Lewis powalczy o trzeci triumf na Silverstone.

Sielskie obrazki z Austrii już za nami, teraz pora na Wielką Brytanię i tor Silverstone, na którym 65 lat temu rozpoczęła się historia mistrzostw świata Formuły 1.

Hamilton

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że publiczność zgromadzona w najbliższy weekend w „mateczniku brytyjskich sportów motorowych” najmocniej będzie trzymała kciuki za Lewisa Hamiltona. Anglik stanie w niedzielę przed szansą na odczarowanie Silverstone. Dlaczego? Ano dlatego, że od czasu Davida Coultharda (1999-2000) żadnemu kierowcy nie udało się zwyciężyć na starym lotnisku RAF dwa razy z rzędu. Lewisa niewątpliwie stać na tego rodzaju osiągnięcie, zwłaszcza że występ przed własną publicznością może mu zrekompensować nie do końca udane wyścigi w Monako i Austrii.

Póki co Hamilton ma na koncie dwa triumfy na własnym podwórku. Po pierwszy z nich sięgnął podczas pamiętnego, deszczowego wyścigu w 2008 roku, jadąc McLarenem. Po raz drugi wygrał przed rokiem, a sprawę ułatwiła mu awaria skrzyni biegów w samochodzie Nico Rosberga. Szkoda, że kwestia zwycięstwa rozstrzygnęła się w taki sposób, bo Lewis był szybszy, więc pachniało sporymi emocjami. Podczas ceremonii na podium nie zabrakło za to akcentów humorystycznych, ponieważ Anglik po otrzymaniu plastikowego „pucharu za 10 funtów” zapytał bez ceregieli, gdzie jego złote trofeum.

Poza dwoma wygranymi Hamilton może się pochwalić jeszcze trzecią pozycją w 2007 i drugą w 2010 roku. Domową kolekcję dwukrotnego mistrza świata uzupełniają dwie pierwsze pozycje startowe (2007, 2013).

Alonso

W aktualnej stawce największe sukcesy na Silverstone są dziełem Fernando Alonso. Podobnie jak Lewis Hamilton, Hiszpan posiada w swoim CV dwa zwycięstwa (2006 i  2011), na podium stawał jednak częściej niż Anglik, bo aż sześciokrotnie. Poza dwoma zwycięstwami, wywalczył trzy drugie pozycje i jedno trzecie miejsce.

Alonso jest także rekordzistą (w obecnej stawce), jeśli chodzi o liczbę kilometrów spędzonych na prowadzeniu w wyścigach o Grand Prix Wielkiej Brytanii. Do tej pory Hiszpan nakręcił 849 km. Osiągnięcia Fernando na byłym lotnisku dopełniają trzy pierwsze pozycje startowe – z sezonów 2005, 2006 i 2012.

Zatrzymajmy się na chwilę przy drugim zwycięstwie Alonso w Wielkiej Brytanii (2011). Stanowiło ono przerywnik w seryjnych sukcesach Sebastiana Vettela i ekipy Red Bulla. Na Silverstone układ sił uległ nieoczekiwanej zmianie za sprawą regulaminowych korekt w zakresie nadmuchu spalinami dyfuzorów. Wcześniej nie podlegał on żadnym ograniczeniom i spaliny „dmuchały” tył podłogi podnosząc docisk tylnej osi nawet wtedy, gdy kierowca nie wciskał pedału gazu.

Przed rundą na Silverstone otwarcie przepustnicy zredukowano do 10 procent przy 12 tys. obr/min. i 20 procent przy 18 tys. obr/min. Nowy przepis zadziałał na korzyść ekipy Ferrari, która nie miała tak efektywnej technologii nadmuchu dyfuzora jak Red Bull czy McLaren.

Dwukrotny mistrz świata nie przepuścił takiej okazji. W kwalifikacjach wprawdzie uległ Red Bullom, lecz w wyścigu nie pozostawił nikomu złudzeń i zapewnił włoskiej stajni jedyne zwycięstwo w sezonie. – Co za wspaniała niespodzianka! – przyznał Hiszpan po swoim 27. triumfie w F1.

Räikkönen

Pięciokrotnie na „pudle” w Wielkiej Brytanii stawał Kimi Räikkönen – i to pięć razy z rzędu. Tyle tylko, że po raz ostatni osiem lat temu, kiedy odniósł swoje jedyne brytyjskie zwycięstwo w Formule 1. We wcześniejszych sezonach Fin stawał trzykrotnie na trzecim i raz na drugim stopniu podium.

W ubiegłym roku „Iceman” zakończył występ już na pierwszym kółku. Kimi przeszarżował w zakręcie Aintree i znalazł się na asfaltowym poboczu prostej Wellington. Usiłując powrócić na nitkę toru, przeskoczył pas trawy, na którym go podbiło, Ferrari wymknęło mu się spod kontroli i z ogromnym impetem uderzyło w bariery, po czym przecięło tor przed nosem Kamuiego Kobayashiego i Felipe Massy. Szczęśliwie reanimacji wymagały jedynie uszkodzone bariery.

Vettel

Wygraną na angielskim torze może się poszczycić także Sebastian Vettel, najlepszy w 2009 roku. Niemiec startował wówczas z pole position. Warto zaznaczyć, że był to ostatni triumf kierowcy, który rozpoczynał wyścig na Silverstone z pierwszego miejsca. Dwa lata później Seb zajął drugie, a w 2012 roku trzecie miejsce.

W poprzednim sezonie Vettel finiszował w Wielkiej Brytanii na piątej pozycji, a jego pojedynek z Fernando Alonso, okraszony wzajemnymi oskarżeniami o nieuczciwą jazdę, stanowił niewątpliwą ozdobę wyścigu. Najpierw Hiszpan (ruszał z P16) objechał Niemca po zewnętrznej zakrętu Copse! Ostatecznie górą był jednak Sebastian, który pod koniec wyścigu zrewanżował się Fernando w tym samym miejscu – z tą różnicą, że od wewnętrznej.

Rosberg

Dwa lata temu na listę zwycięzców na Silverstone wpisał się Nico Rosberg. Był to wyścig, w którym zmorą kierowców okazały się pękające opony – zwłaszcza lewa tylna. Na liście ofiar znaleźli się m.in. Hamilton, Massa i Alonso (w jego przypadku kłopoty dotyczyły prawej tylnej opony). Niemiec ma w swoim dorobku jeszcze trzecią lokatę z 2010 roku.

W zeszłym sezonie Nico mógł dorzucić do swojej brytyjskiej kolekcji kolejne podium. W grę wchodził zresztą nawet jego najwyższy stopień. Rosberg wywalczył bowiem pole position i prowadził w wyścigu, zanim w jego Srebrnej Strzale nie padła skrzynia biegów.

Bottas

Jak na razie drugie miejsce jest najlepszym rezultatem Valtteriego Bottasa w Formule 1. Do tej pory Finowi dwukrotnie udało się osiągnąć taki wynik i po raz pierwszy dokonał tego przed rokiem w Wielkiej Brytanii.

Ricciardo

Trzeci na mecie ubiegłorocznego wyścigu był Daniel Ricciardo, który w końcówce powstrzymywał Jensona Buttona.

Button

Ano właśnie, Jenson i Silverstone. Trudno nie odnieść wrażenia, że na tej linii brakuje… chemii. Na piętnaście startów na własnym podwórku ani jednego zwycięstwa. Co więcej, żadnego podium. Najlepszym wynikiem Buttona pozostają czwarte lokaty z 2004, 2010 i 2014 roku. Podium przed brytyjską publicznością to chyba największe niespełnione marzenie Buttona. Niewykluczone zresztą, że takim już pozostanie.

Po garści informacji dotyczących kierowców z aktualnej stawki, czas na deser w postaci poczynań ich starszych kolegów.

Clark

Jim Clark jest jednym z dwóch kierowców, którzy triumfowali w Wielkiej Brytanii pięciokrotnie. Szkocki geniusz kierownicy zwyciężał w latach 1962-1965 oraz w 1967, w czym kompletnie nie przeszkadzał mu fakt, że impreza rotowała pomiędzy torami Aintree, Brands Hatch i Silverstone. Wszystkie triumfy odniósł za to oczywiście w barwach Lotusa. Dwukrotnie przy tej okazji popisał się hat-trickiem, dorzucając do kolekcji pole position i najszybsze okrążenie wyścigu (1962, 1964). W sumie podczas swoich domowych wyścigów Clark spędził na prowadzeniu 1693 kilometry.

Prost

Drugim kierowcą z pięcioma Grand Prix Wielkiej Brytanii na koncie jest Alain Prost. W przeciwieństwie do Clarka Francuz zwyciężał nie z jednym, a z czterema zespołami – po pierwszą wygraną Francuz sięgnął z ekipą Renault (1983), kolejne dwa triumfy wywalczył z zespołem McLarena (1985, 1989), następny z Ferrari (1990), a piąty i zarazem ostatni z Williamsem (1993).

Poza pięcioma wygranymi Prost jeszcze dwukrotnie (1986, 1991) wizytował podium – konkretnie jego najniższy stopnień. Gdybyśmy mieli jeszcze doliczyć do tego wyścigi o GP Europy rozgrywane na Wyspach Brytyjskich, statystyki Alaina powiększyłyby się o drugie miejsce z 1983 (Brands Hatch) i trzecie z 1993 roku (Donington Park). Do tego Francuz dwukrotnie wywalczył też na Wyspach Brytyjskich pole position – obydwa w 1993 roku (pierwsze na Donington, drugie na Silverstone).

Warto też przy okazji dodać, że Prost swój pierwszy tytuł mistrza świata wywalczył właśnie w Wielkiej Brytanii. Rzecz miała miejsce w 1985 roku na Brands Hatch. Do pełni szczęścia Francuzowi wystarczyła czwarta lokata.

Schumacher

Losy siedmiokrotnego mistrza świata w Wielkiej Brytanii układały się w kratkę. Z jednej strony Michael Schumacher wygrał na Silverstone trzy wyścigi i w sumie siedem razy stał na podium, a z drugiej w 1999 roku przeżył na starym lotnisku RAF kraksę. Złamana noga oznaczała kilkumiesięczną rehabilitację i utratę szansy na walkę o tytuł mistrza świata, który ostatecznie padł łupem Miki Häkkinena.

Cztery lata wcześniej Niemiec również zakończył występ w świątyni brytyjskich sportów motorowych przed czasem, tym razem za sprawą Damona Hilla. Incydent miał miejsce w trakcie 46. okrążenia,. Jadący na jeden postój Niemiec znalazł się przed Anglikiem, który realizował taktykę dwóch pit stopów. Hill na świeższych oponach był zdecydowanie szybszy. W zakręcie Priory dostrzegł lukę, której faktycznie nie było i rywale zakończyli występ w żwirze. – To było głupie i niepotrzebne. Tam nie było miejsca dla dwóch aut – skomentował zajście „Schumi”. Pod nieobecność faworytów zwycięstwo wpadło w ręce zespołowego kolegi Michaela – Johnny’ego Herberta.

Jeśli chodzi o brytyjskie wygrane Schumachera, to niewątpliwie warto przywołać jego pierwszy triumf na Silverstone. W 1998 roku karty rozdawał McLaren, ale na mokrym Silverstone stajnia z Woking musiała przełknąć gorzką pigułkę. A wszystko za sprawą sprytnego manewru, do którego uciekli się jajogłowi z Ferrari.

Wyścig rozpoczął się na wilgotnej jezdni, lecz później nad Silverstone przeszła ulewa, zmieniając tor w kąpielisko. Kierowcy zaczęli dosłownie pływać po jezdni. Prowadzący Mika Häkkinen po piruecie w zakręcie Bridge uszkodził przednie skrzydło. Nadal miał 40 sekund przewagi, ale do akcji wysłano samochód bezpieczeństwa i po restarcie pierwsze miejsce przejął Michael Schumacher. Za wyprzedzanie Alexandra Wurza przy żółtej fladze sędziowie nałożyli jednak na Niemca karę 10 sekund postoju w boksie. Sztab Ferrari nie stracił głowy i ściągnął Schumachera do alei serwisowej na… ostatnim okrążeniu. W ten sposób Niemiec sięgnął po zwycięstwo, przecinając linię mety w alei serwisowej, zanim dojechał do stanowiska, na którym miał odbyć karę.

Z taktycznego punktu widzenia Ferrari popisało się prawdziwym majstersztykiem. Rywale mieli pełne prawo poczuć się wykiwani! Szkoda tylko, że nie można było zobaczyć miny Häkkinena, który ostrzył sobie zęby na wygraną. Można się jednak domyślać, że na jego twarzy malował się koktajl z czegoś w rodzaju zaskoczenia, szoku i niedowierzania.

Mansell

Brytyjscy kibice uwielbiali Nigela Mansella, a on odwzajemniał się im sukcesami na własnym podwórku. Składa się na nie: pięć zwycięstw (cztery w ramach GP Wielkiej Brytanii i jedno pod szyldem GP Europy), trzy pierwsze pozycje startowe, osiem najszybszych okrążeń wyścigu (jedno w GP Europy) i 1255 kilometrów spędzonych w roli lidera wyścigów F1 rozgrywanych na Wyspach Brytyjskich.

Mansell był jednym z tych kierowców, którym start przed własną publicznością dodawał skrzydeł. Dosłownie! I to grubo przed tym, zanim ktokolwiek usłyszał slogan reklamowy pewnej firmy z bykiem w logo. Świetnym przykładem jest wyścig z 1987 roku. W połowie dystansu jadący na drugiej pozycji Anglik zaczął odczuwać wibracje. W związku z tym zjechał po nowy komplet opon. Wracając do walki, miał 28 okrążeń na odrobienie 29 sekund straty do liderującego Nelsona Piqueta. Po 11-krotnym poprawieniu rekordu okrążenia Nigel znalazł się na tylnym skrzydle bliźniaczego Williamsa i trzy rundy przed metą w zakręcie Stowe odebrał Brazylijczykowi pierwsze miejsce, sięgając po zwycięstwo.

W 1991 roku Mansell wygrał u siebie po raz czwarty. Na okrążeniu zjazdowym szalejąca z radości publiczność obejrzała niecodzienny obrazek, ponieważ Anglik podwiózł do alei serwisowej Ayrtona Sennę.

Pamiętne było także jego okrążenie kwalifikacyjne z 1992 roku, którym kompletnie znokautował konkurencję. Nigel przejechał jedną rundę w 1.18,965, pokonując drugiego w zestawieniu Riccardo Patrese o 1,9 sekundy. Obaj panowie dosiadali naszpikowanego elektroniką Williamsa FW14B, w którym palce maczali Patrick Head, Adrian Newey i Paddy Lowe.

Rosberg, Keke

Ojciec Nico Rosberga nie zdobył ani jednego punktu w wyścigach o Grand Prix Wielkiej Brytanii, za to jego okrążenie kwalifikacyjne z Silverstone przez 17 lat pozostawało najszybszym kółkiem przejechanym samochodem F1. W 1985 roku Keke zdobył pole position, pokonując jedną pętlę ze średnią prędkością wynoszącą 259,005 km/h. Rekord Rosberga pobił dopiero Juan Pablo Montoya, któremu w 2002 roku na Monzy zmierzono średnią na poziomie 259,828 km/h.

Barrichello

Rubens Barrichello triumfował na Silverstone tylko raz, ale okoliczności tego sukcesu były naprawdę szczególne. W pewnym momencie na tor wbiegł Cornelius Horan, który za pomocą haseł „czytajcie Biblię” i „Biblia ma zawsze rację” próbował ewangelizować F1, biegnąc pod prąd na prostej Hangar. Co do rywalizacji na torze, to Barrichello okazał się tego dnia bezkonkurencyjny. W drodze po wygraną Brazylijczyk stoczył pasjonujący pojedynek z Räikkönenem. Panowie pokazali pazury, przejeżdżając cztery zakręty koło w koło.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here