Dwa triumfy Sebastiana Vettela i ekipy Ferrari, dwa gorzkie rozczarowania Lewisa Hamiltona i Mercedesa, kataklizm Red Bulla i Haasa, sensacyjny występ Pierre’a Gasly’ego i Hondy – dwie pierwsze rundy mistrzostw świata obfitowały w zdarzenia i emocje. Czy w Szanghaju, gdzie odbędzie się trzecia runda, doczekamy się równie interesującego spektaklu? W przeszłości tak właśnie bywało, więc pozostaje nam mieć nadzieję, że i tym razem będzie podobnie.
Nawiązująca do chińskiego znaku „shang” pętla w Szanghaju obfituje w szybkie i zacieśniające się (lub otwierające) zakręty, które są znakomitym sprawdzianem dla samochodów Formuły 1, całkowicie odmiennym od tego, z czym mieliśmy do czynienia w Melbourne i Bahrajnie. Tutaj kluczową rolę odgrywają docisk aerodynamiczny, stabilność i świetna praca z hamulcami, zwłaszcza na początku okrążenia, w skręcie, gdzie kierowcy wjeżdżają z bardzo dużą prędkością, po czym wraz z zacieśniającym się zakrętem zwalniają. Spore wyzwanie stanowią również łuki numer 7 i 8, w których następuje szybka zmiana kierunku jazdy. Pod koniec okrążenia kierowców czeka z kolei mierząca 1,3-kilometra prosta ze strefą DRS, poprzedzająca prawy nawrót, przed którym powinniśmy zobaczyć najwięcej manewrów wyprzedzania.
W związku z charakterystyką toru w pracy nad ustawieniami trzeba pójść na poważne kompromisy i odpowiednio wyważyć proporcje pomiędzy prędkościami na prostych oraz dociskiem w szybkich zakrętach. Pod uwagę należy wziąć również prognozy pogody. Nie chodzi już nawet o to, czy spadnie deszcz czy też nie, lecz o to, czy uda się wstrzelić w okno pracy opon Pirelli (tym razem średnie, miękkie i ultramiękkie). Kto najlepiej poradzi sobie z tym wyzwaniem, w niedzielę powinien cieszyć się zwycięstwem. Przynajmniej tak to wygląda na papierze…
Teren Mercedesa
Jeśli w czyimś przypadku możemy mówić o tym, że posiada patent na tor w Szanghaju, to tym kimś jest Lewis Hamilton. Na koncie Anglika widnieje aż pięć Grand Prix Chin. Dwa pierwsze zostały odniesione jeszcze z McLarenem (2008, 2011), natomiast trzy kolejne stanowią już pokłosie współpracy Lewisa z ekipą Mercedesa (2014, 2015, 2017). Jego chińską kolekcję uzupełniają druga lokata z 2010, trzecie miejsca z 2012 i 2013 roku oraz sześć pierwszych pozycji startowych, z których cztery zostały wywalczone w pięciu ostatnich sezonach.
W erze hybrydowej Hamilton przegrał w Chinach tylko raz – przed dwoma laty. Jego weekend nie ułożył się wtedy idealnie, z czego skorzystał perfekcyjny dla odmiany Nico Rosberg, zmieniając pole position w zwycięstwo. Tak na marginesie, był to drugi triumf Niemca w Szanghaju. Pierwszy miał miejsce cztery lata wcześniej, kiedy Nico sięgnął nie tylko po swoje pierwsze zwycięstwo, ale także pierwsze pole position w F1.
Nie sposób pominąć faktu, że wygrana z 2012 roku stanowiła pierwszy triumf Srebrnych Strzał od ponad 56 lat i sukcesu Juana Manuela Fangio, który w 1955 roku za kółkiem Mercedesa W196 cieszył się zwycięstwem na Monzy.
Złe miłego początki
Zanim ruszymy do statystycznych ciekawostek z innymi kierowcami w rolach głównych, wróćmy jeszcze na chwilę do Hamiltona. Szanghaj nie zawsze bowiem był dla niego szczęśliwy. W swoim debiutanckim sezonie Anglik przyleciał bowiem do Chin z 17-punktową przewagą nad Kimim Räikkönenem (do rozegrania pozostawały dwa wyścigi i maksymalnie 20 punktów do zdobycia). Wydawało się, że Lewis z łatwością zapewni sobie tytuł mistrza świata, zwłaszcza że wywalczył pole position i po starcie prowadził. Na wysychającej nawierzchni zbyt długo pozostał jednak na przejściówkach i podczas zjazdu dla alei serwisowej zakopał się w żwirze, kończąc udział w wyścigu.
Räikkönen zrobił oczywiście użytek z wpadki swojego konkurenta i sięgnął po zwycięstwo (dwusetne w dziejach Ferrari), redukując swoje straty w klasyfikacji generalnej. Warto dodać, że pomogły mu także kłopoty znakomicie radzącego sobie w zmiennych warunkach Roberta Kubicy. Nigdy więcej „Iceman” w Szanghaju już nie wygrał, dorzucił za to cztery wizyty na niższych stopniach podium.
A propos Hamiltona należy dodać, iż w Szanghaju może zostać samodzielnym rekordzista pod względem punktowania w kolejnych wyścigach (aktualnie dzieli pierwsze miejsce z Räikkönenem, obaj zdobywali punkty w 27 wyścigach z rzędu). Po raz ostatni Anglik nie punktował w 2016 roku w Malezji, gdy w Srebrnej Strzale z #44 zastrajkował silnik.
Pierwszy raz Red Bulla
Skoro jesteśmy przy zwycięzcach wyścigu w Szanghaju, to spośród jeżdżących obecnie kierowców, poza Hamiltonem i Räikkönenem, jeszcze tylko dwóch panów wie, jak wygląda chiński tor z najwyższego stopnia podium. Chodzi o Fernando Alonso i Sebastiana Vettela. Hiszpan zwyciężał tutaj w 2005 roku, walnie przyczyniając się do zdobycia przez stajnię Renault jej pierwszego tytułu mistrza świata konstruktorów. W 2013 roku Fernando dorzucił do swojej kolekcji drugą wygraną, z tym, że reprezentował już wtedy barwy Ferrari. Nawiasem mówiąc, było to jak na razie ostatnie chińskie zwycięstwo stajni z Maranello, ale może w niedzielę Vettel lub Räikkönen zdołają powiększyć ten dorobek.
Co ciekawe Vettel, który rozpoczął obecny sezon od zwycięstw w Australii i Bahrajnie, w Szanghaju wygrał tylko raz (2009). Było to pierwsze zwycięstwo Red Bulla w Formule 1 – i od razu podwójne, bo za Vettelem finiszował Mark Webber. Skoro jesteśmy już przy „pierwszych razach”, to warto dodać, że dzień wcześniej Sebastian zapewnił ekipie Christiana Hornera również jej pierwsze pole position. W kolejnych dwóch latach Niemiec powtarzał sukces z kwalifikacji, ale w wyścigach nie było już tak różowo.
Od trzech sezonów Seb nie schodzi za to w Szanghaju z podium. W 2015 roku był trzeci, natomiast w ostatnich dwóch latach finiszował na drugiej pozycji. Jeżeli w niedzielę uda mu się stanąć na najwyższym stopniu podium, będzie to jego 50. zwycięstwo w F1 (wcześniej coś podobnego osiągnęli tylko Michael Schumacher, Lewis Hamilton i Alain Prost).
Setka Bottasa
W Chinach swój setny start w F1 zaliczy Valtteri Bottas. Ciekawe, w jaki sposób Fin zamierza uczcić ten jubileusz. Podium byłoby zapewne mile widziane. Nie tylko dlatego, że w Bahrajnie nie udało mu się wydrzeć wygranej z rąk Vettela, ale także dlatego, iż jak do tej pory najlepszym wynikiem Valtteriego w Szanghaju jest szósta lokata.
Uwaga, zagadka: który z kierowców obecnej stawki (poza wymienionymi wcześniej) ma jeszcze na swoim koncie podium w Szanghaju? Widzę złośliwe podpowiedzi, że Nico Hülkenberg. Otóż nie, „Hulk” musi jeszcze poczekać na chwilę szczęścia i ekstazy. A tym szczęśliwcem jest Max Verstappen, który w poprzednim sezonie minął minię mety na trzeciej pozycji, za Hamiltonem i Vettelem.
Verstappen i jego australijski kolega Daniel Ricciardo są zresztą tymi, którzy przylecieli do Chin z misją powalczenia o duże punkty. Po katastrofie w Bahrajnie nie może być inaczej. Miejmy nadzieję, że Red Bull w końcu zaliczy czysty weekend i zdoła wmieszać się do walki Ferrari i Mercedesa. Z punktu widzenia mistrzostw świata byłaby to znakomita sprawa. Oby tylko zgoda Renault na dłuższe korzystanie z mocniejszych trybów pracy silnika nie odbije się nikomu czkawką.
Wielki szu…
Na koniec wielki Michael Schumacher, który w Szanghaju zwyciężył wprawdzie tylko raz (2006), ale po pierwsze okoliczności jego sukcesu były wyjątkowe, a po drugie była to ostatnia wygrana siedmiokrotnego mistrza świata w F1. Właściwie nic nie zapowiadało tego sukcesu. Niemiec poległ w czasówce, a jego szanse zmniejszył jeszcze deszcz przed startem, bo „mokre” opony Bridgestone’a były zwyczajnie kiepskie. Nic dziwnego, że Hiszpan szybko zbudował 20-sekundową przewagę.
Tyle tylko, że kiedy tor zaczął wysychać, lider znalazł się w opołach. Kilka wypadów w plener sprawiło, że w trakcie wizyty w alei serwisowej Fernando założył świeże przejściówki na przedniej osi (Schumacher i Fisichella pozostawili stare). Ich dogrzanie zajęło wieki i Alonso spadł zarówno za Giancarlo, jak i Michaela.
Poprawiające się warunki sprawiły, że kierowcy mogli pomyśleć o „suchych” oponach (wtedy rowkowane slicki). Pierwszy zjechał Alonso, który spadł na czwarte miejsce, następnie w jego ślady poszli Fisichella i Schumacher. Włoch pozostawał liderem, ale w związku z zimnymi oponami zaliczył przygodę w pierwszym zakręcie i spadł za „Schumiego”. Fernando tymczasem jechał coraz szybciej, raz za razem poprawiając czas najlepszego kółka. Błyskawicznie odrabiał straty, lecz na złapanie i wyprzedzenie Michaela zabrakło okrążeń. W ten sposób Schumacher sięgnął po swoje 91. i – jak się okazało – ostatnie zwycięstwo w Formule 1.
***
Podczas konferencji prasowej z okazji inauguracyjnego wyścigu w Szanghaju chińscy dziennikarze pytali Michael Schumachera, czy jeździ czerwonym samochodem, bo to jego szczęśliwy kolor…
***
Zakopany w żwirze McLaren, zdarte przejściówki i stojący obok Lewis Hamilton to ilustracja dramatu młodego Anglika z jego debiutanckiego sezonu.
***
W tym samym wyścigu znakomicie spisywał się Robert Kubica. Polak świetnie radził sobie w zmiennych warunkach i po 33. okrążeniu został liderem. Szczęście trwało jednak krótko, a wszystko za sprawą hydrauliki, która wyzionęła ducha.
***
Deszczowy wyścig z 19 kwietnia 2009 roku dał Red Bullowi pierwsze zwycięstwo w F1.
***
Kibicom Nico Rosberga Chiny zawsze będą kojarzyć się z pierwszym pole position i pierwszym zwycięstwem Niemca.
***
W 2013 roku Fernando Alonso wygrał wyścig w Szanghaju. Był to czwarty – i póki co – ostatni triumf włoskiej stajni w Grand Prix Chin.
***
Przed dwoma laty na trzecim stopniu podium w Szanghaju stanął niejaki Daniił Kwiat. Kilka tygodni później Rosjanin został zdegradowany z Red Bulla do Toro Rosso, a dzisiaj nie ma go już w stawce F1.
***
W 2017 roku Max Verstappen wywalczył swoje pierwsze chińskie podium.
***
Na czternaście rozegranych w Szanghaju wyścigów aż dziewięć padło łupem zdobywcy pole position.
Wydaje mi się, że warto powiedzieć coś pozytywnego na temat Sirotkina. W jakich okolicznościach dostał szanse, no to wiadomo. Ale trudno o to do niego mieć pretensje, że wykorzystał wszystko, co było możliwe by wejść do F1. Należy się słowo uznania, bo to jak on się wypowiada i jak prezentuje pomimo słabości Williamsa jest w porządku i przejrzyste. I nie da się twierdzić, że się nie nadaje. Dotarło do mnie, że Williams jednak nie podjął jakiejś nierozsądnej decyzji. Sezon jeszcze pokaże każdego z kierowców w różnych sytuacjach, ale na razie uważam, że Siergiej zachowuje się z klasą i to jest sposób bycia, który nie może zostać niezauważony widząc niektóre komentarze na forach.
Czy można przekazać 11 małą prośbę? W dalszym ciągu nie wiem jakie klocki hamulcowe mam kupić. Zwiększenie o 100% wrzutek reklamowych podczas wyścigu w Chinach to za mało. Relacja z wyścigu mnie rozprasza podczas podejmowania decyzji. Proszę przerwać transmisję na 30 minut, abym mógł rozkoszować się uśmiechniętym Krzysiem i wreszcie zapamiętał tą nazwę produktu.
W kontekście zabranego prawa jazdy Krzysiowi (świadomego bezpieczeństwa) za każdym razem widząc reklamę tych wspaniałych klocków pojawia się uśmiech rozbawienia na mojej twarzy…
Dla mnie Krzys podnosi wiarygodnosc reklamy! Tak dzikus szarzuje ze az prawko stracil a zyje i zdrow! Znaczy, klocki hamulcowe musi miec pierwsza klasa!
Kup sobie Lego i przestań marudzić.
Można włączyć pauzę.
Dobra strategia to podstawa! Ciekawe jaka strategie ma ekipa Kubicy na nieuchronne ogloszenie przez Paddiego ze Kubica nie pojedzie w FP1 w Barcelonie (wiadomo, $$ potrzebuje kazdego kilometra). Zakladam ze Paddy oglosi to rano przed FP1. Czy pare godzin pozniej Kubica oglosi ze to byla jego decyzja i inicjatywa?
RK jeździ za sam talent, a KK siedzi w domu, bo mu sponsor po 3 tytułach pieniędzy nie może dać na kolejny sezon. Przypadek?