Święto w Force India: kilkuletnia tradycja rozpoczynania zimowych testów z samochodem z poprzedniego sezonu została przerwana. Nowy VJM05 został zaprezentowany jako jeden z pierwszych tegorocznych modeli. Model VJM05 również należy do kategorii „garbatych nosków”. Uwagę zwraca niekonwencjonalne położenie przedniej kamery pokładowej i niewielkie dodatkowe skrzydełko umieszczone pod tylnym skrzydłem.

Poza zwiększoną ekspozycją nowego współwłaściciela ekipy, firmy Sahara, uwagę zwraca przede wszystkim pokraczny nos – typowy dla wszystkich dotychczas zaprezentowanych aut, za wyjątkiem McLarena. W przeciwieństwie do Ferrari F2012, schodek na wysokości przedniego zawieszenia jest jednak wyprofilowany i wyraźnie niższy w środkowej części. Widać, jak wysoko zamocowane są końcówki drążków pchających – ich stromy kąt powinien poprawić wydajność zawieszenia. Warto porównać to rozwiązanie z zastosowaną przez Ferrari koncepcją drążków ciągnących, które przebiegają niemal równolegle do podłoża i mogą być przyczyną kłopotów z dopracowaniem optymalnych parametrów zawieszenia. Tylne zawieszenie, w przeciwieństwie do przedniego, wyposażone jest w drążek ciągnący.

W przedniej części nadwozia uwagę zwraca także kamera, zamocowana do samego czubka nosa. Porównując VJM05 do świata zwierząt, oczywistym skojarzeniem jest ryba-młot… Nie jest to pierwsze tak kreatywne podejście do tego elementu: Red Bull zwykł umieszczać przednią kamerą pod nosem, pomiędzy wspornikami przedniego skrzydła, wykorzystując ją jako dodatkowy element aerodynamiczny. FIA przed sezonem 2012 doprecyzowała przepisy, podkreślając, że podstawową rolą kamery jest przekazywanie obrazu. Bez wątpienia kamera na dziobie Force India świetnie spełni to zadanie i pozostaje tylko pytanie, czy takie umieszczenie przyniesie zespołowi korzyści aerodynamiczne?

Za kokpitem uwagę zwracają głęboko podcięte sekcje boczne, z dość niewielkimi wlotami powietrza do chłodnic. Silniki Mercedesa słyną z niewygórowanych jak na standardy Formuły 1 wymagań pod tym względem, lecz nie jest wykluczone, że na wyścigi rozgrywane w upalnych miejscach zespół zdecyduje się na nieco bezpieczniejsze rozwiązanie.

Projektanci z Silverstone zmienili też podejście do górnego wlotu powietrza. Poprzedni model miał wlot przedzielony charakterystyczną płetwą, a same otwory były dość wyraźnie przesunięte do tyłu. Obecnie cała struktura nad głową kierowcy wygląda o wiele bardziej konwencjonalnie.

W tylnej części nadwozia końcówki układu wydechowego wyprowadzono o wiele bliżej osi podłużnej samochodu niż w przypadku Ferrari F2012 i McLarena MP4-27. W połączeniu z wąską obudową nowej, lżejszej i mniejszej skrzyni biegów McLarena i wcześnie schodzącymi do środka sekcjami bocznymi pozwoliło to na wygospodarowanie dużej przestrzeni w obszarze bocznych sekcji dyfuzora. Dzięki temu nadmuch na ten element powinien być dość skuteczny. Nie wiadomo jednak, czy zespół nie zdecyduje się na sprawdzenie innych konfiguracji wydechu – przy wersji podobnej do rozwiązania z McLarena czy Ferrari struga padająca na dyfuzor może zostać zakłócona.

Pod tylnym skrzydłem, wyposażonym na środku w charakterystyczny dla wszystkich nowych samochodów moduł sterujący pracą układu DRS, umieszczono małe skrzydełko stosowane już w poprzednich latach przez niektóre zespoły. Główne skrzydło, zgodnie z obowiązującą modą, pozbawione jest centralnego wspornika, a w pełniących rolę nośną końcówkach umieszczono przewody hydrauliczne zasilające układ DRS. To również obowiązujący standard w obecnych autach.

Zespół z Silverstone chce w tym sezonie walczyć o piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów, przegrane w zeszłym roku z obecnym Lotusem o zaledwie cztery punkty. – Dane z tunelu aerodynamicznego są bardzo zachęcające – mówi dyrektor techniczny Andy Green. – Zobaczymy na torze, czy auto spisuje się tak jak powinno.

Green dodał także, że pokłada wielkie nadzieje w zakazie stosowania dmuchanych dyfuzorów. – Dość późno zaczęliśmy je stosować i według mnie nie udało nam się wydobyć pełnego potencjału – twierdzi. – Innym szło to lepiej i mam nadzieję, że zmiana przepisów zaboli ich bardziej niż nas.

Po odwołaniu ze względu na pogodę zapowiadanych na czwartek jazd próbnych Williamsa FW34 na hiszpańskim torze Idiada, zaszczyt przejechania pierwszych kilometrów za kierownicą tegorocznego samochodu przypadł w udziale Paulowi di Reście. Szkot pojeździ nowym VJM05 także przez dwa pierwsze dni testów w Jerez de la Frontera.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here