchodzą do kwestii niedozwolonych substancji i w razie zaistnienia uzasadnionego podejrzenia mogą przeprowadzać kontrole w dowolnym miejscu i czasie. W przypadku Aarona Fike’a, zawodnika NASCAR Truck Series, interwencja władz sportu nie była nawet konieczna, bo w lipcu 2007 roku kierowca został zatrzymany przez policję we własnym samochodzie na parkingu. Posiadał przy sobie heroinę, a jego dziewczyna trzymała w ręku strzykawkę z narkotykiem. Fike posiedział trochę w więzieniu i wrócił na tor, a przedtem przyznał się, że zdarzało mu się zasiadać w wyścigówce pod wpływem środków przeciwbólowych i heroiny.

Kevin Grubb wpadł podczas kontroli w marcu 2004 roku, a dyskwalifikację odwieszono po złożeniu przez niego obietnicy poddawania się testom w dowolnej chwili. Słowa nie dotrzymał, bo odmówił przejścia badań po wypadku na drugim okrążeniu wyścigu w Richmond we wrześniu 2006 roku. Został dożywotnio zawieszony w prawach zawodnika, a trzy lata później zastrzelił się w hotelowym pokoju.

Prawdziwym recydywistą był Shane Hmiel, w którego przypadku sprawdziło się powiedzenie „do trzech razy sztuka”. Pierwszy raz wpadł we wrześniu 2003 roku, gdy w jego organizmie wykryto heroinę. Po zakończeniu karencji przejeździł niespełna półtora roku, po czym w maju 2005 roku w Dover wpadł na marihuanie i kokainie. W sezonie 2006 kolejny raz nie przeszedł kontroli na niedozwolone środki i dostał dożywotni zakaz startów we wszystkich seriach NASCAR.

Wspomniana trójka wpadła w narkotykowe kłopoty w stosunkowo młodym wieku, ale weteran NASCAR Jeremy Mayfield (rocznik 1969), siódmy kierowca głównej serii w sezonie 1998, jest obecnie zawieszony w prawach zawodnika i właściciela zespołu po dwukrotnym wykryciu w jego organizmie metamfetaminy.

Po naszej stronie Atlantyku poza Tomasem Enge FIA też miewała pełne ręce roboty, choć na zdecydowanie niższych szczeblach wyścigowych rozgrywek. W 2006 roku Włoch Luca Moro oblał testy po wyścigu 24h Spa, w organizmie kierowcy GT wykryto kokainę i zawieszono go na dwa lata. Rozegrana w październiku 2010 roku runda historycznych wyścigów górskich we włoskim regionie Chianti przyniosła dwie niemiłe niespodzianki: Francesco Bastini odmówił poddania się testom i został zawieszony na dwa lata, a Bruno Corsani po wykryciu zabronionego środka (Bisoprolol – lek m.in. na nadciśnienie tętnicze) wywinął się reprymendą i wykluczeniem z wyników imprezy. W tym samym roku Christos Niarchos (Wielka Brytania) wpadł na obecność THC po wyścigu Spa Euro Race International GT Open i został zawieszony na sześć miesięcy.

Polska również figuruje w niechlubnych statystykach. Po zawodach kartingowych w niemieckim Ampfing, rozegranych 18 lipca 2010 roku, w organizmie 12-letniego wówczas Igora Waliłko wykryto niketamid – substancję psychoaktywną o działaniu stymulującym, znajdującą się na liście niedozwolonych środków organizacji WADA (World Anti-Doping Agency). Kartingowiec został zdyskwalifikowany na dwa lata, a wynik odwołania zgłoszonego do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu nie został jeszcze publicznie podany.

Ciekawie brzmiały wyjaśnienia prawnika kierowcy. – On wie, że doping jest zabroniony, ale 12-letniemu dziecku niełatwo jest zrozumieć skomplikowane przepisy – powiedział Michael Lehner w rozmowie z agencją AP. – 12-letni chłopak nie jest w stanie zapamiętać, co jadł przez cały dzień. Być może dostał do od jakichś znajomych, nie wiemy. W przypadku sportowca starszego niż 14 lat, OK, można zastosować przepisy, ale nie w maksymalnym wymiarze [dwa lata dyskwalifikacji]. W przypadku dziecka nie powinno być możliwości ukarania go. Był bardzo sławny w Polsce, a po tym dniu stał się nieletnim przestępcą.

Interesujące podejście, pasujące do argumentacji pana Lehnera, zaprezentowały przed laty władze francuskiego sportu. Sébastien Enjorlas zdobył w 1996 roku mistrzostwo Francji w Formule Renault 2000, a w pobitym polu pozostali m.in. późniejsi kierowcy Formuły 1, Franck Montagny i Sébastien Bourdais. Pod koniec roku w jego organizmie wykryto związki THC, ale tytuł nie został mu odebrany, a półroczna dyskwalifikacja przypadła na zimowe miesiące. Niestety, kierowca okrzyknięty największym francuskim talentem od czasów Alaina Prosta zginął podczas treningów do 24h Le Mans w 1997 roku.

Biorąc pod uwagę ogromną liczbę ludzi, którzy na całym świecie uprawiają sport samochodowy na różnych szczeblach zaangażowania i profesjonalizmu, kilka opisanych wyżej przypadków to na szczęście wybryki i pojedyncze odstępstwa od normy, a nie ponura codzienność.

Nie ulega wątpliwości, że w sporcie wyścigowym należy z całą surowością tępić nie tylko wszelkie przejawy niedozwolonego dopingu, ale także karać kierowców, którzy zażywają substancje odurzające w celach niezwiązanych z poprawą wyników na torze. Tak samo jak nie dopuszcza się do jazdy „po kielichu”, tak samo trzeba ścigać za „jointy” czy też mocniejsze używki. Żaden z kierowców najwyższego szczebla nawet nie myśli o zabawie w narkotyki, ale w seriach niskiego szczebla, gdzie często ścigają się kierowcy-amatorzy, nie można wykluczać takich zachowań. To stwarza zagrożenie dla pozostałych uczestników wyścigów, dlatego ostra polityka władz sportu ma moje pełne poparcie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here