Już tylko tydzień dzieli nas od premiery polskiej wersji autobiografii Marka Webbera. Ci z Was, którzy zdecydowali się zakupić książkę w przedsprzedaży, dostają właśnie swoje egzemplarze – więc jeśli ktoś jeszcze nie zamówił, to nadal może „wyprzedzić” oficjalną sprzedaż i do tego skorzystać z rabatu 25%. Wystarczy złożyć zamówienie tutaj www.labotiga.pl/149-mark-webber:
• z kodem SOKOLIMWEBBER rabat 25% (nie obowiązuje na pakiety)
• cena po obniżce: 29,90 zł – oszczędzasz aż 10 zł od ceny okładkowej
wysyłka od zaraz – książka jeszcze przed premierą w Twoich rękach

Od 12 października książkę znajdziecie w salonach Empik w całej Polsce. W dniu premiery do sprzedaży w najpopularniejszych sklepach internetowych w Polsce trafi też e-book (EPUB, MOBI).

Oto kolejne fragmenty autobiografii. Popatrzcie, jak Mark opisuje swoich kolegów z toru:

Z absolutną szczerością przyznaję, że [Sebastian Vettel] w porównaniu ze mną jest kierowcą bardziej kompletnym. Ma naprawdę wiele niesamowitych cech. Czasem robił takie rzeczy, że nie można było wyjść z podziwu. Do weekendów wyścigowych podchodził z niemal komputerową precyzją. Poza tym był w każdym calu kierowcą Red Bulla, dla mnie natomiast największe wyzwanie stanowiło wypracowanie odpowiednich relacji z RBR. Zawsze podejrzewałem, że Seb był dokładnie takim samym pionkiem w grze jak ja i że prawdopodobnie spoczywa na nim ogromna presja wyników. Żałuję tylko tego, że nie mogłem się z nim zmierzyć dziesięć lat wcześniej.

(…) Najlepsze relacje miałem zawsze z Davidem Coulthardem, Fernando Alonso, Jensonem Buttonem i Robertem Kubicą. (…) Z tego, co wiem o Fernando, jego dzieciństwo na hiszpańskiej wsi bardzo przypominało moje doświadczenia z Australii. Trzeba naprawdę dużo czasu, aby zdobyć jego zaufanie. Rozmawialiśmy podczas weekendów wyścigowych, siedzieliśmy razem na zebraniach kierowców. Prawdę powiedziawszy, w mediach nieco wyolbrzymiano zażyłość między nami. Czasem graliśmy trochę w tenisa, zwłaszcza podczas testów albo Grand Prix poza Europą, gdy akurat zdarzyło nam się przez tydzień mieszkać w tym samym hotelu.

Wzajemna przyjaźń i szacunek pogłębiły się, gdy zacząłem na poważnie rozważać przejście do Ferrari, a także ostatnio, gdy Fernando zaczął myśleć o tym, by w 2015 roku pojechać w Le Mans w barwach Porsche. Żaden z tych tematów nie wyciekł do mediów – dziennikarze zawsze byli o sześć miesięcy do tyłu w stosunku do tego, co akurat się działo!

(…) Jensona Buttona znam od bardzo dawna, należymy mniej więcej do tego samego pokolenia. Jenson zrobił niesamowitą karierę, to nieustępliwy kawał drania. To w sumie zabawne, że na początku swojej przygody z F1 utrzymywanie kondycji fizycznej traktował jako ciężki i przykry obowiązek, a gdy w 2008 roku dostał bardzo słaby samochód, postanowił uprawiać triatlon. Sądzę, że w ten sposób podsycał w sobie głód zwycięstw, ambicję i motywację. Zbliżyliśmy się do siebie pod koniec mojej kariery, gdy obaj trochę dorośliśmy i zmieniliśmy nieco spojrzenie na świat.

(…) Oprócz Fernando Alonso niewielu było kierowców, z którymi udało mi się nawiązać relację na naprawdę osobistym poziomie. Należał do nich Robert Kubica. (…) Do F1 dostał się najtrudniejszą możliwą drogą i musiał w tym celu opuścić swoją ojczyznę. Obaj jesteśmy wysocy, co dla niego również stanowiło pewien problem w kokpicie, a poza tym, podobnie jak ja, nigdy nie miał czasu na wygłupy w padoku, więc zawsze mieliśmy o czym porozmawiać.

Robert był – i nadal jest – prawdziwym wojownikiem i niezwykle utalentowanym człowiekiem. To cholernie twardy gość, który zasłużył absolutnie na wszystko, co mu się w życiu przytrafiło – poza koszmarnym wypadkiem z lutego 2011 roku, kiedy nieomal zginął, a w rezultacie musiał przedwcześnie zakończyć karierę w F1. (…) Pamiętam, jak jeszcze przed tym wypadkiem razem z Robertem jedliśmy kolację na Monzy. Już wtedy mi opowiadał, że Formuła 1 mocno go rozczarowuje i że bardzo lubi jeździć w rajdach. Pokazał mi przy okazji trochę notatek z tras. Na pierwszy rzut oka było widać, że to go naprawdę pasjonuje. Jestem przekonany, że prędzej czy później zostałby mistrzem świata, i to prawdopodobnie nie raz.

(…) We współczesnej F1 prym wiedzie Lewis Hamilton. Pewnie nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego, ale zawsze nieźle się dogadywaliśmy. (…) Nie ma najmniejszych wątpliwości, że w pierwszych latach kariery istotną rolę w jego życiu odegrał ojciec, Anthony Hamilton, który wpoił synowi dyscyplinę i odpowiednie wartości. Kariera Lewisa szybko nabrała rozpędu, a gdy trafił do McLarena, wystrzeliła już niemal pionowo w górę. Sądzę, że przez pierwsze lata w F1 praktycznie nie opuszczał siedziby zespołu w Woking, co zresztą przełożyło się na jego znakomite wyniki już na samym początku. W Wielkiej Brytanii media śledziły każdy jego krok, tak więc żył pod olbrzymią presją. Największym wyzwaniem dla młodego sportowca jest poznać i zrozumieć samego siebie, a następnie trzymać się z dala od wszystkich ludzi, którzy stale poklepują go po plecach. Gdy po pierwszych sukcesach przyszły gorsze sezony, Lewis zmagał się trochę z życiem osobistym. Dzisiaj można jednak odnieść wrażenie, że jego sytuacja uległa poprawie i że on sam czuje się ze sobą bardziej komfortowo.

(…) Jednym z młodych gniewnych, którzy w przyszłości mogą walczyć z Lewisem o tytuł mistrzowski, jest bez wątpienia Daniel Ricciardo. Bardzo się cieszę, że australijskie tradycje w Formule 1 podtrzymuje tak zdolna para rąk. (…) Czułem się naprawdę szczęśliwy, że na 2014 rok awansował do Red Bull Racing. Pasował tam jak ulał, zwłaszcza że również był absolwentem programu rozwijania młodych talentów Red Bulla. W swoim pierwszym sezonie osiągnął tam coś niesamowitego. Wygrywanie wyścigów nie jest łatwe, więc trzy zwycięstwa bardzo dobrze wróżą mu na przyszłość. Daniel wyznaje tradycyjne wartości bliskie mojemu sercu, a poza tym wnosi do F1 powiew świeżości.

11 KOMENTARZE

  1. Właśnie mam ją do odbioru z paczkomatu 😀
    Panie Mikołaju, mam bardzo nietypowe pytanie. Buduję model RedBulla RB8 i mam dylemat a Pan jako ekspert i stały bywalec GP może będzie mi mógł pomóc. Chodzi mianowicie o wydech bolidu F1. Zastanawia mnie czy zimny a przynajmniej nie mocno rozgrzany posiada wewnątrz ślady spalin ( chodzi mi o „sadzę” 😉 pozostającą w wydechu każdego auta drogowego). Nie wiem czy zwracał Pan kiedykolwiek uwagę na takie szczegóły ale może jednak… Z góry dziękuję za odpowiedź choćby nie miała by mi pomóc.
    Serdecznie pozdrawiam.

  2. Potwierdzam, ja ksiazke dostalem wczoraj, niestety przez to slabo dzisiaj spalem bo nie moglem sie powstrzymac i dojechalem do konca bez zadnej przerwy.

    Wyjątkowo wciągająca lektura. Czytalem angielska wersje wczesniej ale kilka detali przez rozbieznosci jezykowe jednak mi ucieklo. Swietne tlumaczenie 🙂

  3. Szkoda że jednak nie trzymane są jednolite pisanie nazw producentów/bolidów. Czasem jest „mercedes”, czasem „Mercedes”. To jednak nazwa producenta/bolidu/silnika więc chyba powinna być cały czas z dużej litery.

    • ze strony sjp.pwn.pl: „Ścisle rzecz biorąc, nazwę marki piszemy wielką literą: Ford; tak samo – nazwę tego, co Pani nazywa „podmarką”: Focus. Stąd w tekstach np. reklamowych taką pisownię Pani widzi. Ustalono jednak przed wielu już laty, że nazwy wytworów przemysłowych, konkretnych przedmiotów, np. właśnie samochodów, będziemy pisali małymi literami. Ta zasada wielu wydaje się dziwna i sprzeczna z intuicją językową, jest jednak obowiązujaca i powinniśmy się jej trzymać. Zatem jeśli Pani ma w garażu auto marki Ford Focus, to ma Pani tam właśnie forda focusa, konkretny samochód. A literki i cyferki, które są rzadko używane przy nazywaniu konkretnego egzemplarza, piszemy zawsze tak samo…”

  4. Książka przeczytana więc czas na kilka spostrzeżeń :p
    Muszę przyznać, że zaraz po otwarciu przesyłki mina mi nieco zrzedła 🙁
    Książka wydana „tanio”…brak twardej okładki a papier słabej jakości :/
    Przeglądając na szybko książkę nie zauważyłem też zdjęć …dopiero podczas czytania dostrzegłem kilka fotek w środku.
    Dlaczego tak mało?
    Nie można było zrobić czegoś podobnego do książki o Robercie Kubicy? Na płytę DVD nie liczyłem ale myślałem, że będzie ciekawiej zrobiona. Do dzisiaj zdarza mi się sięgać po książkę z Robertem i przeglądać fotki czytając jednocześnie małe fragmenty….z autobiografia Marka Webbera raczej tak nie będzie.

    Jeśli chodzi natomiast o samą treść to jest super 🙂
    Jakoś nie przepadałem na Webberem ale po przeczytaniu autobiografii całkiem inaczej patrzę na tego kierowcę…nawet bardziej go polubiłem 🙂
    Z książki można dowiedzieć się kilka ciekawych rzeczy, np. jak to Mercedes zachował się po świńsku gdy Webber wykręcił samochodem dwa salta w powietrzu (trzecie salto wykręcił już w F1…normalnie pilot oblatywacz) albo jakim zespołem był Williams (zespół o którym byli pracownicy nie wypowiadają się przychylnie). Dostało się też Schumacherowi …ale za nim jakoś nie przepadam.

    Webber fajnie opisuje relacje panujące w RBR…a zwłaszcza jego niechęć do H.Marco.
    Pewnie gdyby nie H.Marco relacje z Vettelm byłyby dużo lepsze. Swoją drogą nie były one tak złe jak można było wyczytać w prasie. Dużym zaskoczeniem ba + była za to postać Dietricha Mateschitza 🙂

    Ogólnie książka 4/5

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here