Podczas czwartkowych spotkań kierowców z mediami zdecydowanie największym zainteresowaniem cieszył się Felipe Massa. Brazylijczyk nie zawiódł kilkudziesięciu tłoczących się wokół jego stolika dziennikarzy i z niemałą irytacją opowiadał o kolizji z Kevinem Magnussenem, do której doszło na pierwszym okrążeniu wyścigu o GP Niemiec.

– Myślę, że [Magnussen] pojechał zbyt agresywnie. Były tam dwa samochody i on, jadąc taką linią, nie zmieściłby się w zakręcie – był po wewnętrznej. Koniec końców sam też stracił przez to punkty. Nie tylko ja straciłem, ale on też. Ja jechałem bardzo ostrożnie, odpuściłem zostawiając miejsce Valtteriemu, bo był przede mną. Nie mogłem przewidzieć, że ktoś będzie za mną w takim miejscu. To było niemożliwe. Nie mogłem go zobaczyć. Nie dało się tego przewidzieć. On był przecież z tyłu. Ile już zniszczył wyścigów innym na pierwszym okrążeniu?

Parę godzin później z godnym podziwu opanowaniem Magnussen szeroko otworzył oczy, kiedy powtórzono mu to retoryczne pytanie Massy. W krótkiej karierze Duńczyka był to wszak pierwszy tak poważnie wyglądający incydent – pomijając już fakt, że większość obserwatorów, nie wspominając już o sędziach FIA, w ogóle nie widzi winy po stronie kierowcy McLarena.

Oto sędziowskie uzasadnienie z minionej niedzieli: „Sędziowie wzięli pod uwagę fakt, że to był pierwszy zakręt pierwszego okrążenia, samochody #77 [Bottas], #19 [Massa] oraz #20 [Magnussen] wjeżdżały w Zakręt 1 i wyglądało na to, że kierowca samochodu #19 koncentruje się na samochodzie #77. Zjechanie samochodu #19 na samochód #20 nie było celowe. Prawe tylne koło samochodu #19 zderzyło się z lewym przednim kołem samochodu #20”.

Po przedstawieniu swojej wersji zdarzeń Felipe przeszedł do ataku wymierzonego w FIA: – Sami widzicie: nawet w FIA jest wiele rzeczy do poprawienia – powiedział odnosząc się do tego, że sędziowie rozważali nałożenie kary właśnie na niego, a nie na Magnussena (ostatecznie uznano, że był to incydent wyścigowy). – Jeśli sędziowie prezentują takie stanowisko, to ja nie mam pojęcia, kogo FIA wybiera na sędziów.

Skład sędziowski na Hockenheim tworzyli Tom Kristensen (w F1 co prawda nie startował, ale jest rekordzistą zwycięstw w 24h Le Mans – wygrał „tylko” 9 razy, w tym 6 razy z rzędu), Garry Connelly (od lat 60.tych w związany z motorsportem, sędzia F1 od 1989 roku, członek Światowej Rady Sportów Motorowych), Vincenzo Spano (sędzia od 1995 roku, sędzia F1 od 2003 roku) i Felix Holter (przedstawiciel federacji niemieckiej, sędzia DTM oraz innych serii od 2008 roku).

Massa stwierdził na koniec, że od tej pory zrozumiał, że nie może koncentrować się tylko na swoim wyścigu, ale też na innych kierowcach: – Już teraz wiem, że muszę nie tylko skupiać się na swojej jeździe, ale też myśleć za innych. Nie zamierzam zachowywać dla siebie moich przemyśleń na temat tego, co się stało w ostatnią niedzielę, bo w ten sposób nikt niczego się nie nauczy.

Warto przytoczyć wypowiedzi innych kierowców, także drugiego bohatera wydarzeń z Hockenheim. – To jego zgłoszono do sędziów, a nie mnie. Z ich punktu widzenia nie zrobiłem niczego złego – trzeźwo zauważa Magnussen.

O ocenę sytuacji poproszono też kierowców obecnych na oficjalnej konferencji prasowej FIA. – Uważam, że Magnussenowi trudno byłoby uniknąć kraksy, bo jechał swoim torem – powiedział Kamui Kobayashi. – Wyglądało to tak, jakby Felipe za bardzo zacieśnił linię. Gdyby zostawił trochę więcej miejsca, to do kraksy by nie doszło. Sądzę, że trudno było przewidzieć, co Felipe chciał zrobić. Nagle zjechał do wewnętrznej. Myślę, że Magnussen mógł uniknąć kontaktu, gdyby zahamował, ale to było tuż po starcie i hamowanie w tym miejscu oznaczałoby stratę wielu pozycji. Felipe nie widział go w lusterku i to największy problem.

– Myślę, że Kevin zrobił wszystko, żeby uniknąć [kontaktu z] Felipe – dodał Pérez. – Zderzyli się, ale trudno kogoś obarczać winą.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here