Czasówka w Baku przyniosła prawdziwy wstrząs: Lewis Hamilton, który dyktował warunki we wszystkich sesjach treningowych, w kwalifikacjach był cieniem samego siebie. Miał problemy ze złożeniem chociażby jednego dobrego okrążenia i jazdę zakończył z urwanym prawym przednim kołem, w malowniczej i krętej sekcji wokół historycznego centrum stolicy Azerbejdżanu. – To były najgorsze kwalifikacje w mojej karierze – skomentował mistrz świata.

Dla odmiany drugi w kwalifikacjach Sergio Pérez stwierdził, że w Q3 przejechał prawdopodobnie najlepsze okrążenie w życiu. Meksykanin pluje sobie w brodę, bo błąd w samej końcówce trzeciego treningu oznaczał konieczność wymiany skrzyni biegów i przesunięcie o pięć pól na starcie. I tak jest w lepszej sytuacji niż zespołowy partner Nico Hülkenberg, który koncertowo zmarnował potencjał tkwiący w Force India i pojedzie dopiero z 12. pola. Niemiec nie dogadał się z inżynierem i nie wiedział, że ma ostatnią szansę na awans do Q3.

Wracając do Hamiltona, wicelider punktacji wziął całą winę na siebie. – Moja wina, więc przeprosiłem zespół – powiedział. – Granica między sukcesem i porażką jest cienka, dzisiaj znalazłem się po tej drugiej stronie. Wczoraj miałem fantastyczny rytm, dzisiaj w ogóle. Nie mam żadnej konkretnej odpowiedzi albo wytłumaczenia. Nie trafiałem w wierzchołki zakrętów i punkty hamowania… To jedna z tych sesji, czasami tak się zdarza.

Trafił za to w barierę… Ale nie jest powiedziane, że jutro nie zdobędzie więcej punktów niż Nico Rosberg i wcale się nie zdziwię. Wicemistrz świata też zdaje sobie z tego sprawę i zauważa, że nie można skreślać szans Lewisa nawet po starcie z 10. pozycji. Z drugiej strony życie Hamiltonowi utrudnią na pewno mocno zmęczone opony – właściwie trudno będzie skompletować nieuszkodzony zestaw, nawet jeśli sędziowie wyrażą zgodę na zastąpienie spłaszczonych w Q2 przednich opon innymi egzemplarzami (bo nie ma nawet z czego wybierać) – i oczywiście waleczni rywale ze środka stawki. Pierwszy, sobotni wyścig GP2 pokazał już, co może dziać się na torze w Baku – do mety dojechało 10 spośród 22 samochodów i zawodnicy F1 też zwrócili na to uwagę. – Jeśli nie oglądaliście GP2, to bardzo to polecam – mówił dziennikarzom Daniel Ricciardo.

Australijczyk w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się startu z pierwszego rzędu. Owszem, dzięki problemom Hamiltona i karze dla Péreza, ale w dalszym ciągu jest to sukces. – Myślę, że dzisiaj kluczem dla mnie i „Checo” był Zakręt 15, bo rozbicie się tam bardzo wzmacnia charakter i dzięki temu tu jesteśmy – żartował kierowca Red Bulla podczas konferencji prasowej. W nagrodę jutro razem z Sebastianem Vettelem, który przeciął linię pomiaru czasu w Q3 dokładnie trzy sekundy po Ricciardo i uzyskał dokładnie taki sam czas, co do jednej tysięcznej sekundy, będzie miał szansę na wykorzystanie ewentualnego słabszego startu Rosberga.

Ochotę na solidną zdobycz punktową ma też Kimi Räikkönen, który wreszcie nie narzeka na samochód i po sobocie był zadowolony z charakterystyki swojego Ferrari. – Udało nam się dobrze zbalansować auto i mogłem jechać jak chciałem – mówił Fin, co oznacza, że wreszcie przód Ferrari reaguje zgodnie z wysokimi wymaganiami kierowcy.

Pochwalić należy także Daniiła Kwiata, który jako jeden z czterech kierowców uzyskał swój najlepszy czas w Q3 już po wywieszeniu flagi w biało-czarną szachownicę, dobrze sobie radząc w zamieszaniu podczas dwóch minut i pięciu sekund po czerwonej fladze. Rosjanin wmieszał się między Williamsy i Maksa Verstappena, który zaliczył parę spięć z Valtterim Bottasem.

– Nie wiem, co on miał w głowie, chyba nic – zżymał się 18-latek po tym, jak Fin dwukrotnie próbował wyprzedzić go w pierwszym zakręcie pomiarowego okrążenia. Szczególnie kuriozalnie wyglądała sytuacja z końcówki Q3, kiedy Bottas wyjechał z alei serwisowej mając przed sobą tylko Ricciardo i zamiast spieszyć się z kółkiem wyjazdowym, dał się jeszcze wyprzedzić Vettelowi i Verstappenowi.

– Przygotowywałem się do szybkiego okrążenia i rozumiem, że chciał złapać się w strugę aerodynamiczną, ale nie było możliwości, żeby mógł mnie wyprzedzić i normalnie zahamować. Ja straciłem swoje okrążenie, on zniszczył swoje – kontynuował Verstappen. – Rozumiem, że mogło zdarzyć się to raz, ale nie rozumiem, dlaczego zrobił to także w Q3. To było niebezpieczne, niepotrzebne i niemądre.

Bottas stwierdził jedynie, że były to dwa pechowe zdarzenia: za pierwszym razem sądził, że Max kolejny raz wykona drugie okrążenie przygotowawcze przed szybkim kółkiem (a jego światełko ERS błyskało, potwierdzając przypuszczenia), a za drugim wszyscy starali się zdążyć z rozpoczęciem okrążenia i po prostu nie zdołał zostawić sobie miejsca do kierowcy Red Bulla. Tak czy inaczej, obaj stracili szansę na znacznie lepsze wyniki.

Z tyłu stawki spore pretensje do obu kierowców Haasa miał Marcus Ericsson, ale sędziowie po wezwaniu rzekomo winnych blokowania zawodników na dywanik ustalili, że Romain Grosjean przepuścił Szweda przy pierwszej możliwej okazji, a Esteban Gutiérrez szykował się do rozpoczęcia swojego szybkiego okrążenia i też sprawnie zrobił Sauberowi miejsce. Obeszło się zatem bez kar.

Jak dotąd trzynasty tor autorstwa Hermanna Tilke, licząc od projektu A1 Ringu z 1995 roku, poprzeczkę przed kierowcami stawia bardzo wysoko. Okazuje się, że nie jest to szeroka autostrada, chociaż prędkości mierzone na prostej startowej niewiele odbiegają od tych uzyskiwanych na Monzy u schyłku ery trzylitrowych silników V10 – w 2004 roku Antonio Pizzonia w Williamsie BMW osiągnął tam 369,9 km/h, rok później Juan Pablo Montoya rozpędził swojego McLarena do 372,6 km/h. W erze obecnych jednostek napędowych dotychczasowy rekord z kwalifikacji to 364,3 km/h (Felipe Massa, GP Meksyku 2015), a z wyścigu 366,4 km/h (Pastor Maldonado, także GP Meksyku 2015).

Dzisiaj Bottasowi zmierzono 366,1 km/h, ale drugiemu w zestawieniu Verstappenowi już „tylko” 354,2 km/h. Dla porównania: Rosberg 351,2 km/h (3. wynik), Hamilton 350,8 km/h (5. wynik), Vettel 342,8 km/h (16. wynik), Ricciardo 341,8 km/h (17. wynik), Räikkönen 341,1 km/h (19 wynik). Ostatnia trójka: Massa (340,5 km/h), Alonso (339,5 km/h) i Magnussen (333,7 km/h) – ale Button już 349,1 km/h (8. wynik). Wiele zależy od złapania się w strugę za innym samochodem.

W niedzielę Rosberg po raz 25. w karierze ruszy z pierwszego pola i o ile strategicznie wyścig zapowiada się spokojnie (jeden pit stop w okolicach 22. okrążenia przy strategii supermiękkie/miękkie, w okolicach 29. okrążenia przy strategii miękkie/supermiękkie dla kierowców spoza pierwszej dziesiątki), o tyle – jak zapowiada zresztą Nico – musimy być przygotowani na neutralizacje i sporo akcji na torze. Warto oglądać…

4 KOMENTARZE

  1. Juan Pablo Montoya osiągnął 372,6 km/h na testach na Monzy w 2005 roku. Rekord z wyścigu pochodzi z tego samego roku i było to 370,1 km/h w wykonaniu Kimiego Raikkonena.

  2. Drogi Mikołaju, mam pytanie jak „widzisz” sytuację z czerwoną flagą i pole position Rosberga? Dla mnie wyglądało to dziwnie, Hamilton parkuje swój bolid ale mamy tylko żółtą flagę, czekamy ładnych kilkanaście (jak nie więcej) sekund, Rosberg przekracza linię mety, zdobywa PP i nagle mamy czerwoną flagę. Wiem, teoriae spiskowe, ale trochę to tak wyglądało, jakby „dyrekcja” czekała na Rosberga 😉

    Żeby nie było, że się czepiam, to nadal uważam, że ze wszystkich kierowców dzisiaj to Rosberg zasługiwał na to PP, ale też wyglądało to dla mnie po prostu podejrzanie. No i gdyby Rosberg też startował z dalszej pozycji mielibyśmy wyborny wyścig w niedzielę z przedzieraniem się nie tylko Hamiltona ale i Rosberga. Inna sprawa, że Rosberg dalej miałby jakieś szanse w tych 2 minutach do końca Q3 ale widzieliśmy co się działo, praktycznie Ricciardo i Vettel dobrze na tym wyszli, bo byli z przodu, reszta nie miała tyle „szczęścia”.

    Pozdrawiam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here