Nie ma miękkiej gry: Ferrari nie ukrywa, że dobro zespołu stoi ponad dobrem jednostki.

W niedzielny poranek przed Grand Prix USA zespół Ferrari wyraźnie dał do zrozumienia, że nie cofnie się przed niczym w walce o tegoroczny tytuł mistrza świata dla Fernando Alonso. Czym jest szóste pole startowe niegdysiejszego (przez jeden sezon) lidera Ferrari, który co prawda w ostatnich wyścigach przeżywa wyraźny renesans formy, ale w ogólnym rozrachunku spisuje się wyraźnie gorzej od lidera ekipy? Kiedy stawką jest mistrzostwo świata, dobro Felipe Massy schodzi na plan dalszy. Przy wyniesieniu „team orders” na nowy poziom, Scuderia przynajmniej gra w otwarte karty. Nie słychać z okolic czerwonego garażu zapowiedzi o równym traktowaniu kierowców, braku „numeru jeden” i tak dalej. Stawiając sprawę jasno: takie zagrywki mi się nie podobają, ale są równie stare jak sama Formuła 1. Nikt i nic tego nie zmieni – a kto jest bez winy (McLaren? Red Bull?), niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie widzę…

Złamanie plomby, które nie wiązało się z koniecznością wymiany dopuszczonych regulaminem uszkodzonych elementów skrzyni (tego samego dnia – bezkarnie – dokonano takich operacji w samochodach Sebastiana Vettela i Lewisa Hamiltona, zmieniając uszczelki i uszkodzoną mechanicznie zębatkę pierwszego biegu), automatycznie oznaczało przesunięcie Massy o pięć pozycji. Całkowicie zgodnie z literą prawa, a duch… cóż, duch przepisów uleciał już dawno z F1, a może nigdy go nie było… Nie pierwszy, nie ostatni przypadek. Można poczuć niesmak – ja poczułem – ale to część wyścigów. I, powtórzę, podoba mi się jasne postawienie sprawy przez zespół. Nie wszyscy to potrafią, a i w przypadku Ferrari zdarzały się bardziej haniebne zagrywki.

Odkładając „moralną” ocenę na bok, trzeba przyznać, że było to zagranie skuteczne. Dzięki temu zarówno Alosno, jak i Massa ruszali z czystej strony toru. Martin Whitmarsh, który przy okazji dał do zrozumienia, że Hiszpan nie zagrzał na dłużej miejsca w jego ekipie, ponieważ w McLarenie takie zagranie byłoby niedopuszczalne, powiedział, że jego kierowcy nie zostali przez to pokrzywdzeni, ale co mają powiedzieć Nico Hülkenberg, Romain Grosjean i Bruno Senna – którzy z nieparzystej strony toru zostali nagle przesunięci na mniej przyczepną, parzystą? Stefano Domenicali także w tym aspekcie zachował szczerość. Spytany o to, czy zespół pomyślał o tych kierowcach, odparł: – Szczerze mówiąc, nie. Mówię prawdę. Gdybym powiedział, że tak, to i tak nikt by mi nie uwierzył, więc mówię, że nie.

Ile to było warte? Przyjrzyjmy się pozycjom po pokonaniu pierwszego sektora pierwszego okrążenia (ten sposób pozwala na najbardziej dokładne wyliczenie skuteczności startu). Spośród kierowców ruszających z nieparzystej strony toru, tylko Pastor Maldonado i Timo Glock stracili pozycje (odpowiednio 4 i 5). Alonso, Nico Rosberg i Witalij Pietrow zyskali po trzy, a Paul di Resta i Sergio Pérez awansowali o cztery. Przy starcie z brudnej strony toru pozycje zyskało tylko trzech maruderów z końca stawki (Charles Pic, Heikki Kovalainen i Narain Karthikeyan). Swoje pozycje utrzymali Hülkenberg i Grosjean, a pozostali potracili przynajmniej po jednej lokacie.

Dzięki przewadze startu z czystej strony, Alonso miał przed sobą tylko kierowców, których tempo i tak było zbyt wysokie jak na aktualne możliwości Ferrari. Miejsce na podium podarował mu alternator w samochodzie Marka Webbera, a 13-punktową stratę do Vettela – zamiast 20-punktowej – pech w postaci Karthikeyana. Kierowca HRT, nazwany przez mistrza świata „ogórkiem” po GP Malezji, nie ustąpił liderowi miejsca w serii szybkich łuków w pierwszym sektorze, dzięki czemu Hamilton miał mocno ułatwione zadanie przy ataku z wykorzystaniem DRS. Hindus przyznał po wyścigu, iż Charlie Whiting wyraźnie zakomunikował kierowcom z końca stawki, że pomiędzy Zakrętami 3 i 7 nie muszą ustępować miejsca liderom. Co istotne, sędziowie nie uznali za stosowne zająć się tym incydentem, czyli rzeczywiście wszystko było w porządku.

Może gdyby nie mało przyjemne porównanie do warzywa, Karthikeyan poświęciłby kilka sekund i pokornie ustąpił pola Vettelowi? Chociaż Kimi Räikkönen, Jenson Button i Massa zademonstrowali, że nawet w łukach na Circuit of the Americas można wyprzedzać (od zewnętrznej!), to trudno wymagać od kierowcy Red Bulla, aby próbował takiego manewru przy dublowaniu kierowcy, któremu akurat w tym momencie mógł przyjść do głowy pomysł zjechania z wyścigowej linii. W takim przypadku straciłby dużo więcej niż „tylko” siedem punktów różnicy między pierwszym i drugim miejscem na mecie.

Hamilton nie zwykł marnować takich prezentów i w ten sposób do zwycięstwa w ostatniej GP USA na Indianapolis dorzucił pierwsze na Circuit of the Americas. To jego czwarta wygrana w tym sezonie, a gdyby nie wpadki zespołu McLaren i defekty samochodu (kiedy jechał na prowadzeniu w Singapurze i Abu Zabi), to kto wie, czy w najbliższy weekend o tytuł nie rywalizowałoby trzech kierowców, a skład ekipy z Woking pozostałby bez zmian…

Na koniec jeszcze ogromne wyrazy uznania dla Massy. Przełknął gorzką pigułkę przed wyścigiem, po czym wycisnął ze swojej maszyny tyle, ile wyciskał za czasów walki o mistrzostwo z Hamiltonem. Wielkie gratulacje, tylko czy nie można tak przejeździć całego sezonu?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here