Za nami niemal trzy miesiące izolacji i oczekiwania na rozwój wydarzeń w wyścigowym światku. Jak Robert Kubica zapatruje się na rozpoczęcie rywalizacji w niecodziennych warunkach, co z jego występami w kokpicie Alfy Romeo C39, jak odnosi się do teorii o ważniejszej roli kierowców testowych w czasach epidemii? O tym porozmawialiśmy sobie parę dni temu – zapraszam do lektury.

Nie lubisz siedzieć w miejscu, a przez ostatnie miesiące nie było za bardzo innych możliwości. Jak ci minął ten okres?
Tak jak mówisz, innego wyjścia nie było. Spędziłem dwa miesiące samotnie w domu, w Monako. Sytuacja była dość prosta, ponieważ przez ten czas można było wychodzić tylko na zakupy lub do lekarza. Dla mnie to było zupełnie inne przeżycie, ja z reguły dużo podróżuję i zawsze mam mało czasu. Tak miało być w tym roku, ze startami w DTM i rolą kierowcy testowego oraz rezerwowego w Alfa Romeo Racing Orlen. Czasu wolnego miało być bardzo mało lub wcale, ale okazało się, że świat został postawiony w zupełnie innej sytuacji. Szczerze powiem, że pierwszy tydzień był trochę dziwny, ale później było lepiej niż można było się spodziewać, chociaż nie mogę powiedzieć, żeby te dni mijały szybko. Nie było jednak źle. Myślę też, że jeśli w tej sytuacji ktoś mógł zostać w domu, a jego bliscy lub znajomi nie zostali zakażeni, to w przypadku niektórych krajów można mówić, że był szczęściarzem. Ja uważam się za szczęściarza, ponieważ moi znajomi i bliscy są zdrowi.

Jeśli ktoś mógł zostać w domu, a jego bliscy lub znajomi nie zostali zakażeni, to w przypadku niektórych krajów można mówić, że był szczęściarzem. Ja uważam się za szczęściarza, ponieważ moi znajomi i bliscy są zdrowi.

Jak teraz wygląda sytuacja w świecie wyścigowym, czy z twojego punktu widzenia wróciła do normy?
Tak naprawdę karuzela rozkręciła się już się od nowa. Poprzednie dwa tygodnie były dość aktywne, byłem tu i tam, miałem czterodniowe testy DTM na Nürburgringu, pracowałem w symulatorze. Różnica jest taka, że większość podróży odbywa się samochodem, czyli przemieszczenie się między krajami zajmuje znacznie więcej czasu. Dawno nie stałem w kolejce na granicy – ostatnim razem chyba za czasów kartingu, czyli dwadzieścia lat temu – a teraz mi się to zdarzyło.
Myślę, że minie trochę czasu, zanim wszystko wróci do sytuacji sprzed marca, ale jednocześnie te wszystkie procedury wprowadzane przez wszystkich organizatorów, to pilnowanie naszego bezpieczeństwa, szybko stanie się normalnością. Sam zauważyłem, że w niektórych krajach restrykcje są dużo mniejsze i ludzie zachowują się inaczej, ale słyszałem też od moich znajomych, co się wydarzyło we Włoszech. To pokazuje, jak różne były sytuacje w różnych państwach czy nawet regionach, bo przecież we Włoszech były regiony mocno dotknięte i takie, które mniej to odczuły. Dla mnie po tym trudnym okresie widok osób zachowujących się normalnie było dużym zaskoczeniem. To, co nas dotknęło, zostawia jednak taki odcisk w naszych głowach.

Wyścigi bez kibiców, bez parad kierowców czy dekoracji na podium, z zamkniętym padokiem i procedurami bezpieczeństwa. To nie będzie normalne…
Tak, nie będzie normalne, ale musimy się chyba nastawić na to, że właśnie taka będzie normalność na najbliższe miesiące. Częstym widokiem będę ludzie w maseczkach, utrzymujący między sobą większe odległości, jedzące przy osobnych stołach. Na początku będzie trochę dziwnie, ale głowa bardzo szybko się do tego przyzwyczai i dostosuje. Oczywiście są momenty, w których bardzo szybko zapomina się o restrykcjach, ale jednak trzeba o tym pamiętać i zachowywać ostrożność, ponieważ ostatnią rzeczą, której wszyscy by chcieli, jest powrót do tego, co było parę miesięcy temu.
Moim zdaniem bardzo ważne jest to, żeby rywalizacja się rozpoczęła, mimo że na pewno trybuny będą na początku puste – zarówno w F1, jak i w DTM. Myślę, że start sezonu jest potrzebny, ale z drugiej strony każdy z nas musi zachowywać ostrożność i zdrowy rozsądek, bo zdrowie jest najważniejsze. Sytuacja się polepszyła i cały czas się polepsza, ale ryzyko nadal istnieje i nie da się go wyeliminować. Zespoły i organizatorzy będą kładli bardzo duży nacisk na procedury.

Kimi i Antonio – są ludźmi i tak samo ja jestem człowiekiem, więc to, co może przydarzyć się im, może spotkać także mnie. Ja nikomu nie życzę problemów ze zdrowiem.

Pojawiły się głosy, że obecnej sytuacji rola kierowców rezerwowych może być ważniejsza niż przed epidemią. Podzielasz ten pogląd?
Myślę, że nie ma to za bardzo znaczenia. Moja rola jest dokładnie taka sama. Nasi podstawowi kierowcy – Kimi [Räikkönen] i Antonio [Giovinazzi] – są ludźmi i tak samo ja jestem człowiekiem, więc to, co może przydarzyć się im, może spotkać także mnie. Ja nikomu nie życzę problemów ze zdrowiem i na całą sytuacją patrzę cały czas tak samo, przez pryzmat mojej roli i pracy, a nie zwiększonego prawdopodobieństwa czy ryzyka, że ktoś może zostać zakażony. Będę gotowy do jazdy tak samo, jak przed epidemią.

Żeby być gotowym do jazdy, warto mieć praktyczne i bieżące doświadczenie z kokpitu. Jak teraz wyglądają plany twoich jazd, skoro testów – na przykład opon – już nie będzie?
Testów miało być niewiele w trakcie sezonu, ale oczywiście jakieś były i miałem w nich uczestniczyć. Oczywiście wszystkie sesje zostały anulowane. Dosyć ważna jest jazda po torze i bycie na bieżąco z tym, co dzieje się z samochodem – szczególnie w mojej roli, która obejmuje także pracę w symulatorze. W temacie symulatora jesteśmy raczej na początku drogi i prowadzimy wstępne prace, więc nie można mówić, że muszę jeździć, bo pracujemy już w symulatorze nad rozwiązaniami technicznymi. Dzisiaj skupiamy się na czymś innym, ale w przyszłości cel jest taki, żeby można było doprowadzić symulator do poziomu, który umożliwi nam pracę techniczną i rozwój samochodu. Wtedy to będzie bardzo ważne, żebym wiedział, co dzieje się z autem w rzeczywistości. Dlatego myślę, że jeśli chodzi o moje jazdy, które były zaplanowane, to oczywiście nie będzie to wyglądało dokładnie tak samo jak zakładaliśmy, bo kalendarz bardzo się zmienił, ale uważam, że nadal będą bardzo ważne.

Jeśli chodzi o moje jazdy, które były zaplanowane, to oczywiście nie będzie to wyglądało dokładnie tak samo jak zakładaliśmy, bo kalendarz bardzo się zmienił, ale uważam, że nadal będą bardzo ważne.

Przemeblowane kalendarze oznaczają, że mamy więcej weekendów, w które jednocześnie odbywają się rundy Formuły 1 i DTM. Jak teraz będzie wyglądało łączenie dwóch ról, skoro w sytuacji awaryjnej trudniej będzie przemieścić się z miejsca na miejsce, jeśli miałoby się to odbywać samochodem…
Samochodem albo samolotem prywatnym, którego akurat ja nie mam! Nie, to tak półżartem. Tak jak mówię, trzeba dostosować się do sytuacji, w której się znaleźliśmy. Kalendarze się pozmieniały, automatycznie łączenie dwóch serii stało się jeszcze trudniejsze i momentami nawet niemożliwe. W DTM mamy dziewięć weekendów do przejechania, w F1 jeszcze dokładnie nie wiadomo, ile będzie wyścigów. Sezon zaczyna się w lipcu i do grudnia pozostaje zbyt mało weekendów, żeby dało się to jakoś pogodzić. Mam nadzieję, że oba moje zespoły, obaj pracodawcy, zrozumieją sytuację. Same weekendy nie są problemem, poza pokrywającymi się terminami, ale poza weekendami też mam sporo zajęć dla ekip czy sponsorów poza torem. Czeka nas bardzo aktywny okres i czasami trzeba będzie podejść do tego naprawdę rozsądnie, bo moją główną rolą jest bycie kierowcą. Jestem sportowcem i czasami trzeba skupić się tylko na jeżdżeniu, a to na pewno nie będzie łatwe.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here