Kończący pierwszą część sezonu weekend na Węgrzech przebiega niestety w szczególnej atmosferze.

Grand Prix Węgier niezmiennie kojarzy się z wakacjami. Ostatni wyścig przed letnią przerwą, upalna pogoda i uroki Budapesztu – podczas weekendu w Dolinie Trzech Źródeł każdy pracuje tak samo intensywnie jak zwykle, ale gdzieś z tyłu głowy pojawia się już wizja sierpniowego ładowania baterii. Nie tym razem. Przedwczoraj większość kierowców towarzyszyła Jules’owi Bianchiemu w jego ostatniej drodze. Trudno przestać myśleć o powszechnie lubianym chłopaku, który nawet nie zdążył narobić sobie wrogów. Zazwyczaj radosnym powitaniom z innymi bywalcami biura prasowego tym razem nie towarzyszył śmiech i żarty – zwłaszcza w przypadku rodaków Jules’a i ludzi, którzy byli bliżej niego.

Jednak – jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało – wyścigowa karuzela kręci się dalej. Jules pozostaje w naszej pamięci, ale świat idzie do przodu. – Jestem pewny, że właśnie tego Jules by chciał – żebyśmy się ścigali, walczyli, jechali na maksa – mówił wzruszony Lewis Hamilton. Niemal każdy kierowca wypowiada się w podobnym duchu: z jednej strony czują smutek i żal po stracie kolegi, a z drugiej najlepszą receptą w tej chwili jest założenie kasku na głowę. – Kiedy opuszczam szybkę, wszystko idzie na bok – mówi Nico Rosberg. Nie ma w tym nic dziwnego: dla nich wyścigi są sensem życia.

Poza smutkiem, nieodłącznym towarzyszem tego weekendu jest także upał. W rozpalonej niecce, w której położony jest Hungaroring, słupek rtęci niepokojąco zbliża się do 40 stopni Celsjusza, a gdyby skojarzeń z Malezją było mało, w czwartek po południu nad torem przeszła szalona burza. Do klimatu tropików brakuje tylko palm, ale nie można mieć wszystkiego.

Pirelli przygotowało się na takie warunki: węgierska pętla jest najwolniejsza w kalendarzu – wyjąwszy tory uliczne – i przyczepność mechaniczna to klucz do dobrych wyników, ale mimo to wybrano mieszankę miękką i pośrednią, rezygnując z supermiękkiej. Dla „czerwonych” opon skwar na Hungaroringu mógłby okazać się zbyt dużym wyzwaniem.

Temperatura może sprzyjać kierowcom Ferrari, którzy zamiast bić się o prowadzenie w grupie pościgowej, mogą realnie zagrozić duetowi Mercedesa. Paradoksalnie, kciuki za taki scenariusz powinien trzymać Lewis. Uskrzydlony triumfem przed własną publicznością czterokrotny zwycięzca Grand Prix Węgier jest murowanym faworytem do kolejnego zwycięstwa, a jeśli duet Scuderii rzeczywiście zaliczy pod Budapesztem mocny występ, to na ich celowniku będzie przede wszystkim Rosberg.

Nico jeszcze nigdy nie stał tu nawet na podium (w 2009 i 2014 roku był czwarty), a podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami przyznał, że cały czas nie czuje się komfortowo z hamulcami. Dużo eksperymentował z różnymi tarczami i klockami, ale wciąż nie potrafi dobrać takiej konfiguracji, która dawałaby mu pożądane wyczucie. – Wypieczenie nowych tarcz zajmuje jakieś sześć miesięcy, a jeśli ich specyfikacja okaże się właściwa, to na kolejną partię trzeba znów czekać – tłumaczył Niemiec. Powiedział, że nauczył się jakoś obchodzić ten problem, ale wolałby, żeby sytuacja wyglądała inaczej.

– W ostatnim wyścigu hamulce świetnie mu działały – mówił kilkanaście minut później Lewis. Czyżby mała wojenka psychologiczna? – Mówię wam o tym, bo widziałem dane [telemetryczne] i on wiedział, że spytacie mnie o to. Po naszej stronie garażu nie mamy z tym żadnych problemów.

Gdyby to samo można było powiedzieć o którejkolwiek stronie garażu McLarena… Zespół, który ma na koncie najwięcej zwycięstw na Hungaroringu – w 29 rozegranych dotychczas edycjach ekipa z Woking triumfowała 11 razy – zakłada świeże jednostki napędowe do swoich samochodów, wykorzystując podarowanego niedawno dżokera. W Austrii zespół zainkasował już kary za przekroczenie limitu czterech jednostek, ale później zmieniono przepisy: nowy dostawca w pierwszym sezonie startów może skorzystać z dodatkowej sztuki i ta zasada działa wstecz, także w przypadku Hondy. Nowe jednostki są w takiej samej specyfikacji jak poprzednie, a wykorzystanie kolejnych „talonów” na poprawki (Honda wykorzystała dwa z dziewięciu dostępnych na ten sezon) zapowiadane jest po wakacyjnej przerwie.

Z kolei Sauber wciąż czeka na poprawione jednostki Ferrari (fabryczna ekipa korzysta z nich już od GP Kanady). Mają pojawić się w niebieskich samochodach po wakacyjnej przerwie, w Belgii, a na Singapur planowany jest pakiet poprawek aerodynamicznych. W czwartek zespół ogłosił przedłużenie kontraktów z Felipe Nasrem i Marcusem Ericssonem, co po pierwsze oznacza brak promocji dla Raffaele Marciello, a po drugie kończy spekulacje o ewentualnym przejściu Nasra do Williamsa – o ile odejdzie stamtąd Valtteri Bottas.

Fin jest typowany na następcę swojego rodaka w Maranello, ale dni Kimiego Räikkönena w Scuderii nie są jeszcze ostatecznie policzone. „Icemana” biorą w obronę James Allison i Sebastian Vettel, ale ostatecznie jego dalszą karierę może uratować tylko on sam – czyli jego wyniki na torze. Hungaroring to jedna z ostatnich szans, by przekonać Scuderię do wykorzystania opcji na sezon 2016.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here