Na Brazylię zawsze można liczyć. To nic, że większość tytułów jest już rozdana i gra toczy się co najwyżej o okruszki (pokroju ośmiu milionów dolarów różnicy między drugim i trzecim miejscem w klasyfikacji konstruktorów). Dość staromodny tor o ciekawym układzie oraz zmienna pogoda potrafią czynić cuda i zapewnić pasjonujące widowisko na pożegnanie z kolejnym sezonem. W ten weekend deszcz może znów dodać pikanterii, choć pewnie większość zespołów wolałaby, żeby warunki były suche i stabilne. Na razie – na szczęście – na to się nie zanosi.

Na pewno do zwolenników brazylijskiego słońca zalicza się Red Bull i Sebastian Vettel. Goniący za kolejnymi rekordami mistrz świata liczy na suchy tor nie dlatego, że nie radzi sobie w deszczu – po prostu w stabilnych warunkach dziewiąty triumf z rzędu jest bardziej pewny niż przy pogodowej ruletce. Niemiec wygrał w Brazylii tylko raz, w sezonie 2010. Co ciekawe, jego zespołowy partner Mark Webber zwyciężał na Interlagos dwa razy i jest to jeden z czterech torów, na których triumfował więcej razy niż lider ekipy. Pozostałe trzy obiekty to Monako, Silverstone i Hungaroring.

Dla 37-letniego Australijczyka jest to oczywiście ostatni start w Formule 1, ale z tej okazji sentymentalnych prezentów nie będzie. – Byłoby świetnie, gdyby Mark wygrał w swoim ostatnim starcie – mówi Christian Horner. – To byłoby najlepsze pożegnanie! Jednak Sebastian chce powalczyć o swój rekord. Tak jak zwykle, będą mogli toczyć ze sobą bezpośrednią walkę. Mark nie chciałby prezentu w postaci zwycięstwa.

Szef Red Bulla chyba zapomniał, że „pomoc” Webberowi nie byłaby prezentem, tylko co najwyżej rewanżem za Malezję. Tamten pamiętny wyścig to także przykład wspomnianej przez Hornera „bezpośredniej walki”, toczonej „tak jak zwykle”. Gdyby nie sytuacja z Sepang, Webber byłby teraz bliżej celu, o którym wspomina jego szef. – Celem dla Marka jest trzecie miejsce w mistrzostwach kierowców – mówi. Przyszły emeryt traci sześć punktów do Lewisa Hamiltona.

Zmienne warunki byłyby Webberowi bardziej na rękę niż Vettelowi, a w obozie Mercedesa także panują odmienne nastroje. Najszybszy w piątkowych treningach Nico Rosberg liczy na deszcz, a broniący trzeciej lokaty w mistrzostwach Hamilton obawia się jazdy po mokrym. Sądzę, że ta sytuacja idealnie obrazuje wpływ charakterystyki samochodu na możliwości zawodnika: wszak Lewis nie bez podstaw jest uważany za kierowcę, który świetnie sobie radzi w trudnych warunkach. Pamiętacie, jak pękał z dumy po wygraniu deszczowej Grand Prix Wielkiej Brytanii 2008 z przewagą ponad minuty nad Nickiem Heidfeldem? Okrzyknięto go mistrzem jazdy w deszczu, ale teraz możemy się dobitnie przekonać, jak ważny jest też odpowiedni sprzęt. – Zawsze świetnie sobie radziłem na mokrej nawierzchni, ale w tym samochodzie sytuacja jest beznadziejna – mówił po treningach na Interlagos. – Nie wiem, co się dzieje. Nie radzę sobie z mapowaniem pedału przepustnicy i tym podobnymi rzeczami. Nie potrafię utrzymać się w torze.

Z kolei Rosberg uzyskiwał doskonałe czasy w treningach na mokrej nawierzchni i wydaje się, że jeśli takie warunki się utrzymają, to kierowca Mercedesa będzie najpoważniejszym kandydatem do wmieszania się między zawodników Red Bulla.

Zespoły prognozują, że deszcz utrzyma się przez resztę weekendu i dlatego z jednej strony nie przesiedziano piątkowych treningów w garażach, zbierając informacje na temat „mokrych” ustawień samochodów i zachowania opon, a z drugiej starano się oszczędzać ogumienie. Regulamin ogranicza liczbę bieżnikowanych kompletów do czterech w przypadku gum przejściowych i trzech w przypadku deszczówek. Jeśli któryś z piątkowych treningów odbywa się na mokrej nawierzchni, to wówczas można skorzystać z dodatkowego zestawu opon przejściowych, który jednak trzeba oddać przed trzecią sesją treningową. Większość kierowców skorzystała w piątek z jednego kompletu obu rodzajów bieżnikowanego ogumienia, wobec czego na resztę weekendu pozostają im po cztery zestawy świeżych przejściówek i trzy zestawy (w tym jeden używany) deszczówek.

Piątkowy deszcz pokrzyżował plany Pirelli: dostawca opon przygotował dla każdego samochodu po dwa zestawy opon o konstrukcji i profilu w specyfikacji 2014, wykonane z przyszłorocznej pośredniej mieszanki. Jedynym kierowcą, który odważył się wyjechać na nich na tor, był Sebastian Vettel. Mimo ulewy pokonał jedno okrążenie, zbierając dane aerodynamiczne – dla porównania wykonał także krótki przejazd na tegorocznych slickach. Czy będzie to miało znaczenie pod kątem przyszłorocznego samochodu? Rywale sądzą, że niekoniecznie.

Naszym zdaniem zła informacja jest gorsza niż brak informacji – mówił Ross Brawn. – Red Bull mógł odkryć coś, czego my nie przewidzieliśmy, ale trudno nam zrozumieć, czego można się dowiedzieć w takich warunkach, chociaż oni skupili się na zbadaniu profilu nowego ogumienia.

Stefano Domenicali dodał, że Red Bull – w przeciwieństwie do trzech innych czołowych ekip, walczących jeszcze o pozycje (czytaj: miliony) w klasyfikacji konstruktorów, mógł sobie pozwolić na ryzyko rozbicia jednego z samochodów, wypuszczając go na slickach w deszczu… Vettel się nie rozbił, a dane dotyczące kształtu i profilu przyszłorocznych opon mogą okazać się przydatne.

Dla Pirelli to już kolejna pechowa sytuacja z pogodą. Niedawno McLaren testował przyszłoroczne opony na dystansie 1000 kilometrów, ale na włoskim torze Vallelunga także padało i Kevin Magnussen nie nabił wielu „suchych” kilometrów. Włoska firma planuje teraz przeprowadzenie grudniowych testów w Bahrajnie, przy użyciu samochodu w specyfikacji z sezonu 2011. Wybór ekipy, która podstawi auto, może wzbudzić kontrowersje: już test z McLarenem nie spodobał się np. Rossowi Brawnowi, którego zdaniem sprawdzanie przez jeden zespół ogumienia na sezon 2014 stanowi nieuczciwą przewagę. Co ciekawe, pół roku temu ten sam człowiek twierdził, że „tajny” test Mercedesa i Pirelli nie przyniósł jego ekipie żadnych korzyści, bo… sprawdzano opony na sezon 2014.

Jeśli chodzi o przyszły sezon, w Brazylii dyskutowano także nad podniesieniem minimalnej wagi samochodów w 2014 roku. Po wprowadzeniu cięższych zespołów napędowych waga auta wraz z kierowcą ma wzrosnąć z 642 do 690 kilogramów, ale zdaniem niektórych ekip i zawodników będzie to za mało. FIA przyglądała się już możliwości podniesienia limitu o 10 kilogramów (m.in. na wniosek Renault), ale temu pomysłowi sprzeciwił się Mercedes. Zawodnicy próbowali zająć się tą sprawą podczas spotkania Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix (GPDA), choć oficjalnie nie mają nic do powiedzenia w kwestiach przepisów. Wspólnego stanowiska i tak nie udało się ustalić: przeciwni podniesieniu limitu są przede wszystkim Fernando Alonso i Felipe Massa. Co ciekawe, Sebastian Vettel – który otwarcie przyznaje, że dzięki mniejszej wadze miał przewagę nad Markiem Webberem – nie ma nic przeciwko podniesieniu minimalnej wagi.

Odłóżmy jednak te sprawy przynajmniej do poniedziałku. Na razie przed nami ostatni wyścig sezonu 2013, ostatni występ silników V8 2,4 litra i – kto wie? – być może koniec dominacji Red Bulla i Vettela?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here