Za kulisami: Dennis naciskał na start Alonso

Kierownictwo zespołu McLaren naciskało na FIA, aby ta dopuściła Fernando Alonso do kwalifikacji i wyścigu w Bahrajnie, wbrew decyzji lekarzy, która zapadła w czwartek. Już po piątkowych treningach menedżer zespołu Dave Redding oraz Ron Dennis (który, co ciekawe, nie pełni żadnej oficjalnej funkcji w zespole podczas weekendów wyścigowych) udali się do przedstawicieli FIA, w tym do delegata medycznego Jean-Charles’a Piette’a i poprosili o ponowne przebadanie Alonso oraz zmianę decyzji.

Sprawa została przedyskutowana przez sędziów, ale uznano iż nie ma żadnych podstaw do podważania decyzji sztabu medycznego. Ron Dennis otwarcie przyznał, że nie rozumie tego stanowiska, a opinie lekarzy Alonso i lekarzy FIA są sprzeczne: – Do Bahrajnu zespół zabrał ze sobą dwa zestawy wyników tomografii komputerowej klatki piersiowej, które zostały wykonane w poniedziałek. Dwa odrębne zespoły hiszpańskich lekarzy pozwoliły Fernando na lot i występ w ten weekend, więc przyznaję, że byliśmy zaskoczeni inną interpretacją obecnych tu doktorów. Fernando czuje się świetnie i jest rozżalony tym, że nie może wystartować, więc zapytaliśmy FIA czy pozwolą mu jechać, jeśli zrobimy kolejne badania w sobotę rano i one potwierdzą opinię lekarzy sprzed pięciu dni. Powiedzieli, że nie. Nieważne co takie badania wykażą, i tak nie będzie mógł wystartować.

– To irytujące: nawet nie mamy szansy ocenić stanu zdrowia kierowcy. Myślę, że chodzi im [FIA] o bezpieczeństwo innych kierowców. Jeśli kierowca odczuwa jakiś ból i chce jechać z tym bólem, to jego sprawa. To, że nie dano nam szansy na ponowną ocenę sytuacji, jest niestosowne.

– Szczerze mówiąc, to uważam, że to nie powinna być sprawa Federacji. Powinniśmy pytać o takie kwestie światowych ekspertów. Nie sądzę, że FIA może zapewnić sobie opinię specjalistów z danej dziedziny – na przykład przy urazach głowy potrzebujesz neurochirurga, a przy uszkodzeniach wewnętrznych innego specjalisty.

FIA pozostała nieugięta. Tak samo było w 2007 roku przed Grand Prix USA, kiedy po wypadku w Kanadzie nie dopuszczono do startu Roberta Kubicy. Polak śpiewająco przeszedł wszystkie testy w centrum medycznym (mimo dalekich od ideału warunków, bo podczas sprawdzianów na koncentrację kręciło się wokół niego sporo osób), ale i tak zakazano mu startu. Okolicznością łagodzącą mogły być obawy wynikające z amerykańskich realiów prawnych, a konkretnie z kwestii związanych z odpowiedzialnością ludzi podejmujących decyzję o dopuszczeniu do startu w razie kolejnego wypadku z udziałem tego samego kierowcy. Swoją drogą nie przypominam sobie, by wówczas zespół BMW Sauber równie gorąco zabiegał o cofnięcie niekorzystnej dla zawodnika decyzji…