Sezon 2013: Vettel rusza po trzecie z rzędu zwycięstwo na Marina Bay. Tylko on, Alonso i Hamilton mają na koncie triumfy w nocnych zawodach o Grand Prix Singapuru.

Formuła 1 wybrała się na krótkie dalekowschodnie tournée, składające się z wyścigów w Singapurze i Japonii. Na początek nocne szaleństwo na Marina Bay Street Circuit.

Vettel

Przyglądając się osiągnięciom czterokrotnego mistrza świata na ulicznej pętli w Singapurze wydaje się, że podium Sebastiana w niedzielnym wyścigu można obstawiać w ciemno. Spośród siedmiu dotychczas rozegranych wyścigów na torze Marina Bay trzy padły łupem Vettela. Niemiec wygrywał tutaj w latach 2011-2013, w pierwszym i ostatnim przypadku startując z pole position. Nic dziwnego, że Sebastian jest rekordzistą jeśli chodzi o liczbę kilometrów spędzonych na czele wyścigów w Mieście Lwa (811 km). Do trzech triumfów możemy jeszcze dodać dwie drugie lokaty (2010, 2014). Drugie miejsce sprzed roku było zresztą najlepszym wynikiem Niemca w całym – co to dużo ukrywać – słabym, ostatnim sezonie w barwach Red Bulla.

Niewątpliwie największe wrażenie pozostawił triumf Seba z 2013 roku. W kluczowych momentach tego wyścigu Vettel zyskiwał nawet po dwie sekundy na okrążeniu, wywołując nie lada konsternację. Poziom jego dominacji był na tyle szokujący, że pojawiły się sugestie, jakoby Red Bull z #1 był wyposażony w kontrolę trakcji. Rzuconą przez Giancarlo Minardiego tezę z miejsca podchwycił Lewis Hamilton. – Jeśli przyjrzymy się zdjęciom z kamery pokładowej, to zobaczymy, że Sebastian przyspiesza około 20 metrów wcześniej niż reszta. Po raz ostatni mogłem tak szybko wciskać przepustnicę w 2007 i 2008 roku, korzystając z kontroli trakcji – zaznaczył Anglik.

Sensacyjnych domysłów nie potwierdziła FIA, która nie znalazła na pokładzie Red Bulla zakazanych systemów i Vettel wygrał także pozostałe sześć wyścigów sezonu, choć w żadnym z nich jego przewaga nie była już tak gigantyczna jak w Singapurze.

Alonso

Jeśli mowa o kontrowersjach w Singapurze, to pierwszą myślą jest oczywiście „crashgate”, czyli afera z 2008 roku. Za skandalem stali ówczesny szef ekipy Renault Flavio Briatore i główny inżynier Pat Symonds, którzy skłonili Nelsinho Piqueta do celowego rozbicia samochodu tuż po pit stopie lidera francuskiej stajni, Fernando Alonso. W rezultacie Hiszpan zyskał strategiczną przewagę, której nie roztrwonił już do mety i został pierwszym triumfatorem Grand Prix Singapuru.

Dwa lata później Alonso, już w barwach Ferrari, dorzucił do kolekcji drugie zwycięstwo na Marina Bay. Tym razem obyło się bez kontrowersji. Hiszpan najpierw wywalczył pole position, które następnie zmienił w swoje 25. zwycięstwo w F1, finiszując 0,2 sekundy przed Vettelem.

Poza dwoma triumfami singapurskie konto dwukrotnego mistrza świata uzupełniają trzecie lokaty z 2009 i 2012 roku oraz drugie miejsce sprzed dwóch lat.

Hamilton

Dwie wygrane w Singapurze odniósł także Lewis Hamilton. Po raz pierwszy Anglik triumfował sześć lat temu, gdy jeździł w barwach McLarena. Potencjał wyposażonego w KERS MP4-24 dojrzewał bardzo wolno. Zbyt wolno, żeby Hamilton mógł się włączyć do walki o tytuł. Nie zmienia to jednak faktu, że w drugiej połowie sezonu samochód McLarena był całkiem konkurencyjny, zwłaszcza na torach, na których niedostatki aerodynamiczne nie były aż tak dokuczliwe. Przykładowo w Singapurze, gdzie Hamilton bez większego trudu zgarnął pole position i zwycięstwo.

Na pewniaka do wygranej Hamilton wyglądał także w 2012 roku. Anglik znowu sięgnął po pierwszą pozycję startową i w pierwszej części wyścigu prowadził. Jego plany pokrzyżowała jednak awaria skrzyni biegów. Ten niefart powetował sobie w zeszłym sezonie. W czasówce pokonał Rosberga o 0,007 sekundy, a następnego dnia odniósł swój drugi triumf na ulicach Singapuru, finiszując przed Vettelem i Ricciardo.

Na koniec pierwsze podium Hamiltona na Marina Bay Street Circuit – trzecia pozycja w 2008 roku. Punkty te okazały się niezwykle istotne w kontekście walki o tytuł mistrza świata, ponieważ główny rywal Anglika, Felipe Massa, po feralnym pit stopie, zajął dopiero 13. pozycję, kończąc całą zabawę z niczym.

Button

Jensonowi Buttonowi nigdy nie udało się podbić Singapuru. Najlepszym osiągnięciem Anglika są drugie lokaty z 2011 i 2012 roku, kiedy jeździł dla McLarena.

Rosberg

Singapur jest jednym z ulubionych torów Nico Rosberga, lecz jak na ironię, rezultaty Niemca na Marina Bay nie rzucają na kolana. Wystarczy powiedzieć, że Nico tylko raz stał na podium po nocnym wyścigu. Mowa o drugiej pozycji, wywalczonej z Williamsem podczas inauguracyjnej Grand Prix Singapuru.

I kto by pomyślał, że potem nastąpi sześć chudych lat? Tak się jednak właśnie zdarzyło. Najlepszym tego przykładem jest poprzedni sezon. Po czasówce wydawało się, że w niedzielę Nico rzuci Lewisowi rękawicę. Nic z tego. Przed startem w Mercedesie z #6 rozszalała się elektronika. Nie pomogła kilkukrotna wymiana kierownicy i zamiast okrążenia rozgrzewkowego Rosberg zaliczył wizytę w alei serwisowej, gdzie ekipa usiłowała usunąć problem. Ostatecznie Niemiec ruszył na tor, szybko jednak potwierdziło się, że samochód odmawia współpracy.

W trakcie pit stopu nastąpiła kolejna zmiana kierownicy i reset systemu, ale Rosbergowi nie udało się wrzucić jedynki i to był koniec. – Najpierw przestała funkcjonować kierownica, a potem cały samochód – wyjaśniał główny zainteresowany. A co stało za jego problemami? Uszkodzona wiązka przewodów w kolumnie kierownicy.

Räikkönen

Podobnie jak Rosberg, pojedynczą wizytę na podium w Singapurze złożył także Kimi Raikkonen. Fin zajął trzecią pozycję w 2013 roku, jeszcze w barwach ekipy Lotusa.

Ricciardo

Ostatnim kierowcą z jednym podium na Marina Bay Street Circuit jest Daniel Ricciardo. Australijczyk wywalczył je w 2014 roku, zajmując trzecie miejsce, pomiędzy Sebastianem Vettelem i Fernando Alonso.

Massa

Na koniec Felipe Massa. Brazylijczyk nigdy nie stał na podium w Singapurze, gdyby jednak nie skandal z udziałem Nelsinho Piqueta i błąd ekipy Ferrari w trakcie pit stopu, byłoby pewnie inaczej. Nie jest nawet wykluczone, że dzisiaj mówilibyśmy o Brazylijczyku jako o byłym mistrzu świata.

Cofnijmy się do 2008 roku, kiedy Massa walczył o tytuł z Lewisem Hamiltonem. W Singapurze wszyscy czekali na kolejną odsłonę ich starcia. Pierwszą rundę, czyli kwalifikacje wygrał Brazylijczyk, Anglik znalazł się jednak tuż za nim. W wyścigu wszystko układało się po myśli Felipe i wydawało się, że zwycięstwo ma w garści…

Wtedy w barierze wylądował Nelsinho Piquet. Natychmiast zarządzono neutralizację, w związku z czym czołówka zjechała do alei serwisowej. Brazylijczyk zatrzymał się na stanowisku, podnośniki poszły w ruch i czerwony samochód powędrował w górę. Wąż maszyny tankującej wylądował we wlewie do zbiornika paliwa, mechanicy rzucili się do wymiany opon. Mijały kolejne sekundy. Obsługa kół skończyła swoje zadanie, pozostało sfinalizowanie tankowania. Pech chciał, że człowiek odpowiedzialny za obsługę systemu świetlnego pospieszył się z włączeniem zielonego. Massa błyskawicznie wcisnął gaz i ruszył z impetem, zabierając ze sobą rękaw podający paliwo.

Szybko zorientował się, że ma problem i zatrzymał swoje Ferrari na końcu alei serwisowej. Mechanicy ruszyli w kierunku nieszczęsnego Brazylijczyka. Chwilę to zajęło, zresztą samo usunięcie węża też nie było łatwe i Felipe stracił mnóstwo czasu, lądując na końcu stawki. Ostatecznie przeciął metę na 13. pozycji, z pustymi rękoma. Tych punktów potem mu zabrakło i ostatecznie tytuł wpadł w ręce Hamiltona.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here