Miał być nudny, przejściowy sezon bez większych zmian w skostniałym układzie sił, w oczekiwaniu na przełożoną o rok regulaminową rewolucję. Na szczęście bogowie Formuły 1 mieli inne plany i pozornie drobne zmiany w regulaminie technicznym przyniosły niespodziewane problemy faworytom. Mercedes po najgorszych w erze hybrydowej zimowych testach nie ma najszybszego samochodu w stawce i kiedy szefowie mistrzowskiej ekipy głośno o tym mówią, nie jest to bynajmniej kurtuazja.

Oczywiście tylko głupiec skreślałby ekipę z Brackley, zwłaszcza że w Bahrajnie Lewis Hamilton dobitnie dał do zrozumienia, dlaczego ma na koncie tyle sukcesów. Doskonale zrealizował agresywną strategię i wygrał wyścig, w którym to Max Verstappen i Red Bull powinni rozdawać karty. Holender oczywiście liczy na wsparcie Sergio Péreza, którego tym razem przez splot okoliczności nie otrzymał, ale nie ulega wątpliwości, że „Checo” nawet ze słabszego, pierwszego w życiu weekendu wyścigowego w Red Bullu – okraszonego problemami technicznymi – potrafi wycisnąć więcej niż Alexander Albon w swój dobry dzień. Z kolei na pasywną strategię narzekał Valtteri Bottas, ale taka już jego rola w tym wyścigu – i pewnie w całym sezonie, który może okazać się pożegnaniem z Mercedesem.

Filozofia aerodynamiczna Mercedesa i Red Bulla może oczywiście znacząco utrudnić odrabianie strat obrońcom tytułu, trzeba też pamiętać o ograniczeniach w pracy nad aerodynamiką (do tego tym surowszych, im wyżej zespół ukończył poprzednie mistrzostwa) i kompromisie w postaci jednoczesnego rozwoju zupełnie nowych samochodów na sezon 2022 – przy obowiązującym już w tym roku limicie wydatków.

Dlatego z jednej strony należy się liczyć z tym, że Mercedes wykorzysta doświadczenie i zasoby do powrotu na czoło stawki, ale z drugiej warto zdawać sobie sprawę z faktu, że akurat w tym roku mocny początek ma kluczowe znaczenie, a odrabianie strat jest wyjątkowo niewdzięcznym zadaniem. Do tego w szeregach mistrzów świata dochodzi do przesunięć kadrowych: od połowy roku James Allison nie będzie już zajmował się codzienną działalnością pionu technicznego. Powędrował wyżej, by nadzorować wysiłki Brackley i Brixworth przy przygotowywaniu nowych maszyn – na horyzoncie poza przyszłoroczną rewolucją majaczy już sezon 2025 i kolejne zmiany, także jednostek napędowych. Dyrektorem technicznym Mercedesa będzie teraz Mike Elliott – świetnie wiemy, że talentu tam nie brakuje i pojedyncze nazwiska nie są ważne.

Przeciwko nim Red Bull wystawia stabilność, a jedyny nowy element – wspomniany już Pérez – jest wzmocnieniem. Roszad w Mercedesie będzie pewnie więcej, bo tak jak wspomniałem, nie liczę na utrzymanie składu kierowców na sezon 2022.

Pikanterii w środku stawki dodają oczywiście roszady w kokpitach. Daniel Ricciardo i Carlos Sainz mocno weszli w sezon, a pomaga im także forma ich nowych ekip. McLaren świetnie rozpoczyna współpracę z Mercedesem i tu warto pamiętać, że poza przystosowaniem samochodu do zmienionej jednostki napędowej nie mogli niczego zmieniać, nawet w obszarach obowiązywania talonów rozwojowych. Widać, że odpowiedni ludzie na odpowiednich miejscach potrafią wygrzebać ekipę nawet z najgorszych tarapatów – czy słyszą to w Williamsie, gdzie ląduje właśnie desant tęgich głów z rajdowego zespołu Volkswagen (takiego odpowiednika Mercedesa na odcinkach specjalnych WRC)?

Z kolei Scuderia poczyniła postępy nie tylko na froncie silnikowym – a lepsza jednostka napędowa pomaga także Alfie Romeo (dla Haasa nadziei nie widać), chociaż z drugiej strony środek stawki tak się wzmocnił, że zespołowi z Hinwil walka o jakiekolwiek punkty nie przyjdzie łatwo. Mają przed sobą rozpędzającą się pod naciskiem ambicji Fernando Alonso ekipę Alpine, przyhamowanego aerodynamicznymi zmianami Astona Martina z zagubionym na początku roku Sebastianem Vettelem, a odległa jak na razie pozycja AlphaTauri w klasyfikacji konstruktorów wygląda jak wypadek przy pracy – którym zresztą jest, bo potencjał napędzanej nowym silnikiem Hondy maszyny sięga co najmniej walki z McLarenem i Ferrari.

Możemy zacierać ręce, bo w czołówce i na kolejnych pozycjach układ sił może się zmieniać właściwie z wyścigu na wyścig, w zależności od charakterystyki toru czy nawet warunków atmosferycznych. Decydować będą detale i przecież właśnie o to w Formule 1 chodzi.

Artykuł ukazał się w polskiej edycji miesięcznika „GP Racing”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here